Tak sobie przeglądam wszystkie wpisy i nasunęło mi się jeszcze coś takiego: szukanie Królestwa Bożego to nie szukanie czego innego. Nie szukanie siebie, swoich cielesnych marzeń, przyjemności, ale zaangażowanie i serca i czasu i jeśli trzeba także innych środków na życie w Bożej perspektywie. Nie chodzi oczywiście o życie w ascezie, ale o środek ciężkości; o to, co nas najbardziej uszczęśliwia.
"Szukać" to dynamiczny czasownik, zakłada pewien wysiłek. Inaczej, niż w przypadku "oczekiwać Pana" (tak częsty zwrot w Biblii). W pierwszym przypadku możemy tylko ufać i spodziewać się Jego ruchu; w drugim przypadku inicjatywa leży po naszej stronie. No i myślę sobie, że ta aktywność jest głównie "wewnętrzna" i może być dla ludzi niewidoczna. To jak szukamy Królestwa w zwykłym codziennym zmaganiu czasem widzi tylko Bóg. Służba wewnątrz kościoła może być częścią tego ale wcale nie musi, bo przecież prawdziwy sługa we wszystkim chce być wierny Panu; wszystko widzi, jako dobro powierzone mu przez Pana.
_________________ "(...) Siebie samego czystym zachowaj" [1 Tm 5,22]
|