Axanna, ogólnie się z Tobą zgadzam. Do kilku rzeczy się jednak - ot tak dla zasady
- odniosę.
Axanna napisał(a):
Ja nie mówiłam, że dobrobyt materialny jest czymś złym, skądże Smile)
Wręcz przeciwnie - sama pragnę go mieć, ale... jaką wagę przywiązujemy.
No widzisz, to dobrze, że tak nie myśli. Ale szczerze przyznam, po poprzednim poście byłem trochę zaniepokojony, że może jednak
Axanna napisał(a):
Co my robimy? - nawracamy się do Pana, a potem wykręcamy jego słowo na swoją modłę - opanowani żądzami zaciągamy kredyty i rozpowiadamy wszem i wobec, że nam "Bóg dał", licząc, że teraz Bóg będzie musiał spłacać nasz kredyt... niedobrze się robi, jak posłuchać nas, chrześcijan.
Zgodzę się z Tobą - taka postawa jest odrażająca. Ale aby była jasność - nie mam nic przeciwko kredytom - sam taki mam (chociażby na mieszkanie). Jednak do moich kredytów nie mieszam Pana Boga (żeby się tak wyrazić). Kredyt na mieszkanie wziąłem na własną odpowiedzialność, świadomy wszelkich konsekwencji, i teraz go spłacam. Nie mówię "Pan dał", nie twierdzę, że "Pan spłaci kredyt" itp.
Z drugiej strony równie odrażająca jest dla mnie postawa - a z taką też się spotykam - zazdrości i krytyki, tych, którym się powodzi. Nie wiem, czy rozumiesz co mam na myśli? Wychodzę z założenia, że jeśli ktoś pracuje i zarabia, to ma prawo robić z tymi pieniędzmi co chce (oczywiście z granicach moralności). On jest odpowiedzialny przed Bogiem za swoje szafarstwo - nie ja. Jeśli chce sobie kupić nowy samochód - niech sobie kupi. Co mi do tego? Bardzo mnie wnerwia, jak słyszę np. "no kupił sobie nowy samochód, a inni nie mają co jeść" itp. - takie słowa pełne są zazdrości i krytyki - a to taka nasza narodowa przypadłość.
Człowiek odpowie przed Bogiem sam za siebie. Mogę jedynie, jeśli widzę, że postępuje źle, po bratersku go napomnieć.
Axanna napisał(a):
Poza tym, Erneście, fajne kawałki cytowałeś, ale piszę także - "mając odzienie i ubranie bądźmy zadowoleni" - piszę, czy nie?
Cytowałem tylko jeden kawałek. Ten o spokojnym życiu...
Tak, bądźmy zadowoleni mając jedzenie i ubranie - zgoda. Nie stoi to chyba jednak w sprzeczności z błogosławieństwem dobrego wynagrodzenia za dobrą pracę? W obecnej pracy zaczynałem od 900 zł, teraz mam 2,5 tys. I jestem Bogu wdzięczny.
Axanna napisał(a):
Ale na praktyce, znam chrześcijan i chrześcijanek, którzy po co najmniej 4 razy w roku urządzają sobie wakacje i wyjazdy, których "stać" na kosmetyczkę, saunę, basen, masażystę i podobne... ale zbory chrześcijańskie borykają się z brakiem funduszy na sprawy ewangelizacyjne, ponieważ ci, których "stać" na to i owo, dają do zboru po 20-30 zł. na miesiąc - a bo przecież "wyzwoleni" jesteśmy, Chrystus wykupił, dziesięciny nie musimy... z czym się zgadzam, ale sumienie jednak trzeba mieć.
To jest problem. Ale - jak już napisałem - wierzę, że człowiek jest odpowiedzialny przed Bogiem za swoje szafarstwo. Dlatego daleki jestem od krytyki takich postaw. Czy uważam, że są dobre? Nie, absolutnie. Dlatego nie chcę tak postępować.