Axanno, cieszę się, że szczęśliwie dotarłaś na miejsce i odezwałaś znów w tym wątku. Zgadzam się z tym, co napisałaś w swoim pierwszym poście na stronie 2(nie umiem dotrzeć tam i go skopiować
). To są niestey też i moje problemy, a złe reakcje emocjonalne wynikają prawdopodobnie właśnie z nich.
Smok Wawelski napisał(a):
sister napisał(a):
Myślę że kiedy wiemy że dojdzie do katastrofy...
Najważniejszy jest własnie moment ZANIM DOJDZIE do katastrofy. Znam ten ból. Bóg mnie zmieniał latami, ale są efekty. Zauważyłem, że zanim nastąpi wybuch, Bóg daje "window of opportunity" - to jest chwila, w której możemy podjąć decyzję o wołaniu do Pana, ucieczce od grzechu (jak Józef od żony Potyfara), o zaparciu się własnego "ego" - tylko dlatego, że w Duchu mamy daną moc, żeby to zrobić. Dawniej jej nie mieliśmy. A na co dzień dobrze jest modlić się o przemianę w dziedzinach, o których wiemy, że są naszymi słabymi punkta
Nie mogę się z tym nie zgodzić. Tylko dlaczego to takie trudne
?
Dorka napisał(a):
Kilka lat temu miałam konflikt z kimś z mojej ówczesnej społeczności.Pamietam jak żaliłam się przed Panem na niesłuszne i -moim zdaniem - wyssane z palca insynuacje.Czułam się pokrzywdzona i zraniona....no i oczywiście miałam baaardzo wiele argumentów na obronę swoich poglądów i domagałam się jedynie sprawiedliwości.
Myslałam,że Bóg weżmie mnie w obronę i wywiedzie na jaw moją sprawiedliwość...., a tymczasem Duch Pana,zweryfikował moje poglądy o sobie samej i pouczył czym jest umieranie dla samej siebie...
Użył nastepujących wersetów ze Słowa Bożego:
"W ogóle to już przynosi wam ujmę,że się z sobą procesujecie.Czemu raczej krzywdy nie cierpicie? Czemu raczej szkody nie ponosicie?
Tymczasem wy sami krzywdzicie i szkodę wyrządzacie i to braciom .(1Kor..6;7-8)
Fragmentem tym,Bóg głęboko dotknął mojego serca.Od tamtego czasu uczę się nie oddawać złem za zło,ani obelgą za obelgę,nie dochodzę swego...idę dalej.
Dorka, ładnie powiedziane/napisane. Ja tylko chciałabym dodać, że kiedy dwoje dzieci Bożych walczy ze sobą, to nie wierzę, że Bóg jest tylko po jednej stronie. Co prawda nie wierzę, w to że wina rozkłada się zawsze po równo - 50/50. Zawsze ktoś jest bardziej lub mniej winny, ale nie nam to oceniać. No i po co? Kiedyś w jakieś książce przeczytałam, że matka do swoich dwóch bijących się córek zwykła mówić coś w tym stylu: 'Proszę mi natychmiast zostawić moje dziecko w spokoju.' Mam nadzieję, że nie zabrzmi to jak bluźnierswo, kiedy napiszę, że wydaje mi się , że czasem Bóg ma ochotę tak powiedzieć.