Owieczko, obawiam się, że albo nie rozumiesz, o co mi chodzi, albo nie bardzo chcesz zrozumieć. Powtórzę jeszcze raz: Nie sugeruj komuś, kto ma prawo mieć inne zdanie w sprawach zewnętrznych, że dajesz mu wolność, ALE on Twoim zdaniem grzeszy (np. próżnością). Takie stawianie sprawy NIE JEST DAWANIEM WOLNOŚCI - to jest tylko pozór dawania komuś wolności.
Owieczka napisał(a):
Najwyraźniej podobanie się mężowi (i zabiegi, by mu się podobać) to sprawy tego świata, które stoją w sprzeczności z utrzymywaniem ciała i ducha w świętości, stąd rozterka. Zarówno ze strony męża, jak i żony, ponieważ małżeństwo wikła ich bardziej w sprawy tego świata (oczywiście wykracza to poza ramy wyglądu zewnętrznego li tylko, ale też i jego dotyczy).
Paweł pisze to do osob nie będących jeszcze w stanie małżeńskim, żeby im oszczędzić rozterek, które są normalne w stanie małżeńskim, ponieważ żona chce się podobać mężowi o to jest normalne. Z tego tekstu możesz najwyżej wyciągnąć wniosek, że nie warto wychodzić za mąż. Ale nie jest to nauczanie do mężatek, żeby się mężom nie podobały.
Owieczka napisał(a):
Doskonale rozumiem, o co Ci chodzi. Nie zakładam sztywno, że wszystkie wierzące niewiasty umalowane na kolorowo itd.. automatycznie czynią to w wyniku próżności, choć w moim odczuciu najczęściej właśnie tak się dzieje. Są może jakieś inne motywacje, jakieś inne powody - nie siedzę w sercu każdej siostry. Ktoś się może wstydzić pryszczy, ktoś ukrywać siwe włosy, kogoś po prostu tak wyuczono, że bez makijażu wygląda i odpowiedniej fryzury wygląda niechlujnie i nieestetycznie, bywa i tak, że mąż sobie po prostu tego życzy albo kobiecie wydaje się, że tego mąż wymaga, albo boi się, że wyda mu się nieatrakcyjna ... może być sto tysięcy powodów oprócz próżności, dla których kobieta to czyni.
OPRÓCZ próżności? Czyli wygląda na to, że rozumiesz, o co mi chodzi, ale mimo wszystko nie rozumiesz. Albo po prostu z jakiegoś powodu ta "próżność" (choć jej granicy nie potrafisz wyznaczyć biblijnie i stosujesz własną) JEST TWOIM SZTYWNYM ZŁOŻENIEM, choć na początku napisałaś, że nie jest.
"Możesz jeść jarzyny i ja daję Ci w tym wolność, ALE uważam, że grzeszysz jedząc jarzyny. Możesz oddzielić dowolny dzień dla Pana i ja daję Ci w tym wolność, ALE uważam, że grzeszysz oddzielając inny dzień niż ja. Możesz się malować i farbować włosy i jak daję Ci w tym wolność, ALE uważam, że jest to przejaw Twojej próżności" - tak to mniej więcej wygląda.
Owieczka napisał(a):
Ja tu wcale nie widzę zachęty do strojenia się na co dzień i na nabożeństwo. To opis oblubienicy, która w dniu zaślubin ma być ozdobiona, co jest naturalne (panna młoda się stroi i to jej święte prawo w tym dniu).
"Oczarowałaś mnie, moja siostro, oblubienico, oczarowałaś mnie jednym spojrzeniem swoich oczu, jednym łańcuszkiem ze swojej szyi" [4:9]"Wstałam, aby otworzyć mojemu miłemu, a z moich rąk kapała mirra, z moich palców ciekła mirra na rękojeść zasuwy" [5:1]Biblia
nie mówi, że mężatka (oblubienica) ma być ozdobiona wyłącznie w dniu zaślubin - mówi o tym, żeby nie przekraczać granicy, o ktorej już tutaj mówiliśmy wielokrotnie, więc nie będę się powtarzał.
itur napisał(a):
Taaa... ale jak druga strona sugerowala, ze niemalowanie sie oznacza zaniedbanie, to jakos nie protestowales, ze ogranicza to wolnosc: "Mozesz sie nie malowac, ale dla mnie jestes zaniedbana" Cos w tym stylu. I my mozemy tez domagac sie natretnie: prosze nam teraz udowodnic biblijnie, ze niemalowanie sie to zaniedbanie Bez sensu cale to przepychanie sie o slowka.
Wolałbym dokładne cytaty, zamiast przytaczanie "czegoś w tym stylu". Nie przepychaj się, jeśli nie podajesz konkretnych argumentów, siostro.

itur napisał(a):
Sam przyznales, ze to dyskusja o gustach, a o gustach ponoc sie nie dyskutuje.
W tym momencie rozmawiamy o wolności, jaką powinniśmy sobie dawać w sprawach zewnętrznych w granicach Słowa Bożego. Na co zwrócił właśnie uwagę Elendil. Może czytaj uważnie coś, co oceniasz jako mądre lub niezbyt mądre, bo inaczej z dyskusji robi się przepychanka.
W tej fazie dyskusji chodzi (przynajmniej jeśli chodzi o mnie) o dawanie sobie RZECZYWISTEJ WOLNOŚCI w sprawach zewnętrznych w ramach Słowa Bożego. Jestem przeciwny sugerowaniu komukolwiek, że grzeszy (np. próżnością), mówiąc mu jednocześnie, że nie grzeszy. Taka postawa byłaby fałszywa. Nawet twierdzenie: "Nie twierdzę sztywno, że malujesz się WYŁĄCZNIE Z PRÓŻNOŚCI, ale
moim zdaniem na pewno w jakiejś mierze robisz to z próżności, choć nie znam Twojego serca i nie siedzę w Twoim sercu - a tak w ogóle to daję Ci pełną wolność w tej kwestii" - jest po prostu dawaniem do zrozumienia, że nie dajemy mu wolności z naszej strony i w naszym sercu. I o to chodzi.