www.ulicaprosta.net

Forum przy Ulicy Prostej
Teraz jest Pt mar 29, 2024 3:31 pm

Strefa czasowa: UTC + 1




Dział zablokowany Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.  [ Posty: 52 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4  Następna strona
Autor Wiadomość
PostNapisane: Wt mar 26, 2013 7:53 am 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr sty 12, 2011 6:21 pm
Posty: 137
Smok Wawelski napisał(a):
:roll: No nie... Przyjdzie mi się załamać. Ja się chyba niepotrzebnie tak udzielam. :(


Potrzebnie, potrzebnie. Nie kokietuj :wink:

Zgadzam się z tym, co napisałeś. To, że wciąż się tego uczę, to zupełnie inna sprawa, ale tak, masz oczywiście rację.

Mnie niepokoi inna postawa, którą widzę u swoich sióstr. Niektóre nie widzą żadnych wyjątków. Tak, tak, siostry nie bracia. Mówię o realu. Znów podam przykład z życia chrześcijańskiego (chociaż akurat nie z mojego zboru). Dziewczyna, która była mężatką nawróciła się. Mąż nie. Odkąd żona nawróciła się, mąż był coraz gorszy. Stał się zupełnie nieodpowiedzialny, jak dziecko. Trwonił pieniądze, nic go w domu nie interesowało, znikał na całe dnie(i noce), wciąż się zapożyczał, by wieść swój hulaszczy tryb życia. Żona nawrócona była posłuszna Słowu. Była mu uległa i w niczym się nie naprzykrzała, ani nie sprzeciwiała. Było to dużym kontrastem w stosunku do tego, jak zachowywała się przed nawróceniem. Oczywiście w tym czasie dużo się o niego modliła. Tak wytrzymała około dwa lata. Potem powiedziała dość. Najpierw zrobiła rozdzielność majątkową. Tutaj inne siostry na nią naskoczyły, że jak to? Co to za świadectwo dla nienawróconego męża?(Przy niektórych rozmowach byłam obecna i jako jedyna ją wspierałam). Potem jak się wydało, że miał 'na boku' kochankę i dziecko z nią, to dziewczyna postanowiła się rozwieść. On w dalszym ciągu nie wykazywał żadnych oznak skruchy. Wiecie jak na nią napadły pobożne siostry. To ona chciała się rozwieść, on nie. Powinna z nim być dokąd on chciał być jej mężem. A on chciał. To było dla niego bardzo wygodne rozwiązanie. Tu miał 'porządną' żonę, która zawsze posprzątała, ugotowała, stworzyła spokojny azyl. Nic nie musiał robić, a po rozrywkę chodził w inne miejsca.

Ale się rozpisałam. Ale czasem naprawdę boli mnie coś w środku, kiedy widzę postawy niby biblijne, ale tak niemiłosierne.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Wt mar 26, 2013 9:17 am 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn maja 21, 2007 3:14 pm
Posty: 391
Lokalizacja: Warszawa
Dobrze, że ta siostra chce się rozwieść, bo powodem rozwodu jest nierząd męża. Mateusza 5:32 W epoce wirusa HPV, nie można być w związku, z nieczystym współmałżonkiem, bo to grozi w końcu rakiem szyjki macicy i innymi chorbami wenerycznymi, a wkońcu śmiercią. Niektore choroby są tak ''nie demokratyczne'' że mężczyżni mogą z nimi żyć długie lata, a w przypadku kobiet, długość życia trwa rok czasu.(HPV).

_________________
"Bez prorockich objawień naród dziczeje....''Księga Przysłów 29:18a


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Wt mar 26, 2013 11:58 am 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt kwi 01, 2005 9:30 pm
Posty: 8611
Lokalizacja: Kraków
Separacja tak, rozwód nie [I Kor. 7:10-11]. Mamy na ten temat cały wątek, więc nie chcę się powtarzać. Ale tej siostrze doradziłbym postawienie sprawy jasno: Jeśli mąż ma ochotę żyć z inną kobietą, to niech się rozwiedzie. Jeśli ma ochotę żyć z nią, to niech wraca - ale sponsorowanie cudzołóstwa męża nie wchodzi w zakres obowiązków żony. Dlatego należałoby odciąć go od wygód związanych z podwójnym życiem. Rozdzielność majątkowa była moim zdaniem bardzo dobrym posunięciem. Siostrom, które się tak w związku z tym oburzyły, zaproponowałbym spłacanie długów męża w imię miłosierdzia oraz świadectwa. W każdym razie w zaistniałej sytuacji siostra nie powinna rozglądać się za innym mężem, tylko modlić się o upamiętanie tego człowieka. Pozostając z daleka i chroniąc dzieci (jeśli są).

