Adam napisał(a):
Odpowiadanie "dziękuję" na hasło "na zdrowie" prowadzi czasem do komiczno - żenujących sytuacji.
Kiedy kichający nie poprzestanie na jednym kichnięciu, ale następują coraz to kolejne, mówiący "na zdrowie" nie wie jak wybrnąć z coraz bardziej bezsensownego wypowiadania co chwilę tej formułki, a kichający widząc zapętlanie się sytuacji próbuje nie wprawić gościa w zażenowanie, więc stara się już nie kichać.
Widziałem nie raz takie sytuacje. Aż żal było patrzeć jak mówiący "na zdrowie" niewolnik tradycji został przez nią zapędzony w kozi róg, a kichającego mało nie rozdęło.

Tu gdzie mieszkam jest tak, ze gdy ktos kicha jeszcze po raz drugi i dalej, nikt juz nie powtarza "na zdrowie". Wlasnie dlatego, bo wtedy brzmialo by to jak formulka.
Przynajmniej u nas jest to traktowane podobnie jak "dzien dobry".
Mówie "dzien dobry" z dwóch powodów:
- chce byc uprzejmy
- chce zyczyc komus "dobrego dnia"
Mówie "na zdrowie" (a dokladniej w niemieckim tylko "zdrowie"/"Gesundheit" - bez "na") równiez z dwóch powodów:
- chce byc uprzejmy
- chce zyczyc komus "zdrowia"
Nie mniej, nie wiecej. I az do przedwczoraj tylko tak widzialem to "powiedzenie". Nigdy przedtem przez mysl mi nie przeszlo, ze jest to jakas czarodziejska formulka/poganskie zaklecie.
A co zrobicie, gdy dojdziecie do tego, ze przywitanie "dzien dobry" powstalo, bo ktos mial dawno temu "zly dzien" i jakas wrózka wymyslila "zaklecie" "dzien dobry", zeby odpedzic "zle duchy powodujace zle dni"? Przestaniecie mówic "dzien dobry"?
