www.ulicaprosta.net

Forum przy Ulicy Prostej
Teraz jest Pn kwi 29, 2024 4:38 pm

Strefa czasowa: UTC + 1




Dział zablokowany Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.  [ Posty: 58 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4
Autor Wiadomość
PostNapisane: So sie 06, 2011 8:49 am 
Offline

Dołączył(a): Śr mar 19, 2008 1:54 pm
Posty: 829
Smok Wawelski napisał(a):
Uwierz, że w Chrystusie możesz odwrócić się od grzechu i bój się Boga, żeby oprócz miłości do Pana mieć dodatkową motywację do życia w świętości. Łaska ku przemianie jest dostępna - proś o nią wytrwale i podejmuj decyzje, a zobaczysz efekty w postaci mocy do ich wykonywania. I jeszcze jedno: To, o czym myślimy i czym żyjemy, wpływa na naszą kondycję duchową i przekłada się na proces uświęcenia.

pisze ze nawet leniwi i bojazliwi nie wejda... Odwracam sie od grzechu i odwracam, a potem znowu upadam, a czasem mi sie wydaje, ze juz nie grzesze i nie bede, wtedy popadam w takie sytuacje, ze na przyklad, niedawno klamalam - ze strachu i braku wiary, ze Pan nad wszystkim czuwa... I co z tego, ze potem plakalam i przepraszalam, zrobilam to swiadomie... :(


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: So sie 06, 2011 10:44 am 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt kwi 01, 2005 9:30 pm
Posty: 8611
Lokalizacja: Kraków
"Prawdziwa to mowa: Jeśli bowiem z nim umarliśmy, z nim też żyć będziemy; jeśli z nim wytrwamy, z nim też królować będziemy; jeśli się go zaprzemy, i On się nas zaprze; jeśli my nie dochowujemy wiary, On pozostaje wierny, albowiem samego siebie zaprzeć się nie może" [II Tym. 2:11-13]

Bóg ze swojej strony przymierza nie złamie. Nasze upadki, jeśli nie są wynikiem zatwardziałości serca i dobrowolnego czynienia zła, zawsze będą odpuszczane, a Pan nas będzie oczyszczał od wszelkiej nieprawości [I Jana 1:9]. Bojaźliwi to najprawdopodobniej ci, którzy zapierali się Pana w ramach prześladowań. To nie jest tak, że każdy upadek odrodzonego człowieka powoduje odcięcie od relacji z Bogiem. Jego wierność sięga niebios.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: So sie 06, 2011 1:17 pm 
Offline

Dołączył(a): Pt maja 06, 2005 12:18 am
Posty: 1266
Ja kiedyś rozmyślałam o tych bojaźliwych i zobaczyłam ludzi,którzy i Ewangelii nie przyjmują z wygody i strachu.Strachu o pozycję,strachu przed utratą własnego ego,strata znajomych,znajomości i takie tam.Niekoniecznie zaraz ze strachu przed przypalaniem pięt bo myślę,ze Pan wie kto jest bohaterski a kto nie. :oops:

_________________
Arkę Noego budowali amatorzy a Titanica profesjonaliści.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: So sie 06, 2011 2:49 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt kwi 01, 2005 9:30 pm
Posty: 8611
Lokalizacja: Kraków
"Udziałem zaś bojaźliwych i niewierzących, i skalanych, i zabójców, i wszeteczników, i czarowników, i bałwochwalców, i wszystkich kłamców będzie jezioro płonące ogniem i siarką. To jest śmierć druga" [Obj. 21:8]

Jeśli jest napisane, że chodzi o bojaźliwych OPRÓCZ niewierzących, to znaczy, że ci bojaźliwi są wierzący. Ciekawe, że w tym wersecie obok niewierzących są wymienieni grzesznicy - zupełnie jakby ci grzesznicy byli wierzący. Chyba, że niewierzący to ci, którzy mieli wiarę, ale ją stracili. Tak czy owak, jest tutaj sugestia możliwości utraty wiary i zbawienia. Ale nie wydaje mi się, żeby bojaźliwi to byli tutaj niewierzący ze strachu. A jeśli chodzi o prześladowania, to nie ma bohaterów - jest łaska Boża podtrzymująca ludzi kochających Boga z całego serca.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: N sie 07, 2011 2:46 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N cze 18, 2006 7:21 pm
Posty: 246
Smok Wawelski napisał:

Cytuj:
"Udziałem zaś bojaźliwych i niewierzących, i skalanych, i zabójców, i wszeteczników, i czarowników, i bałwochwalców, i wszystkich kłamców będzie jezioro płonące ogniem i siarką. To jest śmierć druga" [Obj. 21:8]

Jeśli jest napisane, że chodzi o bojaźliwych OPRÓCZ niewierzących, to znaczy, że ci bojaźliwi są wierzący.


Ne wiem czy dobrze zrozumiałem wypowiedź. Bojaźliwi to wierzący bo dalej napisane, że z nimi będą niewierzący. Czy zatem skalani, zabójcy wszetecznicy, czarownicy, bałwochwalcy i wszyscy kłamcy to również wierzący?

Pozdrawiam

_________________
Początkiem mądrości jest bojaźń Pana
Przyp.9:10


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: N sie 07, 2011 9:16 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt kwi 01, 2005 9:30 pm
Posty: 8611
Lokalizacja: Kraków
Biorąc pod uwagę stan współczesnego Kościoła niestety nie jest to wykluczone. Dlatego apostołowie tak bardzo ostrzegają wierzących, żeby uciekali od wszeteczeństwa, żeby nie kłamali, żeby się nie kalali duchowym cudzołóstwem, żeby nie byli chciwi, bo chciwość to bałwochwalstwo, żeby nie zabijali nawet słowem i żeby się nie angażowali w czary, bo to jest owoc ciała.

"Jawne zaś są uczynki ciała, mianowicie: wszeteczeństwo, nieczystość, rozpusta, bałwochwalstwo, czary, wrogość, spór, zazdrość, gniew, knowania, waśnie, odszczepieństwo, zabójstwa, pijaństwo, obżarstwo i tym podobne; o tych zapowiadam wam, jak już przedtem zapowiedziałem, że ci, którzy te rzeczy czynią, Królestwa Bożego nie odziedziczą" [Gal. 5:19-21]

Zapowiadam WAM... "jeśli jedni drugich kąsacie i pożeracie, baczcie, abyście jedni drugich nie strawili. Mówię więc: Według Ducha postępujcie, a nie będziecie pobłażali żądzy cielesnej" [Gal. 5:15-16]. List jest napisany do zborów w Galacji [1:2].


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Pn sie 08, 2011 9:08 am 
Offline

Dołączył(a): Pt maja 06, 2005 12:18 am
Posty: 1266
No i co z tymi bojażliwymi.
W Pismie tysiaće razy czytamy...nie bój sie.
Jęśli jednak boimy się to nie wejdziemy do domu?
Kim są Ci bojazliwi? :?:

_________________
Arkę Noego budowali amatorzy a Titanica profesjonaliści.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Pn sie 08, 2011 11:02 am 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt kwi 01, 2005 9:30 pm
Posty: 8611
Lokalizacja: Kraków
kristina napisał(a):
No i co z tymi bojażliwymi.
W Pismie tysiaće razy czytamy...nie bój sie.
Jęśli jednak boimy się to nie wejdziemy do domu?
Kim są Ci bojazliwi? :?:
Na razie moim zdaniem w Obj. 21:8 chodzi o wierzących, którzy ze strachu zaparli się Pana i dołączyli do niewierzących, a także grzeszników wymienionych na liście. Sam strach dotykał również Pana Jezusa, więc nie przypuszczam, żebyśmy mieli się bać, że chwila strachu może nas kosztować życie wieczne. Myślę, że o takich upadkach jak niedowiarstwo w sprawach codziennych mówi poniższy fragment w odróżnieniu od zaparcia się Pana ze strachu:

"Prawdziwa to mowa: Jeśli bowiem z nim umarliśmy, z nim też żyć będziemy; jeśli z nim wytrwamy, z nim też królować będziemy; jeśli się go zaprzemy, i On się nas zaprze; jeśli my nie dochowujemy wiary, On pozostaje wierny, albowiem samego siebie zaprzeć się nie może" [II Tym. 2:11-13]


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Pn sie 08, 2011 1:10 pm 
Offline

Dołączył(a): Pt maja 06, 2005 12:18 am
Posty: 1266
Hmmm.bojaźliwy,strachliwy - to cecha osobowości.To coś innego niż strach,lęk obawa.
To stany emocjonalne, które przychodzą i odchodzą.
Tak..Pan Jezus bał się,Paweł bał się.
Czy brak wiary może być powiązany ze strachem.?

