www.ulicaprosta.net

Forum przy Ulicy Prostej
Teraz jest N kwi 28, 2024 9:43 pm

Strefa czasowa: UTC + 1




Dział zablokowany Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.  [ Posty: 58 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3, 4  Następna strona
Autor Wiadomość
PostNapisane: So lip 30, 2011 6:20 am 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr sty 12, 2011 6:21 pm
Posty: 137
Witam wszystkich,

Ostatnio słuchałam kazania brata Siergieja Nieczytajłły 'Zrodzeni z Ducha mają pokój'(podaję link : http://www.youtube.com/user/marbudek#p/ ... eKW6mEpZNY)
i tak sobie pomyślałam ze smutkiem o tym jak daleko mi do takiego życia, o jakim on mówi.

Ale po kolei. Postaram sie napisać jak zrozumiałam to kazanie. Mogłam mieć problemy ze zrozumieniem ponieważ kazanie niestety nie jest jeszcze przetłumaczone, a ja ostatnią lekcję języka rosyjskiego miałam jakieś 25 lat temu.

Z tego , co zrozumiałam to główna myśl jest taka, że ci, którzy są zrodzeni z Ducha i umarli z Chrystusem nie są już targani emocjami, ale je kontrolują tak samo jak kontrolują ciało. Nie mamy już żyć według ciała i duszy/emocji(w języku rosyjskim jest słowo duszewny, które chyba nie istnieje w naszym języku :( ), ale według ducha. Czyli nasze życie nie ma być ani cielesne, ani duszewne tylko duchowe.

Uważam, że to przesłanie jest super, tylko jak pomyślę o sobie, to robi mi się przykro i wstyd. Bardzo często jestem prowadzona przez emocje, a nie przez Ducha Św.(czy przez swojego ducha). To emocje dyktują mi co mam zrobić lub powiedzieć i... często jest już za późno. Zdarza się, że gdy jestem pod wpływem silnych emocji i już mam zrobić coś głupiego, to mój umysł mi mówi stop, ale emocje zwyciężają niestety.

W związku z tym mam do Was prośbę. Proszę napiszcie jak poradziliście sobie z tym problemem w Waszym życiu. Bardzo chciałabym przeczytać świadectwa zwłaszcza kobiet, bo jak wiadomo my pod tym względem mamy gorzej niż mężczyźni. Właściwie, to możecie też pisać o tym jak się zmagacie z dyktatem emocji i co w ogóle sądzicie na ten temat. Myślę, że wszystko mi pomoże. Może znacie jakieś ciekawe artykuły, czy inne kazania na ten temat. Tylko proszę nie podawajcie mi kazań, które oparte są na psychologii. Takich już przesłuchałam mnóstwo. Nic mi nie dały.

I jeszcze jedno na koniec. Mam nadzieję, że dobrze zrozumiałam S.Nieczytajłę i to kazanie nie jest o tym, by nie mieć czy odczuwać emocji w ogóle, tylko o tym, by nie być ich niewolnikiem. Proszę mnie naprostować jeśli się mylę.

Pozdrawiam wszystkich

zielona


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: So lip 30, 2011 7:39 am 
Offline

Dołączył(a): Śr mar 19, 2008 1:54 pm
Posty: 829
Ja kazania niestety nie przeslucham, bo pisze z komorki i mi tu zle odtwarza, ale sie zastanawiam czy Pan Jezus nigdy nie ulegal emocjom. Pisze w Pismie zreszta gniewajcie sie, ale nie grzeszcie, wiec chyba nie zawsze uleganie emocjom jest czyms zlym.

Z drugiej strony sa tacy co doskonale nad emocjami panuja, nawet chyba mozna powiedziec ze to jest wlasciwa cecha na przyklad dla wilkow w owczych skorach co to potrafia zawsze saczyc trucizne slodziutkim glosikiem a dobroc z twarzy nigdy im nie znika, co nie znaczy ze nie pojdzie po trupach by dopiac swego - ale bez emocjowania sie.