P.S.
Tomciu, "wyjątek wszeteczeństwa" to jest mit stworzony przez Kościół. Przeczytaj wątek o rozwodach.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Wt mar 26, 2013 1:17 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr sty 12, 2011 6:21 pm
Posty: 137
Dzięki za głos zdrowego rozsądku.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Wt mar 26, 2013 2:25 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz lip 08, 2010 2:20 pm
Posty: 344
No tak Kor. 7: 1-11 a dalej?

"A jeźli która żona męża niewiernego ma, a on przyzwala z nią mieszkać, niechże go nie opuszcza." (w.13) B.G.
 "Podobnie jeśli jakaś żona ma niewierzącego męża i ten chce razem z nią mieszkać, niech się z nim nie rozstaje." (Warszawsko-Praska)

Jak tę sytuację rozsądzić? Zacytowałam specjalnie z innych przekładów, bo w brytyjce przekład jakby sugeruje współżycie fizyczne, co jest niedopuszczalnym spłyceniem problemu. Problem jest - jak rozumiem - we wspólnym życiu, wspólnym niesieniu jarzma (no bo chyba nie chodzi o fizyczne przebywanie gdzieś, jak w hotelu?). Ten rzeczony mąż nie zgadzał się na to - zero odpowiedzialności przy maksimum wolności. Jak rozumieć więc 1 Kor 7:13 w tym kontekście? Że w takiej sytuacji, skoro mąż nie chce z nią być we wspólnym jarzmie codzienności, to ona może go opuścić? I znowu różne przekłady. W jednym mowa o opuszczeniu, w drugim o rozwodzeniu, a jeszcze w innym o rozstaniu. Czy wtedy "separacja" jest synonimem "rozwodu"? Oczywiście w sensie biblijnym a nie współczesnego prawa? Jak to odnieść do dzisiejszych sytuacji?

_________________
"(...) Siebie samego czystym zachowaj" [1 Tm 5,22]


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Wt mar 26, 2013 4:13 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt kwi 01, 2005 9:30 pm
Posty: 8611
Lokalizacja: Kraków
W I Kor. 7:11,15 mamy "choridzo" czyli odłączenie w sensie rozwodu. Oprócz tego mamy jeszcze używane przez Pawła słowo "afiemi" czyli odłączenie w sensie fizycznego opuszczenia. Dlatego w przypadku małżeństw chrześcijańskich mamy zasadę następującą:

"Tym zaś, którzy żyją w stanie małżeńskim, nakazuję nie ja, lecz Pan, ażeby żona męża nie opuszczała [choridzo], a jeśliby opuściła [choridzo], niech pozostanie niezamężna albo niech się z mężem pojedna; niech też mąż z żoną się nie rozwodzi [afiemi]" [I Kor. 7:10-11]

Pan zakazał rozwodów ludziom pod Nowym Przymierzem. Paweł powołuje się na Pana, i dlatego mówi: "Nakazuję nie ja, lecz Pan" - mimo, że Koryntianie nie czytali jeszcze Ewangelii Mateusza, to Paweł im mówi, że Pan zakazuje im się rozwodzić. I rzeczywiście, w Mat. 19:6 i Mar. 10:9 mamy "choridzo".

W Strongu "choridzo" znaczy "rozwód" - objaśnia to Leksykon Thayera:
http://www.blueletterbible.org/lang/lex ... 5563&t=KJV

W Strongu "afiemi" znaczy "odejście" ale nie rozwód:
http://www.blueletterbible.org/lang/lex ... G863&t=KJV

Czyli stosując konsekwentnie znaczenia słów "choridzo" i "afiemi" należałoby przetłumaczyć tak:

"Tym zaś, którzy żyją w stanie małżeńskim, nakazuję nie ja, lecz Pan, ażeby żona nie rozwodziła się z mężem [choridzo], a jeśliby się rozwiodła [choridzo], niech pozostanie niezamężna albo niech się z mężem pojedna; niech też mąż żony nie opuszcza [afiemi]" [I Kor. 7:10-11]

Myślę, że sprawa jest jasna. Nie ma takiej możliwości, żeby w małżeństwie chrześcijańskim nastąpił rozwód z możliwością powtórnego małżeństwa którejkolwiek ze stron. Czyli rozwód skutkujący wolnością do układania sobie życia na nowo. Rozwód czyli rozwód. Rozumiany jako zerwanie przymierza. Jeśli nawet tak się stanie, że rozwód nastąpi (co jest grzechem), to należy pozostać w takim stanie cywilnym, żeby można było do siebie wrócić. Wtedy trzeba by było zawrzeć nowe przymierze w USC.