_________________
Arkę Noego budowali amatorzy a Titanica profesjonaliści.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Pn sie 08, 2011 2:12 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt kwi 01, 2005 9:30 pm
Posty: 8611
Lokalizacja: Kraków
δειλοῖς jest przetłumaczone w interlinii jako "tchórzliwym". Nie przypuszczam, żeby wizja Janowa dotyczyła osobowości. Myślę, że leksykon Thayera słusznie podaje znaczenie zaparcia się Pana podczas prześladowań - jest to przeciwstawienie określeniu "zwycięzca" z poprzedniego wersetu. Jeszcze raz:

"Zwycięzca odziedziczy to wszystko, i będę mu Bogiem, a on będzie mi synem. Udziałem zaś bojaźliwych i niewierzących, i skalanych, i zabójców, i wszeteczników, i czarowników, i bałwochwalców, i wszystkich kłamców będzie jezioro płonące ogniem i siarką. To jest śmierć druga" [Obj. 21:7-8]

Tu jest mowa o dwóch rodzajach dziedzictwa - jedno dotyczy zwycięzców, którzy wytrwają do końca, a drugi tchórzliwych, niewierzących i grzeszników.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: So paź 01, 2011 7:44 am 
Offline

Dołączył(a): N wrz 18, 2011 9:04 am
Posty: 37
zielona napisał(a):
Witam wszystkich,
[..]
Z tego , co zrozumiałam to główna myśl jest taka, że ci, którzy są zrodzeni z Ducha i umarli z Chrystusem nie są już targani emocjami, ale je kontrolują tak samo jak kontrolują ciało. Nie mamy już żyć według ciała i duszy/emocji(w języku rosyjskim jest słowo duszewny, które chyba nie istnieje w naszym języku :( ), ale według ducha. Czyli nasze życie nie ma być ani cielesne, ani duszewne tylko duchowe.

zielona


Tak sobie przeglądam niektóre wątki z forum i natrafiłem na temat o emocjach :-)

Myślę sobie, że człowiek jest człowiekiem i do momentu jego śmierci będzie podlegał prawom przyrody.

Tak jesteśmy skonstruowani, że pewne rzeczy nam się podobają, inne nie. W swoim postrzeganiu świata i wszelkich okoliczności zdarzeń z naszego codziennego życia, nasz subiektywny obraz wewnętrzny wszystkiego, co się wokół dzieje jest dalece zniekształcony poprzez to, co chcemy, czego oczekujemy, czego się spodziewamy, co nas w danej chwili interesuje.

Po prostu dostrzegamy akurat to, co w danej chwili zajmuje naszą uwagę.

Nie jest to nic zdrożnego - to naturalne, bo w końcu robotami nie jesteśmy. Jesteśmy żywymi ludźmi.

W związku z tym, że często nasze oczekiwania, czy zainteresowania nie są zgodne ze zdarzeniami, jakie dzieją się wokół nas, dochodzi do rozdźwięku, między tym, czego chcemy/oczekiwalibyśmy, a tym co się faktycznie dzieje i... powstaje emocja - nasz osobisty stosunek do zaistniałych zdarzeń.

Dlaczego to piszę? :-) Nie jestem psychologiem. Jednak jakoś tak mi się wydaje, że sama emocja jest po prostu czymś całkowicie naturalnym - to zwyczajne nastawienie wewnętrzne do czegoś - pozytywne [radość, miłość, zadowolenie...], albo negatywne [strach, gniew, nienawiść...]

Zwykło się mianem emocje określać tylko te negatywne, ale w końcu pozytywne też są emocjami.

Czy pozytywnymi emocjami nie mamy się kierować w swoim codziennym postępowaniu?

Kiedy sobie przeczytamy fragment z listu do Galatów z 5 rozdziału, to mamy jak na dłoni podział owoców życia na te 'dobre'- pożądane i te 'złe' - godne nagany:

19 A jawneć są uczynki ciała, które te są: Cudzołóstwo, wszeteczeństwo, nieczystość, rozpusta,
20 Bałwochwalstwo, czary, nieprzyjaźni, swary, nienawiści, gniewy, spory, niesnaski, kacerstwa,
21 Zazdrości, mężobójstwa, pijaństwa, biesiady, i tym podobne rzeczy, o których przepowiadam wam, jakom i przedtem powiedział, iż którzy takowe rzeczy czynią, królestwa Bożego nie odziedziczą.
22 Ale owoc Ducha jest miłość, wesele, pokój, nieskwapliwość, dobrotliwość, dobroć, wiara, cichość, wstrzemięźliwość.
23 Przeciwko takowym nie masz zakonu.

Są tu wymienione cechy postępowania i wśród nich padają pojęcia odnoszące się do samych emocji - nienawiści, gniewy, spory, zazdrości..., a także miłość, pokój, dobroć...

Które to będąc wykonywane rodzą pewne skutki dla naszego życia przed Bogiem.

Codziennością jest, że jeśli ktoś oczekiwał pewnej sytuacji, a okazuje się, że jest ona zupełnie inna - dużo mniej korzystna dla niego samego - to się zdenerwuje, może i pogniewa na osobę będącą sprawcą takiego obrotu spraw.

Kiedy znowu wszystko idzie gładko, to jest zadowolony, cieszy się - i tu jest pozytywna emocja.

Problem pojawia się, gdy zaszło niekorzystne zdarzenie, a my zaczynamy swoją frustrację wyładowywać na rzekomych winowajcach. Gniewamy się na nich, żądamy często niestworzonych zabiegów z ich strony, żeby... już nie tyle naprawili szkodę, co nas samych ułaskawili, bo przecież oni nam podpadli. ;-).

Ja zawsze sobie myślę, że często zdarza się, że ów 'winowajca' wcale nie musiał mieć złych intencji, on po prostu nie wiedział czego my oczekujemy, albo zwyczajnie nie brał tego pod uwagę. Zrobił po 'swojemu', bo wydawało mu się, że tak będzie dobrze. Nam to nie odpowiada i się denerwujemy.

Pewnie, że chwilowej irytacji nie da się uniknąć, ale warto zawsze z reakcją poczekać pewien czas i na chłodno jeszcze raz rozważyć wszystkie 'za' i 'przeciw'. Przeanalizować sytuację i samemu określić, czy faktycznie warto kruszyć kopię o jakiś tam detal.

Są szkoły proponujące rozpisanie sobie w punktach na kartce, całego problemu - wówczas okaże się często, że ten problem owszem istnieje, ale tylko w sferze naszych osobistych odczuć :-)

Apostoł Paweł mówi o uczynkach - czyli o dalszym ciągu zdarzeń, będących konsekwencją naszych złych emocji. Pogniewamy/rozgniewamy się, ale po krótkiej analizie zdarzenia okaże się, że tak naprawdę nie ma o co, może pozostanie jakaś drobna kwestia do wyjaśnienia z daną osobą niejako 'przy okazji', ale nie żeby od razu robić awanturę i ciągnąć tę atmosferę miesiącami, a może i latami. Mamy napisane:

(26) Gniewajcie się, a nie grzeszcie; słońce niech nie zachodzi na rozgniewanie wasze.
Efez 4 r.

Jak dla mnie stawianie sprawy w taki sposób, że człowiek odrodzony nie podlega emocjom jest daleko posuniętym nieporozumieniem. Nasze odrodzenie nie odwraca praw natury ! Ono stanowi o tym, że szukamy sposobów, jak sobie z tą nieokiełzaną naturą radzić.

Wiemy teraz co jest dobre, a co jest złe, bo Słowo Boże nas nauczyło i świadomie wybieramy dobre, a złego unikamy - to dla mnie oczywiste.

Nie da się sterować własnymi emocjami, ale da się kierować swoim postępowaniem będącym konsekwencją emocji.

Dlatego nie wpadałbym w kompleksy z powodu targających mną emocji. Zwyczajnie wiem co jest dobre, a co jest złe i mimo, że czasem chciałoby się 'trzasnąć pięścią w stół' :-), to nie robię tego. Wolę poczekać nieco z reakcją i sprawę jeszcze dogłębnie przemyśleć, może nie warto się aż tak buntować. Czasem też zdarzy się, że jednak zrobię coś, czego nie powinienem był zrobić - nakrzyczę na kogoś, posądzę go o złe zamiary, może o ciągłe szkodzenie itd...

Co wtedy?

Trzeba sprawę odkręcić... Wiecie, miałem takie sytuacje, kiedy to niefortunnie się odezwałem, podjąłem jakieś działanie, a ono było dla kogoś krzywdzące. Ot... ludźmi jesteśmy. Po niedługim czasie analizowałem zaistniałe zdarzenie i... szukałem okazji, żeby porozmawiać z zainteresowaną - pokrzywdzoną - osobą, wyjaśnić jej i posłuchać jej wyjaśnień, przeprosić...

