ppajda napisał(a):
Dzieci otrzymuja prezenty i sie ciesza, jest kolorowo i ladnie, a ja w samym drzewku nie widze problemu, a ze nie lubie czepiac sie dla zasady, w rozmowach milcze na temat drzewka, a staram sie mówic o Chrystusie.
Nie widzę jednak potrzeby żeby te zwyczaje wnosić do życia kościoła odrodzonych: chodzi mi o liturgię w kościołach.
Ja nie widziałam pożytku w tym skłanianiu się do niewierzącej rodziny i współświętowaniu, brali to za dobrą monetę i nawracali nas na kultywowanie takich form pobożności i tożsamości rodzinnej w tradycyjny sposób.
Korzystam z okazji, że nie ma jeszcze w Polsce państwowego obowiązku pod groźbą śmierci.
Nasze dzieci też otrzymuja prezenty. Ładnie i kolorowo "robimy im" jak wszyscy mamy ochotę na jakąś odmianę i mamy wolne przez dłuższy czas [migające światełka na długim sznurze i państwowe dni wolne od pracy to wynalazki jakie najbardziej podobają się jak na razie naszej córce -prawie 5 lat]. Nie demonizuję samej choinki ale jej nie stosuję i dziwię się że musi się pojawiać np. w zborze jeżeli budynek zborowników jest własny i nikt jej tam nie wstawił na siłę. Córka zna zwyczaje innych i tak je traktuje, jako zwyczaje innych. Dekoracje z papieru robimy przez cały rok, bo są pożyteczne rozwojowo. Czekoladki w bombonierkach też czasami kupujemy, bo są kolorowe i przez to chyba bardziej smaczniejsze

chociaż uczymy już małą, że za cenę bombonierki może mieć
więcej innych równie smacznych słodyczy. Wybiera logiczniej, co nas jako rodziców cieszy z praktycznego punktu widzenia.
Wie, że postaci z bajek to są wymyślone postaci i że ludzie zawsze sobie coś wymyślali jak nie umieli czegoś pojąć i mieli marzenia o najłatwiejszej zmianie swojego losu stąd czary i dziwne syrenki, krasnale itp.
Naszym marzeniem [nad którym pracujemy] jest żeby w dzieciach rozbudzić refleksyjność i krytyczne myślenie, żeby umiały rozróżniać co jest prawdziwą pobożnością przed Bogiem. Bo religijność poleca pobożność tradycyjną, powierzchowną, zewnętrzną jako dobrze widoczną [akceptacja otoczenia] i łatwiejszą [bez zmiany natury].
Czytamy im też Biblię, modlimy się razem co dzień i na dzień dzisiejszy wartościowanie córki jest takie, że w pierwszej kolejności pyta nas jak spotyka się z jakimś nowym zwyczajem, czy to jest w Biblii napisane. Bardzo bym chciała, żeby tak jej zostało jak najdłużej.