Teraz Paweł mówi do małżeństw "mieszanych", o których Pan do Żydów nie mówił i dlatego nie zostało to Pawłowi objawione jako część Ewangelii. I znów czytając konsekwentnie według znaczenia słów "choridzo" i "afiemi", należałoby przetłumaczyć tak:

"Pozostałym zaś mówię ja, nie Pan: Jeśli jakiś brat ma żonę pogankę, a ta zgadza się na współżycie z nim [oikeo], niech jej nie opuszcza [afiemi]; I żona, która ma męża poganina, a ten zgadza się na współżycie z nią [oikeo], niech go nie opuszcza [afiemi]. Albowiem mąż poganin uświęcony jest przez żonę i żona poganka uświęcona jest przez wierzącego męża; inaczej dzieci wasze byłyby nieczyste, a tak są święte. A jeśli poganin chce się rozwieść [choridzo], niechże się rozwiedzie [choridzo]; w takich przypadkach brat czy siostra nie są niewolniczo związani, gdyż do pokoju powołał was Bóg" [I Kor. 7:12-15]

Jak widać, ze strony brata lub siostry nie wchodzi w grę opuszczenie niewierzącego współmałżonka, jeśli on chce mieszkać [oikeo] razem z wierzącym współmałżonkiem. To, co BW tłumaczy jako "współżyć", oznacza zamieszkiwanie pod jednym dachem, a nie jedynie współżycie seksualne.

W pierwszej części fragmentu mamy zakaz opuszczania współmałżonka o ile on nie chce się rozwieść. Jeśli się rozwiedzie, to rozwód skutkuje zerwaniem przymierza i w takich przypadkach brat czy siostra nie są związani niewolniczo czyli wbrew swojej woli przymierzem, które już nie istnieje, ponieważ zostało zerwane. To jest tzw. "przywilej Pawłowy". Jakoś nie przekonują mnie teorie o tym, że rozwód może skutkować połowicznie, tzn. jedna osoba (niewierząca) jest wolna, a druga (wierząca) nie jest wolna. Zerwanie dwustronnego przymierza skutkuje tym, że przestaje ono obowiązywać. Po prostu.

Uwaga!
Ewentualne odpowiedzi na ten post prosiłbym zamieszczać wraz z cytatem całej wypowiedzi (przynajmniej jednym, żeby było wiadomo, o co chodzi) w wątku o rozwodach.


viewtopic.php?f=8&t=130&p=44684&sid=d589d857705c363944c0626dd578d781#p44684


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Cz mar 28, 2013 10:45 am 
Offline

Dołączył(a): Śr lip 16, 2008 2:02 pm
Posty: 1952
Po przeczytaniu wszystkiego dochodzę do wniosku, że :
- nie powinnam się odzywać na zebraniach, gdzie są też bracia
- nie powinnam dzielić się ze swymi spostrzeżeniami , a nawet jeśli to w postawie pełnego uniżenia, przepraszania, że się w ogóle odezwałam, żeby brat nie poczuł się przeze mnie pouczany, i szybko powinnam to skończyć i jeszcze raz przeprosić, że w ogóle zaczęłam rozmowę, jeśli będę widziała, że brat nie wykazuje chęci zrozumienia tego, co do niego mówię
- mogę się uczyć i studiować Biblię- ale w "pełnej uległości i cichości", czyli "zostaw to dla siebie"
- nawet jeśli zauważę, że ktoś popełnia błędy, nie jestem od napominania, mogę się jedynie o tego kogoś modlić

Wniosek:
Mogę jedynie pouczać kobiety, żeby mężom były posłuszne, czyste, gospodarne i zajmowały się domem. Na tyle pozwala mi Słowo Boże. Koniec.

Trudne to. Łatwiej by było, gdybym była głupsza, albo nie umiała czytać ze zrozumieniem. A tak...to naprawdę trudne. Ale wnioski nasuwają się same. Niezła szkoła życia, niezły krzyż. Właściwie to i na forach nie powinnam się odzywać, kiedy bracia dyskutują na tematy wiary, Biblii itp..Jako kobiecie to mi nie wypada, bo ciężko się ustrzec owego elementu "pouczania"( jeśli argumentuję przeciw bratu, to te argumenty siłą rzeczą są "pouczaniem"...).

I jak tu się dobrze czuć w roli kobiety... ? :roll: Może byłoby ciut łatwiej, gdyby bracia mieli Boży charakter, ale rzadko kiedy tak jest. Więc tym bardziej jest to trudne- znosić ciągłe upokorzenie.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Cz mar 28, 2013 1:39 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr gru 15, 2010 5:19 pm
Posty: 89
Owieczka napisał(a):
- nie powinnam się odzywać na zebraniach, gdzie są też bracia
- nie powinnam dzielić się ze swymi spostrzeżeniami , a nawet jeśli to w postawie pełnego uniżenia, przepraszania, że się w ogóle odezwałam, żeby brat nie poczuł się przeze mnie pouczany, i szybko powinnam to skończyć i jeszcze raz przeprosić, że w ogóle zaczęłam rozmowę, jeśli będę widziała, że brat nie wykazuje chęci zrozumienia tego, co do niego mówię
- mogę się uczyć i studiować Biblię- ale w "pełnej uległości i cichości", czyli "zostaw to dla siebie"
- nawet jeśli zauważę, że ktoś popełnia błędy, nie jestem od napominania, mogę się jedynie o tego kogoś modlić


tak to właśnie wygląda... jakby trochę islamsko...sorki,ale naprawdę...

Ja też staram się postępować zgodnie z nakazami Słowa w związku z czym w zborze łapię się na tym,że rozmowa z bratem przypomina pogawędkę dyplomaty w ambasadzie innego państwa,pełna jest uważnego doboru słów, ukrytych sugestii i starań,aby to co mówię nie było tym czym jest w istocie, czyli... pouczeniem brata.

W zborze prowadzę " gazetkę", więc pewnie jest mi łatwiej niż wielu siostrom,bo jeśli pojawiają się jakieś dziwne nauki, lub inicjatywy..mogę je prostować,umieszczając przedrukowany z internetu (np. forum UP) artykuł ,lub fragment dyskusji forumowej. Mam w ten sposób pewność,że zrobiłam co mogłam,aby zborownicy zapoznali się z właściwym nauczaniem. Cieszy mnie to, bo jest to metoda nieinwazyjna a skuteczna...no i mądre myśli zawarte w artykule pochodzą od braci :D


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Cz mar 28, 2013 2:08 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz mar 31, 2005 5:14 pm
Posty: 910
Lokalizacja: Świnoujście
A ja dla odmiany dyplomatką nie jestem, wale prosto z mostu, a potem dopada kac... I nawet z tego względu wiem, że powinnam trzymać buzie na kłódke, czego sie ucze z oporami i bólem. Bo łatwe to nie jest. A jak juz cos uda mi się zmilczeć na jakimś zgromadzeniu, to mój mąż w domu się nasłucha i czasem ma mnie dosyć... :wink:

Jeszcze w kwestii uległości... Bo padały przykłady jednostkowe, jakies mężowskie wybryki typu: niepotrzebny kredyt itp. A w sprawach bardziej duchowych i ciągnacych sie latami, jak podejsc do tematu jesli np. mąż i żona rozjeżdzaja sie w duchowości... ? Np. mąż ma ochote, dajmy na to, wybrac sie na ekumeniczne spotkanie z katolickim biskupem jakims tam, a żona nie chce... mąż ma ochotę ganiac za "prorokami" pokroju R. Krzywy, a żona nie chce... Czasem mąż i żona sa nawet w innych spolecznosciach, bo żona nie chce tu gdzie mąż i odwrotnie. No i mąż ma wtedy pretensje, że zona nieuległa jest... Jak wtedy razem życ?

_________________
Poznanie nadyma.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Cz mar 28, 2013 2:15 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt kwi 01, 2005 9:30 pm
Posty: 8611
Lokalizacja: Kraków
Owieczko, martwię się o Ciebie. Mam wrażenie, że jesteś rozgoryczona, bo po prostu "nadziałaś się" na takie środowiska, w których normą jest "islamizacja" w stosunku do kobiet zamiast biblijnej równowagi połączonej z szacunkiem, zdrowym rozsądkiem i świadomością swego miejsca w Kościele obydwóch "stron". Stąd Twój odbiór i uogólnianie.

Owieczka napisał(a):
nie powinnam się odzywać na zebraniach, gdzie są też bracia
To nie jest prawda i z dotychczasowych wypowiedzi w wątku wcale to nie wynika. Owszem, są takie środowiska, w których bracia de facto nie pozwalają się siostrom odzywać w ogóle, bo tak jest najprościej. Ale z z drugiej strony, jeśli siostry mogą usługiwać na różne sposoby Z WYJĄTKIEM nauczania i przywództwa, to niech to robią. Nie muszą się odzywać głównie w celu wytykania braciom ich błędów - i to publicznie - ponieważ nie są do tego powołane po prostu. Nawet, jeśli są nauczycielkami albo wykładowcami z zawodu. Moja Smoczyca na ten przykład jest lektorem czyli naucza studentów na wyższej uczelni. I jakoś nie ma problemu z tym, żeby się publicznie powściągać, usługując modlitwą, świadectwem i mądrą radą. Nie tylko gościnnością i sernikiem.

Owieczka napisał(a):
nie powinnam dzielić się ze swymi spostrzeżeniami, a nawet jeśli to w postawie pełnego uniżenia, przepraszania, że się w ogóle odezwałam, żeby brat nie poczuł się przeze mnie pouczany, i szybko powinnam to skończyć i jeszcze raz przeprosić, że w ogóle zaczęłam rozmowę, jeśli będę widziała, że brat nie wykazuje chęci zrozumienia tego, co do niego mówię
Ależ dziel się. Tylko jeśli zamierzasz wykazać bratu, że jego kazanie było niebiblijne, to nie rób tego publicznie. Powiedz mężowi, niech z bratem porozmawia. Jeśli mąż nie będzie chciał, to sam powinien zostać napomniany przez braci - tak uważam. Postawa uniżenia jeszcze nikomu nie zaszkodziła. Jeśli nie ma możliwości, żeby "ruszyć sprawę" za pośrednictwem męża lub jakiegoś dojrzałego brata, który by zrozumiał problem, to idź do starszych. I nie konfrontacyjnie, bo to nie wypada. Jeśli oni pozostaną głusi, to pozostaje się modlić. W ostateczności odejść ze zboru, żeby zbawienia nie stracić.

Owieczka napisał(a):
mogę się uczyć i studiować Biblię - ale w "pełnej uległości i cichości", czyli "zostaw to dla siebie"
Dokładnie tak. Każdy z nas może rozwijać poznanie Słowa Bożego dla siebie i powinien to robić. Nie każdy musi woje poznanie przekazywać innym publicznie i nie każdy jest do tego powołany. Kiedy trzeba było objaśnić Drogę Pańską Apollosowi, Pryscylla nie zabrała się za to sama, tylko z mężem - choć kwalifikacje mogła mieć wystarczające [Dz. Ap. 18:26].

Owieczka napisał(a):
nawet jeśli zauważę, że ktoś popełnia błędy, nie jestem od napominania, mogę się jedynie o tego kogoś modlić
Jestem zdania, że napominać trzeba, tylko w odpowiedni sposób. Jakiś czas temu pewna siostra przyszła na nabożeństwo wydekoltowana. I jak myślisz, czy to ja poszedłem jej zwrócić uwagę? Nie. Poszła moja żona. I tak powinno być.

Owieczka napisał(a):
Mogę jedynie pouczać kobiety, żeby mężom były posłuszne, czyste, gospodarne i zajmowały się domem. Na tyle pozwala mi Słowo Boże. Koniec.
Jeśli chodzi o pouczanie, to masz ogromne pole do działania w tym zakresie. Podyskutować z bratem można - ze mną na przykład możesz to robić bez problemu. Jeśli w danym środowisku nie wolno Ci nic powiedzieć tylko dlatego, że jesteś kobietą, to takie środowisko jest chore, a bracia powinni pokutować. Szacunek do sióstr polega również na tym, że się ich wysłuchuje. One nie powinny się zabierać za pouczanie braci (sposobów na wskazanie im błędów jest więcej niż pouczanie), a oni nie powinni przyjmować postawy wyższości wobec kobiet, bo to jest grzech. Nie jesteśmy lepsi ani gorsi. Jesteśmy inaczej stworzeni i do innych spraw powołani, ale w Chrystusie nie ma mężczyzny i kobiety w takim samym sensie, jak Żyda i Greka albo niewolnika i wolnego - czyli poczucie wyższości odpada.

Owieczka napisał(a):
Właściwie to i na forach nie powinnam się odzywać, kiedy bracia dyskutują na tematy wiary, Biblii itp.. Jako kobiecie to mi nie wypada, bo ciężko się ustrzec owego elementu "pouczania" (jeśli argumentuję przeciw bratu, to te argumenty siłą rzeczą są "pouczaniem"...).
Owieczko, odzywaj się, bo mądrze piszesz. Twoje wpisy są tutaj cenne, a Twoja niezgoda bywała mocno twórcza i mogła się przyczynić do wzrostu niejednej osoby. Jeśli masz argumenty, to nie wahaj się ich użyć. Nauczycielski ton dało się wyczuć u różnych kobiet, które bywały na forum. Ale jak porównam sposób pisania Oliwki czy Ketury z Twoim i znakomitej większości sióstr na naszym forum, to jest przepaść. I bardzo dobrze. Można argumentować skutecznie i "kobieco" zarazem - ogólnie widzę, że na naszym forum nie ma z tym problemu.

