www.ulicaprosta.net

Forum przy Ulicy Prostej
Teraz jest N kwi 28, 2024 9:22 pm

Strefa czasowa: UTC + 1




Dział zablokowany Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.  [ Posty: 12 ] 
Autor Wiadomość
PostNapisane: So sie 31, 2013 8:27 pm 
Od dawna mam na sercu pewną sprawę.
Paweł pisząc do Galacjan pytał ich, po części retorycznie:
Czy przez uczynki zakonu otrzymaliście Ducha, czy przez słuchanie z wiarą? Czy aż tak nierozumni jesteście? Rozpoczynacie w duchu, a teraz na ciele kończycie? Czy daremne były tak liczne wasze doznania? (...) Czy ten, który daje wam Ducha i dokonuje wśród was cudów, czyni to na podstawie uczynków zakonu, czy na podstawie słuchania z wiarą? (Gal. 3, 2-5)
Wiele lat chodziłam do kościoła i nie miałam żadnych doznań i nie doświadczyłam ani nie byłam świadkiem cudów. Pamiętam, że w pewnym momencie zetknęłam się z różnymi naukami i praktykami dotyczącymi snów, proroctw, głosów, padania i innych zjawisk mających być przejawami mocy Ducha. Ale sama także tego nie przeżyłam. Z jednej strony trochę sceptycznie trzymałam się na uboczu, mając niejasną intuicję, że coś jest nie tak. Ale wciąż miałam w sercu głód doświadczenia działania Boga, osobistego spotkania Go. Modliłam się o dar języków (zgodnie z nauczaniem, jakie zasłyszałam w kościele zielonoświątkowym), o poczucie Jego miłości, ale bez skutku. Starałam się usilnie być dobrą chrześcijanką - też bez skutku. Wynikła z tego dla mnie wielka frustracja, połączona z wielkim obwinianiem siebie: (1) że nie umiem być dobra (2) że mój brak wiary powoduje brak doznań i cudów.
Mojemu ponownemu, świadomemu przyjściu do Boga po latach bycia poza kościołem, nie towarzyszyły żadne doznania, ani też nie zanotowałam punktu zwrotnego, gdyż nie było to dla mnie jedno wielkie przeżycie. Szczerze powiedziawszy, nie jestem pewna, jak to się stało, i rozpatruję to w kategoriach cudu. Szłam swoją drogą powolutku i szczerze, bez wielkich oczekiwań. Ostatnio jednak pojawiły się na nowo dawne pytania.
[...]
Gdy pytają mnie o moje przeżycia, nie wiem, co odpowiedzieć. Sama mam wciąż wielkie pragnienie duchowych doznań. Ale mam też jakiś taki pokój w sercu, którego wspomniane pragnienie nie niszczy. Mówiłam im, że czuję, jakbym otrzymała łaskę wiary.
Szukam odpowiedzi w Biblii z modlitwą. Czytałam jakiś czas temu list do Galacjan i uderzyły mnie słowa, jakie przytoczyłam na wstępie.
Chciałabym Was zapytać o Wasze doznania i cuda, których doświadczyliście.
[...]


Ostatnio edytowano So paź 12, 2013 8:46 pm przez Hanneli, łącznie edytowano 1 raz

Góra
  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: So sie 31, 2013 11:34 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt kwi 01, 2005 9:30 pm
Posty: 8611
Lokalizacja: Kraków
Hanneli, Ty dziękuj Bogu, że nie przeżyłaś "snów, proroctw, głosów, padania i innych zjawisk mających być przejawami mocy Ducha", jeśli takie rzeczy miałyby być efektem nauk i praktyk wychodzących poza Słowo Boże. Czasem ludzie budują całe swoje chrześcijaństwo na własnych przeżyciach pochodzących z ciała albo od różnych duchów - i to jest dramat.

Nasza wiara opiera się na faktach:

"A przypominam wam, bracia, ewangelię, którą wam zwiastowałem, którą też przyjęliście i w której trwacie, i przez którą zbawieni jesteście, jeśli ją tylko zachowujecie tak, jak wam ją zwiastowałem, chyba że nadaremnie uwierzyliście. Najpierw bowiem podałem wam to, co i ja przejąłem, że Chrystus umarł za grzechy nasze według Pism i że został pogrzebany, i że dnia trzeciego został z martwych wzbudzony według Pism, i że ukazał się Kefasowi, potem dwunastu; potem ukazał się więcej niż pięciuset braciom naraz, z których większość dotychczas żyje, niektórzy zaś zasnęli; potem ukazał się Jakubowi, następnie wszystkim apostołom" [I Kor. 15:1-7]

Te fakty są podstawą położenia całkowitej ufności w Jezusie Chrystusie z dziecięcą prostotą:

"W tym czasie odezwał się Jezus i rzekł: Wysławiam cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom. Zaprawdę, Ojcze, bo tak się tobie upodobało. Wszystko zostało mi przekazane przez Ojca mego i nikt nie zna Syna tylko Ojciec, i nikt nie zna Ojca, tylko Syn i ten, komu Syn zechce objawić. Pójdźcie do mnie wszyscy, którzy jesteście spracowani i obciążeni, a Ja wam dam ukojenie. Weźcie na siebie moje jarzmo i uczcie się ode mnie, że jestem cichy i pokornego serca, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem jarzmo moje jest miłe, a brzemię moje lekkie" [Mat. 11:25-30]

"Zaprawdę powiadam wam, ktokolwiek by nie przyjął Królestwa Bożego jak dziecię, nie wejdzie do niego" [Mar. 10:15]

Kiedy czytam to, co napisałaś, to wydaje mi się, że przydałby Ci się "twardy reset". Może zbyt wiele oczekiwań wzięło się z oglądania się na przeżycia innych ludzi? To nie oni są punktem odniesienia dla naszego życia z Bogiem. Ich przeżycia też nie. Nawet przeżycia samych Galacjan. Może dobrze byłoby pozostawić Bogu to, w jaki sposób i kiedy odpowie?

Są modlitwy, które - jeśli zanoszone szczerze, w prostocie, w zaufaniu Bogu, w uniżeniu, jeśli serce nas przed Nim nie oskarża - będą wysłuchane. Dlatego moim zdaniem nie należy modlić się o to, żebyśmy przeżyli coś tak, jak inni albo tak, jak sobie wyobrażamy, albo wtedy, kiedy my uznamy za stosowne. Bóg jest Bogiem. Król jest Królem.

