Indi napisał(a):
żeby nie powiedzieć że kłamiesz Smoku, to napiszę tylko, że chyba nie doczytałeś tego co napisałam. Owoców brakuje mi dwóch, z czego jeden jest, czyli miłość, ale nie potrafię jej okazywać w taki sposób jak inni, może nie przyjmujesz faktu, że miłość można okazywać na wiele sposobów, tylko trzeba tak jak ty, bo inaczej jest be, nie wiem, twoja sprawa, a radości faktycznie mi brakuje, z tym się kłócić nie będę.
Podstawową cechą człowieka, który umiłował Boga z całego serca, z całej siły i z całej duszy, jest moc do wykonania drugiewgo podstawowego przykazania: miłowania bliźniego jak siebie samego, a także gorącego umiłowania braci - po tym widać, że jesteśmy uczniami Pana. Okazywać miłość można na wiele sposóbów, z tym że okazywanie miłości jest ogólnie widoczne i odczuwane przez osoby, które się miłuje. Uważam, że to jest tak zwana "oczywista oczywistość". Wystarczy przeczytać choćby I List Jana, żeby się o tym przekonać. Albo List Jakuba. Albo Ewangelie. Czy Pan Jezus miłował ludzi na jakiś ukryty, niewidoczny sposób, zamykając się przed nimi? Ja tego nie widzę.
Indi napisał(a):
Jeśli chodzi o to, że ja jestem przekonana o swoim nowym narodzeniu, to może mi pokaż gdzie je coś takiego napisałam
Proszę bardzo:
Indi napisał(a):
Dlatego właśnie nie jestem przekonana o tym, że jestem nienarodzona na nowo.
(...) to się dzieje wszystko zbyt wolno zbyt mało tego jest jak na siedmioletni staż bycia dzieckiem Bożym.
Rozumiem, że podwójne zaprzeczenie oznacza potwierdzenie, a "siedmioletni staż bycia dzieckiem Bożym" to stwierdzenie przekonania o tym, że od siedmiu lat jesteś dzieckiem Bożym.
Indi napisał(a):
(...) i jeszcze, że stawiam taki warunek, też mi pokaż, gdzie, bo to tez nieprawda, wręcz przeciwnie, jak Elendil napisał swój post, to przecież napisałam, że właśnie na coś takiego czekałam, czyli na zakwestionowanie tego, że jestem narodzona na nowo, na krytykę, ale nie, ty stawiasz mnie tutaj w złym świetle i mówisz, że ja coś takiego wyprawiam, nie pisałabym tu, gdybym szukała poparcia, dla tego, że jestem narodzona na nowo.
Napisałem. I mam podobne wrażenie jak Elendil. Że szukasz pomocy pod warunkiem, że nikt nie będzie Ci radził pójść na krzyż ze swoją starą naturą. Z tego, co widzę, uważasz, że jesteś jaka jesteś i koniec. Niech Bóg coś z tym zrobi. A Ty będziesz "kochać po swojemu".
Indi napisał(a):
Cytuj:
Wiedzą, jak powinno być, ale w sercu od wielu lat jest sucho i nie ma życia. A jeśli nie ma życia, to znaczy, że Słowo jeszcze do serca nie dotarło z przekonaniem o grzechu i jeszcze tego życia nie zrodziło.
to może mi Smoku powiesz co mam takiego zrobić, żeby się narodzić na nowo, bo przekonanie o grzechu mam,
dlatego się narodziłam na nowo, jeśli nie pamiętasz, to wróć do pierwszej strony.
I Ty się mnie pytasz, gdzie napisałaś, że masz przekonanie o swoim nowym narodzeniu?

Na razie jesteś przekonana, że pewne tematy są u Ciebie nie do ruszenia i odnoszę wrażenie, że "wiesz lepiej". Na to nie ma ludzkiego lekarstwa. Wydaje mi się, że próbujemy Ci z Elendilem powiedzieć to samo. Nie wiem, czy dobrze to ujmę, ale chyba powinnaś zakwestionować swoje prawo do bycia taką jaka jesteś i oddać się pod osąd Słowa Bożego. Możliwe, że Słowo Boże znasz i czytasz (nawet od dziecka) - problem prawdopodobnie polega na tym, że nie przykładasz go jako miary do swojego życia. Może być i tak, że pewnych rzeczy na swój temat nie bardzo chcesz usłyszeć od Boga. Akurat w tej sprawie zresztą nie jesteś wyjątkiem. Takie jest moje zdanie. Oczywiście, mogę sie mylić. Ale na dzisiaj tak mi to wygląda.