www.ulicaprosta.net

Forum przy Ulicy Prostej
Teraz jest Cz mar 28, 2024 10:07 pm

Strefa czasowa: UTC + 1




Dział zablokowany Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.  [ Posty: 52 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3, 4  Następna strona
Autor Wiadomość
PostNapisane: Pn mar 25, 2013 3:10 pm 
Offline

Dołączył(a): Śr lip 16, 2008 2:02 pm
Posty: 1952
A ja chciałam zapytać o co innego- czy kobieta, której nie wypada przekonywać i nauczać, ma pozostać w danym zborze, chociaż zauważa błędy w nauczaniu? Chodzi mi o to, że jeśli nie ma poparcia u jakiegoś brata, to znaczy, że pozostaje się jej modlić i tyle. Jednak ciężko wytrwać w zborze i szanować braci starszych, jeśli widać, że popełniają ewidentne błędy w interpretacji Pisma. Co ma robić taka kobieta? Milczeć, słuchać się starszych, nie rozmawiać o tym( bo to na ogół jest uznawane za podważanie autorytetu braci starszych)?
Szczerze mówiąc popełniłam ten błąd, usiłując przekonać braci do innego stanowiska w pewnych kwestiach( które zresztą poruszałam tu na forum). Fakt- to bez sensu, od kobiety mężczyźni niczego nie przyjmą, szczególnie tacy "na urzędzie". Nie sądziłam, że to rodzaj wywyższania się nad kimś. Skoro mogę rozmawiać na forum dyskusyjnym, argumentować- to czemu nie wolno "w realu"? A może chodzi o stopień "podległości"? Hm...a może nawet na forum mi, jako kobiecie nie wypada dyskutować z bratem na tematy wiary, podawać argumenty? Troszkę się gubię w tym wszystkim.
Bo jeśli mi, kobiecie nie wolno rozmawiać, to powinnam zostać w tamtym zborze, gdzie zauważyłam niebiblijne nauczania, nie iść do braci starszych i nie mówić o tym, nie czytać i nie analizować książek, do których mnie zachęcano...Czyli mieli rację, mówiąc, że powinnam piec serniki i dać sobie spokój...?
Być może tak...miałabym relacje, spokój, kościół i przypisaną mi w kaplicy "ławkę"...a tak to mam zszarganą opinię i jestem bez zboru.
Przy czym to zawsze ja byłam tą stroną w małżeństwie, która wcześniej zauważała pewne rzeczy, interesowała się prawdą, Słowem, mąż jakoś...mniej( jest wierzący, ale gdyby nie ja, to może nawet by nie zauważył wtedy akurat pewnych rzeczy)...Gdybym nie "ruszyła" tych kwestii, siedzielibyśmy w tym zborze, gdzie doszło do nadużyć w nauczaniu( moim zdaniem, i to poważnych). Zgrzeszyłam...wychodząc "przed szereg"?

Pytam poważnie, bo nie chcę na przyszłość popełniać tych samych błędów. Trochę trudno mi polegać na mężu, który nie podejmuje inicjatywy i jakby mu mniej zależy, ale skoro nie mam innego wyjścia, to zacisnę zęby i będę uległa...Choć naprawdę jest trudno takiej osobie jak ja, której nie brakuje ani odwagi ani chęci przyjąć bierną postawę i nie robić nic, kiedy widzę, że nie jest tak, jak być powinno! Jak sobie poradzić?


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Pn mar 25, 2013 3:17 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz mar 31, 2005 5:14 pm
Posty: 910
Lokalizacja: Świnoujście
Mam podobne dylematy jak Owieczka. Raczej siedzę cicho, ale bywa że nie idzie zdzierżyc pewnych rzeczy w społeczności. I co wtedy? Z forum natomiast mam tak, że nauczyłam się juz siedzieć cicho, nawet jak czegoś "nie zdzierżam" :mrgreen: Może więc Owieczko musimy sie nauczyc tego samego w zborach/społecznościach? :roll:

