agnieszkas napisał(a):
no moze wlasnie n.p. napomnieniem w formie lagodnej zachety jak mi Bog pozwolil to zrobic 2 dni temu, czym chcialam sie Wam tutaj pochwalic?, ale jakby poczulam, ze zle robie po Twoim poscie Smoku i, ze powinnam siedziec cicho.
Forma napomnienia jest najważniejsza. Jeśli to była łagodna zachęta, to ja zwracam honor i nie mam nic przeciwko. Natomiast gdyby to miało być "ciosanie kołków", to broń Boże przed takim napominaniem męża.
agnieszkas napisał(a):
I chyba tez nie powinno byc moim celem pozyskiwanie meza, tylko posluszenstwo Bogu, po prostu, przez co moge go albo pozyskac albo stracic. To rzeczywiscie nie wiadomo, bo "skad wiesz zono, ze zbawisz meza", a posluszna musze i chce byc.
Posłuszeństwo Bogu to równa się posłuszeństwo Jego Słowu. A Jego Słowo mówi, żeby swoim zachowaniem pozyskiwać niezbawionego męża. Jedno drugiemu wcale nie przeczy.
agnieszkas napisał(a):
Nie uwazam, ze "lagodny i cichy duch" znaczy, ze zona ma siedziec cicho i na wszystko sie zgadzac, no chyba, ze maz juz jest doskonaly jak Pan Jezus.
Ja też tak nie uważam. Problem polega na tym, że nie zgadzać się można w różnej formie. Kobiety najczęściej robią to niestety dosyć głośno, nieprzyjemnie, nie poważając mężów i to do niczego dobrego nie prowadzi.
agnieszkas napisał(a):
"Zlo dobrem zwyciezac" tez nie oznacza kupowac rozkapryszonemu dziecku cukierkow, np. , czy tez tylko "nie robieniem awantur" mezowi, albo "pozwalaniem na wszystko". Przeciez zona ma byc pomoca mezowi (nawet nieodrodzonemu), chyba nie znaczy to tylko, ze w gotowaniu, sprzataniu i praniu, oraz w innych jego potrzebach ?
Przeczytałaś ten werset ze "zwyciężaniem dobra włem" w jego najbliższym kontekście? To jest napisane w Rzym. 12:17-21. Przeczytaj i napisz, jak to rozumiesz. Własnymi słowami i nie martw się, że Cię ktoś będzie "sztorcował". Po prostu ciekaw jestem, co napiszesz.
agnieszkas napisał(a):
Jesli tez mowisz Smoku, ze czasem sa sytuacje, gdzie trzeba ratowac siebie i dzieci, to nie bedzie to lagodna zacheta ale postawieniem sprawy "na ostrzu noza" czyli dosc mocne napomnienie, prawda?
To już nie jest napomnienie, tylko ultimatum albo separacja niestety. Ale zawsze z opcją i pragnieniem pojednania.
agnieszkas napisał(a):
Moze ten "cichy i lagodny duch" to raczej do niezrzedzenia i nieklotliwosci sie odnosi? Wlasnie potrzeba prowadzenia Ducha Swietego w kazdej sytuacji, a nie litery z Pisma, ktora powinnismy znac coraz wiecej i lepiej, ale to Duch ozywia ja kiedy trzeba, co trzeba i jak trzeba, nieprawdaz?
Pismo jest natchnione przez Ducha i nie potrzebuje ożywienia, bo jest Słowem Bożym. To my potrzebujemy ożywienia, żeby je zrozumieć i wprowadzać w życie. I to my mamy problem, jeśli przykazanie, które jest duchowe, święte i sprawiedliwe [Rzym. 7:12,14] traktujemy tak, jakby było martwym przepisem. "Cichy i łagodny duch" to jest sformułowanie zrozumiałe dla wszystkich i Duch Święty nie będzie prowadził nikogo do braku łagodności i wrzasku.
agnieszkas napisał(a):
"Wiatr wieje tam, gdzie chce, i szum jego słyszysz, lecz nie wiesz, skąd przychodzi i dokąd podąża. Tak jest z każdym, który narodził się z Ducha". (J 3,8 ).
"Owocem zaś Ducha są: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, wstrzemięźliwość" [Gal. 5:22-23]
Czy Twoim zdaniem jesteśmy zwolnieni z wydawania owocu Ducha dlatego, że On wieje tam gdzie chce? Bo mnie się wydaje, że Jan 3:8 mówi o czymś innym.
