Witaj Axanno,
Axanna napisał(a):
Ja kazania niestety nie przeslucham, bo pisze z komorki i mi tu zle odtwarza, ale sie zastanawiam czy Pan Jezus nigdy nie ulegal emocjom. Pisze w Pismie zreszta gniewajcie sie, ale nie grzeszcie, wiec chyba nie zawsze uleganie emocjom jest czyms zlym..
Myślę, że Jezus wyrażał emocje i to nawet te, któe my uzanjemy za negatywne.  Sławny przykład wypędzenia przekupniów ze świątyni(Mat.21:12), oraz bolesny fragment dotyczący cierpienia Jezusa w Getsemane.  Ten tekst jest tak przejmujący, że pozwolę sobie zacytować go w całości i dodać podkreślenia.
Mat. 26:37-38 - 'I wziął z sobą Piotra oraz dwóch synów Zebedeuszowych, i począł się 
smucić i trwożyć.. Wtedy mówi do nich: 
Smętna jest dusza moja aż do śmierci; pozostańcie tu i czuwajcie ze mną.'(BW)
Ten fragment wskazuje, że Jezus przeżywał i wyrażał swoje emocje.  Pytanie w tym, czy im 'ulegał', jak sama zauważyłaś.  Ja myślę, że jest różnica między przeżywaniem i wyrażaniem emocji, a uleganiem im.  Albo używając innych słów - bezwolnym poddaniem się im. Myślę, że Jezus przeżywał emocje i wyrażał je, ale nie pozwalał, by one nim rządziły.  Jedną rzeczą jest przeżywanie emocji i świadome działanie w oparciu o nie, a drugą poddawanie się emocjom i bezrefleksyjne reagowanie na podstawie emocji.  I właśnie to jest mój problem. Nie wiem, czy udało mi sie jasno wyrazić, o co mi chodzi.
Axanna napisał(a):
Z drugiej strony sa tacy co doskonale nad emocjami panuja, nawet chyba mozna powiedziec ze to jest wlasciwa cecha na przyklad dla wilkow w owczych skorach co to potrafia zawsze saczyc trucizne slodziutkim glosikiem a dobroc z twarzy nigdy im nie znika, co nie znaczy ze nie pojdzie po trupach by dopiac swego - ale bez emocjowania sie..
Zgadzam się z Tobą.  Takie teatralne umiejętności panowania nad emocjami w sposób wyrachowany, by komuś zaszkodzić, lub by sobie pomóc są przerażające.  Ja też chyba bardziej boję się takich obłudników niż szczerych 'żywiołowców'.  W przypadku tej drugiej grupy przynajmniej wiadomo na czym się stoi.  Ale jest chyba jeszcze inny aspekt tego problemu.  Uświadomiłaś mi , że ja czasem chowam swoje emocje przed ludźmi  i to może wyglądać tak, jakbym chciała manipulować, lub robić z siebie kogoś lepszego niż jestem w rzeczywistości.  Prawdziwym motywem takiego postępowania z mojej strony jest po prostu strach.  Boję się, że jak 'popuszczę' sobie to nie zapanuję nad swoimi emocjami i one wówczas zrobią takie spustoszenie, że z dwojga złego wolę je zdusić.   Oczywiście  jest druga strona tego kija.  Te na chwilę zduszone emocje wylezą w innym, jeszcze mniej odpowiednim momencie.  Drugim powodem tego może być fakt, że w wielu zborach tacy 'żywiołowcy' są uważani za ludzi nieduchowych i ogólnie nie ma społecznego przyzwolenia na takie zachowania. Co pozostaje?  Albo nauczyć się w zdrowy(czytaj: Boży) sposób korzystać z emocji, albo się zamknąć w sobie i przykleić uśmiech nr 5 - taki uniwersalny na każdą okazję.
Axanna napisał(a):
Osobiscie chyba bym wolalam miec do czynienia z bracmi i siostrami, i w ogole z ludzmi, ktorzy sa szczerzy w swoich emocjach, oczywiscie nie mowie o kims emocionalnie rozchwianym, tylko o zdrowej normie.
Tu się w 100% zgadzamy.  I właśnie tego chciałabym się nauczyć.  Być szczerą w swoich emocjach, ale też mądrze je wyrażać.
Axanna napisał(a):
Jezeli czlowiek jest osoba wierzaca to mysle ze jak kazdy, jest poddana procesowi uswiecenia i na przyklad o sobie moge powiedziec ze dzis nie robila bym w emocjach czegos, na co bylo mnie stac kilka lat temu. I nie sadze ze dojrzaly chrzescijanin, ktory miluje i boi sie Boga, w emocjach bedzie robil jakies wielke nikczemnosci. A jezeli czasem ktos zrobi cos niewlasciwego ze potem zaluje, to zawsze mozna to wyjasnic przeciez.Mysle ze im bardziej ktos wzrasta w wierze i madrosci Bozej tym bardziej wlasciwe staje sie jego zycie, mysli, czyny, slowa itp. - nawet kiedy ulega emocjom. Wiec chyba nie chodzi o zelazna ich kontrole, ale o czyste i prawe serce i mysli - do tego powinno sie dazyc.
Tak, to prawda.  Tylko, że u mnie to trwa tak długo.  Już chciałabym widzieć owoce, bo jestem tym wszystkim strasznie umęczona.  Może ktoś, kto patrzy na to z boku będzie w stanie pokazać mi źródło/jakąś przyczynę we mnie, która hamuje proces rozwoju w tej dziedzinie.
Axanna napisał(a):
Jezeli cos zle napisalam, moze nie do konca zrozumialam o co chodzi, bo nie sluchalam kazania, to przpraszam. Takie luzne przemyslenia.
Axanno, nic źle nie napisałaś i nie masz za co przepraszać.  Ja ze swojej strony dziękuję Ci za to, że przejęłaś się i odpowiedziałaś.