Osobiscie chyba bym wolalam miec do czynienia z bracmi i siostrami, i w ogole z ludzmi, ktorzy sa szczerzy w swoich emocjach, oczywiscie nie mowie o kims emocionalnie rozchwianym, tylko o zdrowej normie.

Jezeli czlowiek jest osoba wierzaca to mysle ze jak kazdy, jest poddana procesowi uswiecenia i na przyklad o sobie moge powiedziec ze dzis nie robila bym w emocjach czegos, na co bylo mnie stac kilka lat temu. I nie sadze ze dojrzaly chrzescijanin, ktory miluje i boi sie Boga, w emocjach bedzie robil jakies wielke nikczemnosci. A jezeli czasem ktos zrobi cos niewlasciwego ze potem zaluje, to zawsze mozna to wyjasnic przeciez.

Mysle ze im bardziej ktos wzrasta w wierze i madrosci Bozej tym bardziej wlasciwe staje sie jego zycie, mysli, czyny, slowa itp. - nawet kiedy ulega emocjom. Wiec chyba nie chodzi o zelazna ich kontrole, ale o czyste i prawe serce i mysli - do tego powinno sie dazyc.

Jezeli cos zle napisalam, moze nie do konca zrozumialam o co chodzi, bo nie sluchalam kazania, to przpraszam. Takie luzne przemyslenia.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: So lip 30, 2011 9:34 am 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr sty 12, 2011 6:21 pm
Posty: 137
Witaj Axanno,

Axanna napisał(a):
Ja kazania niestety nie przeslucham, bo pisze z komorki i mi tu zle odtwarza, ale sie zastanawiam czy Pan Jezus nigdy nie ulegal emocjom. Pisze w Pismie zreszta gniewajcie sie, ale nie grzeszcie, wiec chyba nie zawsze uleganie emocjom jest czyms zlym..

Myślę, że Jezus wyrażał emocje i to nawet te, któe my uzanjemy za negatywne. Sławny przykład wypędzenia przekupniów ze świątyni(Mat.21:12), oraz bolesny fragment dotyczący cierpienia Jezusa w Getsemane. Ten tekst jest tak przejmujący, że pozwolę sobie zacytować go w całości i dodać podkreślenia.
Mat. 26:37-38 - 'I wziął z sobą Piotra oraz dwóch synów Zebedeuszowych, i począł się smucić i trwożyć.. Wtedy mówi do nich: Smętna jest dusza moja aż do śmierci; pozostańcie tu i czuwajcie ze mną.'(BW)
Ten fragment wskazuje, że Jezus przeżywał i wyrażał swoje emocje. Pytanie w tym, czy im 'ulegał', jak sama zauważyłaś. Ja myślę, że jest różnica między przeżywaniem i wyrażaniem emocji, a uleganiem im. Albo używając innych słów - bezwolnym poddaniem się im. Myślę, że Jezus przeżywał emocje i wyrażał je, ale nie pozwalał, by one nim rządziły. Jedną rzeczą jest przeżywanie emocji i świadome działanie w oparciu o nie, a drugą poddawanie się emocjom i bezrefleksyjne reagowanie na podstawie emocji. I właśnie to jest mój problem. Nie wiem, czy udało mi sie jasno wyrazić, o co mi chodzi.
Axanna napisał(a):
Z drugiej strony sa tacy co doskonale nad emocjami panuja, nawet chyba mozna powiedziec ze to jest wlasciwa cecha na przyklad dla wilkow w owczych skorach co to potrafia zawsze saczyc trucizne slodziutkim glosikiem a dobroc z twarzy nigdy im nie znika, co nie znaczy ze nie pojdzie po trupach by dopiac swego - ale bez emocjowania sie..