"I rzekł do nich: Któż z was, mając przyjaciela, pójdzie do niego o północy i powie mu: Przyjacielu, pożycz mi trzy chleby, albowiem przyjaciel mój przybył do mnie, będąc w podróży, a nie mam mu co podać. A tamten z mieszkania odpowie mu: Nie naprzykrzaj mi się, drzwi już są zamknięte, dzieci moje są ze mną w łóżku, nie mogę wstać i dać ci. Powiadam wam, jeżeli nawet nie dlatego wstanie i da mu, że jest jego przyjacielem, to dla natręctwa jego wstanie i da mu, ile potrzebuje. A ja wam powiadam: Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam. Każdy bowiem, kto prosi, otrzymuje, a kto szuka, znajduje, a kto kołacze, temu otworzą. Gdzież jest taki ojciec pośród was, który, gdy syn będzie go prosił o chleb, da mu kamień? Albo gdy będzie go prosił o rybę, da mu zamiast ryby węża? Albo gdy będzie prosił o jajo, da mu skorpiona? Jeśli więc wy, którzy jesteście źli, umiecie dobre dary dawać dzieciom swoim, o ileż bardziej Ojciec niebieski da Ducha Świętego tym, którzy go proszą" [Łuk. 11:5-13]

Z Gal. 3:1-6 wynika, że należy uwierzyć Bogu, żeby uzyskać usprawiedliwienie i wejść z Nim w przymierze oparte o wspaniałe obietnice. Wtedy On daje Ducha swego Świętego tym, który uwierzyli w Chrystusa ukrzyżowanego, który wziął na siebie nasze winy. Doznania są "efektem ubocznym", a nie istotą sprawy. Istotą sprawy jest poznanie Pana za wszelką cenę. Doznania są skutkiem, a nie przyczyną. Dowodem poznania Pana jest owoc, a nie dary. Konkretne zmiany w życiu i charakterze, a nie fajerwerki i ozdobniki. I mówię to jako ktoś, kto doznał już wielu wspaniałych rzeczy. Ale kolejności mylić nie wolno, bo jeśli skupimy się na przeżyciach zamiast na relacji z Panem, to możemy "popłynąć".

Spokojnie, powoli, od początku. Z czystym sercem, dziecięcą wiarą i prostotą.

"Byłem głupi i nierozumny, Byłem jak zwierzę przed tobą. Bo przecież jam zawsze z tobą; Tyś ujął prawą rękę moją. Prowadzisz mnie według rady swojej, A potem przyjmiesz mnie do chwały. Kogóż innego mam w niebie, jeśli nie ciebie? I na ziemi w nikim innym nie mam upodobania! Chociaż ciało i serce moje zamiera, To jednak Bóg jest opoką serca mego i działem moim na wieki. Bo oto ci, którzy oddalają się od ciebie, zginą: Wytracasz wszystkich, którzy nie dochowują ci wierności. Lecz moim szczęściem być blisko Boga. Pokładam w Panu, w Bogu nadzieję moją, Aby opowiadać o wszystkich dziełach twoich" [Ps. 73:22-28]

Pan Jezus słyszy Ciebie i osoby, o których piszesz. Jeśli mieliście na tyle dużą wiarę, żeby oddać Mu życie, a On zrodził was z góry i są tego efekty w Waszym życiu w postaci pokoju, radości, umiłowania Słowa, nienawiści do grzechu i świadomości nowego życia potwierdzonej stopniowymi zmianami w stosunku do "starego życia", to cuda i doznania są tylko kwestią czasu - nie wiem jak długiego, ale to nie jest Wasza sprawa, tylko Pańska (bez urazy).

"Nie troszczcie się o nic, ale we wszystkim w modlitwie i błaganiach z dziękczynieniem powierzcie prośby wasze Bogu. A pokój Boży, który przewyższa wszelki rozum, strzec będzie serc waszych i myśli waszych w Chrystusie Jezusie. Wreszcie, bracia, myślcie tylko o tym, co prawdziwe, co poczciwe, co sprawiedliwe, co czyste, co miłe, co chwalebne, co jest cnotą i godne pochwały" [Flp. 4:6-8]

Hanneli napisał(a):
Rozmawiałam raz z wierzącą znajomą (a w rozmowie tej uczestniczyła jedna z tych osób, o których wspomniałam). Owa wierząca mówiła, że niektórzy ludzie rodzą się z pewnym darem duchowym, jaki otrzymali od Boga, w myśl słów, że nieodwołalne są dary i powołania Boże (Rzm. 11:29). Gdy idą złą, bezbożną drogą, wchodzą często w okultyzm i są w tym dobrzy. Gdy jednak nawrócą się do Pana, ten może ich używać ku dobremu (uzdrawiając przez nich, przesyłając swoje proroctwa etc.)
To jest fałszywe nauczanie, niestety. Nikt nie rodzi się z darem duchowym od Boga, bo dary Ducha Świętego otrzymują tylko Ci, którzy Ducha otrzymują w ramach nowego narodzenia - nikt nie rodzi się pierwszy raz z Duchem Świętym. Dlatego "musicie się na nowo narodzić". Ducha Bożego otrzymuje się przez wiarę w Jezusa - jak Galacjanie przez "słuchanie [Ewangelii] z wiarą [Gal. 3:2]. Ta znajoma prawdopodobnie miała styczność z nauczaniem "proroczym" a la John Paul Jackson lub Rick Joyner.

Hanneli napisał(a):
Sama o sobie opowiadała, że zanim się nawróciła, była przeciwna chrześcijaństwu, ale Bóg dał jej mocne przeżycie nawrócenia połączone z darem mówienia na językach. To ucięło dla niej wszelkie intelektualne rozważania, gdyż miała swoje osobiste przeżycie. Intelekt podporządkowała Bogu. Wpierw się nawróciła, a następnie zdała sobie sprawę, że musi uwierzyć we wszystko, co jest napisane w Biblii. I podporządkowała się temu.
No, dobrze. Ale ona nie jest punktem odniesienia dla innych osób. Nie każdy nawraca się w taki sposób. Trudno mi to ocenić, bo mam za mało danych, ale silne przeżycia nie muszą być od Boga - chyba, że owocem jest zmiana typowa dla Bożego działania w życiu.

Hanneli napisał(a):
Po skończonej rozmowie osoba, o której mowa, prawie się załamała. "To ja od pół roku modlę się i czytam Biblię, szukam Boga i nic, a tu podczas jednego wieczoru ktoś otrzymuje takie przeżycie!" - usłyszałam. - "A na dodatek ja nie jestem osobą specjalnie duchową, Bóg nie obdarował mnie takimi zdolnościami nadprzyrodzonymi. Teraz zrozumiałem, że to nie dla mnie. Nigdy nie będę w stanie doświadczyć Boga."
Każdy jest osobą "duchową", bo każdy posiada ludzkiego ducha. Bóg nie daje Ducha Świętego jedynie osobom "ze zdolnościami nadprzyrodzonymi" - to jest jakiś absurd. Ja bym się w ogóle nie przejmował takimi "świadectwami", bo to konkretne najwyraźniej jest połączone z jakimiś dziwnymi teoriami, które z Biblii nie pochodzą. Każdy człowiek, który rodzi się na nowo, nawiązuje osobistą więź z Bogiem, która w szczegółach jest intymna i niepowtarzalna - tak jak więzi z ukochanymi osobami "według ciała". Na jej rozwój trzeba czasu. Nie należy się sugerować tym, jak to przeżywają inni.

Przepraszam, że się rozpisałem, ale uznałem, że waga problemu na to zasługuje.

Pozdrawiam,
Wawelski


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Cz wrz 05, 2013 10:03 pm 
Jako że nie mogłam odpowiedzieć w niedzielę, odpisałam Wawelskiemu na prive'a. Jednak chciałabym zamieścić moją odpowiedź także w tym wątku, żeby nie zostawić pewnych spraw bez wyjaśnienia.

Smok Wawelski napisał(a):
Hanneli, Ty dziękuj Bogu, że nie przeżyłaś "snów, proroctw, głosów, padania i innych zjawisk mających być przejawami mocy Ducha", jeśli takie rzeczy miałyby być efektem nauk i praktyk wychodzących poza Słowo Boże. Czasem ludzie budują całe swoje chrześcijaństwo na własnych przeżyciach pochodzących z ciała albo od różnych duchów - i to jest dramat.
Z perspektywy czasu doceniam moje szczęście, że nie miałam tych wszystkich "przeżyć". Byłam wtedy dziewczyną, a później młodą kobietą, kiedy działy się te różne rzeczy i ogromnie żałuję, że nie miałam wtedy dobrej nauki i bezpiecznego oparcia w niej, a także pozytywnego przykładu innych wierzących.Na szczęście coś, co nazwałam "intuicją" kazało mi trzymać się od tego z daleka. Mimo wszystko narodził się z tego niepokój w sercu. W tym czasie zdarzyło mi się czytać także różne książki "chrześcijańskie". Pamiętam, że szczególnie jedna wzbudziła w moim sercu ogromny zamęt "Błogosławieństwo, czy przekleństwo, wybór należy do ciebie". Podobnie "Zastępy piekielne maszerują" - to były niszczące dla mnie lektury.
Swoją drogą, dziwne, że w porządnym zielonoświątkowym kościele nie uzyskałam podstaw nauki o Duchu Świętym. Przeczytałam ostatnio "Osoba i dzieło Ducha Świętego" Rene Pache i dopiero dzięki tej lekturze uporządkowałam sobie w głowie.

Smok Wawelski napisał(a):
Kiedy czytam to, co napisałaś, to wydaje mi się, że przydałby Ci się "twardy reset". Może zbyt wiele oczekiwań wzięło się z oglądania się na przeżycia innych ludzi? To nie oni są punktem odniesienia dla naszego życia z Bogiem. Ich przeżycia też nie. Nawet przeżycia samych Galacjan. Może dobrze byłoby pozostawić Bogu to, w jaki sposób i kiedy odpowie?
Taki "reset" potrzebny mi był z 8-9 lat temu, kiedy wychodziłam z kościoła.

Smok Wawelski napisał(a):
Są modlitwy, które - jeśli zanoszone szczerze, w prostocie, w zaufaniu Bogu, w uniżeniu, jeśli serce nas przed Nim nie oskarża - będą wysłuchane. Dlatego moim zdaniem nie należy modlić się o to, żebyśmy przeżyli coś tak, jak inni albo tak, jak sobie wyobrażamy, albo wtedy, kiedy my uznamy za stosowne. Bóg jest Bogiem. Król jest Królem.

Teraz idę właśnie tak spokojnie, powoli, od początku i z prostotą. Moje pragnienie przeżyć z Bogiem jest dobre i naturalne.

Smok Wawelski napisał(a):
Pan Jezus słyszy Ciebie i osoby, o których piszesz. Jeśli mieliście na tyle dużą wiarę, żeby oddać Mu życie, a On zrodził was z góry i są tego efekty w Waszym życiu w postaci pokoju, radości, umiłowania Słowa, nienawiści do grzechu i świadomości nowego życia potwierdzonej stopniowymi zmianami w stosunku do "starego życia", to cuda i doznania są tylko kwestią czasu - nie wiem jak długiego, ale to nie jest Wasza sprawa, tylko Pańska (bez urazy).
W to ufam. [...]

Smok Wawelski napisał(a):
No, dobrze. Ale ona nie jest punktem odniesienia dla innych osób. Nie każdy nawraca się w taki sposób. Trudno mi to ocenić, bo mam za mało danych, ale silne przeżycia nie muszą być od Boga - chyba, że owocem jest zmiana typowa dla Bożego działania w życiu.
Myślę, że tu Smoku poszedłeś w złym kierunku. Dla wielu osób nawrócenie i nowe narodzenie bez wątpienia są wzruszającymi przeżyciami i o tym właśnie swoje świadectwo opowiedziała moja znajoma. Chwała Panu, że otrzymała przy nawróceniu dar mówienia językami, gdyż było to dla niej wielkim osobistym zbudowaniem. W jej życiu Bóg dokonał i dokonuje wiele dobrego, a ona była dla mnie wielokrotnie wielkim błogosławieństwem i wsparciem. A przy okazji w tym kontekście chciałabym zwrócić uwagę, że również wynikłe z głębokiego namysłu decyzje, które nie wiążą się z uczuciami, nie muszą być od Boga.

Bardzo dziękuję za umocnienie.Jest ono tym bardziej cenne, że nie mam innej społeczności jak ta, kiedy czytam Słowo z dwiema szukającymi Boga osobami.

Napisałeś, że nasza wiara opiera się na faktach. Owszem. Chciałabym dodać, że nawrócenie i nowe narodzenie oraz sama wiara nie są stricte intelektualne. Nie dzieją się na podstawie osądu intelektualnego i rozważeniu pro i contra. Dlatego tak samo, jak wiara nie polega na uczuciach, tak samo nie polega na rozumie. To naprawdę "tajemnica wiary", do której nie da się dotrzeć ani przez emocje ani przez filozofowanie.

Pozdrawiam,
H.


Ostatnio edytowano So paź 12, 2013 8:48 pm przez Hanneli, łącznie edytowano 1 raz

Góra
  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Pt wrz 06, 2013 4:35 am 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz lip 08, 2010 2:20 pm
Posty: 344
Hanneli napisał(a):
Smok Wawelski napisał(a):
No, dobrze. Ale ona nie jest punktem odniesienia dla innych osób. Nie każdy nawraca się w taki sposób. Trudno mi to ocenić, bo mam za mało danych, ale silne przeżycia nie muszą być od Boga - chyba, że owocem jest zmiana typowa dla Bożego działania w życiu.
Myślę, że tu Smoku poszedłeś w złym kierunku. Dla wielu osób nawrócenie i nowe narodzenie bez wątpienia są wzruszającymi przeżyciami i o tym właśnie swoje świadectwo opowiedziała moja znajoma. Chwała Panu, że otrzymała przy nawróceniu dar mówienia językami, gdyż było to dla niej wielkim osobistym zbudowaniem.

Czemu niepoleganie na przeżyciach ma być złym kierunkiem, skoro podstawą wiary jest Słowo? Słowo nie wyklucza przeżyć a jedynie je weryfikuje i ukierunkowuje. Sama przeżyłam silnie moje nowe narodzenie - choć nie dostałam daru języków ale napełnienie Duchem było takie, że nie mogłam sobie poradzić z tym szczęściem. Jednak w tamtym czasie nie miałam pojęcia, co się ze mną stało, bo kompletnie nie znałam Biblii - nawróciłam się pod wpływem świadectw o działaniu Bożym wśród ludzi z Odnowy i przez chrześcijańskie książki-świadectwa. Wśród tych emocji (od Boga, jak najbardziej) i tych niezwykłych historii ogromnym błogosławieństwem było to, co wytyczyło mi biblijny szlak nawrócenia - "cztery prawa duchowego życia", które wtedy dostałam od kogoś. Dzięki temu moje nawrócenie było konkretnie zakorzenione w Słowie i mniej więcej rozumiałam, jaką decyzje podjęłam. Gdyby mnie ktoś zapytał, mogłabym odpowiedzieć, co zrobiłam, dlaczego i jaki jest mój obecny status duchowy. Oczywiście tylko tyle rozumiałam, będąc w tym czasie bez kontaktu z wierzącymi i nie mając jeszcze Biblii w domu.
Hanneli napisał(a):
Napisałeś, że nasza wiara opiera się na faktach. Owszem. Chciałabym dodać, że nawrócenie i nowe narodzenie oraz sama wiara nie są stricte intelektualne. Nie dzieją się na podstawie osądu intelektualnego i rozważeniu pro i contra. Dlatego tak samo, jak wiara nie polega na uczuciach, tak samo nie polega na rozumie. To naprawdę "tajemnica wiary", do której nie da się dotrzeć ani przez emocje ani przez filozofowanie.

Tak, nawrócenie i chodzenie z Bogiem to tajemnica - to prawda. Taka sama, jak małżeńska. Zadziwiająca i ukryta przed innymi więź z tą osobą; dlatego Paweł to porównuje bycie z Bogiem do małżeństwa. (Ef 5:31-32). Zawsze mnie intrygował biblijny zwrot, że ktoś "chodził z Bogiem". Myślę, że oprócz posłuszeństwa jest tu gdzieś zawarta właśnie ta intymna bliskość, komunikacja, te ścieżki, które są "tylko nasze".

Oj, i ja też kiedyś pragnęłam przeżyć i mocy :D. Tak mnie wtedy nakręciła pewna społeczność- i nie tylko mnie. Przez lata byłam w charyzmatycznych kręgach, gdzie moc i przeżycia były często głoszone w oddzieleniu od uświęcenia i jakoś tak ponad relacją z Bogiem. I to już były czyste emocje z ciała. Owszem pomieszane z pragnieniem Boga, ale takim powierzchownym, bez krzyża. Żeby dużo było huku, dymiło i można było o tym wiele mówić, choć też i dawał Bóg prawdziwe przeżycia, bo widział nasze serca. I wtedy raz pamiętam na modlitwie wśród leśnej zieleni, jak już tyle nagadałam i nawołałam się o przebudzenie i wielkie dzieła, Bóg posłał swoje Słowo:
"W ciszy i zaufaniu będzie wasza moc". No, i jakby mi ktoś upuścił powietrza przez wentyl :lol: Ale nadal nie bardzo mi się to podobało. Ludzie dookoła żyli czym innym, byli bardzo młodzi w wierze i wiekiem a nie miałam innych wzorców. A potem zaczęły przychodzić doświadczenia i Bóg domagał się konkretów. Podnosił poprzeczkę a ja, jak nieprzytomny małolat chciałam się fajnie bawić no i zostawałam w kolejnej klasie, nie rozumiejąc, co się dzieje. Najciekawsze, że przez ten czas Bóg naprawdę działał w moim życiu i używał mnie. Doświadczałam też Jego cudów i dotknięcia nieraz w taki szczególny sposób. Jednak to nie był mój wzrost duchowy; dalej byłam dzieciuchem.

A co do polegania na Słowie Bożym, to na pewno nie jest to poleganie na rozumie, choć mamy między innymi do czynienia z z opisem faktów i koniecznością przyjęcia ich także (ale nie tylko) intelektem. Zresztą tak, jak dalej napisałaś, Hanneli, te wszystkie nasze "składniki" - intelekt, przeżycia, emocje - muszą zostać poddane działaniu Ducha Świętego, a On zrobi z tego w naszym życiu wyjątkową kompozycję/ tajemnicę.

Podsumowując: wierzę, że bez doznania Boga wiara jest sucha i pozbawiona intymności ale te doznania są właśnie intymne a nie publiczne i w formie widowiska. Natomiast podstawą wzrostu - tak jak rozumiem to z Biblii i swojego doświadczenia - jest Słowo Boże.

_________________
"(...) Siebie samego czystym zachowaj" [1 Tm 5,22]


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Pt wrz 06, 2013 10:45 am 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt kwi 01, 2005 9:30 pm
Posty: 8611
Lokalizacja: Kraków
Hanneli, odniosę się do wątku "intelekt a przeżycia" z Twojej wypowiedzi.

Jak trafnie to ujęła MM, "chodzenie z Bogiem" jest relacją z Osobą. Czyli zawiera w sobie zarówno pierwiastek intelektualny, jak, emocjonalny i duchowy. Tak jesteśmy stworzeni i dlatego Bóg chce, żebyśmy Go umiłowali całym sercem i całym umysłem [Mat. 22:37]. Dlatego mamy się przemieniać przez odnowienie umysłu [Rzym. 12:2] i dlatego Pan otwiera nam umysły, żebyśmy mogli zrozumieć Pisma.

Hanneli napisał(a):
A przy okazji w tym kontekście chciałabym zwrócić uwagę, że również wynikłe z głębokiego namysłu decyzje, które nie wiążą się z uczuciami, nie muszą być od Boga.
Nie wiem, co rozumiesz przez określenie "od Boga". Bóg dał nam rozum i oczekuje, byśmy uwierzyli na podstawie zrozumienia prostej Ewangelii:

"A posiany na dobrej ziemi, to ten, kto słowa słucha i rozumie; ten wydaje owoc: jeden stokrotny, drugi sześćdziesięciokrotny, a inny trzydziestokrotny" [Mat. 13:23]

Bóg nie wymaga od nas, żebyśmy porzucili rozum, gdy przychodzimy do Niego. Wymaga zaufania czyli wiary. Ta wiara również nie jest ślepa, lecz oparta na faktach - zatem również fakty należy przemyśleć i wyciągnąć wnioski. Samo nowe narodzenie nie ma już nic wspólnego z intelektem, ponieważ jest "operacją na otwartym sercu" dokonywaną przez Boga. W życiu (również odrodzonych ludzi) trzeźwość umysłu jest jak najbardziej wskazana - o zwiedzenie najłatwiej tam, gdzie w relacji intelekt-uczucia u odrodzonego człowieka pojawia się "zaburzenie równowagi". Wtedy albo "rozum zasypia i budzą się demony", albo chodzenie z Bogiem zamienia się w posiadanie prawidłowych poglądów teologicznych.

Hanneli napisał(a):
Smok Wawelski napisał(a):
No, dobrze. Ale ona nie jest punktem odniesienia dla innych osób. Nie każdy nawraca się w taki sposób. Trudno mi to ocenić, bo mam za mało danych, ale silne przeżycia nie muszą być od Boga - chyba, że owocem jest zmiana typowa dla Bożego działania w życiu.
Myślę, że tu Smoku poszedłeś w złym kierunku. Dla wielu osób nawrócenie i nowe narodzenie bez wątpienia są wzruszającymi przeżyciami i o tym właśnie swoje świadectwo opowiedziała moja znajoma. Chwała Panu, że otrzymała przy nawróceniu dar mówienia językami, gdyż było to dla niej wielkim osobistym zbudowaniem. W jej życiu Bóg dokonał i dokonuje wiele dobrego, a ona była dla mnie wielokrotnie wielkim błogosławieństwem i wsparciem.
Dlatego napisałem wyraźnie: "chyba, że owocem jest zmiana typowa dla Bożego działania w życiu" - jeśli przeżycia są poparte zmianami charakteru na wzór Pana Jezusa oraz uczynkami, do których w Chrystusie zostaliśmy stworzeni, abyśmy w nich chodzili [Ef. 2:10], to pięknie. Będziemy rozliczani z owocu, a nie z darów.

Hanneli napisał(a):
Z owym nauczaniem o wyposażeniu we wrodzone zdolności duchowe obchodziłam się bardzo ostrożnie i jasno wyraziłam owej wierzącej swoje wątpliwości. Ale to było podczas naszej pierwszej rozmowy. Za drugim razem nie wchodziłam z nią w polemikę. Jednak nawet nie przypuszczałam, w jakie zmieszanie i smutek te słowa mogą wprawić usilnie szukającą Boga osobę.
Jeśli owoc nauczania Johna Paula Jacksona jest taki, to jego "uczniowie" są nim skażeni. Miałem w życiu znajomych, którzy pod wpływem różnych dziwnych nauk zaczęli "zatruwać środowisko". To było przykre i lepiej trzymać się z daleka. Nawet, jeśli oprócz tego bywają (albo były w przeszłości) chwile zbudowania. Prawda + fałsz = fałsz.

Hanneli napisał(a):
Napisałeś, że nasza wiara opiera się na faktach. Owszem. Chciałabym dodać, że nawrócenie i nowe narodzenie oraz sama wiara nie są stricte intelektualne. Nie dzieją się na podstawie osądu intelektualnego i rozważeniu pro i contra. Dlatego tak samo, jak wiara nie polega na uczuciach, tak samo nie polega na rozumie. To naprawdę "tajemnica wiary", do której nie da się dotrzeć ani przez emocje ani przez filozofowanie.
Myślę, że w przypadku nawrócenia decyzja następuje na podstawie między innymi (choć nie wyłącznie oczywiście) zrozumienia Ewangelii, zrozumienia swojego stanu przed Bogiem i rozważenia kosztów:

"Któż bowiem z was, chcąc zbudować wieżę, nie usiądzie najpierw i nie obliczy kosztów, czy ma na wykończenie? Aby gdy już położy fundament, a nie może dokończyć, wszyscy, którzy by to widzieli, nie zaczęli naśmiewać się z niego, mówiąc: ten człowiek zaczął budować, a nie mógł dokończyć. Albo, który król, wyruszając na wojnę z drugim królem, nie siądzie najpierw i nie naradzi się, czy będzie w stanie w dziesięć tysięcy zmierzyć się z tym, który z dwudziestoma tysiącami wyrusza przeciwko niemu? Jeśli zaś nie, to gdy tamten jeszcze jest daleko, wysyła poselstwo i zapytuje o warunki pokoju. Tak więc każdy z was, który się nie wyrzeknie wszystkiego, co ma, nie może być uczniem moim" [Łuk. 14:28-33]

Jeśli chodzi o "tajemnicę wiary", to chyba zbyt często wierzący podchodzą do sprawy na sposób "kalwinistyczny" (pochodzący z katolicyzmu). "Upamiętajcie się i wierzcie Ewangelii" [Mar. 1:15] - Bóg oczekuje od nas czegoś, do czego zdolność sama w sobie jest łaską, a On oczekuje od nas decyzji, które nam umożliwia na podstawie łaski i wychodzi na przeciw naszym decyzjom, dokonując nowego narodzenia. Paweł napisał w jednym miejscu o "tajemnicy wiary":

"Również diakoni mają być uczciwi, nie dwulicowi, nie nałogowi pijacy, nie chciwi brudnego zysku, zachowujący tajemnicę wiary wraz z czystym sumieniem" [I Tym. 3:9]

O ile wiara sama w sobie jest czymś, czego do końca nie jesteśmy w stanie intelektualnie przeniknąć (i tu się zgadzam z określeniem "tajemnica"), to uwierzenie jest dostępne nawet dzieciom i zawiera w sobie zarówno element intelektualny jak i emocjonalny. Czyli nie są to ani same uczucia ani sama decyzja intelektu.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Pt wrz 06, 2013 11:36 am 
Mama Muminka napisał(a):
Czemu niepoleganie na przeżyciach ma być złym kierunkiem, skoro podstawą wiary jest Słowo?
Nie wiem, niczego takiego nie miałam na myśli.
Mama Muminka napisał(a):
Sama przeżyłam silnie moje nowe narodzenie - choć nie dostałam daru języków ale napełnienie Duchem było takie, że nie mogłam sobie poradzić z tym szczęściem. Jednak w tamtym czasie nie miałam pojęcia, co się ze mną stało, bo kompletnie nie znałam Biblii - nawróciłam się pod wpływem świadectw o działaniu Bożym wśród ludzi z Odnowy i przez chrześcijańskie książki-świadectwa. Wśród tych emocji (od Boga, jak najbardziej) i tych niezwykłych historii ogromnym błogosławieństwem było to, co wytyczyło mi biblijny szlak nawrócenia - "cztery prawa duchowego życia", które wtedy dostałam od kogoś. Dzięki temu moje nawrócenie było konkretnie zakorzenione w Słowie i mniej więcej rozumiałam, jaką decyzje podjęłam. Gdyby mnie ktoś zapytał, mogłabym odpowiedzieć, co zrobiłam, dlaczego i jaki jest mój obecny status duchowy. Oczywiście tylko tyle rozumiałam, będąc w tym czasie bez kontaktu z wierzącymi i nie mając jeszcze Biblii w domu.
Podobnie było z moją wierzącą koleżanką. Próbę osądzenia jej świadectwa, czy było to "poleganie na przeżyciach", czy nie uważam za drogę w złym kierunku.

Mama Muminka napisał(a):
Oj, i ja też kiedyś pragnęłam przeżyć i mocy :D. Tak mnie wtedy nakręciła pewna społeczność- i nie tylko mnie. Przez lata byłam w charyzmatycznych kręgach, gdzie moc i przeżycia były często głoszone w oddzieleniu od uświęcenia i jakoś tak ponad relacją z Bogiem. I to już były czyste emocje z ciała. Owszem pomieszane z pragnieniem Boga, ale takim powierzchownym, bez krzyża. Żeby dużo było huku, dymiło i można było o tym wiele mówić, choć też i dawał Bóg prawdziwe przeżycia, bo widział nasze serca.
Z takiego podejścia rodzi się frustracja i pustka... Sama tego niestety doświadczyłam.

Mama Muminka napisał(a):
A co do polegania na Słowie Bożym, to na pewno nie jest to poleganie na rozumie, choć mamy między innymi do czynienia z z opisem faktów i koniecznością przyjęcia ich także (ale nie tylko) intelektem. Zresztą tak, jak dalej napisałaś, Hanneli, te wszystkie nasze "składniki" - intelekt, przeżycia, emocje - muszą zostać poddane działaniu Ducha Świętego, a On zrobi z tego w naszym życiu wyjątkową kompozycję/ tajemnicę.

Podsumowując: wierzę, że bez doznania Boga wiara jest sucha i pozbawiona intymności ale te doznania są właśnie intymne a nie publiczne i w formie widowiska. Natomiast podstawą wzrostu - tak jak rozumiem to z Biblii i swojego doświadczenia - jest Słowo Boże.


I zdaje mi się, że z tym właśnie mam problem ja osobiście, z tą tajemnicą. Wiesz, ja naprawdę nigdy nie widziałam działania Bożego. Moja wiara jest dla mnie cudem.


Góra
  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Pt wrz 06, 2013 12:02 pm 
Smok Wawelski napisał(a):
Jak trafnie to ujęła MM, "chodzenie z Bogiem" jest relacją z Osobą. Czyli zawiera w sobie zarówno pierwiastek intelektualny, jak, emocjonalny i duchowy. Tak jesteśmy stworzeni i dlatego Bóg chce, żebyśmy Go umiłowali całym sercem i całym umysłem [Mat. 22:37]. Dlatego mamy się przemieniać przez odnowienie umysłu [Rzym. 12:2] i dlatego Pan otwiera nam umysły, żebyśmy mogli zrozumieć Pisma.
Jak najbardziej też tak uważam.

Smok Wawelski napisał(a):
Nie wiem, co rozumiesz przez określenie "od Boga".
Użyłam tego określenia paralelnie do Twojego. Pisałeś, że trudno Ci ocenić, czy przeżycia towarzyszące nawróceniu mojej koleżanki były "od Boga". Zwróciłam więc uwagę, że nie nie jest tak, że "przeżycia" powinny zapalać czerwoną lampkę. To, że decyzji o nawróceniu nie towarzyszą przeżycia i jest ona beznamiętna nie znaczy, że była ona szczera, i że pociągnie za sobą rzeczywistą zmianę.

Smok Wawelski napisał(a):
Bóg nie wymaga od nas, żebyśmy porzucili rozum, gdy przychodzimy do Niego. Wymaga zaufania czyli wiary. Ta wiara również nie jest ślepa, lecz oparta na faktach - zatem również fakty należy przemyśleć i wyciągnąć wnioski. Samo nowe narodzenie nie ma już nic wspólnego z intelektem, ponieważ jest "operacją na otwartym sercu" dokonywaną przez Boga. W życiu (również odrodzonych ludzi) trzeźwość umysłu jest jak najbardziej wskazana - o zwiedzenie najłatwiej tam, gdzie w relacji intelekt-uczucia u odrodzonego człowieka pojawia się "zaburzenie równowagi". Wtedy albo "rozum zasypia i budzą się demony", albo chodzenie z Bogiem zamienia się w posiadanie prawidłowych poglądów teologicznych.
Tak, to ten pierwiastek intelektualny, który współistnieje z uczuciowym i duchowym.

Smok Wawelski napisał(a):
Myślę, że w przypadku nawrócenia decyzja następuje na podstawie między innymi (choć nie wyłącznie oczywiście) zrozumienia Ewangelii, zrozumienia swojego stanu przed Bogiem i rozważenia kosztów (...).
Pod rozważaniem "za" i "przeciw" miałam raczej na myśli dylematy: czy Bóg jest, jeśli tak, to, co, jeśli nie, to co? Czy Bóg jest osobą i skąd mogę to z pewnością wiedzieć? Czy Biblia naprawdę jest natchniona i jakie są na to dowody? Intelektualne próby dociekania odpowiedzi na te pytania mogą one zająć wiele lat i nie zakończyć się ostatecznymi rozstrzygnięciami.


Ostatnio edytowano So paź 12, 2013 8:49 pm przez Hanneli, łącznie edytowano 1 raz

Góra
  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Pt wrz 06, 2013 7:43 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt kwi 01, 2005 9:30 pm
Posty: 8611
Lokalizacja: Kraków
Hanneli napisał(a):
Smok Wawelski napisał(a):
Myślę, że w przypadku nawrócenia decyzja następuje na podstawie między innymi (choć nie wyłącznie oczywiście) zrozumienia Ewangelii, zrozumienia swojego stanu przed Bogiem i rozważenia kosztów (...).
Pod rozważaniem "za" i "przeciw" miałam raczej na myśli dylematy: czy Bóg jest, jeśli tak, to, co, jeśli nie, to co? Czy Bóg jest osobą i skąd mogę to z pewnością wiedzieć? Czy Biblia naprawdę jest natchniona i jakie są na to dowody? Intelektualne próby dociekania odpowiedzi na te pytania mogą one zająć wiele lat i nie zakończyć się ostatecznymi rozstrzygnięciami.
W momencie, gdy zrozumiemy Ewangelię, pojawiają się "za" i "przeciw" na przykład podczas "obliczania kosztów" - wiemy, że są w naszym życiu sprawy, które trzeba będzie oddać Bogu, rozumiemy, że jesteśmy grzesznikami i że Jezus poniósł nasze grzechy na krzyż, Uznajemy nasz grzeszny stan. To i inne rzeczy zaliczyłbym do kategorii "wiem i rozumiem". Inne, jak miłość do Boga, umiłowanie świata i grzechu, strach przed potępieniem, pragnienie osobistego poznania Boga, wdzięczność za odpuszczenie grzechów i tym podobne zaliczyłbym do kategorii "czuję".

Miłość do Jezusa, poczucie spełnienia, świadomość odpuszczenia grzechów, pewność zbawienia wierzącego, nienawiść do grzechu, umiłowanie braci i bliźnich, altruistyczne odruchy nie odczuwane przed odrodzeniem - to wszystko są przykłady z kategorii odczuć. Być może to wszystko jest w Twoim życiu, tylko nie zauważasz tego, koncentrując się na "przeżyciach" doświadczanych przez innych. Ale każdy ma swoje własne ścieżki z Bogiem i jeśli narodziłaś się na nowo, to przeżywasz i będziesz to przeżywać po swojemu - niekoniecznie tak jak osoby, które "widują aniołów". Ja też nie jestem z tych "widujących", ale nie przeszkadza mi to, że moja relacja z Panem nie jest pełna mistycznych uniesień. Żonie też nie przeszkadza, że kwiaty dostaje ode mnie raz na jakiś czas, a nie codziennie.

Hanheli napisał(a):
Smok Wawelski napisał(a):
Jeśli chodzi o "tajemnicę wiary", to chyba zbyt często wierzący podchodzą do sprawy na sposób "kalwinistyczny" (pochodzący z katolicyzmu).
W taki kozi róg zapędzają się właśnie te szukające Boga osoby, o których wspominałam. Nie udaje im się zgłębić Boga rozumem, ani ich emocje nie są poruszone. Dochodzą do wniosku, że nie mają łaski wiary, skąd prosta droga do wniosku, że Bóg im tej łaski nie udziela.
Może podchodzą do sprawy zbyt "analitycznie"? Ja nie zgłębiłem mojej żony rozumem i mam świadomość, że jako mężczyzna nigdy tego nie osiągnę. Kocham ją z całego serca i wiem, że ona mnie kocha, bo mam z nią relację osobistą opartą na uczuciach i faktach. Wiem, że do Boga można przyjść w prosty sposób i powiedzieć: "Panie, wierzę - daj mi się poznać osobiście". Dziecięca postawa ufności i wytrwałość w takiej modlitwie mogą dużo więcej, niż porównywanie się z innymi ludźmi. Przecież Pan Jezus podchodził do ludzi. A Pismo mówi wyraźnie:

"Takie zaś jest przymierze, które zawrę z domem Izraela po upływie owych dni, mówi Pan: Prawa moje włożę w ich umysły i na sercach ich wypiszę je, i będę im Bogiem, a oni będą mi ludem. I nikt nie będzie uczył swego ziomka ani też swego brata, mówiąc: Poznaj Pana, bo wszyscy mnie znać będą od najmniejszego aż do największego z nich. Gdyż łaskawy będę na nieprawości ich, a grzechów ich nie wspomnę więcej" [Hebr. 8:10-12]

Zaproszenie Jezusa do serca, żeby razem z Ojcem zamieszkają w nas poprzez Ducha Świętego to rzecz obiecana, więc można się tej obietnicy uchwycić w szczerości serca:

"Odpowiedział Jezus i rzekł mu: Jeśli kto mnie miłuje, słowa mojego przestrzegać będzie, i Ojciec mój umiłuje go, i do niego przyjdziemy, i u niego zamieszkamy" [Jan 14:23]


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Pt wrz 06, 2013 10:19 pm 
[...]


Ostatnio edytowano So paź 12, 2013 8:50 pm przez Hanneli, łącznie edytowano 1 raz

Góra
  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: So wrz 07, 2013 11:11 am 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt kwi 01, 2005 9:30 pm
Posty: 8611
Lokalizacja: Kraków
Hanneli napisał(a):
Od początku miałam nastawienie, że ja niewiele mogę uczynić, że zostawiam to Bogu jako sprawy między nim a poszczególnym człowiekiem. Ostatnio jednak coraz bardziej czuję bezradność wobec trudne osobiste sprawy, o których oczywiście nie piszę, bo są nie moje.
W sumie najlepsze, co można zrobić, to zostawić Bogu sprawy między nim a poszczególnym człowiekiem. :)

Hanneli napisał(a):
Do tego dochodzą o pomniejsze kwestie, jak ta, że nawet nie potrafię dyskutować z doktrynami katolickimi, o które naturalnie pojawiają się pytania, bo to tradycja, w której się wychowali. (Np. legitymizowanie udzielania przez kapłanów rozgrzeszenia na podstawie J 20,22-23). Pozostaje mi ufać w dalsze Boże prowadzenie.
Temat Jana 20:21-23 był omawiany na forum w wątku, który linkuję poniżej. Zwróć uwagę szczególnie na wymianę zdań z katolikiem [kubek] broniącym doktryny odpuszczania grzechów przez kapłanów:

http://ulicaprosta.lap.pl/forum/viewtop ... 57400b5094

Jeśli chodzi o dyskutowanie z doktrynami katolickimi, to rozejrzyj się po naszej stronie. W dziale Katolicyzm/Ekumenia jest kilka artykułów:

http://www.ulicaprosta.net/nowastrona/t ... m-Ekumenia

Na forum jest również szereg wątków poświęconych doktrynom katolickim oraz dział "Historia Kościoła", który mógłby Cię zainteresować.

Hanneli napisał(a):
Smok Wawelski napisał(a):
Może podchodzą do sprawy zbyt "analitycznie"?
To bez wątpienia. Umysły wybitnie analityczne myślą analitycznie. I przychodzą do Boga tacy, jacy są. Nie przemilczają pytań, nie chowają wątpliwości. (Co nie znaczy, że mają same pytania i wątpliwości). Są szczerzy. Uznaliśmy, że tylko wtedy nasze spotkania będą miały sens. Oby Pan pobłogosławił!
Szczerość to podstawa. Sam mam umysł analityczny i wiem, jakim jest błogosławieństwem i (czasami) obciążeniem. Czyli można powiedzieć "znam ten ból". :D Gdybym się mógł na coś przydać, jestem do dyspozycji.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: So wrz 07, 2013 4:52 pm 
Offline

Dołączył(a): Pt maja 06, 2005 12:18 am
Posty: 1266
Ja do dzisiaj nie wiem jak to się stało,że narodziłam się na nowo.Nigdy nie szukałam Boga a próby ewangelizowania mnie odrzucał mój intelekt.Głucha byłam i tyle.Na argumenty.
Bóg postawił na mojej drodze człowieka,który...chodził z Bogiem :D .Tak po prostu.I to ja zaczęłąm zadawać pytania.Najbardziej ujęło mnie...piszę z perspektywy lat,ze umiał powiedzieć .....nie wiem ale" wiem komu zaufałem"
Nadal wiele rzeczy nie rozumiem i myślę,że Boga intelektem nie pojmiemy.
Ale próbować przekonywać trzeba.
Hanneli - wspieram, modlę się.Myślę,że czasami odpowiedź"" nie wiem" jest najlepsza odpowiedzią.Zwłaszcza jeśli "chodzimy z Bogiem"

_________________
Arkę Noego budowali amatorzy a Titanica profesjonaliści.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: So kwi 19, 2014 9:30 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt mar 07, 2014 11:19 pm
Posty: 102
Lokalizacja: Wałbrzych
Hanneli napisał(a):
Wiesz, ja naprawdę nigdy nie widziałam działania Bożego. Moja wiara jest dla mnie cudem.

Może ten cud wiary to właśnie Boże działanie?

Mama Muminka napisał(a):
Sama przeżyłam silnie moje nowe narodzenie - choć nie dostałam daru języków ale napełnienie Duchem było takie, że nie mogłam sobie poradzić z tym szczęściem.

Ja też fruwałam. Po latach pełnych frustracji, różnych obsesji, natrętnych myśli- pokój Boży i spokojna radość ze zbawienia i przebaczenia grzechów. Dla mnie to jest DOZNANIE, ponadnaturalne. Patrzę na przyjaciół zmagających się z dziwnymi - światowymi problemami. Też mnie czasem coś trapi, ale po nowym narodzeniu, wszystko ma inną perspektywę, to jest nowa jakość życia. Pomyślcie- świat drży na myśl o wojnie, a my możemy podnieść głowy, bo odkupienie się zbliża.
Kiedy podejmowałam decyzję, czy zaufać Jezusowi- usłyszałam w kazaniu werset z Ezechiela 11:19
"Ja zaś dam im nowe serce i nowego ducha. Zabiorę z ich piersi serce kamienne, a dam im serce z żywego ciała"
Zapragnęłam tego nowego serca, bo stałam się kamieniem- nie umiałam już się cieszyć, smucić, kochać. Zaufałam tej obietnicy i Pan jej dotrzymał - odzyskałam wrażliwość. To jest dla mnie DOWÓD Bożego działania. Doznaniem są dla mnie ciche wieczory z Pismem, kiedy odkrywam nowe rzeczy, coraz więcej elementów w tych puzzlach wskakuje na swoje miejsce. Jak piszecie- trochę emocji, trochę intelektualnego zrozumienia, a Bożego działania szukam we wszystkim. W tym, że relacje z ludźmi mi się stopniowo poprawiają też- wiem, że to nie moja zasługa, tylko Pana, który oczyszcza moje serce.
Ale jak już pisaliście każdy buduje z Panem niepowtarzalną, intymną więź, nie ma się co z innymi porównywać, ale warto się dzielić i budować:)


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Dział zablokowany Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.  [ Posty: 12 ] 

Strefa czasowa: UTC + 1


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 41 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
POWERED_BY
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL