Mała Mi napisał(a):
Wolałabym żeby tu jakiś brat przyszedł i to wyjaśnił z bardziej biblijnego punktu widzenia. Np. Smok Wawelski? Smoku, I summon thee!
Zauważyłem, drogie Siostry, że w tej dyskusji często operujecie skrajnościami - zupełnie, jakby istniały tylko dwie opcje:
Zwolennkiczki "umalowanych" przedstawiają obraz następujący "obozu przeciwnego":
Chrześcijanka jako kobieta zaniedbana, szara, nijaka, ostentacyjnie podkreślająca swoją "duchowość" poprzez brak jakichkolwiek ozdób, kolorów, fryzury i wszystkiego, co mają kobiety ze "świata" (czyli nie-chrześcijanki). Absolutne zero fryzjera, bo to również jest "świat". Kosmetyki jako dzieło szatana won.
Zwolenniczki "nieumalowanych" przedstawiają następujący obraz "obozu przeciwnego":
Chrześcijanka jako kobieta wyuzdana, ubierająca się w obcisłe, prowokujące i kosztowne stroje, obwieszona biżuterią i umalowana jak ladacznica. Czyli światowa i nieduchowa, pragnąca przyciągać uwagę samców, którym jak wiadomo jedno tylko w głowie (nawet, jeśli są odrodzeni).
Obawiam się, że taka dyskusja nie ma sensu. Między tymi opcjami istnieje ogromne pole wyglądów i działań dopuszczalnych. Bóg stworzył kolory i powiedział, że są dobre. Pismo mówi, że wygląd kobiety (a szczególnie włosy) jest jej chwałą z natury [I Kor. 11] i że sama natura nas o tym poucza. Jeśli należy tę chwałę przykryć w określonych sytuacjach, to by oznaczało, że sama w sobie nie powinna być niszczona, tylko czasem przykryta. Apostoł Piotr pisze, żeby atutem wierzącej kobiety było to, co jest wewnątrz czyli w sercu - czyli "niezniszczalny klejnot delikatnego i spokojnego ducha, co jest przed Bogiem wielce wyszukane" [I Piotra 3:4]. Podobnie pisze Paweł, mówiąc o skromności występowania kobiet podczas nabożeństwa - choć "kunsztowne sploty włosów i strojenie się w złoto, perły czy kunsztowne szaty" to w ogóle nie jest przejaw UMIARU, jakim powinny się odznaczać święte niewiasty.
Pismo nie zabrania dbania o własną urodę ani jej podkreślania - byle to czynić Z UMIAREM i odpowiednymi motywacjami. Biorąc pod uwagę całe Pismo, znaleźlibyśmy tam mnóstwo tekstów o tym, że piękno jest dobre samo w sobie. Istnieją jednak granice, poza którymi piękno staje się nachalne, prowokujące, obliczone na wzbudzenie pożądania u płci przeciwnej - i tego należy się wystrzegać.
Sam Bóg ostrzegał córki Izraela przed nieodpowiednią motywacją i pychą związaną z zewnętrznym wyglądem:
"Rzekł także Pan: Ponieważ córki syjońskie wynoszą się i chodzą dumnie z wyciągniętą szyją, i uwodzicielsko zerkają, chodząc drobnymi kroczkami i pobrzękując łańcuszkami na swoich nogach, dlatego Pan sprawi, że wyłysieją głowy córek syjońskich i Pan odsłoni ich czoła. W owym dniu usunie Pan ozdobę: sprzączki i diademy, i półksiężyce. Kolczyki, naramienniki i zasłony, zawoje i łańcuszki, i wspaniałe przepaski, flakoniki i amulety, pierścionki i kolczyki do nosów, odświętne szaty i płaszcze, okrycia i torebki, lusterka i koszulki, zawoje i zasłony. I zamiast woni będzie smród, a zamiast pasa - sznur, zamiast loków - łysina, a zamiast bogatej szaty - obcisły wór,zamiast piękna - hańbiące piętno" [Iz. 3:16-24]
Czy to oznacza, że Bóg zabrania kosmetyków, biżuterii, fryzjerów i innych przymiotów kobiecości? Nie i ten tekst o tym nie mówi. Mówi o wynoszeniu się z powodu tego, co zewnętrzne i o nieczystych motywacjach. Sam Bóg przyozdobił Izraela, a sposób, w jaki to opisuje, nie sugeruje sprzeciwu Boga wobec niewieścich ozdób, lecz wobec czegoś innego:
"Przyozdobiłem cię klejnotami, włożyłem naramienniki na twoje ramiona i naszyjnik na twoją szyję. Dałem ci też kolczyk do nozdrzy i nausznice do uszu, i ozdobny diadem na twoją głowę. I zdobiłaś się złotem i srebrem, a twoją szatą było kosztowne płótno i szkarłat, i haftowana tkanina; jadłaś najprzedniejszą mąkę i miód, i oliwę, i stawałaś się coraz piękniejsza, i dostąpiłaś królewskiej godności. A twoja sława z powodu twojej piękności rozeszła się wśród narodów. Była bowiem doskonała dzięki mojej ozdobie, którą włożyłem na ciebie - mówi Wszechmocny Pan. Ale zaufałaś swojej piękności i pewna swojego sławnego imienia uprawiałaś nierząd, i hojnie darzyłaś sobą każdego przechodnia i oddawałaś mu się" [Ez. 16:11-17]
Dokładnie o tym samym piszą apostołowie - choć Kościół w pewnym momencie zaraził się gnozą i przekonaniem, że ciało samo w sobie jest złe, a piękno nie przystoi duchowym osobom. Do dzisiaj mamy tego efekty, bo w wielu środowiskach wyznacznikiem duchowości jest odcień szarości. Tymczasem tak nie jest i to po prostu nie działa. Na sprawę trzeba patrzeć trzeźwo. Dopóki mówimy o zewnętrznym wyglądzie nie mającym wpływu na duchowe problemy kogokolwiek, to miejmy w tym wolność. Jeśli natomiast wygląd zewnętrzny stane się dla kogoś powodem wywyższenia siebie samego i/lub problemów z pokusą dla innych, to po prostu należy reagować. Nie polega to na "mierzeniu spódnic" i na zakazie farbowania włosów czy paznokci. I nie ma tutaj możliwości sporządzenia sztywnych reguł w rodzaju kodeksu. Jak napisał Paweł "Jeśli według Ducha żyjemy, według Ducha też postępujmy" [Gal. 5:25].
I ostatnia uwaga. Pewne atrybuty kobiecości powinny być zachowane dla oczu własnego męża, któremu nie należy ich skąpić. W ogóle (jak napisała Kristina) dobrze jest się mężowi podobać. A co do wpływu Waszego wyglądu na innych mężczyzn, to po prostu przepatrujcie własne serca i badajcie, jaka jest motywacja takiego a nie innego wyglądu. Owszem, jesteśmy wzrokowcami i owszem, dosyć mamy pokus w świecie, żeby to samo oglądać w kościele. A z drugiej strony, istnieje piękno w granicach przyzwoitości, bo piękno samo w sobie nie jest złe.