Zgadzam się z Tobą. Takie teatralne umiejętności panowania nad emocjami w sposób wyrachowany, by komuś zaszkodzić, lub by sobie pomóc są przerażające. Ja też chyba bardziej boję się takich obłudników niż szczerych 'żywiołowców'. W przypadku tej drugiej grupy przynajmniej wiadomo na czym się stoi. Ale jest chyba jeszcze inny aspekt tego problemu. Uświadomiłaś mi , że ja czasem chowam swoje emocje przed ludźmi i to może wyglądać tak, jakbym chciała manipulować, lub robić z siebie kogoś lepszego niż jestem w rzeczywistości. Prawdziwym motywem takiego postępowania z mojej strony jest po prostu strach. Boję się, że jak 'popuszczę' sobie to nie zapanuję nad swoimi emocjami i one wówczas zrobią takie spustoszenie, że z dwojga złego wolę je zdusić. Oczywiście jest druga strona tego kija. Te na chwilę zduszone emocje wylezą w innym, jeszcze mniej odpowiednim momencie. Drugim powodem tego może być fakt, że w wielu zborach tacy 'żywiołowcy' są uważani za ludzi nieduchowych i ogólnie nie ma społecznego przyzwolenia na takie zachowania. Co pozostaje? Albo nauczyć się w zdrowy(czytaj: Boży) sposób korzystać z emocji, albo się zamknąć w sobie i przykleić uśmiech nr 5 - taki uniwersalny na każdą okazję.
Axanna napisał(a):
Osobiscie chyba bym wolalam miec do czynienia z bracmi i siostrami, i w ogole z ludzmi, ktorzy sa szczerzy w swoich emocjach, oczywiscie nie mowie o kims emocionalnie rozchwianym, tylko o zdrowej normie.

Tu się w 100% zgadzamy. I właśnie tego chciałabym się nauczyć. Być szczerą w swoich emocjach, ale też mądrze je wyrażać.
Axanna napisał(a):
Jezeli czlowiek jest osoba wierzaca to mysle ze jak kazdy, jest poddana procesowi uswiecenia i na przyklad o sobie moge powiedziec ze dzis nie robila bym w emocjach czegos, na co bylo mnie stac kilka lat temu. I nie sadze ze dojrzaly chrzescijanin, ktory miluje i boi sie Boga, w emocjach bedzie robil jakies wielke nikczemnosci. A jezeli czasem ktos zrobi cos niewlasciwego ze potem zaluje, to zawsze mozna to wyjasnic przeciez.Mysle ze im bardziej ktos wzrasta w wierze i madrosci Bozej tym bardziej wlasciwe staje sie jego zycie, mysli, czyny, slowa itp. - nawet kiedy ulega emocjom. Wiec chyba nie chodzi o zelazna ich kontrole, ale o czyste i prawe serce i mysli - do tego powinno sie dazyc.

Tak, to prawda. Tylko, że u mnie to trwa tak długo. Już chciałabym widzieć owoce, bo jestem tym wszystkim strasznie umęczona. Może ktoś, kto patrzy na to z boku będzie w stanie pokazać mi źródło/jakąś przyczynę we mnie, która hamuje proces rozwoju w tej dziedzinie.
Axanna napisał(a):
Jezeli cos zle napisalam, moze nie do konca zrozumialam o co chodzi, bo nie sluchalam kazania, to przpraszam. Takie luzne przemyslenia.

Axanno, nic źle nie napisałaś i nie masz za co przepraszać. Ja ze swojej strony dziękuję Ci za to, że przejęłaś się i odpowiedziałaś.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: So lip 30, 2011 10:11 am 
Offline

Dołączył(a): Śr mar 19, 2008 1:54 pm
Posty: 829
Wydaje mi sie, ze zrozumialam o co chodzi z tym nieuleganiem, masz racje - przezywac i nawet okazywac to nie to samo co ulegac. To chyba jest bardzo trudne, a w zaleznosci od sytuacji chyba nie zawsze dostepne dla czlowieka, nawet wierzacego, chyba ze otrzyma wsparcie od Pana, wszak i On byl umocniany.
Ja sobie nie wyobrazam gdyby to ja musialam przez cos takiego przejsc, chyba by zaczelam plakac i wierzgac i histeryzowac, domagajac sie ratunku.
Ja nawet teraz z trudem panuje nad emociami, sedzac na balkonie na lotnisku i patrzajac (mazohizm?) na odlatujace samoloty. Mysli mi sie placza coraz bardziej, wiec jakby co znowu zle to przepraszam (na wsz.wypadek :) ).
Reszte, co mowilas, przemysle jak troche sie uspokoje. Z grubsza podobalo mi sie. Ojej, mdlosci dopadaja... Niewieszace tak sie nie trzesa, wstyd normalnie.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: So lip 30, 2011 10:29 am 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr sty 12, 2011 6:21 pm
Posty: 137
Axanna napisał(a):
Wydaje mi sie, ze zrozumialam o co chodzi z tym nieuleganiem, masz racje - przezywac i nawet okazywac to nie to samo co ulegac. To chyba jest bardzo trudne, a w zaleznosci od sytuacji chyba nie zawsze dostepne dla czlowieka, nawet wierzacego, chyba ze otrzyma wsparcie od Pana, wszak i On byl umocniany. Ja sobie nie wyobrazam gdyby to ja musialam przez cos takiego przejsc, chyba by zaczelam plakac i wierzgac i histeryzowac, domagajac sie ratunku