Wtedy spada kamień z serca, a w oczach tej zainteresowanej osoby zyskujemy baaardzo wiele. Nie jesteśmy dla niej już bezmyślnymi pieniaczami, tylko osobami, które nie dość, że myślą, to jeszcze w swym myśleniu uwzględniają potrzeby innych. Nie są nastawione ksobnie, tylko dostrzegają, że istnieje oprócz nich samych jeszcze ktoś w ich otoczeniu, z kim się dobrowolnie liczą. Tak postępował Pan Jezus... Nie okazywał siły i przewagi, tylko nad słabymi się pochylał. To była i jest jego siła.

Myślę, że to dla nas doskonały przykład do naśladowania.

Nie grzmijmy, nie szukajmy winnych, nie doszukujmy się przyczyny niekorzystnych zdarzeń w kimś. Weźmy wszystko na siebie.

Jeszcze jedno mi się przypomina... Kiedy Dawid uciekał przed własnym synem:

(9) I rzekł Abisaj, syn Sarwii, do króla: Czemuż złorzeczy ten zdechły pies królowi, panu memu? Niech idę proszę, a utnę głowę jego. (10) Ale król rzekł: Cóż wam do tego, synowie Sarwii, że złorzeczy? Ponieważ mu Pan rzekł: Złorzecz Dawidowi, i któżby śmiał rzec: Czemu tak czynisz? (11) Nadto rzekł Dawid do Abisajego i do wszystkich sług swoich: Oto syn mój, który wyszedł z żywota mego, szuka duszy mojej, jakoż daleko więcej teraz syn Jemini? Zaniechajcie go, niech złorzeczy; boć mu Pan rozkazał. (12) Snać wejrzy Pan na utrapienie moje, a odda mi Pan dobrem za złorzeczenia jego dzisiejsze. (13) A tak szedł Dawid, i mężowie jego drogą, a Semej szedł stroną góry przeciwko niemu, a idąc złorzeczył, i ciskał kamieńmi przeciw niemu, i miotał prochem. (14) I przyszedł król ze wszystkim ludem, który był przy nim spracowany, i tamże odpoczął. (15) Lecz Absalom i wszystek lud mężów Izraelskich, przyszli do Jeruzalemu, także i Achitofel z nim.

(2 Ks. Samuela 16:9-15, Biblia Gdańska)

Tak mi się jakoś to jawi, że według słów Dawida: 'Snać wejrzy Pan na utrapienie moje, a odda mi Pan dobrem za złorzeczenia jego dzisiejsze.', warto nie doszukiwać się winnych, ale poruczyć sprawę Bogu.

Nie ma co się buntować, w sensie ciągnięcia gniewu w nieskończoność.

To taka luźna moja dywagacja :-)

pozdrawiam
Robert G.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Cz sie 22, 2013 11:12 am 
Offline

Dołączył(a): Śr lip 16, 2008 2:02 pm
Posty: 1952
Pociągnę troszkę temat, bo jak ostatnio posłuchałam pewnych kaznodziei ze środowisk uświęceniowych, to jawił mi się przed oczami tłum "chrześcijańskich cyborgów" wypranych z emocji, gotowych dawać się poniżać w imię bycia "świętym", ale też- nadętych z tego powodu pychą, jako że są "lepszym gatunkiem ludzi", bardziej uświęconym, bardziej duchowym. Wiem, to mocno zabrzmiało, ale dokładnie to poczułam.
Z jednej strony zgadzam się z tym, ze należy umierać dla siebie i swoich pożądliwości. Jednakże potępianie ludzi za to, że zrobiło się przykro, jeśli ktoś zapomni o twoich urodzinach na przykład i nakazywanie radości z tego powodu( bo zostałeś odsunięty w cień, zapomniany, alleluja!) wydaje mi się po prostu dziwne. Jeśli w zborze jest zwyczaj chwalenia za wykonaną pracę, ty się napracowałeś a ciebie pominą, to jest przykro. Oczywiście nie wolno z tego powodu żywić urazy, chować goryczy itp..,czy poszukiwać pochwał i uzależniać się od nich, żebym nie była źle zrozumiana. Ale kto normalny ma z tego radość? Czy naprawdę jest to dowód na to, że "żyje w nas już tylko Chrystus"?
W zborze czy w rodzinie mamy zaspokajać swoje potrzeby, w tym też te emocjonalne. Jeśli mąż kocha żonę, to będzie się starał jej to okazywać. Kupi czasem kwiaty, powie coś miłego, zaprosi z okazji rocznicy ślubu na bardziej uroczysty obiad czy coś takiego. Jeśli mąż nie okazuje żonie miłości, to raczej trudno oczekiwać od żony, że będzie miała z tego radość i potępiać ją, że ma jakieś oczekiwania...? I nazywać te oczekiwania "pożądliwością ciała, które sprawiają, ze nie umarła dla Chrystusa"? Jeśli w zborze zborownicy nie okazują sobie nawzajem miłości i troski, to trudno chyba winić kogoś, kto z tego powodu odczuwa przykrość i posądzać go o to, ze hołduje swoim pożądliwościom? Dlatego przecież jest nauka o znoszeniu siebie w miłości( znoszenie nie sugeruje radości) czy wybaczaniu( więc jednak chrześcijanin może się czuć skrzywdzony- jak inaczej miałby coś wybaczać?).
Mam wrażenie, że takie postawienie sprawy może sprzyjać nadużyciom- i niejako usprawiedliwiać osoby, które nie dbają o potrzeby innych. Przypomina mi się rozmowa dwóch braci: jeden prosi, aby oddał mu pieniądze, które od niego pożyczył w obiecanym terminie, a drugi na to: "czyż nie jest napisane, aby się nie domagać zwrotu, jeśli coś komuś pożyczyłeś? Ale ty jesteś nieduchowy". I w taki oto "biblijny" sposób usprawiedliwił swoją nieuczciwość względem brata.
Jeśli bowiem mamy odczuwać radość z powodu drobnych przykrości, które nas spotykają( niesprawiedliwego traktowania przez innych, obojętności od osób bliskich czy braci i sióstr w Chrystusie), to złe postępowanie tych ludzi jest usprawiedliwione. A nawet powinno być zalecane, skoro to ma nas "hartować" i uwalniać od cielesnych pokus!
Czy w takich zborach w ogóle może być miejsce na braterską miłość...?
Odczuwam tu jakąś przesadę, nadinterpretację, coś złego - choć podkreślam, nie jestem przeciwna umieraniu dla siebie, swoich złych pożądliwości, noszeniu własnego krzyża ( a niestety tak jest to od razu przez niektórych odbierane...)!


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Pt sie 23, 2013 1:55 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt kwi 01, 2005 9:30 pm
Posty: 8611
Lokalizacja: Kraków
Pewne zasady wymyslone przez ludzi "maja pozor madrosci w ponizaniu samego siebie i w umartwianiu ciala, ale nie maja zadnej wartosci, gdy chodzi o opanowanie zmyslow" [Kol. 2:23]

Niestety, w niektorych srodowiskach mamy tak przeduchowione podejscie do zwyklych spraw, ze owocem sa nieszczesliwe malzenstwa przybierajace maski swietosci, brak ludzkich (i nie chodzi o "cielesnosc") odruchow zwiazanych z miloscia nie tylko w malzenstwach, ale i wsrod braci, osadzanie innych na podstawie wlasnego ponizania samego siebie i umartwianiu ciala bez sensu, a nawet usprawiedliwianie braku podstawowych zasad uczciwosci poprzez "duchowe" objasnienia.

Dlaczego kwiaty dla zony maja byc nieduchowe? Dlaczego nie wypada mowic jej komplemetow, skoro one sa jak najbardziej biblijne? Wyjasnienie nie oddania pieniedzy Ewangelia to juz jest jakies kuriozum. Moim zdaniem "masz nosa". Obawiam sie, ze mamy wielu specjalistow, ktorzy przeginajac w jedna ze stron (wbrew calosciowemu nauczaniu Slowa) "strugaja" sobie wlasne krzyze, ktorych Pan im nie dal, a potem obnosza sie z nimi w przekonaniu, ze sa bardziej swieci od reszty swiata. Ale poniewaz to jest postepowanie cielesne, nie ma zadnej wartosci jesli chodzi o opanowanie zmyslow. Jedynie je rozpala, jak kazde jarzmo kazdego zakonu.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Dział zablokowany Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.  [ Posty: 58 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4

Strefa czasowa: UTC + 1


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 41 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
cron
POWERED_BY
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL