Hanneli, Ty dziękuj Bogu, że nie przeżyłaś "snów, proroctw, głosów, padania i innych zjawisk mających być przejawami mocy Ducha", jeśli takie rzeczy miałyby być efektem nauk i praktyk wychodzących poza Słowo Boże. Czasem ludzie budują całe swoje chrześcijaństwo na własnych przeżyciach pochodzących z ciała albo od różnych duchów - i to jest dramat.
Nasza wiara opiera się na faktach:
"A przypominam wam, bracia, ewangelię, którą wam zwiastowałem, którą też przyjęliście i w której trwacie, i przez którą zbawieni jesteście, jeśli ją tylko zachowujecie tak, jak wam ją zwiastowałem, chyba że nadaremnie uwierzyliście. Najpierw bowiem podałem wam to, co i ja przejąłem, że Chrystus umarł za grzechy nasze według Pism i że został pogrzebany, i że dnia trzeciego został z martwych wzbudzony według Pism, i że ukazał się Kefasowi, potem dwunastu; potem ukazał się więcej niż pięciuset braciom naraz, z których większość dotychczas żyje, niektórzy zaś zasnęli; potem ukazał się Jakubowi, następnie wszystkim apostołom" [I Kor. 15:1-7]Te fakty są podstawą położenia całkowitej ufności w Jezusie Chrystusie z dziecięcą prostotą:
"W tym czasie odezwał się Jezus i rzekł: Wysławiam cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom. Zaprawdę, Ojcze, bo tak się tobie upodobało. Wszystko zostało mi przekazane przez Ojca mego i nikt nie zna Syna tylko Ojciec, i nikt nie zna Ojca, tylko Syn i ten, komu Syn zechce objawić. Pójdźcie do mnie wszyscy, którzy jesteście spracowani i obciążeni, a Ja wam dam ukojenie. Weźcie na siebie moje jarzmo i uczcie się ode mnie, że jestem cichy i pokornego serca, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem jarzmo moje jest miłe, a brzemię moje lekkie" [Mat. 11:25-30]"Zaprawdę powiadam wam, ktokolwiek by nie przyjął Królestwa Bożego jak dziecię, nie wejdzie do niego" [Mar. 10:15]Kiedy czytam to, co napisałaś, to wydaje mi się, że przydałby Ci się "twardy reset". Może zbyt wiele oczekiwań wzięło się z oglądania się na przeżycia innych ludzi? To nie oni są punktem odniesienia dla naszego życia z Bogiem. Ich przeżycia też nie. Nawet przeżycia samych Galacjan. Może dobrze byłoby pozostawić Bogu to, w jaki sposób i kiedy odpowie?
Są modlitwy, które - jeśli zanoszone szczerze, w prostocie, w zaufaniu Bogu, w uniżeniu, jeśli serce nas przed Nim nie oskarża - będą wysłuchane. Dlatego moim zdaniem nie należy modlić się o to, żebyśmy przeżyli coś tak, jak inni albo tak, jak sobie wyobrażamy, albo wtedy, kiedy my uznamy za stosowne. Bóg jest Bogiem. Król jest Królem.
"I rzekł do nich: Któż z was, mając przyjaciela, pójdzie do niego o północy i powie mu: Przyjacielu, pożycz mi trzy chleby, albowiem przyjaciel mój przybył do mnie, będąc w podróży, a nie mam mu co podać. A tamten z mieszkania odpowie mu: Nie naprzykrzaj mi się, drzwi już są zamknięte, dzieci moje są ze mną w łóżku, nie mogę wstać i dać ci. Powiadam wam, jeżeli nawet nie dlatego wstanie i da mu, że jest jego przyjacielem, to dla natręctwa jego wstanie i da mu, ile potrzebuje. A ja wam powiadam: Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam. Każdy bowiem, kto prosi, otrzymuje, a kto szuka, znajduje, a kto kołacze, temu otworzą. Gdzież jest taki ojciec pośród was, który, gdy syn będzie go prosił o chleb, da mu kamień? Albo gdy będzie go prosił o rybę, da mu zamiast ryby węża? Albo gdy będzie prosił o jajo, da mu skorpiona? Jeśli więc wy, którzy jesteście źli, umiecie dobre dary dawać dzieciom swoim, o ileż bardziej Ojciec niebieski da Ducha Świętego tym, którzy go proszą" [Łuk. 11:5-13]Z Gal. 3:1-6 wynika, że należy uwierzyć Bogu, żeby uzyskać usprawiedliwienie i wejść z Nim w przymierze oparte o wspaniałe obietnice. Wtedy On daje Ducha swego Świętego tym, który uwierzyli w Chrystusa ukrzyżowanego, który wziął na siebie nasze winy. Doznania są "efektem ubocznym", a nie istotą sprawy. Istotą sprawy jest poznanie Pana za wszelką cenę. Doznania są skutkiem, a nie przyczyną. Dowodem poznania Pana jest owoc, a nie dary. Konkretne zmiany w życiu i charakterze, a nie fajerwerki i ozdobniki. I mówię to jako ktoś, kto doznał już wielu wspaniałych rzeczy. Ale kolejności mylić nie wolno, bo jeśli skupimy się na przeżyciach zamiast na relacji z Panem, to możemy "popłynąć".
Spokojnie, powoli, od początku. Z czystym sercem, dziecięcą wiarą i prostotą.
"Byłem głupi i nierozumny, Byłem jak zwierzę przed tobą. Bo przecież jam zawsze z tobą; Tyś ujął prawą rękę moją. Prowadzisz mnie według rady swojej, A potem przyjmiesz mnie do chwały. Kogóż innego mam w niebie, jeśli nie ciebie? I na ziemi w nikim innym nie mam upodobania! Chociaż ciało i serce moje zamiera, To jednak Bóg jest opoką serca mego i działem moim na wieki. Bo oto ci, którzy oddalają się od ciebie, zginą: Wytracasz wszystkich, którzy nie dochowują ci wierności. Lecz moim szczęściem być blisko Boga. Pokładam w Panu, w Bogu nadzieję moją, Aby opowiadać o wszystkich dziełach twoich" [Ps. 73:22-28]Pan Jezus słyszy Ciebie i osoby, o których piszesz. Jeśli mieliście na tyle dużą wiarę, żeby oddać Mu życie, a On zrodził was z góry i są tego efekty w Waszym życiu w postaci pokoju, radości, umiłowania Słowa, nienawiści do grzechu i świadomości nowego życia potwierdzonej stopniowymi zmianami w stosunku do "starego życia", to cuda i doznania są tylko kwestią czasu - nie wiem jak długiego, ale to nie jest Wasza sprawa, tylko Pańska (bez urazy).
"Nie troszczcie się o nic, ale we wszystkim w modlitwie i błaganiach z dziękczynieniem powierzcie prośby wasze Bogu. A pokój Boży, który przewyższa wszelki rozum, strzec będzie serc waszych i myśli waszych w Chrystusie Jezusie. Wreszcie, bracia, myślcie tylko o tym, co prawdziwe, co poczciwe, co sprawiedliwe, co czyste, co miłe, co chwalebne, co jest cnotą i godne pochwały" [Flp. 4:6-8]Hanneli napisał(a):
Rozmawiałam raz z wierzącą znajomą (a w rozmowie tej uczestniczyła jedna z tych osób, o których wspomniałam). Owa wierząca mówiła, że niektórzy ludzie rodzą się z pewnym darem duchowym, jaki otrzymali od Boga, w myśl słów, że nieodwołalne są dary i powołania Boże (Rzm. 11:29). Gdy idą złą, bezbożną drogą, wchodzą często w okultyzm i są w tym dobrzy. Gdy jednak nawrócą się do Pana, ten może ich używać ku dobremu (uzdrawiając przez nich, przesyłając swoje proroctwa etc.)
To jest fałszywe nauczanie, niestety. Nikt nie rodzi się z darem duchowym od Boga, bo dary Ducha Świętego otrzymują tylko Ci, którzy Ducha otrzymują w ramach nowego narodzenia - nikt nie rodzi się pierwszy raz z Duchem Świętym. Dlatego "musicie się na nowo narodzić". Ducha Bożego otrzymuje się przez wiarę w Jezusa - jak Galacjanie przez "słuchanie [Ewangelii] z wiarą [Gal. 3:2]. Ta znajoma prawdopodobnie miała styczność z nauczaniem "proroczym" a la John Paul Jackson lub Rick Joyner.
Hanneli napisał(a):
Sama o sobie opowiadała, że zanim się nawróciła, była przeciwna chrześcijaństwu, ale Bóg dał jej mocne przeżycie nawrócenia połączone z darem mówienia na językach. To ucięło dla niej wszelkie intelektualne rozważania, gdyż miała swoje osobiste przeżycie. Intelekt podporządkowała Bogu. Wpierw się nawróciła, a następnie zdała sobie sprawę, że musi uwierzyć we wszystko, co jest napisane w Biblii. I podporządkowała się temu.
No, dobrze. Ale ona nie jest punktem odniesienia dla innych osób. Nie każdy nawraca się w taki sposób. Trudno mi to ocenić, bo mam za mało danych, ale silne przeżycia nie muszą być od Boga - chyba, że owocem jest zmiana typowa dla Bożego działania w życiu.
Hanneli napisał(a):
Po skończonej rozmowie osoba, o której mowa, prawie się załamała. "To ja od pół roku modlę się i czytam Biblię, szukam Boga i nic, a tu podczas jednego wieczoru ktoś otrzymuje takie przeżycie!" - usłyszałam. - "A na dodatek ja nie jestem osobą specjalnie duchową, Bóg nie obdarował mnie takimi zdolnościami nadprzyrodzonymi. Teraz zrozumiałem, że to nie dla mnie. Nigdy nie będę w stanie doświadczyć Boga."
Każdy jest osobą "duchową", bo każdy posiada ludzkiego ducha. Bóg nie daje Ducha Świętego jedynie osobom "ze zdolnościami nadprzyrodzonymi" - to jest jakiś absurd. Ja bym się w ogóle nie przejmował takimi "świadectwami", bo to konkretne najwyraźniej jest połączone z jakimiś dziwnymi teoriami, które z Biblii nie pochodzą. Każdy człowiek, który rodzi się na nowo, nawiązuje osobistą więź z Bogiem, która w szczegółach jest intymna i niepowtarzalna - tak jak więzi z ukochanymi osobami "według ciała". Na jej rozwój trzeba czasu. Nie należy się sugerować tym, jak to przeżywają inni.
Przepraszam, że się rozpisałem, ale uznałem, że waga problemu na to zasługuje.
Pozdrawiam,
Wawelski