Ja też sobie tego nie wyobrażam. Chyba najgorsze jest to, że tak często zapominam o tym, co Pan przechodził i skupiam się wyłącznie na sobie. A może to jest powód mojej niedojrzałości emocjonalnej - egoizm i egocentryzm. Nawróciłam się, narodziłam na nowo z Ducha i co... potem chyba coś poszło nie tak z moim życiem. I to już trwa (o zgrozo) 24 lata. Już naprawdę jestem w miejscu, gdy mam siebie dosyć i chciałabym zrozumieć , co to znaczy umierać dla grzechu i śwata, umartwiać swoje ciało, żyć tylko dla Boga, zaprzeć się własnego ja. No może trochę przesadziłam(ach te emocje :P ). Nie jestem tą samą chrześcijanką, co 24 lata temu, ale...Chcę do przodu i to szybciej, a mam wrażenie, że to właśnie te problemy z emocjami spowalniają mój wzrost w Chrystusie.
Axanna napisał(a):
Ja nawet teraz z trudem panuje nad emociami, sedzac na balkonie na lotnisku i patrzajac (mazohizm?) na odlatujace samoloty. Mysli mi sie placza coraz bardziej, wiec jakby co znowu zle to przepraszam (na wsz.wypadek :) ).
Reszte, co mowilas, przemysle jak troche sie uspokoje. Z grubsza podobalo mi sie. Ojej, mdlosci dopadaja...

Axanno, trzymaj się. Ja nigdy nie miałam takiego problemu. Więcej, gdybym miała jeszcze raz 20 lat spróbowałabym zostać stewardessą, tak kocham latać. Ale troszkę chyba Cię rozumiem, bo mój mąż boi się latać i wie, że nie ma na to racjonalnych powodów(chociaż zawsze próbuje je znaleźć). On mi to szybko wyjaśnił - przypomniał mi , że ja wpadam w panikę na widok tłustego czarnego pająka(nie jadowitego), choć z logicznego punktu widzenia nic nie może mi takie stworzenie zrobić. Chciałam napisać, że będę za Ciebie trzymać kciuki, ale nie... pomodlę się.
A... i jeszcze jedno. Cytat z Biblii użyty w kazaniu. Cytat jak najbardziej znany pewnie nam wszystkim:)

Filip. 4:7 - 'A pokój Boży, który przewyższa wszelki rozum strzec będzie serc waszych i myśli waszych w Chrystusie Jezusie,'(BW)

Niechaj ten(dokładnie ten, a nie ten światowy) pokój strzeże Twojego serca(i wszystkich uczuć i emocji, które się w nim znajdują i które ono generuje) i Twoich myśli W Chrystusie Jezusie zwłaszcza dzisiaj, podczas całej Twojej podróży.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: So lip 30, 2011 10:42 am 
Offline

Dołączył(a): Śr mar 19, 2008 1:54 pm
Posty: 829
Dziekuje bardzo :)


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: So lip 30, 2011 11:16 am 
Offline

Dołączył(a): Śr mar 19, 2008 1:54 pm
Posty: 829
Jeszcze przyszlo mi na mysl takie cos, ze sa tacy co po 3 - 5 latach od nawrocenia uwazaja ze sa juz super dojrzalymi i ze juz u siebie nie maja nic do naprawienia, tylko juz sa przewodnikami duchowymi, wszystkich dookola pouczaja (najczesciej bzdurami... Mega) i zawsze musza odgrywac pierwsze skrzypce, bo wszystkie rozumy juz pozjadali.
Albo inna skrajnosc to spowszechniale rutynowe chrzescijanstwo podobne do katolicyzmu - przyjsc odspiewac, odmowic, odsluchac, kawka, ciasto i do domczu...

I to ze po 24 latach ktos nadal szuka wzrostu i naprawy, jest budujacym bardzo swiadectwem.
P.s. Pogadalam z Toba troszke i nabralam otuchy, ide na check-in :)


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: So lip 30, 2011 1:17 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr sty 12, 2011 6:21 pm
Posty: 137
Ja już tyle etapów przechodziłam. Aż wstyd myśleć. Już dawno powinnam być w innym miejscu. Najpierw byłam 'młoda' w wierze i wszystko chłonęłam jak gąbka. Potem przyszedł okres bycia 'dojrzałą' duchowo. Wszystko wiedziałam najlepiej i wszystkich dookoła pouczałam. Jaka ja wtedy byłam mądra... ach. Nawet ostro atakowałam pastora. Na szczęście to mądry człowiek i cierpliwie mi tłumaczył i z miłością czekał aż się zmienię. Potem zachłysnęłam się nauczaniem z zachodu. Nie bedę tego rozwijać , bo nie warto. Po rozczarowaniu powyższym stałam się właśnie taką 'niedzielną' chrześcijanką. Na nabożeństwo w niedzielę, a w tygodniu świat. Nie mówię, że jakoś strasznie grzeszyłam, ale taka byłam letnio-nijaka. Wstyd coś takiego nazywać chrześcijaństwem. Potem ktoś mi podrzucił kazania Kulca. No to mną trochę potrząsnęło. Nie tylko mną. Z wieloma osobami zaczęliśmy przyglądać się naszemu życiu duchowemu. Ostatnio słucham też dużo kazań rosyjskich kaznodziejów z kanału 'marbudek' z youtube'a. To jest dopiero kosmos. Mam wrażenie, że zanim zaczęli przyjeżdżać pastorzy z zachodu, to nasze nauczania i życie było do tego podobne. Teraz to dla mnie kosmos. Zatoczyłam koło? Ale chciałabym wrócić i ... nadrobić te stracone lata. Teraz to kazanie , do którego link podałam traktuję jako stan doskonały. Bardzo daleko mi do tego i kiedy obiektywnie patrzę na innych znanych mi wierzących, to nie dostrzegam zbyt wielu, którzy wytrzymaliby próbę porównania, gdyby potraktować to kazanie jako standard.

No cóż. Na razie szukam dalej Boga w tej dziedzinie. Przypomniał mi się Psalm 131. Dawid, sługa starotestamentowy chyba doświadczyl tego, czym jest prawdziwy pokój Boży. Ostatnio lubię też słuchać ten kawałek.
Polecam Axanno do samolotu (i nie tylko)


http://www.youtube.com/watch?v=sSjtd4cLKic


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: N lip 31, 2011 12:09 am 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt kwi 01, 2005 9:30 pm
Posty: 8611
Lokalizacja: Kraków
Chciałbym się wypowiedzieć na temat kazania, ale język rosyjski niestety nie jest mi na tyle dobrze znany, żebym to kazanie mógł zrozumieć. Jeśli chodzi o sam problem emocji w życiu chrześcijanina, to nie przypuszczam, żeby one były "niedozwolone" - chodzi raczej o to, żeby nas nie niszczyły. Szczerość w emocjach to jest sprawa względna - apostoł Paweł bardzo szczerze powiedział arcykapłanowi, co o nim myśli, ale potem się zreflektował [Dz. Ap. 23:2-5]. Owocem Ducha jest między innymi wstrzemięźliwość, więc nie każde szczere wyrażanie emocji jest dla chrześcijan wskazane.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: N lip 31, 2011 5:38 am 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr sty 12, 2011 6:21 pm
Posty: 137
Smoku dziekuję za wyrażenie zdania. Szczerze mówiąc liczyłam na coś, co pomoże mi kontrolować emocje, a nie być przez nie kontrolowaną. Ja potrafię się ugzyźć w język. Chodziło mi raczej o sytuację, gdy kobieta (zwłaszcza kobieta) jest targana przeróżnymi emocjami i to , na przykład, zmusza ja do kompulsywnych działań. Ale O.K. Będę się dalej modlić. Jeszcze raz się wsłucham w kazanie. Może więcej zrozumiem. Może Bóg da mi poznać co to znaczy mieć prawdziwy pokój Boży, który zapanuje niepodzielnie nad moim całym człowiekiem, również tą częścią emocjonalną. A może to już zbliża sie menopauza :evil: Kiedyś słyszałam kazanie (niestety A. Wammack'a), że nawet w takiej sytuacji kobieta Boża nie ma żadnej wymówki, bo u chrześcijan takie symptomy nie występują.

Jeszcze raz dziękuję Ci Axanno i Tobie Smoku za odpowiedzi. Będę dalej się modlić. 'Proście a będzie ...'


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: N lip 31, 2011 11:23 am 
Offline

Dołączył(a): Pt maja 06, 2005 12:18 am
Posty: 1266
Zielona...nie daj sie kochanie nabrać na te szaleństwa menopauzy.Czasem mam wrażenie ,że to wymysł firm farmaceutycznych.Przeciez jest tyle specyfików pomagających to przejść ,że po prostu nie wypada nie mieć żadnych objawów.
Jestem po menopauzie.Lekka huśtawka emocjonalna plus starzejące się ciałko :evil:
Jesteśmy emocjonalne.Nie jesteśmy robotami.Jak mnie za bardzo ponoszą..te złe to modlę sie językami albo wołam Ratunku Panie!
Powoli Duch Świety mnie przerabia.
Nie zmienia naszej osobowości ale nas ..hmmm..ogładza?
Jak czytałam twoją historię to jakbym o sobie czytała. :D

_________________
Arkę Noego budowali amatorzy a Titanica profesjonaliści.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: N lip 31, 2011 12:29 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt kwi 01, 2005 9:30 pm
Posty: 8611
Lokalizacja: Kraków
Naprawdę nie widzę w Słowie Bożym poparcia dla teorii, że u chrześcijan nie występują problemy z emocjami. Przecież w momencie nowego narodzenia nie przestajemy być ludźmi, posiadającymi nadal duszę, ducha i ciało. Zmieniamy się na obraz Pana, który jako człowiek również okazywał również emocje i dlatego może współczuć ze słabościami naszymi, bo jest doświadczony we wszystkim, podobnie jak my, z wyjątkiem grzechu" [Hebr. 4:15]. Płakał, wzruszał się, gniewał się, a nawet się bał. I wtedy umacniał go anioł posłany przez Ojca.

Andrew Wommack w jednym ma rację - chrześcijanie nie przechodzą menopauzy. Chrześcijanki owszem. :) Stan stałego, całkowitego pokoju w każdej sytuacji można chyba porównać do stanu całkowitej bezgrzeszności - czasem niektórzy nauczyciele na podstawie błędnie odczytanych fragmentów Pisma robią z jednego i drugiego sztywną normę i twierdzą, że odrodzony człowiek nie popełnia żadnych grzechów i posiada doskonały pokój Boży, a emocje go już nie dotyczą. Uważam, że to jest jakieś nieporozumienie i pomylenie stanu docelowego, do którego dążymy, ze stanem "obowiązkowym" dla każdego człowieka po nowym narodzeniu.

Troski nie powinny nam przesłaniać Pana i szukania Jego Królestwa, a Paweł pisał do Filipian nie po to, żeby im wypominać okazywanie emocji, tylko z radą dotyczącą ich wpływu na nasze życie:

"Niech będzie znana wszystkim ludziom wasza wyrozumiała łagodność: Pan jest blisko! O nic się już zbytnio nie troskajcie, ale w każdej sprawie wasze prośby przedstawiajcie Bogu w modlitwie i błaganiu z dziękczynieniem! A pokój Boży, który przewyższa wszelki umysł, będzie strzegł waszych serc i myśli w Chrystusie Jezusie" [Flp. 4:5-7 BT]

"Troskać się zbytnio", to przekład słowa μεριμνάω czyli mniej więcej "bać się w związku z troskami". Myślę, że "Pan jest blisko!" znaczy w kontekście nie tylko Jego codzienną bliskość, ale bliskość Jego przyjścia po Kościół - to nam pomaga uchwycić właściwą perspektywę spraw, którymi przejmujemy się w stopniu rujnującym nasz pokój.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: N lip 31, 2011 1:23 pm 
Offline

Dołączył(a): Pt maja 06, 2005 12:18 am
Posty: 1266
Ostatnio ciągle mi się kołacze ta...perspektywa.Poważnie.
To cudowny werset.Jak juz zaczynam się ać,miotać troszczyć i rozpaczać to nagle przychodzi mysl....Pan jest lisko.
Pan Jezus przyjdzie.Jest Duch Święty.To wszystko jest nietrwałe.Wiecznośc jest blisko i jest wieczna :D .
To pomaga w emocjach.

_________________
Arkę Noego budowali amatorzy a Titanica profesjonaliści.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: N lip 31, 2011 3:10 pm 
Offline

Dołączył(a): So kwi 01, 2006 3:38 pm
Posty: 909
Wawelski napisał(a):
"Troskać się zbytnio", to przekład słowa μεριμνάω czyli mniej więcej "bać się w związku z troskami".

W oryginale jest słowo "zbytnio " ? Bo w Warszawskiej jest : " Nie troszczcie się o nic". Jest różnica pomiędzy : "nie troskać się", od "nie troskać się zbytnio".
http://www.blueletterbible.org/Bible.cf ... KJV#conc/6
Nie znam greki i angielskiego ale mi wychodzi, że tam nie ma wprost słowa "zbytnio". Chyba, że ono jest zawarte w słowie " merimnaō " .

Mamy nie bać się zbytnio, czy nie troszczyć się zbytnio ? Czy może " nie bójcie się w związku z troskami ", czy może " Zbytnio nie bójcie się w związku z troskami ".
W ogóle mam się nie bać trosk, czy mam się nie bać za bardzo trosk ?
Już tak namieszałem, ze sam nie wiem o co chodzi :D


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: N lip 31, 2011 3:22 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt kwi 01, 2005 9:30 pm
Posty: 8611
Lokalizacja: Kraków
kristina napisał(a):
Ostatnio ciągle mi się kołacze ta...perspektywa. Poważnie.
Nie tylko Tobie, kristino. Myślę, że powinniśmy się już pakować i siedzieć "na walizkach", jeśli jeszcze nie siedzimy.

wujcio napisał(a):
Wawelski napisał(a):
"Troskać się zbytnio", to przekład słowa μεριμνάω czyli mniej więcej "bać się w związku z troskami".
W oryginale jest słowo "zbytnio " ? Bo w Warszawskiej jest : " Nie troszczcie się o nic". Jest różnica pomiędzy : "nie troskać się", od "nie troskać się zbytnio". Nie znam greki i angielskiego ale mi wychodzi, że tam nie ma wprost słowa "zbytnio". Chyba, że ono jest zawarte w słowie " merimnaō " .
"Merimnao" ma znaczenia opisane tutaj:

http://www.blueletterbible.org/lang/lex ... 3309&t=KJV

1. Bać się; 2. Troskać się o potrzeby. W leksykonie Thayera mamy dosłownie: "nie bójcie się o nic". Myślę, że tłumacze BT uchwycili sens tego wyrażenia prawidłowo jako troskę tak wielką, że aż związaną ze strachem. Beztroska całkowita może wynikać z braku odpowiedzialności, a przecież nie o to chodzi w naszym życiu, prawda?


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Dział zablokowany Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.  [ Posty: 58 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3, 4  Następna strona

Strefa czasowa: UTC + 1


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 47 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
POWERED_BY
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL