Chciałabym opowiedzieć o niezwykłym Bożym działaniu, którego świadkiem byłam ostatnio.
Otóż, jak wróciliśmy w mężem z wakacji, okazało się, że większość osób z naszej społeczności się rozjechała właśnie i nie mamy "materiału" na społeczność niedzielną. Jednak mamy pewnego kochanego brata, który pracuje za granicą a bardzo tęskni za nami wszystkimi i jest bardzo obciążony nieraz przez różne problemy, które musi znosić w samotności. Dla niego każdy kontakt jest niezwykle ważny. Ponieważ brat ten uczestniczy w naszych nabożeństwach na skypie, (chyba że jest w Polsce na urlopie), więc pomyśleliśmy, że nic nie stoi na przeszkodzie, żebyśmy my we dwójkę mogli usiąść przed komputerem i dzielić się z nim zachętą, Słowem oraz modlić się razem z nim, jak normalnie w każdą niedzielę.
Po sporej porcji dobrej, budującej rozmowy o tym, co Pan nam kładzie na serce, brat ten prosił tez o modlitwę o siebie, ponieważ smucił się, że nie przeżywa już takiego pokoju i radości i bliskości Boga, jak przedtem. Rozmawialiśmy też o Jego powołaniu, które czujemy, że się zaczyna rozwijać. On też miał bolesną dolegliwość, która przeszkadzała mu normalnie funkcjonować. Więc było się o co modlić.
Modlitwa była jak zwykle - oddawaliśmy chwałę Bogu i dziękczynienie za Jego wielkość i łaskę i wszystkie Jego dzieła w naszym życiu i społeczności. Mieliśmy radość i świadomość Bożej obecności, jak zawsze. Szczególnie mocno to było czuć podczas modlitwy o powołanie tego brata i o jego uzdrowienie. On w modlitwie wyznawał, że dla niego Jezus jest najważniejszy - przed rodziną i innymi sprawami (mimo, że rodzinę bardzo kocha). On nam potem opowiedział, w jaki sposób Bóg go dotknął. Otóż w tym momencie właśnie, kiedy zaczęliśmy się o to modlić wszyscy we trójkę, doświadczył jakby gorąca, które ogarnęło jego umysł i stopniowo całe ciało, a szczególnie to chore miejsce. Fale ciepła i niesamowitej Bożej obecności ogarniały go całego. Brat ten doświadczył uzdrowienia - ból mu odszedł od razu i od tamtej pory jest wolny od tej choroby. Przeżywał też ogromną radość i szczęście. To było takie Boże nawiedzenie i pewnie też napełnienie Duchem Świętym. Byliśmy wszyscy zdumieni i zaskoczeni. I bardzo szczęśliwi.
Tak sobie o tym myślę, dlaczego brat nasz doświadczył tego wtedy, choć wcześniej przecież był z nami przez kilka tygodni "w realu" i też modliliśmy się o niego. A to spotkanie było takie - mało że zwyczajne ale w dodatku online! Ktoś by powiedział - takie byle co. Myślę, że Pan chciał nam pokazać ponownie, że to On buduje kościół i to on jest Panem wszystkiego. Dla Niego są ważne wyłącznie serca ludzi, ich motywacje i to, czy budują na prawdzie Jego Słowa a nie na swoich wymysłach. Zupełnie bez znaczenia są formy, reformy czy liczby.Wystarczy czyste serce, bojaźń Boża i oczekiwanie na Pana.
_________________ "(...) Siebie samego czystym zachowaj" [1 Tm 5,22]
|