Witaj ponownie, Wiosno
Czy to nie jest tak, że dobierasz sobie wyrwane z kontekstu wersety "pod założoną tezę" i z takiej "wycinanki" tworzysz swoją teorię? Piszę o tym, bo zauważyłem takie tendencje już w drugim Twoim wpisie.
Wiosna17 napisał(a):
W każdym razie, ten dar chyba nie występuje zbyt często. Ja nie spotkałam jeszcze nikogo, kto by twierdził, że ma taki dar.
Ja znam kilka takich osób.
Wiosna napisał(a):
Paweł wspomina o rodzeniu dzieci, chociażby w tym wersecie o wdowach I Tym 5,14.
Paweł pisze do wdów, które nie mają nic do roboty, a w tekście chodzi o to, żeby się czymś zajęły. Paweł nie wspomina tutaj o posiadaniu jak największej liczby dzieci, ani o zapełnianiu świata:
"Młodszych zaś wdów na listę nie wciągaj, bo gdy namiętności odwiodą je od Chrystusa, chcą wyjść za mąż, ściągając na się potępienie, ponieważ pierwszej wierności nie dochowały; oprócz tego zaś uczą się próżniactwa, chodząc od domu do domu, i nie tylko nic nie robią, lecz są także gadatliwe i wścibskie i mówią, czego nie trzeba. Chcę tedy, żeby młodsze wychodziły za mąż, rodziły dzieci, zarządzały domem i nie dawały przeciwnikowi powodu do obmowy; albowiem niektóre już się odwróciły i za szatanem poszły" [I Tym. 5:11-15]Jak widać "wspominanie o rodzeniu dzieci" nie ma tu nic wspólnego z propagowaniem wielodzietności. Paweł nie pisze, żeby rodziły jak najwięcej dzieci. Czytajmy to, co jest napisane.
Wiosna napisał(a):
"Krótki czas" trwa już prawie 2 tysiące lat.
My o tym wiemy, ale Paweł nie wiedział w momencie pisania listu.
Wiosna napisał(a):
Wiele pokoleń dzieci zdążyło już się urodzić w chrześcijańskich rodzinach i stać się Bożymi wojownikami. Co ciekawe, w wersetach I Kor. 7, 29-35 nie ma mowy o tym, że dzieci są tym powodem trosk, przed którym by nas apostoł chciał ustrzec. Mówi o tym, że żonaty "troszczy się o to, jak by się podobać żonie", podobnie mężatka: "jakby się podobać mężowi". Z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że tak bliskiej społeczności z Panem jaką miałam jako panna, nigdy nie miałam jako mężatka. I wiem, że nie tylko ja mam takie doświadczenie. Po prostu głową żony jest mąż, a głową męża Chrystus. Więc wydaje mi się, że o tym apostoł Paweł mówi, a nie o tym, żeby mieć więcej czasu na głoszenie Ewangelii. Nawet te "sprawy Pańskie", o które troszczy się panna, to jest "aby być świętą i ciałem i duchem". Tak naprawdę to nie ma tu nic o działalności ani ilości wolnego czasu. Tak więc jeśli już wstąpiliśmy w stan małżeński, to i tak troszczymy się o to, jak by się podobać żonie/mężowi. Dzieci nam nie przeszkodzą iść za Panem, przeciwnie, mogą pomóc - chociażby w tym, żebyśmy nie zajmowali się niepotrzebnymi rzeczami.
Zauważ jednak, że Paweł w tym fragmencie w ogóle nie wspomina o dzieciach - wyłącznie o relacjach małżeńskich. Jeśli chciałabyś tym tekstem jakoś umotywować zachętę do wielodzietności, to musiałabyś "wpisać" do niego wątek posiadania dzieci - bo tam go po prostu nie ma. Druga sprawa, od której Paweł w ogóle zaczyna ten fragment:
"A to powiadam, bracia, czas, który pozostał, jest krótki; dopóki jednak trwa, winni również ci, którzy mają żony, żyć tak, jakby ich nie mieli" [I Kor. 7:29]Możemy się zastanawiać, co te słowa znaczą w ich kontekście, ale moim zdaniem na pewno nie sugerują posiadania wielu dzieci. Jak można żyjąc z żoną tak, jakby się jej nie miało, posiadać z nią wiele dzieci? Jeśli samo pragnienie podobania się żonie/mężowi może odwodzić nas od spraw Pańskich, to raczej nie wierzę w to, żeby gromadka dzieci miała zdaniem Pawła ułatwiać prace dla Pana. Dlatego zresztą Paweł zachęca, żeby każdy pozostał w takim stanie jak on, o ile posiada charyzmat bezżenności. Wychowałem dwójkę dzieci i wiem, ile czasu i uwagi trzeba na to poświęcić - ten ciężar spoczywał głównie na mojej żonie. Moja żona twierdzi, że posiadanie większej liczby dzieci nie ma związku z poprawą relacji osobistej z Panem. Zresztą jest to logiczne, bo doba ma jedynie 24 godziny.
Wiosna napisał(a):
Czasem się zastanawiam, dlaczego tak Pan Bóg nas stworzył, że potrzebujemy ciągle walczyć o przetrwanie? Regularnie musimy zażywać pokarm. Mogłoby to być przecież inaczej urządzone... Albo dlaczego nie stworzył od razu wszystkich ludzi, tylko zaczął od jednej pary i im dał ten niezwykły dar przekazywania nowego życia? Nieodgadnione są Boże myśli, ale na szczęście ja nie muszę wszystkiego pojmować swoim małym rozumkiem.
Bóg nie stworzył człowieka po to, żeby walczył o przetrwanie. To jest efekt przekleństwa związanego z buntem Adama i Ewy. Ich upadek spowodował skażenie, w którym rodzimy się, żyjemy i umieramy:
"A do Adama [Bóg] rzekł: Ponieważ usłuchałeś głosu żony swojej i jadłeś z drzewa, z którego ci zabroniłem, mówiąc: Nie wolno ci jeść z niego, przeklęta niech będzie ziemia z powodu ciebie! W mozole żywić się będziesz z niej po wszystkie dni życia swego! Ciernie i osty rodzić ci będzie i żywić się będziesz zielem polnym. W pocie oblicza twego będziesz jadł chleb, aż wrócisz do ziemi, z której zostałeś wzięty; bo prochem jesteś i w proch się obrócisz" [I Mojż. 3:17-19]Dlaczego Bóg zaczął od jednej pary ludzi? Bo z pewnością wiedział, że rozpoczęcie od jednej pary spowoduje zaludnienie ziemi w stopniu, jaki dzisiaj mamy po okresie, jaki upłynął.
Wiosna napisał(a):
Co było pierwszą rzeczą, którą Bóg zrobił po stworzeniu ludzi? Czytamy w I Mojż. 1,28 " I błogosławił im Bóg, i rzekł do nich Bóg: Rozradzajcie się i rozmnażajcie, i napełniajcie ziemię, i czyńcie ją sobie poddaną." Bóg pobłogosławił człowieka. Ja myślę, że w kontekście błogosławieństwa trzeba myśleć o tej misji, której opis dalej następuje. Bóg jest dawcą życia, od Niego wszelkie ojcostwo bierze swoje imię. Ten dar, który Bóg nam dał, naprawdę jest cenny. To jest błogosławieństwo.
Po pierwsze, te słowa są skierowane do Adama i Ewy. Tak jak wiele innych słów wypowiedzianych przez Boga w tym czasie. Zostały wypowiedziane "w tamtym początkowym okresie", co sama zauważyłaś. Dlatego nie można wybierać sobie
niektórych wypowiedzi skierowanych bezpośrednio do nich i przenosić ich na całą ludzkość. Albo bierzemy do siebie wszystko, co zostało powiedziane do Adama - i wtedy hodujemy wyłącznie ogrody, żyjemy wyłącznie na roli i spożywamy wyłącznie rośliny - albo nie. My żyjemy PO UPADKU, a nie przed. I nie mamy już obowiązku zaludniania ziemi od początku, jak Noe i jego rodzina.
Wiosna napisał(a):
Wracając do Twojego pytania, to ja to rozumiem tak: Bóg dał Adamowi i Ewie życie i dał im w związku z tym dwa ważne zadania: aby to życie podtrzymywać (swoją pracą - początkowo była to uprawa ogrodu) i je pomnażać (rodzenie dzieci). Przez grzech te zadania stały się trudniejsze, ale nigdzie nie czytamy, żeby Pan Bóg to odwołał.
Wiadomo, że zadanie zaludnienia ziemi nie mogło być ograniczone tylko do Adama czy Noego, bo jeden człowiek nie byłby w stanie zaludnić całej ziemi.
Zauważ, jak bardzo "elastycznie" traktujesz jedną część tekstu, a inną "sztywno". Czyli rodzenie dzieci i zaludnianie ziemi traktujesz bardzo dosłownie, ale uprawę ogrodu już nie. Dlaczego? Czy nie dlatego, że masz określone założenia zanim jeszcze zaczniesz czytać tekst? Nie twierdzę, że robisz to z premedytacją, ale spróbuj się nad tym zastanowić. Jeśli uważasz, że tekst odnosi się do całej ludzkości i
początkowo praca polegała na uprawie ogrodu, ale drugie błogosławieństwo już
nie początkowo polegało na zaludnianiu ziemi, to coś z taką interpretacją jest moim zdaniem nie tak. W dodatku, gdyby zaludnianie ziemi było naszym obowiązkiem do dzisiaj, apostołowie z pewnością by o tym wspominali - ale tego nie robią, a nawet Paweł pisze coś przeciwnego.
Wiosna napisał(a):
Poza tym w innych miejscach Biblii powtarza się idea rozradzania. Podaję tu kilka wersetów:
OK, zajmijmy się nimi po kolei.
"Słuchaj, Izraelu! Ty przekroczysz dziś Jordan, aby wejść i podbić narody większe i potężniejsze od ciebie, i zdobędziesz miasta wielkie i obwarowane aż pod niebiosa; (...) Pamiętaj, a nie zapominaj, jak pobudzałeś do gniewu Pana, Boga twego, na pustyni; od dnia, którego wyszliście z ziemi egipskiej, aż do przyjścia waszego na to miejsce byliście krnąbrni wobec Pana" [V Mojż. 9,1 i 9,7]Tutaj nie ma
ani słowa o zaludnianiu jakiejkolwiek ziemi. Nie ma nawet nic o "idei rozradzania".
"Biada temu, kto się spiera ze swoim stwórcą, skorupka wśród glinianych skorupek! Czy glina może powiedzieć do tego, kto ją formuje: Co robisz? albo dzieło do swojego mistrza: On nie ma rąk? Biada temu, kto mówi do ojca: Dlaczego płodzisz? A do kobiety: Dlaczego rodzisz? Tak mówi Pan, Święty Izraelski, i jego Stwórca: Jak śmiecie żądać ode mnie wyjaśnienia co do moich dzieci albo dawać mi rozkazy co do dzieła moich rąk?" [Iz. 45, 9-11]Ten fragment również nie mówi o idei rozradzania. Mówi o idei podważania Bożych dzieł i żądania wyjaśnień co do dzieci Bożych i dawania rozkazów co do dzieła rąk Bożych. Płodzenie i rodzenie są tutaj jedynie ilustracją takiego stawiania sprawy.
Wiosna napisał(a):
Jer.29, 5-6 tutaj nawet jest mowa o uprawianiu ogrodów
Jak najbardziej. Przeczytajmy zatem, do kogo i dlaczego zostały wypowiedziane te słowa:
"Tak mówi Pan Zastępów, Bóg Izraela, do wszystkich wygnańców, których skazałem na wygnanie z Jeruzalemu do Babilonu: Budujcie domy i zamieszkujcie je; zakładajcie ogrody i spożywajcie ich owoc! Pojmujcie żony i płodźcie synów i córki; Wybierajcie też żony dla waszych synów, a wasze córki wydawajcie za mąż, aby rodziły synów i córki, by was tam przybywało, a nie ubywało. A starajcie się o pomyślność miasta, do którego skazałem was na wygnanie, i módlcie się za nie do Pana, bo od jego pomyślności zależy wasza pomyślność!"Te słowa są wypowiedziane do wygnańców babilońskich, żeby naród izraelski pomnażał się na obczyźnie. Nie można wziąć sobie dowolnego tekstu ST i dowolnie go zastosować, ponieważ pasuje nam do naszych koncepcji. Tak się po prostu nie robi. Ja wiem, że wśród ewangelicznych chrześcijan jest to bardzo popularne, ale to jest błąd fatalny w skutkach.
"A wy mówicie: Dlaczego? Dlatego, że Pan jest świadkiem między tobą i między żoną twojej młodości, której stałeś się niewierny, chociaż ona była twoją towarzyszką i żoną, związaną z tobą przymierzem. Czy nie Jeden (Bóg) uczynił ją istotą z ciała i ducha? A czego pragnie ten Jeden? Potomstwa Bożego. Pilnujcie się więc w waszym duchu i niech nikt nie będzie niewierny żonie swej młodości! [Mal. 2:14-15]Oczywiście, że Bóg pragnie potomstwa Bożego, a nie pochodzącego z cudzołóstwa. Dlatego mąż powinien być wierny żonie swej młodości. Znowu nie ma tutaj nic o jak największej liczbie dzieci jako nakazie dla Kościoła.
"Bo najpierw został stworzony Adam, potem Ewa. I nie Adam został zwiedziony, lecz kobieta, gdy została zwiedziona, popadła w grzech; lecz dostąpi zbawienia przez macierzyństwo, jeśli trwać będzie w wierze i w miłości, i w świątobliwości, i w skromności" I Tym. 2:14-15Już omawialiśmy ten fragment na forum. Zbawienie przez macierzyństwo biologiczne byłoby herezją, ponieważ zbawienie jest tylko przez wiarę. Tutaj chodzi o dzieci duchowe i dlatego jest "tekna", a nie o dzieci biologicze [sperma]. Kontekst mówi o tym, że kobieta poprzez macierzyństwo duchowe (jak Paweł zrodził Tymoteusza w więzieniu) odwraca w pewnym sensie to, co się stało w Edenie, gdy Ewa popadła w grzech, a efektem jej grzechu jest konkretne skażenie.
Wiosna napisał(a):
SW napisał(a):
jeśli Bóg kogoś do czegoś powołuje, to mu o tym mówi
Może powołał całą ludzkość w ogrodzie Eden?
A gdzie tak jest napisane?
Jeszcze raz podkreślam: Jeśli ktoś ma powołanie do rodzenia większej liczby dzieci, niech to czyni. I niech mu Pan w tym błogosławi. Ale uważam, że nie wolno ideologizować osobistego powołania i robić z niego obowiązującej zasady. To również byłoby wywieranie presji.
Pozdrawiam Cię serdecznie,
SW