_________________
Poznanie nadyma.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Pn mar 25, 2013 4:05 pm 
Offline

Dołączył(a): Śr lut 13, 2013 11:47 pm
Posty: 7
Owieczko myślę, że zależy to od rodzaju błędów. Jeżeli bracia nauczają rzeczy, które prowadzą kościół na zatracenie a nie do Boga to mym zdaniem naszym obowiązkiem jest mówić o tym. W mym kościele głoszono, że w wierzących zamieszkiwać może (i w większości przypadków tak jest) Duch Święty wraz z demonami. Jedynymi osobami, które się z tym nie zgadzały były właśnie kobiety.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Pn mar 25, 2013 6:20 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt kwi 01, 2005 9:30 pm
Posty: 8611
Lokalizacja: Kraków
Owieczka napisał(a):
A ja chciałam zapytać o co innego - czy kobieta, której nie wypada przekonywać i nauczać, ma pozostać w danym zborze, chociaż zauważa błędy w nauczaniu? Chodzi mi o to, że jeśli nie ma poparcia u jakiegoś brata, to znaczy, że pozostaje się jej modlić i tyle. Jednak ciężko wytrwać w zborze i szanować braci starszych, jeśli widać, że popełniają ewidentne błędy w interpretacji Pisma. Co ma robić taka kobieta? Milczeć, słuchać się starszych, nie rozmawiać o tym (bo to na ogół jest uznawane za podważanie autorytetu braci starszych)?
Przede wszystkim dużo zależy od kalibru tych błędów. Błędy w sprawach drugorzędnych zdarzają się wszystkim i z tego nie trzeba robić dramatu. Ale o tym na pewno wiesz, więc skupmy się na tym, co robić w sprawie poważniejszych błędów. Moim zdaniem, i myślę, że jest to zgodne z linią zaprezentowaną przez Pawła w I Kor. 14:34-35, nie należy robić publicznego zamieszania. Więc pierwszą "instancją" jest własny mąż. Niech założy spodnie i idzie do braci, żeby z nimi poważnie porozmawiać. Z mężem można w domu wiele spraw przedyskutować, pokazać mu swój punkt widzenia (byle go nie pouczać ani nie "kosać mu ciołków" na głowie - na to reagujemy alergicznie). Jeśli mąż nadal nie widzi, to się trzeba o niego modlić. Jeśli mąż nie nadaje się do takiej misji, to trzeba szukać jakiegoś brata, który mógłby się jej podjąć i wie, o co chodzi.

Co do "słuchania się starszych". Uważam, że jeśli sprawa dotyczy lub ma bezpośredni wpływ na zbawienie, to trzeba się trzymać zasady "lepiej słuchać Boga niż ludzi". W ostateczności można porozmawiać ze starszymi na osobności i poprosić ich o odpowiedzi na przygotowane przez siebie pytania, albo wytłumaczenie Owieczce pewnych kwestii, których ona nie rozumie. I trzymać się tej linii, aż oni stwierdzą, że może to oni nie rozumieją. Najlepiej z mężem być, bo presje bywają bardzo duże. Jeśli to nie pomoże, a sprawa może zaważyć na zbawieniu, to "ostateczną ostatecznością" jest odejście ze zboru. Po wyczerpaniu powyższych możliwości.

Owieczka napisał(a):
Szczerze mówiąc popełniłam ten błąd, usiłując przekonać braci do innego stanowiska w pewnych kwestiach (które zresztą poruszałam tu na forum). Fakt - to bez sensu, od kobiety mężczyźni niczego nie przyjmą, szczególnie tacy "na urzędzie". Nie sądziłam, że to rodzaj wywyższania się nad kimś. Skoro mogę rozmawiać na forum dyskusyjnym, argumentować - to czemu nie wolno "w realu"? A może chodzi o stopień "podległości"? Hm...a może nawet na forum mi, jako kobiecie nie wypada dyskutować z bratem na tematy wiary, podawać argumenty? Troszkę się gubię w tym wszystkim.
Z tego, co pisze Paweł w I Tym. 2:11-12 wynika, że chodzi o egzekwowanie autorytetu nad mężczyznami. Tego kobiety robić nie powinny. A niestety mają czasem skłonności. Różnica między "realem" a forum jest taka, że w realu mamy ludzi, którzy patrzą na nas i na nasze reakcje, a przed monitorem każdy jest sam, a ponadto można się ukryć za nickiem, przeczytać i mieć czas na przetrawienie tego, co przeczytał.

Dyskusja na forum i podawanie argumentów też może przybrać formę nauczania lub pouczania. I tutaj szczególnie niewiasty powinny zachowywać powściągliwość, bo mają szczególne tendencje do reakcji emocjonalnych i takiego rodzaju argumentacji - byliśmy już świadkami "szarpania się za włosy", więc wszyscy wiedzą, jak to może wyglądać. Nawet, jeśli nie mają takich tendencji, to i tak uważam, że nie powinny nauczać, bo nie zostały powołane ani do wykładania Słowa Bożego, ani do przywództwa. Jeśli chodzi o dyskusje na forum, to każdy może przedstawiać swoje poglądy, ale głównie chodzi o sposób, w jaki się to robi. Dlatego myślę, że młodsze i bardziej "zawzięte" siostry powinny w tej kwestii brać przykład ze starszych i bardziej powściągliwych.

Owieczka napisał(a):
Bo jeśli mi, kobiecie nie wolno rozmawiać, to powinnam zostać w tamtym zborze, gdzie zauważyłam niebiblijne nauczania, nie iść do braci starszych i nie mówić o tym, nie czytać i nie analizować książek, do których mnie zachęcano... Czyli mieli rację, mówiąc, że powinnam piec serniki i dać sobie spokój...?
Odpowiedzialność za sernik jest sprawą poważną, bo wszystko powinniśmy robić jak dla Pana. Smoczyca moja robi świetne serniki i ma poznanie Słowa Bożego jakiego wielu braci mogłoby jej pozazdrościć. I nie "daje sobie spokoju", gdy widzi coś, co rażąco odbiega od Słowa Bożego. Zawsze mieliśmy w takich sytuacjach rozmowy w domu, a na zewnątrz występowałem ja. Ona mnie wspierała. I bywały sytuacje, że presja była zbyt duża jak na barki kobiety. Ale kiedy Bóg ją pierwszą przekonał do chrztu, to modliła się za mnie przez 4 lata zamiast mi robić w domu wykłady ze Słowa Bożego. W kilku innych sprawach było podobnie - wymodliła wiele rzeczy, a teraz możemy służyć razem, choć wielokrotnie widziała więcej ode mnie. Nie dotyczyło to nauczania, ale raczej wprowadzania Słowa Bożego w życie.

Owieczka napisał(a):
Przy czym to zawsze ja byłam tą stroną w małżeństwie, która wcześniej zauważała pewne rzeczy, interesowała się prawdą, Słowem, mąż jakoś... mniej (jest wierzący, ale gdyby nie ja, to może nawet by nie zauważył wtedy akurat pewnych rzeczy)... Gdybym nie "ruszyła" tych kwestii, siedzielibyśmy w tym zborze, gdzie doszło do nadużyć w nauczaniu (moim zdaniem, i to poważnych). Zgrzeszyłam... wychodząc "przed szereg"?

Pytam poważnie, bo nie chcę na przyszłość popełniać tych samych błędów. Trochę trudno mi polegać na mężu, który nie podejmuje inicjatywy i jakby mu mniej zależy, ale skoro nie mam innego wyjścia, to zacisnę zęby i będę uległa... Choć naprawdę jest trudno takiej osobie jak ja, której nie brakuje ani odwagi ani chęci przyjąć bierną postawę i nie robić nic, kiedy widzę, że nie jest tak, jak być powinno! Jak sobie poradzić?
Może brakło Ci cierpliwości i zaufania Bogu, że On jest w stanie zmienić Twego męża? Na pewno należy mieć własne zdanie, żeby po prostu nie zginąć. Trudno polegać na mężu, jeśli nie można na nim (przynajmniej teraz) polegać. Czasem trzeba się udać na tzw. "emigrację wewnętrzną" i nie zgadzając się na to, na co zgodzić się nie można, modlić się o kogoś, kto będzie w stanie działać skutecznie dla dobra społeczności na forum społeczności.

Można być pomocą i pomagać mądrze, zamiast stawać do walki, narażając się na zbyt mocne ciśnienie i ciosy. Czasem więcej można osiągnąć stawiając mądre pytania w uległym tonie niż wykazując braciom, że się nie nadają do nauczania. Może nie wyrzekaj się celów, tylko pomyśl nad metodologią?


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Pn mar 25, 2013 6:54 pm 
Offline

Dołączył(a): Śr lip 16, 2008 2:02 pm
Posty: 1952
Cytuj:
Może nie wyrzekaj się celów, tylko pomyśl nad metodologią?


To trudne...a człowiek nie zmienia się szybko. Trwa to całe lata. Ja też potrzebowałam lat, aby do pewnych rzeczy dojrzeć, a wiele pewnie przede mną...Czasem faktycznie brakuje cierpliwości. 4 lata modlitw i już efekt? Wow, szybko :D
Co do starszych, których miałam okazję poznać- nie sądzę, abym jakoś specjalnie ich w rozmowie pouczała( na forum jestem bardziej odważna i "pyskata" niż w realu- relacje face to face wymuszają inny model zachowania), ale sam fakt, że w ogóle miałam pytania, które jednak podważały nauczania wygłaszane zza kazalnicy sprawiał, że mieli na mnie alergię. Właściwie to wcale nie chcieli słuchać, ani rozmawiać. Jeszcze nie spotkałam( w realu) ani jednego brata, który miałby cierpliwość i mądrość, aby taką rozmowę z kimś odbyć. W pewnym momencie zwątpiłam, że tacy w ogóle istnieją. Piszesz mądrze i trudno się z tym nie zgodzić, niemniej w rzeczywistości wygląda to dużo gorzej.

Zresztą, to tylko takie tam "gdybanie", bo nie mam gdzie "trenować" nowej metodologii. Ale kto wie. Może jeszcze trafię do jakiejś wspólnoty( choć to raczej mało prawdopodobne) i wtedy będzie okazja do treningu nad sobą...

