Do
kristinyCytuj:
Co do przepisów drogowych...tu często chodzi o ludzkie życie.Uwazam,ze jak jest nakaz,że mamy sie slimaczyc to włąsnie tak mamy jechac.I nie stanowimy zagrożenia bo inni tez maja się slimaczyc .Po cos to jest.
Ogólnie masz rację. Nie jestem przeciwnikiem przepisów drogowych, wcale nie uważam, że można je po prostu lekceważyć. Przepisów powinno się przestrzegać, ale używać też zdrowego rozsądku. Dam Ci przykład, o co mi chodzi. W jednej miejscowości, przez która przejeżdżam (droga przelotowa pomiędzy większymi miastami) jest przy samej drodze szkoła podstawowa. Na sporym odcinku obowiązuje ograniczenie do 40 km (właśnie ze względu na szkołę). I ma to sens, chodzi o bezpieczeństwo dzieci. Niestety, to samo ograniczenie obowiązuje także w okresie wakacyjnym, kiedy nie ma tam żadnego dziecka - nie ma zagrożenie, można spokojnie jechać więcej. A jednak ograniczenie nie zostaje "ograniczone" (
) bo nikomu nie chce się tego robić, bo to logistycznie trudno wykonalne itp. Dlatego w roku szkolnym bezwzględnie przestrzegam ograniczenia prędkości (jadę nawet jeszcze ciut wolniej), ale w okresie wakacji, jadę przez tę miejscowość szybciej (trochę). Zgodnie z literą prawa, łamię przepisy (jak zatrzyma mnie policja, zapłacę mandat - co ciekawe w wakacje nie spotkałem tam jeszcze patrolu policji
), ale czy postępuje wbrew "duchowi" tego ograniczenia? Moim zdaniem nie. Ograniczenie zostało nadane, aby chronić dzieci - i słusznie.
Tak samo z ograniczeniem prędkości w miejscach zabudowanych do 50 km. Ogólnie słuszne (jest różnica w reakcji przy 50 i 60 km/h). Ale są różne miejsca zabudowane: są miejsca gęściej zabudowane i są praktycznie puste (nawet w jednym mieście) I znowu zarządca dróg ustawia ograniczenie na całej przestrzeni, bo tak łatwiej. Często jeżdżę pewną niedawno wybudowaną drogą, dwa pasy, duże pobocze, rowy po obu stronach dookoła prawie pustka - dwa domy na krzyż w odległości kilkudziesięciu metrów od ulicy. Jakiś czas temu dowiedziałem się boleśnie (mandat), że to teren zabudowany
Bo tak stanowią przepisy (ilość domów itp). Nawet policjant wypisując mi mandat, zgodził się, że to bez sensu.
Całkowicie się z Tobą zgadzam, że chodzi o życie (czyjeś). Dlatego jeździjmy
mądrze - co niekoniecznie w każdej sytuacji oznacza ścisłe trzymanie się przepisów. Z bojaźni przed Bogiem, nie chcę nikogo narazić na niebezpieczeństwo, dlatego staram się prowadzić auto uważnie, bezpiecznie - ale nie zawsze zgodnie z przepisami (prędkość) - i nie ma z tego powodu wyrzutów sumienia.
do Ewa95Mam podobne odczucia w Twojej sprawie, co wujcio. Bardzo dobrze, że postąpiłaś zgodnie ze swoim sumieniem. Może rzeczywiście nie była to praca dla Ciebie. Nie uważam jednak, byś w całej tej sytuacji, przyjmując pracę na te dwa tygodnie, podpisując umową z datą wsteczną, postąpiła niewłaściwie.
Przepisy, które z założenia miały pomagać i zapobiegać patologiom, bardzo często utrudniają normalne funkcjonowanie. Wprowadzenie zapisu "najpierw umowa, potem praca" miało zapobiec wykorzystywaniu pracowników, przetrzymywania bez umów itp. Ale jak to bywa "miało być dobrze, a wyszło jak zwykle". Zgodnie z przepisami pracodawca powinien Cię zatrudnić na umową na czas określony (okres próbny), a umowa powinna być podpisana przed przystąpieniem do pracy. Pięknie, tylko nie do końca. Z tym wiąże się sporo papierologii itp. A co jeśli nie sprawdzisz się po tygodniu? Zerwanie umowy i kolejna papierologia. Dodatkowo konieczność odprowadzenia za ten okres ZUS, podatku itp - czyli kolejna papierologia. Do wykonania może dla dużych firm, które mają wyspecjalizowane działy zajmujące się zatrudnianiem pracowników, ale nie dla małych, często jednoosobowych firm. Dlatego pracodawcy wolą zatrudnić na początek bez umowy - nie sprawdzisz się, dają pieniądze z ręki do ręki, i sprawa załatwiona. Sprawdzisz się, napiszą umowę z datą wsteczną itp.
Tak, łamią w ten sposób prawo. Ale czy postępują źle? Nie sądzę.
Zwróć uwagę, że w tej konkretnej sytuacji pracodawczyni chciała postąpić wobec Ciebie uczciwie (tak przynajmniej się wydaje). Wyraźnie przedstawiła Ci, co i jak zrobi. Nie kręciła itp. Co innego, gdyby np. po miesiącu (wujciu - rok to trochę za dużo
) nadal nie dała Ci umowy, zaczęła kręcić itp. To jak najbardziej - kobieta nieuczciwa, uciekaj, gdzie pieprz rośnie