Chciałam rzucić taki temat, chyba nie było jeszcze. Otóż od dłuższego czasu zastanawiam się, jaki powinniśmy mieć stosunek do własnego kraju/narodu, ew. państwa w którym żyjemy choć się w nim nie urodziliśmy. Choć najbardziej interesuje mnie tu stosunek właśnie do tak zwanej ojczyzny. Wśród naszych przodków panowało niewzruszone przekonanie, że patriotyzm jest boskim nakazem, choć nikt tego jakoś Biblią poprzeć nie mógł.
Na przykładzie hymnów państwowych można zauważyć, że patriotyzm czasem idzie w parze z różnymi nie za fajnymi rzeczami - z oddawaniem chwały ojczyźnie (hiszpański), bóstwu (indyjski), propagujący i sławiący jakieś krwawe i zbrodnicze przedsięwzięcie (francuski).
W Biblii nigdzie nie znajdujemy pojęcia patriotyzmu, dumy narodowej oraz, żebyśmy mieli taki obowiązek. Jak to się też ma do tego, że powinniśmy być przywiązani do ojczyzny jaką jest i będzie Nowe Jeruzalem? A co z podstawową wdzięcznością za to, że akurat w takim kraju, a nie innym mieszkamy? (choć w przypadku Polski to raczej nie ma o czym mówić)
Kiedy mówię ludziom, że ja tego kraju po prostu nie lubię i nie jestem do niego przywiązana zbieram same szoki i oburzenie. Ale te same osoby narzekają ile wlezie, jak tu jest źle.
Na koniec pozwolę sobie wstawić dwa bardzo interesujące przykłady hymnów, w których autorzy zdają się powiązywać istnienie swojej ojczyzny z Bogiem (i to nie w stylu "Boże błogosław królową"

) szwajcarski i holenderski:
Psalm Szwajcarów
Kiedy poranne niebo promienieje
Ty, Panie jesteś na nim w jasności
Ty, najsławniejszy, najwspanialszy.
Kiedy Alpy promienieją chwałą
Módlcie się Szwajcarzy, módlcie się.
Czujemy i rozumiemy
Czujemy i rozumiemy
Boga w naszej Ojczyźnie
Boga, Pana w naszej Ojczyźnie.
Wilhelm z Nassau
(Zwrotka 6)
Ty, mój Boże i Panie
jesteś mą tarczą, na Tobie polegam.
Na Tobie będę budował;
nigdy mnie nie opuszczaj,
po to, abym mógł być pobożny,
zawsze być Twoim sługą,
rozpędzając tyranię
raniącą me serce.