Co do sernika...w niektórych środowiskach chrześcijańskich kobiety są uważane za istoty rodzaju gorszego. Mówienie o tym, że kobieta nadaje się do pieczenia sernika, a mężczyźni do celów wyższych ma za zadanie upokorzyć kobiety i właściwie je "ustawić". Wywołuje to bunt u niektórych niewiast z większymi aspiracjami( bo obiektywnie rzecz biorąc nie trzeba studiów, żeby upiec sernik, jest to zadanie stosunkowo łatwe do opanowania i wymagające przeciętnej inteligencji, natomiast studiowanie Słowa wymaga już i większych umiejętności i większej wiedzy). Może to mój osobisty problem, bo od dziecka słyszę, że kobieta jest kimś gorszym i głupszym od mężczyzny. Nie masz pojęcia Smoku, jak wiele wymaga się od kobiet- nie dość, że mamy być uległe, cierpliwe, łagodne, wycofujące się( metodologia), to jeszcze traktuje się nas z wyższością( oczywiście nie piszę tu o Tobie, ale o braciach, z którymi miała do czynienia w realu) i lekceważeniem...Mam wrażenie, że od mężczyzn wymaga się o wiele, wiele mniej. Nie muszą się specjalnie starać, żeby zasłużyć na szacunek . Kobieta ma trudniej, musi "zgiąć karku" o wiele niżej, pracuje ciężej, i nie ma prawa głosu praktycznie...Czasem żałuję, że urodziłam się kobietą...


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Pn mar 25, 2013 8:25 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt kwi 01, 2005 9:30 pm
Posty: 8611
Lokalizacja: Kraków
Owieczko, ponieważ mamy właśnie off-topa, zaproponuj jakiś tytuł dla nowego wątku, a ten zostanie podzielony. Może niech w tytule będzie słowo "kobieta". Będzie bardziej poczytny. :)

Owieczka napisał(a):
sam fakt, że w ogóle miałam pytania, które jednak podważały nauczania wygłaszane zza kazalnicy sprawiał, że mieli na mnie alergię. Właściwie to wcale nie chcieli słuchać, ani rozmawiać. Jeszcze nie spotkałam (w realu) ani jednego brata, który miałby cierpliwość i mądrość, aby taką rozmowę z kimś odbyć. W pewnym momencie zwątpiłam, że tacy w ogóle istnieją.
Istnieją w liczbie proporcjonalnej do liczby zdrowych kościołów. Czyli w śladowej, niestety. Ja tam nie wiem, jakie to były pytania i jak były zadawane. Musiałbym sam w "realu" stwierdzić, jak się z Tobą rozmawia, kiedy się nie zgadzasz. Ale pamiętaj, że nie wszyscy mają łuski. :wink:

Owieczka napisał(a):
Co do sernika... w niektórych środowiskach chrześcijańskich kobiety są uważane za istoty rodzaju gorszego. Mówienie o tym, że kobieta nadaje się do pieczenia sernika, a mężczyźni do celów wyższych ma za zadanie upokorzyć kobiety i właściwie je "ustawić".
No i mnie jest wstyd za takich braci, którzy muszą sobie budować autorytet u sióstr "ustawiając je" w ten sposób i upokarzając.

Owieczka napisał(a):
Wywołuje to bunt u niektórych niewiast z większymi aspiracjami (bo obiektywnie rzecz biorąc nie trzeba studiów, żeby upiec sernik, jest to zadanie stosunkowo łatwe do opanowania i wymagające przeciętnej inteligencji, natomiast studiowanie Słowa wymaga już i większych umiejętności i większej wiedzy).
Czasem te aspiracje przybierają trochę niewłaściwy kierunek. Bo mimo wszystko kobieta została stworzona do pomocy, a nie do przywództwa. Studiowanie Słowa to piękna rzecz i każdy może to robić. Nie wiem, na ile zasada "mądrość kobiet buduje ich dom" [Przyp. 14:1] możne się stosować do Kościoła jako Bożego domostwa. Czasem jest tak, że bracia są najzwyczajniej leniwi i nie lubią, kiedy kobieta zadaje pytania zmuszające ich do rozwoju w poznaniu Słowa Bożego. Mądra kobieta potrafi to dostrzec i wykorzystać ku dobremu. A jeśli się nie da, bo bracia się uparli, że będą stali w miejscu, to rezultaty dla kościoła będą opłakane. Natomiast każdy z nas idzie za Panem osobiście i na tym polu możemy się rozwijać zawsze, słuchając Nauczyciela.

Owieczka napisał(a):
Może to mój osobisty problem, bo od dziecka słyszę, że kobieta jest kimś gorszym i głupszym od mężczyzny. Nie masz pojęcia Smoku, jak wiele wymaga się od kobiet - nie dość, że mamy być uległe, cierpliwe, łagodne, wycofujące się (metodologia), to jeszcze traktuje się nas z wyższością (oczywiście nie piszę tu o Tobie, ale o braciach, z którymi miała do czynienia w realu) i lekceważeniem...
Mam wrażenie, że jeśli bracia traktują właściwie (czyli ze czcią) własne żony (bo i one są dziedziczkami żywota), to będą traktować inne siostry ze czcią, bo one też są dziedziczkami żywota. I potem bracia nie rozumiejący tej zasady dziwią się, że ich modlitwy doznają przeszkody [I Piotra 3:7]. Nie wiem, może warto będzie pociągnąć ten wątek, żeby poczytali i wyciągnęli wnioski. Zadając odpowiednie pytania... Mądrość kobiet buduje ich dom... :)

Owieczka napisał(a):
Mam wrażenie, że od mężczyzn wymaga się o wiele, wiele mniej. Nie muszą się specjalnie starać, żeby zasłużyć na szacunek. Kobieta ma trudniej, musi "zgiąć karku" o wiele niżej, pracuje ciężej, i nie ma prawa głosu praktycznie... Czasem żałuję, że urodziłam się kobietą...
Owieczko, szacunek "urzędowy" nie przekłada się na ten prawdziwy. A bracia starsi mają w domu czasem "pod górkę", bo kiedy żona zdejmuje nakrycie głowy po powrocie z nabożeństwa, to jakoś dziwnie się zmienia... i odzyskuje głos. Gdybyż to wszyscy chcieli zacząć gruntowne zmiany od siebie samych, a potem prosić Pana o zmianę "onych". Nie popadaj w zniechęcenie. I nie żałuj, że urodziłaś się kobietą, bo to dla Pana Boga nieprzyjemnie słuchać takich rzeczy. A pożądane zmiany w tym zakresie nie nastąpią w wyniku rewolucji (feminizm w Kościele już przerobiliśmy), tylko właściwie rozumianej ewolucji. Co wymaga czasu i cierpliwości.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Pn mar 25, 2013 8:51 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt wrz 09, 2005 7:51 am
Posty: 527
To ja się jeszcze szybko podłączę pod ten off-top.
Ej, Owieczko...masz gorszy moment po prostu, ale jesteś cudowną kobiecą kobietą z wszelkimi darami, które Bóg ci dał.Temat jest trudny i łatwo jest popaść w skrajności. A my, nauczycielki z zawodu, to już w ogóle mamy przechlapane...:) Moje dzieci, kiedy były małe kulały się ze śmiechu, kiedy nieświadomie przybierałam "szkolny" ton, dosłownie rozpoznawały tę melodię z innego świata. Pamiętam, jak kiedyś wysiadając z samochodu powiedziałam tonem "szkolnym": "uwaga dzieci, kałuża" i przez dziesięć minut nikt nie mógł wysiąść, bo musieli się wyśmiać do końca, włącznie z moim mężem :)
Ale dało mi to do myślenia przy okazji.

A wracając do tematu, spodobało mi się kiedyś zdanie: "kobieta może nawet mieć dar nauczania, ale kobieta nie może być odpowiedzialna za nauczanie w kościele". A spodobało mi się dlatego, że zamiast "gorszości" i "lepszości" kobiet i mężczyzn, czyli wartościowania pokazuje funkcje, a chyba o to Bogu chodziło, kiedy dawał przez apostoła takie zalecenie dla jednych i drugich.

Spotkałam kobiety (także tu, na forum) które cudownie potrafiły odczytywać i prezentować prawdy Biblii. Nie sądzę, że naszym zadaniem jest udawać kogoś, kim nie jesteśmy. Nie sądzę nawet, żebyśmy musiały się bardzo pilnować, żeby nasze wypowiedzi obracały się wyłącznie wokół spraw kuchennych.
Myślę że- tak jak robimy to tutaj- możemy spokojnie dzielić się naszymi poglądami mając świadomość, że nad nami jest nauczyciel, który czuwa i w razie czego skoryguje. To on jest bowiem odpowiedzialny i na tym cała rzecz polega.

W zborze nie byłam już dawno, ale kiedy jeszcze byłam, czułam wyraźnie przestrzeń wypowiedzi dla kobiet i granice tam wytyczone. Myślę, że to akurat było tam jedną z nielicznych rzeczy bardzo biblijnie ustawionych.

A kiedy przestałam się zgadzać ze sprawami, które uważałam za ważne- rzeczywiście powiedziałam o tym, w prywatnej rozmowie, i wśród tego, co usłyszałam w odpowiedzi nie było zarzutu, że "nauczam". Dziś wiem, że takich osób (płci obojga) i takich rozmów było więcej i gdybym mogła cofnąć czas zrobiłabym to jeszcze raz.

I jeszcze słówko o mężach. O, to mój temat życia :)
Też mam cytacik, który pomógł mi więcej niż dziesięć razy w różnych sytuacjach. Powiedziała mi to kiedyś przyjaciółka-chrześcijanka (może niech panowie tego akurat nie czytają):

"Jest tak, że Bóg błogosławi głupim decyzjom naszych mężów, a nie naszym mądrym decyzjom". Przepraszam, że nie wzięłam niektórych słów w cudzysłów ;)
Ale zaprawdę, zaprawdę coś w tym jest :)

I kończę już poważnie: w małżeństwie błogosławieństwo Boże jest lepsze, niż racja. W kościele według mnie są sprawy pierwszo-, drugo- i trzeciorzędne.
W pierwszorzędnych sprawach ja też szukałabym prawdy.

_________________
Wy do wolności powołani jesteście.
(Gal 5,13)


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Pn mar 25, 2013 9:11 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz mar 31, 2005 5:14 pm
Posty: 910
Lokalizacja: Świnoujście
szelka napisał(a):
W zborze nie byłam już dawno, ale kiedy jeszcze byłam, czułam wyraźnie przestrzeń wypowiedzi dla kobiet i granice tam wytyczone. Myślę, że to akurat było tam jedną z nielicznych rzeczy bardzo biblijnie ustawionych.


Własnie - granice. Powinny być, mimo wszystko. Osobiście mam dosyć rozgadanych sióstr, które mylą np. modlitwe z odjechanym monologiem albo dominuja gadulstwem na spotkaniach.

szelka napisał(a):
"Jest tak, że Bóg błogosławi głupim decyzjom naszych mężów, a nie naszym mądrym decyzjom". Przepraszam, że nie wzięłam niektórych słów w cudzysłów ;)
Ale zaprawdę, zaprawdę coś w tym jest :)
I kończę już poważnie: w małżeństwie błogosławieństwo Boże jest lepsze, niż racja.


Zaprawdę jest, potwierdzam ze zdumieniem, bo nieraz ręce mi opadały na wyczyny mojego męża, a Bóg był łaskawy...

Ja poza tym tak jakoś mam, że jak już się nagadam czasem przy braciach, bo nie wytrzymuję, to jakis "kac moralny" mnie dopada, że za dużo sobie pozwoliłam. Wolałabym się nie odzywać, serio, i jakos nie czułabym sie dyskryminowana.......

_________________
Poznanie nadyma.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Pn mar 25, 2013 9:30 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr sty 12, 2011 6:21 pm
Posty: 137
Bardzo ciekawy off-topic

szelka napisał(a):
"Jest tak, że Bóg błogosławi głupim decyzjom naszych mężów, a nie naszym mądrym decyzjom". Przepraszam, że nie wzięłam niektórych słów w cudzysłów ;)
Ale zaprawdę, zaprawdę coś w tym jest :)
I kończę już poważnie: w małżeństwie błogosławieństwo Boże jest lepsze, niż racja.


Zaprawdę jest, potwierdzam ze zdumieniem, bo nieraz ręce mi opadały na wyczyny mojego męża, a Bóg był łaskawy...

[/quote]

To, co napisała Szelka i potwierdziła Itur jest bardzo ciekawe. Ja musiałam się długo uczyć, by być uległa mężowi i słuchać jego (chyba nie zawsze trafnych) decyzji. Ale przyznam, że chyba nie do końca mogę powiedzieć , że odniosłam zwycięstwo w tej dzidzinie.

Czasem usprawiedliwiam się fragmentami ze Starego Testamentu. Jeden z nich jest o Nabalu i Abigail(1Sam.25:2-39), drugi o Sarze i Abrahamie(1Mojż.21:12). Dwa wyraźne przykłady, że żona może podjąć lepszą decyzję od męża.

Te historie sprawiają, że zaczynam zastanawiać się, czy są jakieś granice słuchania decyzji męża? Z życia od razu przypomina mi się przypadek, kiedy żona (mówimy o osobie nawróconej) nie pozwoliła, by mąż wziął duży kredyt. Sprzeciw żony uratował tę rodzinę.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Pn mar 25, 2013 9:48 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz mar 31, 2005 5:14 pm
Posty: 910
Lokalizacja: Świnoujście
zielona napisał(a):
Ale przyznam, że chyba nie do końca mogę powiedzieć , że odniosłam zwycięstwo w tej dzidzinie.


Ja też nie i nie wiem jakbym sie zachowala w sytuacji rzeczywiscie podbramkowej i ostatecznej, czy nie postawilabym na swoim......

zielona napisał(a):
Te historie sprawiają, że zaczynam zastanawiać się, czy są jakieś granice słuchania decyzji męża? Z życia od razu przypomina mi się przypadek, kiedy żona (mówimy o osobie nawróconej) nie pozwoliła, by mąż wziął duży kredyt. Sprzeciw żony uratował tę rodzinę.


No własnie......

_________________
Poznanie nadyma.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Pn mar 25, 2013 10:10 pm 
Offline

Dołączył(a): Śr lip 16, 2008 2:02 pm
Posty: 1952
Cytuj:
Musiałbym sam w "realu" stwierdzić, jak się z Tobą rozmawia, kiedy się nie zgadzasz. Ale pamiętaj, że nie wszyscy mają łuski.


W "realu" jestem osobą kompletnie pozbawioną pewności siebie i służalczo uniżoną, za dużo się uśmiechającą i przepraszającą, że żyję, bardzo przejmującą się tym, że mogę niechcący nawet wyrządzić komuś przykrość... :roll:Na forach( gdzie mnie nie widać, nie słychać i mogę tylko pisać) jestem o wiele "mocniejsza" w gębie( dużo edytuję, poprawiam), zatem ocena mojej osoby poprzez analizę tych wpisów może dawać rzeczywiście inny obraz. Ale oczywiście nie ma tego jak zweryfikować.

Za off top serdecznie przepraszam, już nie będę.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Pn mar 25, 2013 10:25 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt kwi 01, 2005 9:30 pm
Posty: 8611
Lokalizacja: Kraków
Owieczko, off-top jest ok. Tylko trzeba podzielić wątki. :D

zielona napisał(a):
Czasem usprawiedliwiam się fragmentami ze Starego Testamentu. Jeden z nich jest o Nabalu i Abigail(1Sam.25:2-39), drugi o Sarze i Abrahamie(1Mojż.21:12). Dwa wyraźne przykłady, że żona może podjąć lepszą decyzję od męża.
I jeszcze Debora. Koniecznie. To już będą wszystkie wyjątki w Biblii, którymi będzie można się ewentualnie podeprzeć. 8)

:roll: Wiedziałem, że teraz będzie o tym, jak to mężowie rujnują swoje rodziny, zaciągają kredyty, grożą odebraniem życia i ogólnie macie same powody, żeby ich nie słuchać, bo inaczej będzie katastrofa.

itur napisał(a):
Zaprawdę jest, potwierdzam ze zdumieniem, bo nieraz ręce mi opadały na wyczyny mojego męża, a Bóg był łaskawy...
Bóg po prostu poważnie odnosi się do swego Słowa. I daje łaskę wszystkim, które się z drżeniem do tego Słowa odnoszą. W tym przypadku chodzi o "które". Uległość w stosunku do męża nie jest warunkowana jego doskonałością i trafnością wszystkich jego decyzji.

itur napisał(a):
Ja poza tym tak jakoś mam, że jak już się nagadam czasem przy braciach, bo nie wytrzymuję, to jakis "kac moralny" mnie dopada, że za dużo sobie pozwoliłam. Wolałabym się nie odzywać, serio, i jakos nie czułabym sie dyskryminowana.......
Jak mówi jedna z sióstr w naszej społeczności: "I tego się trzymajmy". :)


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Pn mar 25, 2013 11:03 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr sty 12, 2011 6:21 pm
Posty: 137
Smok Wawelski napisał(a):
Owieczko, off-top jest ok. Tylko trzeba podzielić wątki. :D

zielona napisał(a):
Czasem usprawiedliwiam się fragmentami ze Starego Testamentu. Jeden z nich jest o Nabalu i Abigail(1Sam.25:2-39), drugi o Sarze i Abrahamie(1Mojż.21:12). Dwa wyraźne przykłady, że żona może podjąć lepszą decyzję od męża.
I jeszcze Debora. Koniecznie. To już będą wszystkie wyjątki w Biblii, którymi będzie można się ewentualnie podeprzeć. 8)

:roll: Wiedziałem, że teraz będzie o tym, jak to mężowie rujnują swoje rodziny, zaciągają kredyty, grożą odebraniem życia i ogólnie macie same powody, żeby ich nie słuchać, bo inaczej będzie katastrofa.


Smoku, to nie był wymyślony przykład, żeby w prymitywny sposób poprzeć stary schemat. Ja naprawdę (poważnie) zastanawiam się nad tym, czy istnieją jakieś granice. Bo w innych przypadkach przecież istnieją. Władzy przecież mamy słuchać, ale na tyle, na ile nie koliduje to z wolą Bożą. Czyli jest wyższa zasada, która pozwala na wyjątki.

A od posłuszeństwa mężowi nie ma wyjątków? Żadnych? A jak 'zarządzi', żeby wziąć udział w świeckiej imprezie suto zakrapianej alkoholem(to też jest przykład z życia wierzących, niestety)?

Nie to żebym zachęcała do buntu, ale ślepe posłuszeństwo mężowi bez względu na to jak głupie, czy mądre podejmie decyzje... oczywiście mówimy o wyjątkach, nie o regule.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Pn mar 25, 2013 11:31 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt kwi 01, 2005 9:30 pm
Posty: 8611
Lokalizacja: Kraków
:roll: No nie... Przyjdzie mi się załamać. Ja się chyba niepotrzebnie tak udzielam. :(

OCZYWIŚCIE, ŻE SĄ WYJĄTKI. Przecież zasada "bardziej trzeba słuchać Boga niż ludzi" dotyczy każdej władzy, z mężowską włącznie.

Chodziło mi o to, że reguła jest regułą, a wyjątki są wyjątkami. NA OGÓŁ mężowie chrześcijańscy nie zaciągają miliardowych kredytów i NA OGÓŁ nie chodzą na zakrapiane alkoholem imprezy. Niestety, bardzo często ze strachu przed wyjątkiem żony na wszelki wypadek rozciągają zasadę nieuległości na sytuacje, które wcale nie są wyjątkowe. A potem mówią (albo myślą): "No, ale jeśli będę taka uległa w małych sprawach, to w końcu mój mąż się zrobi nieodpowiedzialny i rzeczywiście doprowadzi do tej tragedii. Ktoś go musi pilnować".

Kiedy mąż podejmie decyzję, która Wam się nie podoba, i NIE NALEŻY ONA DO WYJĄTKÓW, to po prostu powiedzcie szczerze, mając to w sercu i w głowie: "Dobrze, kochanie. Zrobimy, jak mówisz". Gdy już wyjdzie z pierwszego szoku, to poczuje się pewniej za kierownicą i jeszcze możecie mieć z tego pożytek. :lol:

Praktyczna rada: Zacznijcie ćwiczyć uległość w mniejszych sprawach. Ich jest naprawdę więcej i zobaczycie, że jest co poćwiczyć. W sprawach największych zaproponujcie zasadę jednomyślności - to jest mądra rada i większość z nas (mężów) z niej skorzysta, jeśli nie będzie podana w formie "przecież beze mnie i tak nic mądrego nie wymyślisz". :D


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Wt mar 26, 2013 7:53 am 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr sty 12, 2011 6:21 pm
Posty: 137
Smok Wawelski napisał(a):
:roll: No nie... Przyjdzie mi się załamać. Ja się chyba niepotrzebnie tak udzielam. :(


Potrzebnie, potrzebnie. Nie kokietuj :wink:

Zgadzam się z tym, co napisałeś. To, że wciąż się tego uczę, to zupełnie inna sprawa, ale tak, masz oczywiście rację.

Mnie niepokoi inna postawa, którą widzę u swoich sióstr. Niektóre nie widzą żadnych wyjątków. Tak, tak, siostry nie bracia. Mówię o realu. Znów podam przykład z życia chrześcijańskiego (chociaż akurat nie z mojego zboru). Dziewczyna, która była mężatką nawróciła się. Mąż nie. Odkąd żona nawróciła się, mąż był coraz gorszy. Stał się zupełnie nieodpowiedzialny, jak dziecko. Trwonił pieniądze, nic go w domu nie interesowało, znikał na całe dnie(i noce), wciąż się zapożyczał, by wieść swój hulaszczy tryb życia. Żona nawrócona była posłuszna Słowu. Była mu uległa i w niczym się nie naprzykrzała, ani nie sprzeciwiała. Było to dużym kontrastem w stosunku do tego, jak zachowywała się przed nawróceniem. Oczywiście w tym czasie dużo się o niego modliła. Tak wytrzymała około dwa lata. Potem powiedziała dość. Najpierw zrobiła rozdzielność majątkową. Tutaj inne siostry na nią naskoczyły, że jak to? Co to za świadectwo dla nienawróconego męża?(Przy niektórych rozmowach była obecna i jako jedyna ją wspierałam). Potem jak się wydało, że miał 'na boku' kochankę i dziecko z nią, to dziewczyna postanowiła się rozwieść. On w dalszym ciągu nie wykazywał żadnych oznak skruchy. Wiecie jak na nią napadły pobożne siostry. To ona chciała się rozwieść, on nie. Powinna z nim być dokąd on chciał być jej mężem. A on chciał. To było dla niego bardzo wygodne rozwiązanie. Tu miał 'porządną' żonę, która zawsze posprzątała, ugotowała, stworzyła spokojny azyl. Nic nie musiał robić, a po rozrywkę chodził w inne miejsca.

Ale się rozpisałam. Ale czasem naprawdę boli mnie coś w środku, kiedy widzę postawy niby biblijne, ale tak niemiłosierne.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Dział zablokowany Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.  [ Posty: 52 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3, 4  Następna strona

Strefa czasowa: UTC + 1


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 6 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
POWERED_BY
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL