itur napisał(a):
Wiosno, o ile dobrze doczytalam, to masz dwójke dzieci, a nie np. piecioro, siedmioro... Jesli tak, to chyba raczej nie propagujesz tu stylu posiadania jak najwiekszej liczby dzieci?
Ja mam dwójke i na tym koniec. Kolejna "sztuka" by mnie wykonczyla...
Tak, mam tylko dwójkę, chociaż jakby podliczyć liczbę zmienionych pieluszek, łyżeczek z jedzonkiem załadowanych do buźki i nieprzespanych nocy, to mogłoby wyjść na to, że wychowałam już ósemkę
Nie propaguję posiadania jak największej liczby dzieci. Jeśli już chciałabym coś propagować to ideę, że dzieci są darem od Boga i błogosławieństwem. Nawet mając dwoje niepełnosprawnych dzieci tak uważam.
Chciałabym przytoczyć piękny Psalm 128:
1) Pieśń pielgrzymek. Błogosławiony każdy, który się boi Pana, Który kroczy jego drogami!
(2) Owoc trudu rąk swoich spożywać będziesz, Będziesz szczęśliwy i dobrze ci się powiedzie.
(3) Żona twoja będzie jak owocująca winnica W obrębie zagrody twojej, Dzieci twoje jak sadzonki oliwne Dokoła stołu twego.
(4) Tak oto błogosławiony będzie mąż, Który się boi Pana!
(5) Niech ci błogosławi Pan z Syjonu, Abyś oglądał szczęście Jeruzalemu Po wszystkie dni życia twego!
(6) I abyś oglądał dzieci synów twoich! Pokój nad Izraelem!
Mając ten psalm w pamięci napisałam, że według mnie ogólną wolą Bożą dla wierzącego małżeństwa jest to, aby
cieszyli się gromadką dzieci. "żona jak owocująca winnica", "dzieci dookoła stołu" - z pewnością to nie jedno lub dwoje... I to przecież nie jest powiedziane do konkretnej osoby, ale ogólnie do wszystkich : "błogosławiony
każdy, który boi się Pana".
Oczywiście, od ogólnej zasady mogą być wyjątki. Zachariasz i Elżbieta "oboje byli sprawiedliwi wobec Boga, postępując nienagannie według wszystkich przykazań i ustaw Pańskich. Lecz nie mieli potomstwa, ponieważ Elżbieta była niepłodna, a oboje byli już w podeszłym wieku." (Łuk.1, 6-7) Zachariasz się modlił i został cudownie wysłuchany, w starości urodził im się Jan. Mieli z niego "radość i wesele", ale gromadki dzieci i wnuków już się nie doczekali...
Właściwie przez całą Biblię przewija się ta idea, że bezpłodność, bezdzietność jest nieszczęściem i przeciwnie - posiadanie dzieci jest szczęściem i oznaką błogosławieństwa. Trudno spotkać jakąkolwiek wzmiankę przeciwko rodzeniu czy posiadaniu dzieci. Oczywiście, oprócz urodzenia dzieci mamy jeszcze wychowywać je w karności, dla Pana. Na pewno nie jest tak, że wychowanie dziesiątki dzieci zajmie rodzicom 10 razy więcej czasu i energii niż wychowanie jedynaka. To byłoby niemożliwe. Każdy, kto ma jedno dziecko wie, że zajmuje mu ono prawie cały czas. Kiedy rodzi się drugie, czas jakoś się znajduje na to drugie. Dzieci uczą się służenia innym członkom rodziny od najmłodszych lat. Nie są może wożone na mnóstwo zajęć dodatkowych i sporty, ale uczą się od siebie nawzajem i mają w sobie kompanów do zabawy i rozmowy. Wydaje się, że są to sprzyjające warunki do wychowywania dzieci.
kristina napisał(a):
A Tobie Wiosenko dziękuję za temat.Nie uważam ,zebyśmy miały rodzić na potegę ale gdybym wcześniej narodziła się na nowo miałabym więcej dzieci.To faktycznie sprawa perspektywy.Dzieci sa darem i błogosławienstwem.Im więcej tego daru tym lepiej )))).Więcej ludzi do kochania.tak to widzę.
Dzięki, Kristino, za te zachęcające słowa. To, co piszesz, to dla mnie właśnie logiczna konsekwencja wiary w to, że dzieci są błogosławieństwem. Jeśli coś jest dobre, to tego chcemy, prawda? Ja też nie jestem za tym, żeby kobieta była "maszyną do rodzenia", na siłę, bo jest nakaz. Ja ten nakaz odbieram bardziej jako ogólny nakaz dla ludzkości, a poszczególny człowiek, który wierzy, że brać udział w tym zadaniu jest rzeczą błogosławioną, sam będzie chciał
w miarę swoich możliwości mieć w tym udział.
wujcio napisał(a):
nakaz jest już wykonay, ziemia jest pełna ludzi i jest im poddana
Ja myślę, że to Bóg tylko wie, kiedy Ziemia będzie zapełniona - według Jego planu. Kiedy urodzi się ostatni potrzebny Jemu człowiek. My chyba nie jesteśmy w stanie tego ocenić. Czy kolejny milion lub miliard już się na pewno nie zmieści? Tak jak pisał GREG WEBSTER i Kristina, problem jest raczej z dystrybucją dóbr pomiędzy ludźmi niż ich brakiem.
Smok Wawelski napisał(a):
nie wiem, na jakiej podstawie "pewien brat", którego cytujesz, porównał rozmnażanie się do dawania jałmużny
Chodziło głównie o to, że coś może być jednocześnie nakazem i błogosławieństwem. I że nie chodzi o zmuszanie kogoś do rodzenia, tylko o przyjęcie tego faktu, że dzieci to rzeczywiście błogosławieństwo. Tak jak człowiek miłujący bliźniego da więcej lub mniej jałmużny - w zależności od możliwości finansowych, tak człowiek ufający, że dzieci to dobry Boży dar przyjmie je od Niego chętnie, w miarę swoich możliwości np. zdrowotnych.
Smok Wawelski napisał(a):
Posiadanie dzieci jest błogosławieństwem, i to jest napisane
Cieszę się, że się zgadzamy!
Czy wynikają z tego według Ciebie jakieś praktyczne konsekwencje dla stylu życia wierzących?
Koriel napisał(a):
Jeśli zgodnie uznajemy że Adam i Ewa byli pierwsza parą małżeńską, to może właśnie z tej perspektywy powinniśmy patrzeć na całą sprawę. Małżeństwa mają się rozmnażać
Też mi się wydaje, że Bóg to powiedział ogólnie do ludzkości (do wszystkich przyszłych małżeństw). Nie wydaje mi się możliwym, żeby to było tylko do Adama i Ewy, a potem tylko do Noego i jego rodziny ( I Mojż. 9,7) O ile jeszcze Adam, gdyby nie grzech, żyłby wiecznie, to może po miliardach lat wykonałby zadanie. O tyle Noe był już człowiekiem śmiertelnym, i nie było możliwości, aby przez okres swego życia zaludnił ziemię.
Pozdrawiam wszystkich braci i siostry!
Wiosna