A w realu... dużo zależy od tego, gdzie praktycznie w danym środowisku przebiega granica między dyskusją a pouczaniem. Może zostać postawiona w złym miejscu zarówno przez braci, jak i przez siostry. Cielesność ciąży ku skrajnościom, bo tak jest łatwiej. Dlatego mamy w jednych środowiskach "islam" i poniżanie kobiet, a w innych feminizm i pantoflarzy. Tymczasem normalność i równowaga jest osiągalna - tylko trzeba się trochę postarać. Nawet biorąc pod uwagę, że Biblia była pisana bezpośrednio do ludzi, którzy żyli w kulturze patriarchalnej, to widać, że nauczanie Kościoła jest w tej sprawie wręcz rewolucyjne na korzyść kobiet, ale nie przekracza granic wyznaczonych przez samego Boga. O tym rozmawiajmy i tu szukajmy zdrowej równowagi. W Słowie Bożym "przełożonym" na nasze środowisko kulturowe w sposób, który nie zmienia istoty Jego przesłania.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Cz mar 28, 2013 5:03 pm 
Offline

Dołączył(a): Śr lip 16, 2008 2:02 pm
Posty: 1952
Cytuj:
Ale z z drugiej strony, jeśli siostry mogą usługiwać na różne sposoby Z WYJĄTKIEM nauczania i przywództwa, to niech to robią.


Problem w tym, że siostrom nie wypada w ogóle wypowiadać się na tematy biblijne w obecności braci. Jakoś jest to źle widziane. A ileż można gadać o kuchennych przepisach i wychowywaniu dzieci... :? No i ta różnorodność usługi. Nie bardzo wiem, na czym ma polegać, skoro kobiety zaganiane są jedynie do kuchni. A jedyną usługą kościelną jest prawienie kazań. Inne dary nie występują w większości poznanych przeze mnie zborów. A i niektóre dary przypisywane są jedynie mężczyznom( np. dar uzdrawiania). Kobiecie zostaje modlitwa i dar prorokowania, no ale mało kto dar proroczy posiada( Duch Święty decyduje, komu co dać, ja np. nie mam tego daru). No, można było piosenkę zaśpiewać...w niektórych zborach( bo też nie we wszystkich). Aaa....tradycyjnie jeszcze siostry kojarzyły się z opieką nad małymi dziećmi. A mi szczerze mówiąc po całym tygodniu użerania się z dzieciakami nie chciało się jeszcze tego kontynuować w niedzielę. Nie miałam już na to siły.
Podsumowując- życie zborowe polegało na siedzeniu i słuchaniu długaśnych kazań, głośnej modlitwie i śpiewaniu pieśni. Po takim czymś( to raczej bierne) szło się na herbatkę(kawkę), gadało o pogodzie i pracy, a potem jechało do domu. Na życie zboru nie miało się wpływu w ogóle, bo od wszystkiego są starsi i jedynie oni o wszystkim decydują( bez konsultacji ze zborem). A jeśli było coś nie tak i się to zauważyło i -bynajmniej nie publicznie- powiedziało jakiemuś bratu to otrzymywało się napomnienie w stylu"siostro powinnaś pokutować"- koniec rozmowy. Nikt nie traktował mnie poważnie, raczej pobłażliwie i z góry...

Cytuj:
Nie muszą się odzywać głównie w celu wytykania braciom ich błędów - i to publicznie - ponieważ nie są do tego powołane po prostu.


Zgoda. Takie coś zrobiłam drogą internetową tylko raz, mocno tego żałowałam i pokutowałam z tego. Ale w realu nigdy. W ogóle chyba nie powinno się nikomu wytykać czegoś publicznie- tylko w rozmowie w cztery oczy lub w małym gronie. To dla mnie jasne. Ja też bym nie chciała, żeby ktoś publicznie przy wszystkich, bez żadnego ostrzeżenia mnie sztorcował( a zdarzało się to - bracia potrafili robić takie rzeczy, to bardzo przykre).

A ten nauczycielski ton..naprawdę daje się coś takiego odczuć w moich wypowiedziach? Ja raczej nie czuję się jakoś wykształcona czy w ogóle jakąś "nauczycielką". Uczę jedynie polskiego w podstawówce, to nauczycielstwo raczej "niskich lotów"...aha i muzyki w gimnazjum, ale tam nawet uczniowie mają mnie gdzieś( wiadomo, trudny wiek, a ja uczę "michałka") więc jakoś nigdy z powodu mojego zawodu nie czułam się kimś "lepszym"..no i co ma polski na poziomie podstawówki do Biblii, wiary i tym podobnych tematów... :roll:


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Cz mar 28, 2013 6:32 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr sty 12, 2011 6:21 pm
Posty: 137
Owieczko,

Nie mogę uwierzyć, w to co napisałaś o swojej pozycji w pracy. Ja najwięcej wyniosłam właśnie z 'podstawówki'. Bardzo dobrze pamiętam lekcje polskiego i ciszę się, że miałam dobrą nauczycielkę, która nie tylko przekazywała 'suchą' wiedzę w plastyczny i barwny sposób, ale przede wszystkim pewne wartości. Poza tym uważam, że im młodsi uczniowie(a tym samym niższy szczebel edukacji) tym większa odpowiedzialność, a co za tym powinno iść - wyższe kwalifikacje. To właśnie wtedy dzieci są najbardziej chłonne, najłatwiej im coś przekazać, i ... nauczyciel jest jeszcze dla nich autorytetem. Robiąc to, co robisz masz , moim zdaniem, niezmiernie ważne zadanie do spełnienia. Proszę ze szczerego serca, nie podchodź tak lekceważąco do siebie jako do nauczycielki. Taka postawa mogłaby się przełożyć na Twoje podejście do pracy. Wtedy byłoby szkoda, bo jako odrodzona chrześciajanka wykonująca swoją pracę tak, jakby (bezpośrednim) pracodawcą był sam Bóg, masz bardzo wiele do przekazania(jeśli nie słowem, to postawą).


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Cz mar 28, 2013 7:39 pm 
Offline

Dołączył(a): Śr lip 16, 2008 2:02 pm
Posty: 1952
Masz rację, chodziło mi jedynie o to, że w mojej pracy nie jestem wykładowcą, wpajam dzieciom podstawy( i wartości) na tyle dobrze, na ile pozwalają mi umiejętności, ale nie przypomina to pracy profesora na wyższej uczelni...nie ten status. Trudno z powodu tej pracy czuć się kimś 'lepszym" na tyle, żeby przyjmować mentorski ton w wypowiedziach...chodzi mi o to, ze mój status nie stanowi bodźca ku temu. Dlatego dziwi mnie, że ktoś może mówić, że skoro jestem nauczycielką, to przyjmuję jakiś tam ton. Jeśli nawet ów ton przebrzmiewa w moich wypowiedziach, to może to wynika z mojego charakteru- ale nie z powodu wykonywanej pracy...
Co do autorytetu...no, może jeszcze w klasie IV i w V, wyżej już nie. Dzieciaki generalnie nikogo już nie szanują.
Poza tym- doprawdy w dzisiejszych czasach trudno czuć się kimś wartościowym z powodu pracy w sp i gimnazjum, skoro większość społeczeństwa ma nas za nierobów, głupoli, nieudaczników i daje to odczuć na każdym kroku( rodzice, media, czasem nawet dzieci, no i cały zarząd, od organu nadzorczego poczynając, na dyrektorze kończąc. Ostatnio zabrali nam wszystkim dodatki motywacyjne i delegacje pod pozorem niezadowalających wyników ze sprawdzianów i egzaminów, a myśmy na głowach stawali- tyle że akurat w tym roczniku było sporo uczniów w "dolnej granicy normy intelektualnej"( no ale to byłby kolejny off top).


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Pt mar 29, 2013 5:12 am 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt kwi 01, 2005 9:30 pm
Posty: 8611
Lokalizacja: Kraków
itur napisał(a):
A ja dla odmiany dyplomatką nie jestem, wale prosto z mostu, a potem dopada kac... I nawet z tego względu wiem, że powinnam trzymać buzie na kłódke, czego sie ucze z oporami i bólem. Bo łatwe to nie jest.
Gdyby było łatwe, to by nie było na ten temat nauczania w Piśmie. Podobnie jak dla mężów nie byłoby nauczania, żeby żony CZCIĆ [I Piotra 3:7], żeby je MIŁOWAĆ i PIELĘGNOWAĆ [Ef. 5:28-29] i żeby NIE BYĆ DLA NICH PRZYKRYMI [Kol. 3:19].

itur napisał(a):
A jak juz cos uda mi się zmilczeć na jakimś zgromadzeniu, to mój mąż w domu się nasłucha i czasem ma mnie dosyć...
No, bo nie jest napisane, żeby swoich mężów w domu STROFOWAĆ, albo im GŁOWĘ SUSZYĆ, tylko żeby ich ZAPYTAĆ [I Kor. 14:35] i żeby ich POWAŻAĆ [Ef. 5:33]. :)

itur napisał(a):
jak podejsc do tematu jesli np. mąż i żona rozjeżdzaja sie w duchowości... ? Np. mąż ma ochote, dajmy na to, wybrac sie na ekumeniczne spotkanie z katolickim biskupem jakims tam, a żona nie chce... mąż ma ochotę ganiac za "prorokami" pokroju R. Krzywy, a żona nie chce...
Trzeba się o męża modlić. A nie można się o niego skutecznie modlić, jeśli się macza paluchy w tym samym badziewiu. Podobnie jak nikt nie będzie miał pretensji do żony, która odmawia wypicia trucizny, choć mąż jej kazał to zrobić. Ja powiedział pewien brat, w kwestii własnego zbawienia należy zachować zdrowy egoizm.

itur napisał(a):
Czasem mąż i żona sa nawet w innych spolecznosciach, bo żona nie chce tu gdzie mąż i odwrotnie. No i mąż ma wtedy pretensje, że zona nieuległa jest... Jak wtedy razem życ?
No, to jest już poważna sprawa. Mam pomysł. Niech chodzą oboje na zmianę do obydwóch społeczności przez jakiś czas i niech się o siebie nawzajem i o własne rozeznanie modlą po prostu. Jeśli oboje mają Ducha Bożego, to jest szansa, że przekona właściwą osobę do właściwych rzeczy. Żeby już trzymać się wątku: Jeśli mąż gania do jakiegoś zwiedzionego, a żona jest w jakimś zdrowym zborze, to niech się umówią, że przez rok będą chodzić oboje na zmianę tu i tu. I niech żona się modli o męża, żeby mu Bóg oczy otworzył. Odwrotnie też, ale jesteśmy w wątku "dla kobiet".


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Pt mar 29, 2013 5:36 am 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt kwi 01, 2005 9:30 pm
Posty: 8611
Lokalizacja: Kraków
Owieczka napisał(a):
Problem w tym, że siostrom nie wypada w ogóle wypowiadać się na tematy biblijne w obecności braci. Jakoś jest to źle widziane. A ileż można gadać o kuchennych przepisach i wychowywaniu dzieci... :? No i ta różnorodność usługi. Nie bardzo wiem, na czym ma polegać, skoro kobiety zaganiane są jedynie do kuchni.
Jeśli chodzi o duchowe usługiwanie jedni drugim, to nie ma "charyzmatów kuchennych". A Duch Boży używa każdego, jak chce. Wyjątki sa tylko dwa i o tym mówiliśmy ze 100 razy. Dorka świetnie napisała - w sytuacji, gdy bracia "ciążą ku islamowi" w swoim stosunku do kobiet, zapraszamy ich na Ulicę Prostą. Niech poczytają, może podyskutują. Może otworzą oczy i będą pokutować.

Owieczka napisał(a):
A jedyną usługą kościelną jest prawienie kazań. Inne dary nie występują w większości poznanych przeze mnie zborów. A i niektóre dary przypisywane są jedynie mężczyznom (np. dar uzdrawiania). Kobiecie zostaje modlitwa i dar prorokowania, no ale mało kto dar proroczy posiada (Duch Święty decyduje, komu co dać, ja np. nie mam tego daru). No, można było piosenkę zaśpiewać... w niektórych zborach (bo też nie we wszystkich). Aaa....tradycyjnie jeszcze siostry kojarzyły się z opieką nad małymi dziećmi. A mi szczerze mówiąc po całym tygodniu użerania się z dzieciakami nie chciało się jeszcze tego kontynuować w niedzielę. Nie miałam już na to siły.
Można jeszcze posługiwać (praktycznie), można umacniać, zachęcać, dzielić się z innymi, okazywać miłosierdzie [Rzym. 12:6-8 w zależności od przekładu], można się modlić z innymi, można zauważać ich potrzeby i jestem pewien, że można jeszcze robić 1000 innych rzeczy, które bardzo posłużą kościołowi, będą duchowe i nikt nie powinien mieć o to pretensji.

Owieczka napisał(a):
Podsumowując - życie zborowe polegało na siedzeniu i słuchaniu długaśnych kazań, głośnej modlitwie i śpiewaniu pieśni. Po takim czymś (to raczej bierne) szło się na herbatkę (kawkę), gadało o pogodzie i pracy, a potem jechało do domu.
O pogodzie i pracy można pogadać w dowolnej organizacji świeckiej - na przykład w kole gospodyń wiejskich (albo miejskich). Więc jeśli życie zborowe ma polegać na liturgii i "herbatce" raz w tygodniu, to taki kościół jest martwy. Na cmentarzach z reguły nic się nie dzieje. Tylko po co tam wysiadywać?


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Dział zablokowany Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.  [ Posty: 52 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4  Następna strona

Strefa czasowa: UTC + 1


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 22 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
cron
POWERED_BY
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL