Hej, Wielki Lwie
Nie znam tej książki, ale swojego czasu przeglądałam dużo takich historii w sieci. Niestety nie mam dobrych skojarzeń. Nie to, żebym negowała wszystkie świadectwa, jednak uważam, że w większości przypadków powinny one pozostać w sferze osobistej między Bogiem, a człowiekiem. Rozumiem, że wielu niewierzących ludzi ma takie przeżycia i Bóg ich w ten sposób ratuje i pociąga ku zbawieniu. Jednak jeśli wierzący tak mają, to zastanawiam się po co? Mamy wszystko w Słowie Bożym - po co nam wiedzieć więcej, co TAM jest po drugiej stronie? Wiemy przecież w duchu i przeżywamy różne prawdy Słowa Bożego.
Dla przykładu: bardzo budujące jest dla mnie mocne świadectwo Iana McCormacka; zresztą w nim są wyłączne znane nam dotąd biblijne prawdy; podobnie z drugiej strony przeraża ostre zwiedzenie w wykonaniu Angeliki Zambrano (w jej historii jest całe dodatkowe objawienie i w ogóle wyjątkowa misja ratowania ludzkości od piekła). Albo znacznie bliżej - historia pastora z Ukrainy, który wzięty w wizji do nieba rozmawia sobie z apostołem Pawłem (oj, dał czadu tutaj), a dusze zmarłych posyłają go z przesłaniem do żyjących na ziemi ("Idź do tego, do tamtego, powiedz to, przekaż tamto"). Brrrr .... spirytyzm prawie. A to wszystko kręgi uświęceniowe.
Wierzę, że można mieć różne przeżycia - tylko, żeby nie zmieniały prawd Słowa Bożego, no i trzeba się zastanowić, czy tym się w ogóle należy dzielić. Są takie osobiste rzeczy między nami a Bogiem, przeznaczone tylko dla nas, dla naszego wzrostu, a nie po to, żeby z nich robić autoreklamę. Pomyśleć, że tak wielki sługa Boży, jak apostoł Paweł, który miał niejedno niesamowite przeżycie z Bogiem, żadnego z nich nie opisuje, żeby przypadkiem ktoś nie zaczął go za to podziwiać i na jego wizjach nie zaczął budować swojej wiary.