Drodzy Itur i jartur,
Może czas na szczerą rozmowę między Wami? Oczywiście nie mam na myśli rozmowy na forum. Są sprawy, które załatwia się tylko w modlitwie (osobistej i wspólnej) oraz w SZCZEREJ rozmowie.
jartur napisał(a):
Przepraszam bardzo, ale nic mnie w tym pytaniu nie rozwaliło na łopatki, tylko czasami was tutaj mi ciężko zrozumieć, albo za wysoki poziom do którego nie dostaje albo .....?
Jarturze, nie udawaj. I nie gniewaj się, ale wydaje mi się, że "stawiasz zasłonę dymną" i zachowujesz się trochę tak jak wielu braci mocno zaangażowanych w służbę - tak mocno, że relacje małżeńskie i rodzinne zeszły na dalszy plan. Tacy bracia wiele mają do powiedzenia na temat makijażu kobiet, ich ubioru, uległości żon i ich strojenia się w dobre uczynki. Ale w ich domach po cichu rośnie przepaść zamiast relacji, a pytanie o to, czy mężowie miłują sweo żony jak Chrystus Kościół, staje się coraz bardziej niewygodne. Wtedy świadectwa osób mających "poukładane" (nawet, jeśli nie idealnie, bo ideału raczej tutaj nie osiągniemy) stają się nieprzyjemne i najwygodniej potraktować je jako niewiarygodne - bo przecież skoro u mnie nie działa, to inni najwyżej udają, że u nich działa.
Wiesz, skąd to wiem? Bo sam kiedyś miałem taki problem. Moja żona ciepiała przez lata przeze mnie i przez moje źle poukładane priorytety. Wtedy byliśmy w środowisku, gdzie żona była traktowana jako pomoc [domowa] i "zaplecze duchowe" dla męża, a rodzina była na trzecim miejscu - za służbą i pracą. Łzy mojej żony były dla mnie torturą za każdym razem, gdy temat wracał - a wracał dlatego, że w naszym małżeństwie nie ma i nie może być mowy o braku wzajemnej szczerości, przejrzystości i zaufania. Bóg nie pozwolił nam "machnąć ręką", zaakceptować coraz gorszy stan rzeczy i patrzeć, jak jedziemy po równi pochyłej.
Dość długo zrzucałem winę na moją żonę, zarzucając jej brak "dzielności", rozczulanie sie nad sobą i słabość w obliczu tak wielkich rzeczy, w jakich ja mogę uczestniczyć dzięki jej poświęceniu się domowi. Ale w końcu Bóg otworzył mi oczy o zrozumiałem, że to JA JESTEM WINIEN. Ja, ponieważ nawet nie probowałem się zastanowić, czy aby miłuję moją żonę jak Chrystus Kościół - a Chrystus umiłował nas miłością pełną POŚWIĘCENIA i wydał samego siebie za nas [Ef. 5:25] aby nas uświęcić i oczyścić kąpielą wodną przez Słowo [Ef. 5:26]. Czy pielęgnowałem swoją żonę jak Chrystus Kościół [Ef. 5:29]? Nie. Czy w ogóle zainteresowałem się, co to znaczy? Nie. Czy rozmawiałem z nią o tym? Też nie. Czy rozumiałem, że jako słabszy rodzaj niewieści potrzebuje mojego wsparcia i bycia przy niej czasem zamiast biegania na "spotkania braterskie", planowania na "spotkaniach starszych" i ewangelizacji? Zgadnij.
Nie mogę się Bogu nadziękować za to, że to zmienił i dał nam nowy początek. Teraz możemy służyć Bogu razem, bo ja postanowiłem dostosować tempo do możliwości i obciążenia żony, a także wziąć część domowych obciążeń na siebie tam, gdzie umiem, mogę i gdzie jest to potrzebne. Pewnie mogłoby być lepiej, ale Smoczyca mówi, że bardzo się zmieniłem, nie jest już tal zmęczona i nie widzę w jej oczach tych strasznych, skrywanych łez.
Bracia, będę brutalny: Czasem mąż Boży powinien zsiąść ze swego osiołka i zobaczyć, czy żona z dziećmi na rękach, swoimi słabościami, swoją kobiecością (którą ma od Boga), swoimi potrzebami relacji, czułości, rozmów i bliskości nie znika gdzieś z tyłu za horyzontem, bo albo nie nadąża, albo już się załamała.
Pismo mówi, że kandydat na biskupa lub starszego powinien najpierw sprawdzić się jako mąż jednej żony i ojciec rodziny "pięknie stojąc na czele" jak mówi oryginał. Kto jak stoi na czele, widać w domu.
Siostry, nie traćcie nadziei i nie myślcie, że nie macie prawa rozmawiać z mężem na takie tematy. Nie myślcie również, że my zawsze i wszystkiego się domyślimy - pod pewnymi względami jesteśmy organizmami prostymi, co w pożyciu ma swoje plusy, ale ma również minusy. Módlcie się o swoich mężów. Jeśli widzicie, że mąż grzeszy (na przykład gwałcąc przykazania dotyczące ich relacji wobez żon - jak w Ef. 5:22-33), porozmawiajcie z nim. Jeśli to nic nie da, poproście jakiegoś zaufanego brata, który sam wydaje owoc w tej dziedzinie, żeby porozmawiał z mężem w cztery oczy. Jeśli znacie jakieś zaufane małżeństwo, porozmawiajcie potem w "osiem oczu". Nie poddawajcie się.
Ja dziękuję za Smoczycę Bogu codziennie w modlitwie i wysławiam ją w bramach, bo jest doskonałym darem od Boga dla mnie - jak słusznie zauważył Poszukiwacz. Po 21 latach małżeństwa wiem, że jeśli Bóg stworzył mężatkę ze względu na męża, to każdy mąż działający przeciwnie do tego daru sam sobie mocno szkodzi. Amen.
