rosenrot napisał(a):
No to, że jakby ktoś zjadł święconke przy kimś kogo by to zgorszyło byłoby złe to chyba wszyscy tak myślą, ale gdyby nikogo w pobliżu nie było? Tak nie licząc tych "zgorszonych" osób. Albo nie zrozumiałam, albo tylko w wypowiedzi Paxa i może ewentualnie Smoka, ale nie jestem pewna widze, że uważa po prostu zjedzenie "święconego" za złe, brudzące sumienie zachowanie.
Nie wiem, po co wierzący człowiek miałby w ogóle zajmować się takimi sprawami jak "święconka" i tym, czy w będę jadł coś takiego, kiedy w pobliżu nie ma nikogo. Nie wiem zresztą, przy jakiej okazji miałoby coś takiego nastąpić. Jeśli nie wiem, że święcone, to błogosławię i zjadam. Jeśli wiem, a mogę zjeść coś innego, to nie zjadam. Są obrzydliwości, z którymi nie chcę mieć nic wspólnego - nawet, jeśli mnie nikt nie obserwuje. Bo kocham Boga. To nie jest problem rabinicznego dzielenia włosa na czworo czy akademickiego rozważania wszelkich teoretycznych sytuacji, żeby wiedzieć, jak się zachować. Duch Święty jest święty.
rosenrot napisał(a):
Chodzi o mówienie komuś "na zdrowie" w momencie gdy ten ktoś kichnie. (wiem pewnie to śmieszne pytanie). Czy nie jest to forma pozytywnego wyznania, które to właśnie z powodu wypowiedzianych słów ma przynieść danej osobie dobrobyt w postaci zdrowia? Czy należało by jako chrześcijanin przestać mówić takim osobom "dziękuję"?
Hm, w naszej kulturze to nie jest wcale takie śmieszne pytanie. Ja tego nie mówię, ponieważ to są gusła, a ja nie mam z tym nic wspólnego.
rosenrot napisał(a):
Smoku jak chcesz to podrzuć jeszcze jakiś tekst o tym "zającu" i prezentach. czy ten pogański zwyczaj (no bo raczej taki jest) może powodować, że nie należy przyjmować takich prezentów? czy to bezcześci Wielkanoc?
Powiem Ci szczerze, że nie znam tego zwyczaju i nawet za czasów, gdy byłem katolikiem, nie dostawaliśmy żadnych prezentów "na zajączka". Wielkanoc sama w sobie jest świętem, z którym tak naprawdę Pan Jezus raczej nie ma nic wspólnego - ale dyskusję na ten temat możesz znaleźć w wątkach o świętach. Więc moim zdaniem nie ma czego "bezcześcić". Czasem jeśli ktoś bardzo się upiera, żeby dać nam (odrodzonym) taki prezent, można to wykorzystać w celach ewangelizacyjnych. Robienie do ludzi "oka" i udawanie "ekumenicznej jedności" w sytuacjach, gdy się z czymś nie zgadzam, jest natomiast zwykłą hipokryzją - a z tym każdy odrodzony człowiek powinien się źle czuć.