Itur, dziękuję za serdeczne życzenia - zarówno w stosunku do Owieczki ("a może niech [Smok] ją pożre"), jak w stosunku do mnie ("obyś pękł zielony Smoku!") i do mojej skromniej służby ("... i koniec bajki"). Widzę, że "dla sprawy" jednak byłabyś skłonna Owieczkę poświęcić. Ale nie zgadzam się z jakimikolwiek sugestiami, że Owieczka jest wypchana czymkolwiek, co mogłoby się kojarzyć z siarką.
Jak widać, Owieczki nikt nie pożarł, sama stwierdziła, że rozumie i że OK. Nadgorliwość w kibicowaniu prowadzi do przepychanek, a Owieczka również świetnie sobie daje radę bez adwokatów. Dlatego proponuję powrót do merytorycznej dyskusji.
Owieczka napisał(a):
To nieprawda. Ponieważ prawdopodobnie źle się posługuję słowami (skoro to tak trudno zrozumieć), podaję wykres (z wykorzystaniem Smoka - Smoku wybacz):
żaden makijaż, zero ozdób, kosmetyków.------*----------------**--------max.
* ja
** Smok
Niestety, na Twoim wykresie są przedstawione środki, a nie intencje lub motywacje, które przejawiają się w wyglądzie. Próbujesz sprowadzić do niemal matematycznego wzoru coś, czego się nie da potraktować w taki sposób. Co więcej, ten kierunek myślenia o sprawach zewnętrznych jest obcy Biblii i prowadzi do tworzenia ludzkich przepisów czyli "talmudu". Wiem, że nie uczysz matematyki, ale moim zdaniem próbujesz na jednej osi współrzędnych umieścić dwie zupełnie różne kategorie - tak jakbyś chciała na tej samej osi umieścić kilometry i kilogramy.
To podejście do sprawy nic nie daje, a nawet bardziej szkodzi niż pomaga. Oczywiście można sobie wyobrazić, że w pewnych przypadkach intencja, wygląd i wrażenie (które są "niemierzalne") mogłyby się zbiec z miarą długości, kalibracją kolorów, grubością podkładu czy ilością gramów pudru (które są "mierzalne") - ale Twoje podejście do sprawy Ciebie samą doprowadziło do wyznaczenia subiektywnej granicy "błyszczka". Gdybyś chciała podejść do tego wszystkiego maksymalnie obiektywnie, musiałabyś zakazać używania
jakichkolwiek kosmetyków (z błyszczkiem, korektorem i pudrem włącznie). Dopiero wtedy mogłabyś powiedzieć, że ustaliłaś obiektywną granicę ozdabiania się. Ale to nie ma nic wspólnego ani z Biblią, ani ze zdrowym rozsądkiem. Po prostu, nie tędy droga.
Ponieważ granica próżności jest niemierzalna i przebiega wzdłuż intencji, masz cały czas ten sam problem: w tej kwestii grzech nie zaczyna się od granicy, którą Ty usiłujesz sztywno wyznaczyć i dlatego nie wolno Ci sugerować komuś grzechu w sprawach zewnętrznych twierdząc równocześnie, że dajesz mu wolność. Mam wrażenie, że wyłożyłem to w miarę jasno w poprzednim wpisie, więc nie chcę się powtarzać.
Oczywiście, istnieją pewne granice tej przestrzeni wolności, ale ponieważ problem leży w sercu człowieka (tego, który wygląda i tego, który ogląda), są one różne dla czasów i kultur. Dlatego Biblia nie zajmuje sie mierzeniem komukolwiek długości spódnicy ani kalibracją kolorów farby na głowie niewiast. Dlatego Paweł używa słów "powściągliwość", "godność" i "rozsądek" w kontekście przystrajania, zamiast zakazywac go całkowicie.
kristina napisał(a):
Wpisy Itur mimo szpileczek sa ciepłe i przyjazne.
Oczywiście. Dla tych, którym się tych szpileczek nie wbija.
