Owieczko, martwię się o Ciebie. Mam wrażenie, że jesteś rozgoryczona, bo po prostu "nadziałaś się" na takie środowiska, w których normą jest "islamizacja" w stosunku do kobiet zamiast biblijnej równowagi połączonej z szacunkiem, zdrowym rozsądkiem i świadomością swego miejsca w Kościele obydwóch "stron". Stąd Twój odbiór i uogólnianie.
Owieczka napisał(a):
nie powinnam się odzywać na zebraniach, gdzie są też bracia
To nie jest prawda i z dotychczasowych wypowiedzi w wątku wcale to nie wynika. Owszem, są takie środowiska, w których bracia de facto nie pozwalają się siostrom odzywać w ogóle, bo tak jest najprościej. Ale z z drugiej strony, jeśli siostry mogą usługiwać na różne sposoby Z WYJĄTKIEM nauczania i przywództwa, to niech to robią. Nie muszą się odzywać głównie w celu wytykania braciom ich błędów - i to publicznie - ponieważ nie są do tego powołane po prostu. Nawet, jeśli są nauczycielkami albo wykładowcami z zawodu. Moja Smoczyca na ten przykład jest lektorem czyli naucza studentów na wyższej uczelni. I jakoś nie ma problemu z tym, żeby się publicznie powściągać, usługując modlitwą, świadectwem i mądrą radą. Nie tylko gościnnością i sernikiem.
Owieczka napisał(a):
nie powinnam dzielić się ze swymi spostrzeżeniami, a nawet jeśli to w postawie pełnego uniżenia, przepraszania, że się w ogóle odezwałam, żeby brat nie poczuł się przeze mnie pouczany, i szybko powinnam to skończyć i jeszcze raz przeprosić, że w ogóle zaczęłam rozmowę, jeśli będę widziała, że brat nie wykazuje chęci zrozumienia tego, co do niego mówię
Ależ dziel się. Tylko jeśli zamierzasz wykazać bratu, że jego kazanie było niebiblijne, to nie rób tego publicznie. Powiedz mężowi, niech z bratem porozmawia. Jeśli mąż nie będzie chciał, to sam powinien zostać napomniany przez braci - tak uważam. Postawa uniżenia jeszcze nikomu nie zaszkodziła. Jeśli nie ma możliwości, żeby "ruszyć sprawę" za pośrednictwem męża lub jakiegoś dojrzałego brata, który by zrozumiał problem, to idź do starszych. I nie konfrontacyjnie, bo to nie wypada. Jeśli oni pozostaną głusi, to pozostaje się modlić. W ostateczności odejść ze zboru, żeby zbawienia nie stracić.
Owieczka napisał(a):
mogę się uczyć i studiować Biblię - ale w "pełnej uległości i cichości", czyli "zostaw to dla siebie"
Dokładnie tak. Każdy z nas może rozwijać poznanie Słowa Bożego dla siebie i powinien to robić. Nie każdy musi woje poznanie przekazywać innym publicznie i nie każdy jest do tego powołany. Kiedy trzeba było objaśnić Drogę Pańską Apollosowi, Pryscylla nie zabrała się za to sama, tylko z mężem - choć kwalifikacje mogła mieć wystarczające [Dz. Ap. 18:26].
Owieczka napisał(a):
nawet jeśli zauważę, że ktoś popełnia błędy, nie jestem od napominania, mogę się jedynie o tego kogoś modlić
Jestem zdania, że napominać trzeba, tylko w odpowiedni sposób. Jakiś czas temu pewna siostra przyszła na nabożeństwo wydekoltowana. I jak myślisz, czy to ja poszedłem jej zwrócić uwagę? Nie. Poszła moja żona. I tak powinno być.
Owieczka napisał(a):
Mogę jedynie pouczać kobiety, żeby mężom były posłuszne, czyste, gospodarne i zajmowały się domem. Na tyle pozwala mi Słowo Boże. Koniec.
Jeśli chodzi o pouczanie, to masz ogromne pole do działania w tym zakresie. Podyskutować z bratem można - ze mną na przykład możesz to robić bez problemu. Jeśli w danym środowisku nie wolno Ci nic powiedzieć tylko dlatego, że jesteś kobietą, to takie środowisko jest chore, a bracia powinni pokutować. Szacunek do sióstr polega również na tym, że się ich wysłuchuje. One nie powinny się zabierać za pouczanie braci (sposobów na wskazanie im błędów jest więcej niż pouczanie), a oni nie powinni przyjmować postawy wyższości wobec kobiet, bo to jest grzech. Nie jesteśmy lepsi ani gorsi. Jesteśmy inaczej stworzeni i do innych spraw powołani, ale w Chrystusie nie ma mężczyzny i kobiety w takim samym sensie, jak Żyda i Greka albo niewolnika i wolnego - czyli poczucie wyższości odpada.
Owieczka napisał(a):
Właściwie to i na forach nie powinnam się odzywać, kiedy bracia dyskutują na tematy wiary, Biblii itp.. Jako kobiecie to mi nie wypada, bo ciężko się ustrzec owego elementu "pouczania" (jeśli argumentuję przeciw bratu, to te argumenty siłą rzeczą są "pouczaniem"...).
Owieczko, odzywaj się, bo mądrze piszesz. Twoje wpisy są tutaj cenne, a Twoja niezgoda bywała mocno twórcza i mogła się przyczynić do wzrostu niejednej osoby. Jeśli masz argumenty, to nie wahaj się ich użyć. Nauczycielski ton dało się wyczuć u różnych kobiet, które bywały na forum. Ale jak porównam sposób pisania Oliwki czy Ketury z Twoim i znakomitej większości sióstr na naszym forum, to jest przepaść. I bardzo dobrze. Można argumentować skutecznie i "kobieco" zarazem - ogólnie widzę, że na naszym forum nie ma z tym problemu.
A w realu... dużo zależy od tego, gdzie praktycznie w danym środowisku przebiega granica między dyskusją a pouczaniem. Może zostać postawiona w złym miejscu zarówno przez braci, jak i przez siostry. Cielesność ciąży ku skrajnościom, bo tak jest łatwiej. Dlatego mamy w jednych środowiskach "islam" i poniżanie kobiet, a w innych feminizm i pantoflarzy. Tymczasem normalność i równowaga jest osiągalna - tylko trzeba się trochę postarać. Nawet biorąc pod uwagę, że Biblia była pisana bezpośrednio do ludzi, którzy żyli w kulturze patriarchalnej, to widać, że nauczanie Kościoła jest w tej sprawie wręcz rewolucyjne na korzyść kobiet, ale nie przekracza granic wyznaczonych przez samego Boga. O tym rozmawiajmy i tu szukajmy zdrowej równowagi. W Słowie Bożym "przełożonym" na nasze środowisko kulturowe w sposób, który nie zmienia istoty Jego przesłania.