www.ulicaprosta.net

Forum przy Ulicy Prostej
Teraz jest Cz mar 28, 2024 2:05 pm

Strefa czasowa: UTC + 1




Dział zablokowany Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.  [ Posty: 51 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4  Następna strona
Autor Wiadomość
PostNapisane: Cz gru 19, 2013 6:08 pm 
Offline

Dołączył(a): Wt gru 10, 2013 9:42 pm
Posty: 19
Witam,

Moze odrazu zaczne od odpowiedzi na wasze posty , ponieważ musze jeszcze dokończyc post o owocach cierpienia i jeszcze dzis go wkleic.
A myśle , ze to jest bardzo ważne i bedzie odpowiedzią na wiele pytań.
A wiec Owieczko napisałaś tak:

Cytuj:
Powiem tak- kiedy ja się narodziłam na nowo, to miałam taką radość, tak odczuwałam miłość Boga, że prawie fruwałam pod niebo i każdemu głosiłam ewangelię.


Niewiem , ja zawsze przeżywam taki stan kiedy te dni udręczenia sie kończą. I z tego co pamietam za kazdym razem
tak było , ze po ucisku nastepowała wielka radosc i poczucie miłosci Boga.

Cytuj:
Nigdy nie było tak, żeby takie psychiczne cierpienie pochodziło od Boga- przecież jest napisane "pokój mój zostawiam wam, nie taki jak świat, taki jak Ja daję"

Zgadza sie ale jest także napisane:

"Kogo bowiem Pan miłuje tego smaga jak ojciec swojego ukochanego syna" – Prz 3, 12.

A takze:

"Trwajcie w karności. Bóg obchodzi się z wami jak z dziećmi. Jakiż to bowiem syn, którego by ojciec nie karcił? Jeśli jesteście bez karania, którego uczestnikami stali się wszyscy, nie jesteście synami,
ale dziećmi nieprawymi (…) Wszelkie karcenie na razie nie wydaje się radosne, ale smutne, potem jednak przynosi tym, którzy go doświadczyli, błogi plon sprawiedliwości" – Hbr 12, 5 – 11.

Oraz:

"Wszystkich, których miłuję, karcę i smagam: bądź tedy gorliwy i upamiętaj się"

Ktoś kiedyś powiedział:

Tego tylko kształci ojciec, kogo kocha; nauczyciel karze tylko tego ucznia, u którego widzi większe zdolności; jeśli lekarz przestaje leczyć, znaczy to, że stracił nadzieję wyleczenia.
I choc słowa te nie pochodzą z Biblii to jednak wydaja sie byc takie logiczne a juz na pewno sa odbiciem tego co w słowie Bożym mozemy przeczytac.


Owieczko jakby tutaj nie chodzi o to , ze jestem dreczony psychicznie, ponieważ to jest tylko narzędzie którym posłużył sie Bóg aby wywołac moje cierpienie,
On wiedział w swej Wszechwiedzy , ze ja bede podatny na chorobe i samotnosc dlatego użył właśnie tych srodków aby ów cierpienie spowodowac.
Cierpienie spowodowało upadek a upadek wołanie do Boga czylipierwszy cel osiagniety.
Chciałbym tu zwrócic uwage na jeszcze jedna bardzo ważną rzecz a mianowicie świadomosc , ze ja w tej chwili to wszystko rozumiem,
rozumiem po co było cierpienie, świadomosc tego wszystkiego.
Bo nie ma nic ukrytego co nie wyszłoby na jaw i tak kiedyś nie wiedziałem po co cierpie tak teraz wiem.
Mało tego coraz śmielej zaczynam dziękowac Bogu za chorobe i samotnosc które pokazały mi droge do Niego i tak wiele nauczyły a wręcz całkowicie mnie zmieniły.
To wszystko trwa juz 5 lat, wiec widocznie ten Owcoc dojrzewa długo i w bólach.


Cytuj:
Możesz jakoś wyjaśnić, czemu te cierpienia slużą? Do czego prowadzą? Od czego mają Cię uwolnić- od grzechu, czy od czego innego?


Owieczko jeśli pozwolisz to na to pytanie odpowiem w nastepnym poście o owocach cierpienia i zrobie to o wiele dokładniej niz miałbym to zrobic teraz.


Cytuj:
Przecież taki stan, w jakim jesteś nie może trwać wiecznie i nie wierzę, żeby Bożym zamiarem było trzymać swoje dziecko w takim stanie!


Póki co trwa to 5 lat jak juz wspomniałem, tak sobie mysle jednak , ze na tle całego zycia średnio niewiem powiedzmy te 75 lat no naprawde niewiem jaka jest srednia długosc zycia ludzi
ale przyjmijmy na zimno te 75 lat to 5 lat wydaje sie nie wiele a czym jest 5 lat przy wiecznosci?

Owieczko ja zapomniałem wczoraj w odpowiedzi napisac CI o najważniejszej chyba rzeczy a mianowicie podziękowac Ci za modlitwe wiec czynie to teraz,
Bardzo Ci dziękuje.


A teraz napisze cos poza tematem( chociaz w zasadzie jest to jak najbardziej na temat) co wydarzyło sie przed chwilą, gdy poszedłem na chwile do kuchni to usłyszałem rozmowe mojej mamuski z siostrą,
gdzie siostra zastanawiała sie w jakich butach pójdzie chyba na jakaś szkolna zabawe świateczna, ona jest jeszcze młoda , ma 12 lat...
Nie wytrzymałem i rzuciłem: a po co Ci rozprawiac o butach w jakich bedziesz chodzic skoro idziesz do piekła.
Czy to baleriny czy obcasy czy jeszcze jakieś inne,, co to ma za znczenie skoro droga która idziesz zmierza w otchłań ?
Na co mamuśka odrzekła , zebym dał spokój , przecież teraz jest taka moda.
No wiec odpowiadam , czyj to wymysł ta cała moda?
To diabeł stworzył aby zajmowac kobiety ciagłymi rozmyśleniami w co sie dzis ubiore?
To diabeł stworzył wszelkiego rodzaju kuszące i prowokujace stroje dla kobiet aby mężczyzn przywodzic do grzechu.
Dodałem , ze teraz siostra mysli o balerinach a za 5 lat bedzie myslec jaki tu strój załozyc aby kusic meżczyzn.

Ręce mi opadły z bezradnosci i... zadałem sobie wtedy pytanie :dlaczego oni tego nie widzą,
Niemal odrazu nasuneła mi sie myśl biblijna... "patrzą a nie widzą"...
I teraz to co napisałem wyzej połacze ze swoja historia a mianowicie , ze nie raz potrzebna jest rózga i cieżkie lanie dla opamiętania.
To jeszcze bardziej mnie umocniło w przekonaniu , ze Bóg zesłał mi cierpienia w celu zawrócenia ze złej drogi.


Witaj Szelko , ciesze sie , ze nie kazałas mi długo czekac na Twój odzew.
Fajnie , ze zadałaś mi konkretne pytanie , myśle , ze w ten sposób bedzie nam łatwiej ustalic pewne sprawy, prawda?
Więc po kolei:

Cytuj:
Sądzę natomiast i chciałabym, żeby zabrzmiało to bardzo poważnie i nie umknęło ci: ustalenie faktu, czy narodziłeś się na nowo, czy nie, byłoby według mnie kluczowe w dalszym "postępowaniu" z tobą.
Pod warunkiem oczywiście, że chcesz jakiegokolwiek "postępowania".


ja jestem całkowicie przekonany o tym , ze narodziłem sie na nowo, chociaż dla mnie jest to tylko terminologia ponieważ najważniejsze jes przyjecie Jezusa za swojego Zbawiciela
Uznanie Go za Pana a jeśli to sie stanie to automatycznie rodzimy sie na nowo.
Wiec ja jestem przekonany co do faktu , ze jestem nowonarodzony.


Cytuj:
Na podstawie tego, co do tej pory napisałeś wydaje się, że uznałeś rozumowo fakt, kim jest Jezus Chrystus, ale nie napisałeś, czy zwróciłeś się do niego udręczony własnymi grzechami, z wiarą, że ma On moc,
żeby je tobie odpuścić i całkowicie ciebie zmienić, czy raczej udręczony samotnością i brakiem żony, z prośbą o zaspokojenie twoich potrzeb?


Tak "wiele razy" ( celowo wziałem "wiele razy" w cudzysłów poniewaz juz wczesniej wyjaśniałem co mam na myśli mówiac "wiele razy")
Wiec " wiele razy" wyznawałem Jezusowi , ze jestem zwykłym grzesznikiem i potrzebuje Jego łaski, potrzebuje przyjac Jego ofiare
aby zostac obmytym z grzechów i abym mógł stanac przed Świetym Bogiem. Wierząc , ze On mnie oczyszcza poprzez to , ze oddał za mnie życie.


Cytuj:
Zapytam inaczej- czy gdybyś mógł dostać to, czego najbardziej pragniesz, czyli zdrowie fizyczne, żonę i odrobinę uwagi ludzkiej, to dałoby się żyć bez Boga?

Szelko czy wiesz , ze to pytanie jest świetne?

A wiec gdybym dzis cudownie wyzdrowiał, otrzymał żone i dostał nawet nie odrobine ludzkiej uwagi ale wszyscy ludzi stali by sie moimi przyjaciółmi to...
życie bez Boga absolutnie Nie byłoby możliwe... Kiedyś , na początku choroby gdybym dostał uzdrowienie to cieszyłbym sie z samego faktu uzdrowienia, dzis gdybym dostał uzdrowienie to cieszyłbym sie z faktu , ze Najwyzszy Bóg spojrzał na mnie
, ze otrzymałem Jego łaske a dopiero później , ze jestem zdrowy.
Gdybym kiedyś spotkał kobiete z którą chciałbym dzielic zycie to cieszyłbym sie z tego bardzo i korzystał razem z nia z życia.
Gdybym dziś spotkał tą jedna , jedyna kobiete to najpierw cieszyłbym sie , ze Bóg mi ja zesłał, ze On na mnie wejrzał, ze On zgasił moja samotnośc.
Potem cieszyłbym sie razem z nia , ze nasze małżeństwo jest świete przed Bogiem i ze to On je ustanowił i ze nic go nie rozerwie. Bo wtedy miałbym pewnosc
że małżeństwa z Boga nic nie rozbije, nigdy...
Natomiast gdybym Przed tymi wszystkim cierpieniami otrzymał żone to nasze małżeństwo rozpadłoby sie pewnie szybko z jednej prostej przyczyny,
zadne małżeństwo nie przetrwa jeśli nie ma w nim Boga. To jest dla mnie fakt nie podważalny.

Podsumuwujac, dzis nie ucieszy mnie nic jeśli nie będzie ze mna Boga...
kiedys gdy bardzo cierpiałem , powiedziałem Bogu : daj mi spokój, chce abys mi tylko pozwolił zaznac radosci w tym zyciu a potem moge umierac..
jednak juz wtedy moje serce sie zmieniało ponieważ po takich słowach nachodziła myśl" ale po co mi to wszystko skoro w tym nie bedzie Boga?
Dzis Po prostu nie ma szans abym z czegokolwiek cieszył sie jeśli nie ma ze mna Najwyzszego, gdybym stracił dzis Boga to w jednej chwili
przestaje istniec, On mnie przesiąkł całkowicie, wszędzie Go widze. Zakosztowałem Go tak bardzo , że nie potrafie, nie umiem i NIE CHCE życ bez Niego...
Nie ma radosci bez Pana,
Nie ma miłosci bez Niego,
Nie ma niczego jeśli nie ma w naszym życiu Boga.
teraz gdy patrze na ludzi goniacych za pieniedzmi, za przyjemnosciami i tym podobnymi nicosciami to jest mi ich strasznie żal.
Tak strasznie jest mi ich żal... żal mi ludzi którzy chcescijan mają za głupców i szydzą z nich... jakie to zycie jest krótkie a jakze wielkie będzie ich zdziwienie
i najgorsze , ze wtedy juz nie bedzie litosci dla nich.
Dlatego strasznie ubolewam nad "ślepotą' tak wielu ludzi.
Jednak Wydaje mi sie , ze wiara jest łaska od Boga, kogo On chce miec tego przyprowadzi do siebie.
Tak jak napisałem , potrzeba czasem do tego straszliwego lania którego miałem "przyjemnosc" zaznac,
Jednak coraz bardziej uderza mnie fakt co On dla mnie zrobił zsyłajac to wszystko.
Przecież to najpiekniejszy Cud. On mnie uratował, ten dzień... dzień Jego sądu bedzie przerazajacy, a ja będe wtedy całkowicie bezpieczny...
no właśnie ja... tylko co z innymi? tak strasznie jest mi szkoda tych ludzi, ponieważ oni też czuja, strach, ból...
niewiem naprawde niewiem...Ja nie chce na to patrzec i nigdy nie chce tego widziec...

Szelko mam nadzieje , ze w pełni odpowiedziałem na Twoje pytanie a jeśli nie prosze zadawaj inne pytania wtedy bedzie nam łatwiej i Tobie i mnie ustalic pewne sprawy.
Niewiem czy moge Ci czegokolwiek życzyc bo Ty chyba zyskałas już wszystko, dzieki Bogu.
Wiec znów Cie bardzo serdecznie pozdrawiam.


Po raz kolejny sie rozpisałem ale jest jeszcze wczesnie wiec postaram sie dokończyc post o owocach cierpienia, ponieważ juz troche go napisałem.
Takze dzis sie jeszcze nie żegnam.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Cz gru 19, 2013 9:36 pm 
Offline

Dołączył(a): Śr lip 16, 2008 2:02 pm
Posty: 1952
Cytuj:
Wszelkie karcenie na razie nie wydaje się radosne, ale smutne, potem jednak przynosi tym, którzy go doświadczyli, błogi plon sprawiedliwości" – Hbr 12, 5 – 11


"Omdlałe kolana prostujcie..."- Bóg karci, kiedy ma za co. Sugerujesz, że Twoje cierpienie to efekt grzechu? Czemu więc tak dlugo to trwa...Wiesz, zdarzało mi się( i zdarza czasem) grzeszyć. Ale kiedy przychodzę do Niego skruszona, nie doświadczam kary, bo "Bóg sercem skruszonym nie wzgardzi". Nie obrazisz się, jeśli jednak coś napiszę..? Może Ty...chcesz tak cierpieć? Upatrujesz w tym jakiejś chluby...? Jeśli w Twoim życiu jest grzech -pokutuj. Potem przyjmij Boże przebaczenie- rozumiem, że cierpienie wywołane chorobą i samotnością utrudnia radowanie się życiem, ale Ty piszesz o jakichś udrękach, które nie są bezpośrednio z tym związane. Może...masz zly obraz Boga? Bóg nie pragnie , abyśmy cierpieli,choć cierpienia na tym świecie są i naszym udziałem...Możemy się cieszyć życiem...
Co do sytuacji z Twoją siostrą...sam fakt, że chciała ładnie wyglądać, jeszcze nie świadczy o nie tak bardzo źle...To przecież normalne. Jak będziesz ją straszył piekłem i podkreślał te rzeczy zewnętrzne, to nie wiem, czy Twoja postawa zachęci ją w ogóle do choćby myślenia o Bogu..raczej będzie odwrotnie. Kreowanie czarnej przyszłości(że będzie uwodzić mężczyzn) też chyba jest trochę na wyrost.
Cytuj:
No wiec odpowiadam , czyj to wymysł ta cała moda?
To diabeł stworzył aby zajmowac kobiety ciagłymi rozmyśleniami w co sie dzis ubiore?
To diabeł stworzył wszelkiego rodzaju kuszące i prowokujace stroje dla kobiet aby mężczyzn przywodzic do grzechu.
Dodałem , ze teraz siostra mysli o balerinach a za 5 lat bedzie myslec jaki tu strój załozyc aby kusic meżczyzn.


Może spróbuj siostrze okazać więcej miłości, zrozumienia...Brzmisz tu tak strasznie legalistycznie.
Trochę jak w zborze, do którego jeździłam jakiś czas(taki uświęceniowy, "prostaczkowy"). Ja jestem dorosłą kobietą, wierzącą od prawie dwudziestu lat, a też czasem myślę o tym, w co się ubrać , żeby ładnie wyglądać :D A mężczyzn nie mam zamiaru "uwodzić"...

Cytuj:
I teraz to co napisałem wyzej połacze ze swoja historia a mianowicie , ze nie raz potrzebna jest rózga i cieżkie lanie dla opamiętania.
To jeszcze bardziej mnie umocniło w przekonaniu , ze Bóg zesłał mi cierpienia w celu zawrócenia ze złej drogi.


No ale zawróciłeś już ze złej drogi i sam piszesz, że teraz nie wróciłbyś w stronę świata, nawet gdybyś dostał to, o czym marzysz. Więc czemu ma slużyć dalsze cierpienie...?
I skąd ono tak naprawdę się bierze?
Na pewno nie miałeś kontaktu z żadnymi chrześcijanami wcześniej? Sam przyszedłeś bez Boga, nikt Ci nie głosił ewangelii?


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Cz gru 19, 2013 10:52 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt sty 25, 2011 9:51 pm
Posty: 116
Lokalizacja: Puławy
Witaj Odrzucony, tez choruję? chorowałem? na łojotokowe zapalenie skóry od 11 lat ale od dawna nie używam żadnych leków i nie mam praktycznie żadnych objawów, właściwie to od dawna zapomniałem o tej chorobie, Bogu Jezusowi dziękuję za wyzwolenie ale nawet jakby wróciła z 1000 krotniejszą siłą niż kiedyś a stan był bardzo poważny to i tak będę ufał i prosił o siłę, wytrwanie i myślenie o tym co Boskie a nie o tym co ludzkie : "Dlatego nie upadamy na duchu; bo choć zewnętrzny nasz człowiek niszczeje, to jednak ten nasz wewnętrzny odnawia się z każdym dniem. (17) Albowiem nieznaczny chwilowy ucisk przynosi nam przeogromną obfitość wiekuistej chwały, (18) nam, którzy nie patrzymy na to, co widzialne, ale na to, co niewidzialne; albowiem to, co widzialne, jest doczesne, a to, co niewidzialne, jest wieczne. " - 2 Koryntian 4:16-18. jeśli przez kilka pierwszych lat cierpiałem jako bezbozny i jako bezbozny zniosłem bardzo wiele to nieskonczenie wiecej zniose jako chrzescijanin w wszystko dzieki mocy Bożej. Uważam że choroba to było jedno z narzędzi Bożych do mojego nawrócenia, równiez miałem silne pragnienia bycia z kobietą ale Bóg uwolnił mnie i od tego, tak że dziś dla mnie to marność, bo wolę zaoszczedzony np czas poświęcić Jemu i Bożym sprawom a w historii ludzkości było miliardy żon i mężów a teraz leżą w ziemi a małżeństwo obróciło się w nicość - może to brzmi brutalnie ale na początku swojej drogi takie podejście było mi bardzo pomocne - gasiło pragnienia, pożądliwości itp rzeczy.

,,Rzekli mu uczniowie: Jeśli tak się przedstawia sprawa męża i żony, nie warto się żenić. (11) A On im powiedział: Nie wszyscy pojmują tę sprawę, tylko ci, którym jest dane. (12) Albowiem są trzebieńcy, którzy się takimi z żywota matki urodzili, są też trzebieńcy, którzy zostali wytrzebieni przez ludzi, są również trzebieńcy, którzy się wytrzebili sami dla Królestwa Niebios. Kto może pojąć, niech pojmuje! " - Ewangelia Mateusza 19:10-12

Jeśli jesteś zainteresowany to mogę Ci napisać coś o moim przebiegu choroby i co również mogło mieć pozytywne wpływ na wyzdrowienie, pozdrawiam w Bogu Jezusie - bądż dzielny - skoro wszystko to i choroby czy samotne życie bez kobiety czy mężczyzny, choć w moim przypadku dziekuję Panu Jezusowi że jestem sam, jestem w tym szczesliwy : "Mamy zaś ten skarb w naczyniach glinianych, aby się okazało, że moc, która wszystko przewyższa, jest z Boga, a nie z nas." - 2 Koryntian 4:7

_________________
WYZNANIE WIARY : biblijny binitarianizm, kondycjonalizm, anihilacjonizm

https://binitarianizm-biblijny.blogspot.com/ , https://binitarianizm123anihilacjonizm. ... kreca.html

, http://mieczducha888.blogspot.com/2020/ ... ra_27.html ,


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Cz gru 19, 2013 11:56 pm 
Offline

Dołączył(a): Wt gru 10, 2013 9:42 pm
Posty: 19
Wszyscy zapewne wiemy , ze młody człowiek- dziecko stara sie upodobnic do środowiska w którym przebywa
i tak już na samym początku rodzice jeśli nie są narodzeni na nowo z Bozego Ducha zaczynaja nam wpajac kłamliwe zasady
które im zostały wpojone przez ich nie narodzonych na nowo rodziców itd.
W dalszej kolejnosci kształtuje nas szkoła, obserwujemy rówieśników i staramy sie byc tacy jak oni.
I w zasadzie juz na etapie wczesnoszkolnym jesteśmy przegrani ponieważ połkneliśmy haczyk szatana , ze tak właśnie ma wygladac zycie
człowieka na ziemii. Mamy przyswojone juz pewne nawyki, zachowania które z wiekiem nasilaja sie coraz bardziej.
Wiec przez te 20 lat życia bardzo sie "ukorzeniłem" na tym świecie, taki został mi podany wzór na życie, nikt mi nie powiedział , ze
jest inne wyjście a tym bardziej nikt nie wskazał drogi jedynej i prawdziwej, Wszyscy tak zyją wiec ja również.
Tak wiec po 20 latach życia byłem już w pełni ukształtowanym narzędziem szatana. Kupiłem kłamstwa które on sprzedał światu
że życie na ziemii to czas tylko i wyłacznie szczescia, korzysci różnego rodzaju, to czas zabawy bez żadnych granic,
to czas bogactwa i nie wazne jakimi środkami pozyskanego, bo wszystkie chwyty dozwolone,wreszcie to czas przeróżnych uciech, rozkoszy cielesnych i czego
jeszcze tylko CIAŁO zapragnie. Ciało i tylko ciało , bo tylko ono istnieje.
Byłem tak bardzo "światowy" wazne było tylko to co jest teraz i tym sposobem zupełnie nie świadomie ale szybkim marszem, wręcz biegiem zmierzałem prosto do piekła...
I wtedy na mojej drodze stanął Bóg, ktos tak nieskończenie potężny , że moje mysli nie są w stanie objac Jego potęgi, nic nie jest w stanie jej objąc ponieważ Jego
potęga nie ma końca. Nie rozumiem tego jak Jemu mogło zależec na kimś takim, przecież róznica miedzy nami... i On chce miec ze mna relacje ???
Nie pojmuje, nie pojmuje, nie pojmuje...przytłacza mnie to strasznie ale jestem dumny z tego ze On mnie chce, naprawde jestem przepełniony dumą ze Bóg Najwyższy zabiega o moje wzgledy
i to , ze to On zrobił pierwszy krok jest dla mnie absolutna pewnoscią. I tym krokiem było własnie uderzenie choroby abym sie opamiętał.
Bóg ją zesłał aby ratowac moje zycie, dziś to widze, zaczynam dostrzegac coraz wiecej rzeczy, ta wydawało sie przeklęta choroba to najpiekniejszy dar od Boga,
On posłużył sie nia aby uratowac mi życie, dosłownie tak było. Jednak na początku tego nie wiedziałem i było to dla mnie bardzo bolesne.
Bóg mnie odmienił całkowicie, nie napisze że , zrobiła to choroba gdyz to On ją zesłał, ona była tylko narzędziem którym nasz Bóg, podcinał moje "światowe korzenie"
dlatego cała chwała i serdeczne dziekuje należy sie tylko i wyłącznie Bogu. Naprawde wiecie co, ja coraz bardziej zaczynam Dziękowac Jemu za ta chorobę
i to wydawałoby sie chore, jak to dziękowac za chorobe przez którą tyle wycierpiałem? ...ale ile zyskałem? nie skłamie gdy odpowiem , że wszystko.
A wiec wracajac Pan odmienił mnie całkowicie używajac do tego odpowiednich narzędzi,

Pierwszym i najważniejszym owocem tych wszystkich cierpień jest poznanie Boga, przyjęcie Jezusa jako Zbawiciela mojego dzieki któremu nie spadnie na mnie gniew Stwórcy.
Owoc ten rodzony był długo i w cieżkich bólach. Dzis nie wyobrazam sobie zycia bez Boga, absolutnie nawet moja bujna wyobraźnia nie jest w stanie sobie tego wyobrazic,
gdybym odszedł od Boga teraz to koniec w jednej chwili przestaje istniec. Nie ma mozliwosci aby jakiekolwiek stworzenie mogło życ nie będąc podłączone do źródła wszelkiego zycia.
Nie widze tego, nie widze nawet najmniejszej szansy na powrót do starego zycia poznawszy Boga. Powiem wiecej ja nie umiem juz życ, niewiem co tu robic na ziemii dalej , nic a nic mnie tu nie trzyma,
wszędzie widze Boga i bardzo chciałbym juz zakończyc ziemskie zycie. Czy to nie jest wspaniały owoc?
Bo moim zdaniem szlachetniejszego nie ma... Bolało jak Bóg wyrywał mnie z objec tego świata, strasznie bolało... jestem bardzo pokaleczony
tymi wszystkim przeżyciami jednak wierze , ze On opatrzy moje rany i juz to robi ukazujac mi sens mojego cierpienia.

Kolejnym owocem jest to , ze moje cierpienie spowodowało ogromna wrazliwosc na cierpienie
innych ludzi, czy to wierzących , ufajacych Bogu czy ateistów dla mnie jest to w tej chwili absolutnie bez znaczenia patrząc pod kątem samego cierpienia.
Chciałbym nawiazac w tym momencie do tego co napisała Szelka w jednym ze swoich postów a mianowicie:

Cytuj:
Nie byłeś trzeźwą osobą, kiedy rozmawiałeś z Arturem Cerońskim, co mogło mieć jakieś przełożenie na sposób, w jaki z tobą rozmawiał.


Oczywiscie zgadzam sie w 100% z tym co Szelka napisała jednak to co ja przeszedłem nauczyło mnie , ze najważniejszy jest człowiek.
Osobiscie dla mnie nie miałoby żadnego znaczenia , jeśli do mnie podeszłaby osoba nie trzeźwa i chciała porozmawiac, dlaczego ?
Ponieważ juz teraz wiem , ze ludzie często wchodzą w nałogi nie mogac poradzic sobie z życiem. Cierpia bardzo nie wiedząc jak to wszystko zatrzymac.
Taka osoba potrzebuje jeszcze wiecej uwagi i przede wszystkim pomocy.Oczywiscie na początku zadał bym kluczowe pytanie: Dlaczego?
Dlaczego pijesz?? jeśli osoba odpowiedziałaby , ze przerasta ja cierpienie to nie mógłbym potraktowac jej w sposób odrzucajacy tylko ze wzgledu na to , ze
ta osoba jest pod wpływem alkoholu. Nigdy, ponieważ to jest żywa istota, ma uczucia, nerwy , przeżywa ból.

A kiedys przed poznaniem Boga?...
Wstyd...ale było mi to zupełnie obojętne a nawet... podobało mi sie jak ktos cierpi ...
tak wiem to ohydne, nie mam nic na swoja obrone oprócz tego ze zostałem okłamany i zwiedziony przez diabła.

Kolejnym Owocem jest całkowite przekształcenie mojej moralności,
Tym co kiedys robiłem dzis sie po prostu brzydze, wstyd mi za wiele rzeczy ale... to co stare przeciez mineło
w Jezusie wszystko jest nowe.

Kiedys dla mnie liczyły sie pieniadze, dąrzenia do posiadania jak najwiecej jak najmniejszym kosztem,
a nie miałem nic przeciwko aby to odbywało sie kosztem innych. Najważniejszy byłem ja sam,
to co mnie dotyczy, to co zrobic aby mi było lepiej.
Dzis natomiast wszystkie te rzeczy uznaje za absolutne smieci, to wszystko jest nicoscią.
Wszystko to minie w pył sie rozsypie. I tak jak w Pismie jest napisane: czy cokolwiek z tych rzeczy zabierzemy do grobu?
Tylko poznanie Boga ma sens.

Kolejnym owocem jest całkowita zmiana postrzegania kobiet( to dzieki samotnosci) i ich roli, chociaz to jest temat bardzo delikatny.
Wydaje mi sie , ze meżczyźni nie wierzacy Bogu najczęsciej popełniaja grzech cudzołóstwa, bo jak wiemy z kart pisma juz poządliwe spojrzenie
na kobiete jest cudzołóstwem.Tak wiec podejrzewam , ze tylko ten grzech popełniłem setki tysiecy razy...
no wstyd straszliwy ale niestety tak było... cóż moge powiedziec kobiety to tak piekne i atrakcyjne isototy, że wrecz nie mozliwym
było nie miec myśli pożądliwych...Wszystko to moge podsumowac jednym krótkim zdaniem: kobieta to zabawka meźczyzny...
tak ja wiem to okropne i wstrętne ale tak było, musiałem to napisac dla uwidocznienia tego.
Dalej marzyło mi sie rozwiazłe życie... a teraz bedzie ciezki cios , wiecie co przed tymi wszystkim przeżyciami , nie znajac Boga w ogóle ja śmiałem Go prosic o rozwiazłe
zycie dla mnie... pisząc to teraz... oj cieżko, naprawde cieżko...

Dzis po napomnieniu Boga całkowicie moje postrzeganie kobiety uległo zmianie. Sporo na ten temat juz napisałem wczesniej, teraz dodam tylko
ze nie wyobrażam sobie aby kobiete traktowac w sposób inny niz biblijny, po pierwsze dlatego ze tak własnie nakazuje Pismo Boga a po drugie
dlatego , ze ja tego pragne. Bóg zaszczepił to we mnie, dlatego czekam na jedna i jedyna kobietę, pragnienie czystosci jest we mnie zasiane.
Miłosc kobiety zesłanej przez Boga to najpieknieszy dar, chce byc ślepy na inne kobiety. Dziś nie wyobrazam sobie życia rozwiązłego.

Bóg jest wspaniały, cudowny od kilku dni czuje sie bardzo, bardzo dobrze, zapominam te wszystkie katusze, dostrzegam czemu to wszystko słuzyło
i bardzo dziekuje Bogu, dziekuje Jezusowi poniewaz to On oczyscił mnie ze wszelkiego brudu.

Mój kolejny post będzie dotyczył mojej pracy, czyli kolejnego dowodu ze wszystkie moje przezycia pochodziły od Najwyzszego.
Na końcu zas napisze o... rzeczy najważniejszej o czyms co nie mozliwym było przez 7 i pół roku a teraz staje sie faktem.
Wiec najciekawsze bedzie na końcu.


Owieczko musze koniecznie odpisac na Twój ostatni post ponieważ poruszyłaś tam pewne istotne sprawy, postaram sie to zrobic jutro.
MieczuDucha, witam Cie, Tobie również postaram sie jutro odpisac, ponieważ jest juz późno a jutro rano musze wcześnie wstac.

Dobranoc.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Pt gru 20, 2013 12:01 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt wrz 09, 2005 7:51 am
Posty: 527
Wyłuskałam kilka punktów w tych obszernych wpisach:
W kwestii twojej młodszej siostry myślę podobnie jak Owieczka. Każda dziewczynka chodzi w butach swojej mamy, każda bawi się jej kosmetykami i chce być księżniczką, i nie ma to nic wspólnego z przygotowywaniem się do kuszenia mężczyzn, lecz z pragnieniem bycia piękną, a to pragnienie, myślę, kobiety mają wpisane od samego Stwórcy.

W kwestii alkoholu i alkoholików- mam wiele współczucia dla osób uwikłanych w ten grzech (bo jest to grzech) ale sama nie dyskutuję też nigdy z nietrzeźwymi, bo oni nie odpowiadają za swoje słowa i nie są wiarygodni, po prostu. Pijany człowiek to nie partner do rozmowy. Ewangelię przyjmuje się na trzeźwo.

W kwestii tego, czy mam już wszystko- wydaje mi się, czy nie, że pobrzmiewa tu nutka złośliwości? Ale to byłby nawet dobry znak, witamy wśród żywych :) Chrześcijanie z jednej strony mają istotnie już wszystko, a z drugiej mnóstwa rzeczy nadal można im życzyć, choćby tego żeby byli skutecznymi narzędziami łaski Bożej, żeby Bóg przyprowadził do siebie ich bliskich, żeby Pan ich powołanie rozwijał i umacniał i strzegł ich od upadku...i wiele innych.

A w kwestii najważniejszej, twojego odrodzenia, cierpienia i jego owoców mam kolejne pytanie- dlaczego w takim razie postrzegasz się jako osoba odrzucona przez Boga?

P.S. Jutro wyjeżdżam i tam gdzie będę, dostęp do internetu to raczej problematyczne zagadnienie. Być może na wszystko kolejne odpowiem ci dopiero po powrocie i nie będzie to miało nic wspólnego z obrażeniem się itp. Zostawiam cię zatem w dobrych rękach Owieczki :)

_________________
Wy do wolności powołani jesteście.
(Gal 5,13)


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: So gru 21, 2013 12:53 am 
Offline

Dołączył(a): Wt gru 10, 2013 9:42 pm
Posty: 19
Witam,
Jest już troche późno ale mimo to postaram sie odpowiedziec na wszystkie posty.
A wiec Owieczko napisałaś:
Cytuj:
Bóg karci, kiedy ma za co. Sugerujesz, że Twoje cierpienie to efekt grzechu? Czemu więc tak dlugo to trwa...


Wydaje mi sie , ze na pewno jest efektem grzechu,cierpienie dane mi po to abym zawrócił ze złej drogi.
Odbieram to również jako narzedzie którym Bóg chce mnie czegos nauczyc. Ale czemu to tak długo trwa?
Tego naprawde niewiem a moze juz wkrótce sie skończy, jeden Bóg to wie.

Cytuj:
Może Ty...chcesz tak cierpieć? Upatrujesz w tym jakiejś chluby...?

A wiesz Owieczko , ze kiedyś na początku tak było? Jednak nie tyle było to powodem do chluby, po prostu chciałem Bogu cos ofiarowac,
chciałem aby dla Niego było mi źle... tłumaczyłem sobie , ze w szczęściu kazdy potrafił by trwac z Bogiem wiec ja chciałem z Nim trwac w nieszczesciu.
Jednak chciałem cierpiec wtedy kiedy to cierpienie przez Boga zsyłane nie było aż tak wielkie natomiast później gdy uderzył mocno juz mi sie odechciało
czynic takich ofiar i pragnałem tylko aby mi ujał.

Cytuj:
Może...masz zly obraz Boga? Bóg nie pragnie , abyśmy cierpieli,choć cierpienia na tym świecie są i naszym udziałem.

Zgadzam sie , jednak kiedy chodzi o sprawe życia i śmierci to Bóg zapewne posłuży sie i cierpieniem dla naszego dobra.

Cytuj:
Co do sytuacji z Twoją siostrą...sam fakt, że chciała ładnie wyglądać, jeszcze nie świadczy o nie tak bardzo źle...To przecież normalne.
Jak będziesz ją straszył piekłem i podkreślał te rzeczy zewnętrzne, to nie wiem, czy Twoja postawa zachęci ją w ogóle do choćby myślenia o Bogu..
raczej będzie odwrotnie. Kreowanie czarnej przyszłości(że będzie uwodzić mężczyzn) też chyba jest trochę na wyrost.

Owieczko, alkoholik tez zaczyna od jednego kieliszka, moim zdaniem takie rozmyślanie juz w wieku dzieciecym o strojeniu sie
jest zaczątkiem tego co prawdopodobnie bedzie w przyszłosci. A jak sie prowadzą współczesne kobiety to wszyscy widzimy,
jest coraz gorzej, coraz mniej wstydu. Owieczko ja siostry nie strasze piekłem ja jestem oredownikiem prawdy a prawda jest taka , ze niestety w tej chwili ona zmierza do piekła.
Prawda nie ma obowiazku wygladac ładnie. Inna prawdą jest to , ze ona moze w każdej chwili stracic życie (tak samo jak każdy z nas) i co wtedy? Piekło...
kto nie przyjał ofiary Pana Jezusa jest obrzydliwym grzesznikiem przed Bogiem i spadnie na niego gniew Jego.
Owieczko powiem Ci cos moim zdaniem każda kobieta na ziemii bez wyjatku powinna w miejscach publicznych ubrana byc tak jak ubrane są zakonnice, czyli bardzo lużny,
jednolity strój az do kostek całkowicie zakrywajacy kobiece kształty. Dla ich własnego dobra i dla dobra meżczyzn. To co teraz napisałem wielu przywiodło by do śmiechu,
niestety jak Bóg zacznie ciskac gromami w ziemie w dniu Jego straszliwego gniewu to wszystkie roześmiane z tego powodu twarze sparaliżuje strach...
będzie lament, płacz i zgrzytanie zębów...

Cytuj:
Może spróbuj siostrze okazać więcej miłości, zrozumienia...Brzmisz tu tak strasznie legalistycznie.
Trochę jak w zborze, do którego jeździłam jakiś czas(taki uświęceniowy, "prostaczkowy"). Ja jestem dorosłą kobietą, wierzącą od prawie dwudziestu lat,
a też czasem myślę o tym, w co się ubrać , żeby ładnie wyglądać :D A mężczyzn nie mam zamiaru "uwodzić"...

Moim zdaniem przedstawienie prawdy jest najwiekszym aktem miłosci jaki mogłem okazac siostrze. Owieczko wybacz ale jesli Ty nie masz zamiaru uwodzic nie znaczy to ze nie uwodzisz.
W tym momencie ważne jest to co myśli meżczyzna patrzący na Ciebie.

Cytuj:
No ale zawróciłeś już ze złej drogi i sam piszesz, że teraz nie wróciłbyś w stronę świata, nawet gdybyś dostał to, o czym marzysz. Więc czemu ma slużyć dalsze cierpienie...?
I skąd ono tak naprawdę się bierze?
Na pewno nie miałeś kontaktu z żadnymi chrześcijanami wcześniej? Sam przyszedłeś bez Boga, nikt Ci nie głosił ewangelii?

Tak sobie mysle , ze moje dalsze cierpienie wynika z tego , ze Bóg jeszcze mnie wszystkiego nie nauczył.
Jednak tak jak napisałem juz w którymś poscie dzieje sie obecnie w moim zyciu cos co wydaje sie byc jakiegos rodzaju zakończeniem pewnego
etapu mojego życia ale o tym napisze na samym końcu.

Owieczko nigdy nie miałem stycznosci z żadnym człowiekiem który głosiłby mi ewangelie,
Praktycznie całe moje poznawanie Boga odbywało sie na etapie mysli, które sie pojawiały a ja je uznawałem za prawde,
bardzo sporadycznie doczytałem cos w internecie, potem zaś otrzymałem natchnienie aby przeczytac biblie
i wtedy własnie to wszystko sie we mnie zapisało na stałe.

Dziękuje Owieczko za Twój post i pozdrawiam Cie.

MieczuDucha teraz odpowiem na Twój post.
Może zaczne w ten sposób w Pismie jest napisane , ze kto spozywa pokarmy czyni to na chwałe Bozą, kto zaś nie spożywa pokarmów( pości) również czyni to na chwałe Bożą.
i myśle , ze sprawa małzeństwa i samotnosci wyglada podobnie.
kto żyje samotnie zyje dla Pana a kto żyje z meżem lub żoną równiez żyje dla Pana. Czy zgodzisz sie ze mną ?
Jeśli Tobie dobrze jest zyc w samotności to chwała Bogu bo zyjesz dla niego, jesli ja chciałbym miec żone to mysle , ze również w oczach Boga jest to dobre.
Wszak napisane jest w Pismie , ze to Bóg powoduje niektóre nasze pragnienia. Moje pragnienie jest z Boga poniewaz wiele mnie nauczyło. Dało owoce.


Cytuj:
a w historii ludzkości było miliardy żon i mężów a teraz leżą w ziemi a małżeństwo obróciło się w nicość

No wiesz MieczuDucha w histori było tez wielu samotników a obecnie leżą w ziemii a ich samotnosc teraz jest nicoscią...
Na tym swiecie wszystko jest nicoscia jedynie poznanie Boga ma sens, tak wiec jeśli Ty dobrze czujesz sie zyjąc samotnie to super,
mnie natomiast przywodzi samotnosc do smutku straszliwego. I twoje rozumowanie nie jest złe i moje rozumowanie nie jest złe w oczach
naszego Boga.

Cytuj:
Jeśli jesteś zainteresowany to mogę Ci napisać coś o moim przebiegu choroby i co również mogło mieć pozytywne wpływ na wyzdrowienie

Wiesz , przez tyle lat przeczytałem mnóstwo opracowań na temat łzs, cała mase for internetowych i zaledwie garstka ludzi których na palcach jednej reki
można policzyc zdołała wyleczyc sie z tej choroby.
Dlatego dla zaspokojenia zwykłej ciekawosci jak to było z Tobą, mozesz napisac co Twoim zdaniem było kluczowe dla Twojego ozdrowienia.

Pozdrawiam Cie.

Witam Szelko i odrazu odpowiadam na Twój post.

Cytuj:
W kwestii twojej młodszej siostry myślę podobnie jak Owieczka. Każda dziewczynka chodzi w butach swojej mamy, każda bawi się jej kosmetykami i chce być księżniczką,
i nie ma to nic wspólnego z przygotowywaniem się do kuszenia mężczyzn, lecz z pragnieniem bycia piękną, a to pragnienie, myślę, kobiety mają wpisane od samego Stwórcy.

Szelko nieco wyzej możesz przeczytac moją odpowiedź dla Owieczki, Tobie chciałbym przekazac dokładnie to samo, dodam tylko , ze to nie jest zabawa.
Kobieta moze byc pieknie ubrana dla swojego męża i przeciwko temu nie mam absolutnie nic, natomiast młode dziewczęta-panny, zawsze powinny byc ubrane skromnie i raczej na szara myszke.
Tak wiem moje myślenie jest całkowicie wywrócone do góry nogami w porównaniu do myślenia tego świata.
Ciekaw tylko jestem czy te same kobiety będą myślec o strojeniu sie w dniu gniewu Pana.
Jednym ze sposobów działania szatana jest zajmowanie ludzi głupotami, tak aby człowiek nie miał czasu na myślenie.
Dlatego cała ta moda jest wymysłem szatana. Wybacz Szelko ale moje stanowisko wobec kobiet po tych wszystkich przeżyciach uległo
niesamowitemu przewrotowi.dlatego napisałem tak jak obecnie czuje.
Cytuj:
W kwestii tego, czy mam już wszystko- wydaje mi się, czy nie, że pobrzmiewa tu nutka złośliwości? Ale to byłby nawet dobry znak, witamy wśród żywych

Nie nie, absolutnie żadnej złosliwosci z mojej strony w kierunku Twojej osoby. Nie smiał bym.
Tak sobie tylko pomyślałem , ze ...znasz Boga wiec masz wszystko Szelko.
ale na pewno masz racje , ze mozna ci wielu rzeczy życzyc tak wiec juz teraz życze ci aby Twoje życzenia sie spełniły.


Cytuj:
A w kwestii najważniejszej, twojego odrodzenia, cierpienia i jego owoców mam kolejne pytanie- dlaczego w takim razie postrzegasz się jako osoba odrzucona przez Boga?

Wiesz Szelko, ja konto na tym forum zakładałem po dosc traumatycznych przeżyciach, miedzy innymi po tym nie sławnym 6 grudnia...
A co sie wtedy wydarzyło mogłaś przeczytac w pierwszym poscie. Tak wiec na tamtą chwilę czułem sie bardzo odrzucony i przede wszystkim chodziło mi o ludzi
chociaz o Boga równiez ale w nieco mniejszym stopniu i o ile w stosunku do ludzi nic sie nie zmieniło to w stosunku do Boga nie czuje sie juz odrzucony.

Dziekuje Szelko.


Mój post jest bardzo długi ale mimo to pozwole sobie dodac tu jeszcze kilka zdań o mojej pracy.
Niewątpliwie prace ta zesłał mi Bóg na ten okres życia.
Po pierwsze ogłoszenie o pracy znalazłem w miejscu gdzie jeszcze nigdy w życiu nie byłem a do którego pojechałem w zupełnie innym celu.
Co ciekawe gdy zapisałem ten numer telefonu kontaktowego to... zrezygnowałem z załatwienia swojej sprawy i wróciłem do domu.
Nieiwem dlaczego, odpusciłem całkowicie, wygladało to tak jakbym pojechał tam tylko po ten numer telefonu oczywiscie ja zupełnie czegos takiego sie nie spodziewałem.
Zadzwoniłem tego samego dnia, oczywiscie praca czekała na mnie.
Jednak jakos tak sie okazało , ze po kilku dniach pracy ten człowiek który mnie zatrudnił odprawił mnie z kwitkiem.
Wypłacił pieniadze i podziękował. Epizod ten szybko wyrzuciłem ze swojej głowy, mówi sie trudno.
Jednak po kilku dniach on zadzwonił do mnie z pytaniem czy nie chciałbym znowu u niego pracowac, zgodziłem sie i trwa to aż do dnia dzisiejszego.
Co ważne on zatrudnia niewiele osób gdyz jego firma jest raczej średnio-mała, co zawsze było mi na reke ponieważ kontakt z ludźmi przez moja chorobe był bardo utrudniony.
A teraz najistotniejsza sprawa, ja odchodziłem z tej pracy juz pewnie ze 100 razy i to z własnej woli i zawsze mogłem tam wrócic.
Ten człowiek on ma taki charakter to cud , ze ja na kogos takiego trafiłem... nieee to nie cud to reka Boga, naprawde takich ludzi jak on to chyba nie ma wiecej.
Ale wracajac , ileż razy wstawałem rano, twarz cała rozpalona , ja załamany kompletnie mysle sobie nie jade do pracy, poddaje sie .. i szedłem spac...
opuszczałem dzień za dniem, czasami długie tygodnie, raz nawet przez okres półtora roku nie pracowałem u niego i zawsze mogłem wrócic.
To wszystko było spowodowane przez chorobe, ja nabawiłem sie lęków wychodzenia do ludzi. W zadnej innej pracy cos takiego nie byłoby mozliwe,
dzień nie obecnosci nie usprawiedliwiony i pozegnał bym sie z pracą.
Alae Pan znał tego człowieka i posłał mnie tam do Niego, wiedząc , ze ten okres mojego zycia to bedzie wielka szarpanina, bede sie miotał, poddawał,
upadał wciąż... chaos.. i tak było właśnie, och ile ja przeżyłem historii...
Wspaniały jest nasz Bóg .
I tym pieknym stwierdzeniem zakończe swoja wypowiedź.

Dobranoc.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: So gru 21, 2013 8:49 am 
Offline

Dołączył(a): Śr lip 16, 2008 2:02 pm
Posty: 1952
Myślę, że przede wszystkim powinniśmy się kierować tym, co napisane w Słowie Bożym( zgadzasz się?). Więc nie wg wlasnych jakichś wyobrażeń, ale dokładnie wg tego, co powiedział Bóg.

Ja nie znajduję w Piśmie zachęty do życia w wiecznym umartwieniu, a apostoł pisał "prosiłem, aby Bóg zabrał ode mnie cierpienie"( parafrazuję, nie pamiętam dokłądnie), Jezus- "Oddal ode mnie ten kielich goryczy" itd..Naturalną rzeczą dla człowieka jest odrzucenie cierpienia, "chwilowe karanie"(to oczywiście nie dotyczy Jezusa) nigdy :nie wydaje się przyjemne", ale "przynosi błogi owoc sprawiedliwości"...itd..
Nie widzę w życiu Jezusa i apostołów życia w takiej ciągłej pokutniczej postawie. Byli pełni wiary, nadziei i miłości. A o Jezusie jest napisane, że "namaścił Go Bóg olejkiem wesela, jak żadnego z towarzyszy swoich". W radości życia nie ma niczego złego, ani nieprzyzwoitego, oczywiście, jeśli nie jest to zła radość, płynąca z uciech tego świata(nie o tym piszę).
Myślę więc, że nie musisz dalej trwać w umartwianiu się i tak naprawdę w takim koncentrowaniu się( i-wybacz , tu będę zupełnie szczera)na sobie i wywyższaniu się ponad innych ludzi. Niby piszesz o łasce Bożej, która Cię dotknęła, ale potem tak piszesz z taką pogardą o ludziach idących do piekła, że aż przykro czytać...wybacz. Miałam nie oceniać, ale im dłużej czytam Twoje posty...no tak to widzę, proszę, nie obraź się. Mogę się oczywiście mylić- jeśli tak, to przepraszam. Pisanie ma swoje ograniczenia(czasem trudno się zrozumieć).
Co do Twojej wizji niewiast odzianych od stóp do głów w burki, to naprawdę jestem zdziwiona. W Biblii nie ma napisane, że piękno jest czymś złym. Czymś złym jest rozpusta, rozwiązłość, nieczystość. Natomiast w tym, że kobieta chce ładnie wyglądać, nie ma naprawdę niczego złego. Proszę, przestudiuj po prostu Słowo Boże w tym względzie. I nie jest tak, że jak siostra zastanawia się, jakie buty założyć, to na pewno za pięć lat stanie pod latarnią, takie myślenie jest uproszczone i tak naprawdę krzywdzące. Może...Ty miałeś problemy z myślami nieczystymi i teraz myślisz, że każdy mężczyzna takie ma i dlatego najchętniej ubrałbyś kobiety w worki, żeby mężczyzna czuł się swobodnie i nie musiał walczyć z pokusami? Ale czy to nie jest zbyt egoistyczna postawa? (oczywiście, kobiety powinny dbać o skromność i powściągliwość w ubiorze, ale to, co Ty proponujesz jest po prostu...zdrową przesadą niemającą nic wspólnego z tym, co Bóg nakazuje).

Cytuj:
Owieczko wybacz ale jesli Ty nie masz zamiaru uwodzic nie znaczy to ze nie uwodzisz.
W tym momencie ważne jest to co myśli meżczyzna patrzący na Ciebie.

I dlatego mam się ubrać w worek z dziurami na oczy? :roll: Wiesz, co innego, gdybym celowo prowokowała, albo gdyby mój styl ubierania się był prowokujący, ale jeśli jestem skromna, mam zakryte, co potrzeba, a poza tym ładnie wyglądam, to jeśli mężczyzna patrząc na mnie doświadcza nieczystych myśli- to jest to jego problem, on powinien pokutować przed Panem. I takiemu żadna burka dla kobiet nie pomoże, ma problem w sercu. Nie karz kobiet za grzechy mężczyzn...

Aha- dzieci Boże nie czekają na gniew Boży, czekają z RADOŚCIĄ na powrót swojego Pana, który ich tak UKOCHAŁ, że dał im ZBAWIENIE za darmo, z łaski PRZEZ WIARĘ. Wszystkie zaś zalecenia Boże (jak mamy żyć) są dane dla naszego DOBRA, abyśmy mieli POKÓJ< RADOŚĆ i zaspokojenie potrzeb wg tego, co Bóg dla nas ma- "szukajcie Królestwa Bożego, a wszystko inne będzie wam dodane".
Bóg jest nie tylko surowy i sprawiedliwy, jest też miłosierny i dobry, a Jego "miłosierdzie idzie przed sprawiedliwością" i "miłosierdzia chcę , nie ofiary".
A ludziom niewierzącym powinniśmy głosić ewangelię, mówić nie tylko o tym, że jeśli nie uwierzą, czeka ich wylanie gniewu Bożego, ale przede wszystkim mówić im, że jest ratunek, że jest Jezus, który zapłacił cenę za ich grzechy, że przez wiarę mogą do Niego przyjść, wyznać swoje grzechy i przyjąć Ducha Świętego! A reszta(uświęcenie) to proces, to stopniowe uczenie się odróżniania dobra od złego. Duch Święty pokazuje, naucza, prowadzi. Jeśli napominamy, to powinniśmy to robić z szacunkiem, z miłością...bez takiego świętego oburzenia.Szczególnie nie ma sensu niewierzących, nieodrodzonych ludzi bić po głowach z okrzykiem wzgardy nad ich wstrętną grzesznością...Jak się narodzą na nowo, Duch Święty im pokaże pewne rzeczy, zmiękczy twarde serca- ale wierz mi, większość z nich potrzebuje...miłości. Ludzie w tym świecie żyją w piekle, są odrzucani, ranieni, uczeni zła, nieświadomi zagrożeń. Potrzebują miłości, potrzebują usłyszeć- jest droga wyjścia.Jeśli z tego nie skorzystają- ich wybór, trudno, kazdy ma wolną wolę. Ale nie przychodźmy do ludzi tego świata z pozycji z tych "lepszych", "oświeconych"- pamiętajmy, że nie bylismy lepsi, kiedy Bóg nas znalazł...Do Jezusa ludzie się garnęli, nierządnica umyła mu nogi własnymi włosami. Myślisz, że uczyniłaby to, gdyby Jezus ją ofuknął, że idzie do piekła za swój wygląd i wywyzszył nad nią... ( oczywiście nasz Pan nie aprobuje grzechu)?

Mamy naśladować Jezusa...


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: So gru 21, 2013 6:01 pm 
Offline

Dołączył(a): Wt gru 10, 2013 9:42 pm
Posty: 19
Witam,

Cytuj:
Myślę, że przede wszystkim powinniśmy się kierować tym, co napisane w Słowie Bożym( zgadzasz się?). Więc nie wg wlasnych jakichś wyobrażeń, ale dokładnie wg tego, co powiedział Bóg.

Zgadzam sie jednak nie rozumiem w którym miejscu kieruje sie własnymi wyobrazeniami co zasugerowałas
powyzszym zdaniem.

Cytuj:
Ja nie znajduję w Piśmie zachęty do życia w wiecznym umartwieniu

Nie rozumiem też o jakim wiecznym umartwianiu piszesz Owieczko.
Bo w moim przypadku do wiecznosci brakuje... no troche brakuje...
Cytuj:
Myślę więc, że nie musisz dalej trwać w umartwianiu się i tak naprawdę w takim koncentrowaniu się( i-wybacz , tu będę zupełnie szczera)na sobie i wywyższaniu się ponad innych ludzi


Owieczko ale ja sie wcale nie umartwiam, kiedys mi sie to zdarzyło ale teraz to ode mnie nie jest zależne.
Bo gdyby zależało ode mnie czy chce cierpiec czy nie to juz na samym początku moje cierpienie by sie skończyło.
Tylko wtedy nie doszło by do zadnej przemiany. Natomiast jesli chodzi o moje wywyzszanie sie nad innymi to zabolało mnie to bardzo.
Jak tylko moge w sercu swoim unizam sie i najmniejszym jestem pośród wszystkich a Ty mi piszesz , ze ja sie wywyzszam?

Cytuj:
Niby piszesz o łasce Bożej, która Cię dotknęła, ale potem tak piszesz z taką pogardą o ludziach idących do piekła, że aż przykro czytać...wybacz

Owieczko w którym miejscu pisze z pogarda?
Przeciez pisałem wyraźnie , ze najbardziej jest mi zal tych ludzi ja jestem pełen współczucia dla nich.
Jednak w takim razie zastanawiam sie czy jest sens pisania skoro ja nie umiem w prawidłowy sposób sie wypowiedziec tak
aby zostac zrozumianym. Bo skoro ja pisałem , ze bardzo jest mi zal tych ludzi a Ty Owieczko napisałas , ze ja nimi gardze to naprawde nie rozumiem o co tu chodzi.

Cytuj:
Pisanie ma swoje ograniczenia(czasem trudno się zrozumieć).

Zgadzam sie i zaczynam zastanawiac czy nie lepiej jest zamilczec, bo inaczej gorsze innych i wprowadzam w bład i siebie samego stawiam w złym świetle a wszystko przez to , ze nie umiem
sie wypowiedziec
chociaż cały czas mi sie wydawało , ze to wszystko co pisze jest bardzo logiczne i zrozumiałe.
Jednak wazne jest to co mysli czytelnik a nie to co mi sie wydaje.

I
Cytuj:
nie jest tak, że jak siostra zastanawia się, jakie buty założyć, to na pewno za pięć lat stanie pod latarnią, takie myślenie jest uproszczone i tak naprawdę krzywdzące


Krzywdzace raczej jest to , ze ja czegos takiego nie napisałem a niestety dopowiedziałaś to według własnego uznania.
Mi chodziło zaledwie o zagrozenia wynikajace z tego ze to co dzieje sie w dzieciństwie ma ogromny wpływ na przyszłosc.
Cytuj:
Ty miałeś problemy z myślami nieczystymi i teraz myślisz, że każdy mężczyzna takie ma i dlatego najchętniej ubrałbyś kobiety w worki,
żeby mężczyzna czuł się swobodnie i nie musiał walczyć z pokusami?


Owieczko powiem bardzo delikatnie, wybacz ale nie masz odpowiednich kompetencji aby wypowiedziec sie w tej konkretnej sprawie.
Wiem doskonale jacy sa meżczyźni nie wierzacy Bogu i w Boga, oczywiscie sa wyjatki ale to drobny odsetek.
miałem i mam do czynienia z wieloma meżczyznami, zarówno takimi w moim wieku , starszymi nawet w wieku , ze tak powiem bardzo starszym,
z kawalerami z żonatymi i wniosek jest jeden meżczyzna to seksualny maniak.
Uwierz mi nie chciałabys słyszec meskich komentarzy gdy obok przechodzi ładna kobieta,
mi jako meżczyźnie nie raz głupio sie robiło, ze mozna takie rzeczy o kobiecie mówic i to nawet kiedys gdy sam nie byłem lepszy,
ale nawet ja nie zdobyłbym sie na niektóre teksty, teraz natomiast robi mi sie nie dobrze na wspomnienia tego wszystkiego.
Gdybys posłuchała komentarzy żonatych meżczyzn i nie tylko odnosnie innych kobiet ale odnosnie swoich własnych żon.
Wtedy Twoje zdanie uległo by drastycznej odmianie.
Żyjac starym zyciem, nigdy ale to nigdy nie miałem nie czystych myśli wobec zakonnic a widywałem naprawde urodziwe kobiety, jednak
ich strój był tak odpychajacy , ze moje mysli pozostawały bardzo czyste.


Cytuj:
jeśli mężczyzna patrząc na mnie doświadcza nieczystych myśli- to jest to jego problem, on powinien pokutować przed Panem.
I takiemu żadna burka dla kobiet nie pomoże, ma problem w sercu. Nie karz kobiet za grzechy mężczyzn...

Dobrze juz nie bede.


Cytuj:
Bóg jest nie tylko surowy i sprawiedliwy, jest też miłosierny i dobry, a Jego "miłosierdzie idzie przed sprawiedliwością" i "miłosierdzia chcę , nie ofiary".
A ludziom niewierzącym powinniśmy głosić ewangelię, mówić nie tylko o tym, że jeśli nie uwierzą, czeka ich wylanie gniewu Bożego, ale przede wszystkim mówić im,
że jest ratunek, że jest Jezus, który zapłacił cenę za ich grzechy, że przez wiarę mogą do Niego przyjść, wyznać swoje grzechy i przyjąć Ducha Świętego! A reszta(uświęcenie) to proces,
to stopniowe uczenie się odróżniania dobra od złego. Duch Święty pokazuje, naucza, prowadzi. Jeśli napominamy, to powinniśmy to robić z szacunkiem, z miłością...bez takiego świętego oburzenia.Szczególnie
nie ma sensu niewierzących, nieodrodzonych ludzi bić po głowach z okrzykiem wzgardy nad ich wstrętną grzesznością...Jak się narodzą na nowo,
Duch Święty im pokaże pewne rzeczy, zmiękczy twarde serca- ale wierz mi, większość z nich potrzebuje...miłości. Ludzie w tym świecie żyją w piekle, są odrzucani, ranieni, uczeni zła,
nieświadomi zagrożeń. Potrzebują miłości, potrzebują usłyszeć- jest droga wyjścia.Jeśli z tego nie skorzystają- ich wybór, trudno,
kazdy ma wolną wolę. Ale nie przychodźmy do ludzi tego świata z pozycji z tych "lepszych", "oświeconych"- pamiętajmy,
że nie bylismy lepsi, kiedy Bóg nas znalazł...Do Jezusa ludzie się garnęli, nierządnica umyła mu nogi własnymi włosami. Myślisz, że uczyniłaby to, gdyby Jezus ją ofuknął, że idzie do piekła za swój
wygląd i wywyzszył nad nią... ( oczywiście nasz Pan nie aprobuje grzechu)?


Dobrze Owieczko przyjmuje Twoje napomnienie poniewaz jest ono bardzo dobre, chyle czoła i dziekuje Ci.
Od dzis najpierw bede mówic , ze przede wszystkim jest wyjscie- Jezus,
strasznie mi wstyd , ze najpierw atakowałem piekłem zamiast głosic dobre nowiny.
Owieczko ale ja chciałem dobrze, miałem dobre intencje,
jednak to co napisałaś jest o wiele lepsze bo to po prostu prawda.
Już zapisuje to w sobie i od dziś bede czynic tak jak poleciłas.
Super.

Dziekuje.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: So gru 21, 2013 9:17 pm 
Offline

Dołączył(a): Śr lip 16, 2008 2:02 pm
Posty: 1952
Cytuj:
Dobrze Owieczko przyjmuje Twoje napomnienie poniewaz jest ono bardzo dobre, chyle czoła i dziekuje Ci.
Od dzis najpierw bede mówic , ze przede wszystkim jest wyjscie- Jezus,
strasznie mi wstyd , ze najpierw atakowałem piekłem zamiast głosic dobre nowiny.
Owieczko ale ja chciałem dobrze, miałem dobre intencje,
jednak to co napisałaś jest o wiele lepsze bo to po prostu prawda.
Już zapisuje to w sobie i od dziś bede czynic tak jak poleciłas.
Super.


Cieszę się :D Wiesz, moja szczerość nie wszystkim się podoba...cieszę się, że nie tylko się nie obraziłeś, ale jeszcze...potrafiłeś coś z tego wziąć dla siebie...naprawdę super. Oczywiście- mogę się mylić, więc nie przejmuj się, jeśli czujesz, że masz co innego w sercu, niż ja nawypisywałam. Nie siedzę w Twoim sercu i wyciągam tylko wnioski z wpisów, a to może mylić...Niech Ci Bóg błogosławi.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: N gru 22, 2013 12:41 am 
Offline

Dołączył(a): Wt gru 10, 2013 9:42 pm
Posty: 19
Wiesz Owieczko ja na pewno musze sie jeszcze wiele nauczyc a przyjmując pouczenie od mądrzejszej siostry
nie ma sie co obrażac, dlatego ja z radoscia uginam kark i ciesze sie , ze dzieki Tobie mogłem sie ubogacic.
To wydawało by sie takie logiczne ale dopiero Ty mnie oswieciłaś , ze przede wszystkim należy podkreślac i głosic to co uczynił dla Nas Jezus
a nie straszyc piekłem,
i masz racje jeśli ktos tego nie zaakceptuje to nie bedzie nasza wina.
Dlatego od dziś będe mówic właśnie tak jak mnie nauczyłas.
I ja też nie chciałem aby było Ci przykro gdy czytałaś to co pisałem , po prostu źle dobrałem słowa,
chyba nie mam talentu w tej dziedzinie.
Życze Ci Owieczko aby Ciebie również Bóg błogosławił i prowadził codziennie .


A teraz chciałbym jeszcze cos napisac o mojej chorobie a mianowicie , ze Bóg obiecał mi uleczenie.
Oczywiscie nie objawił mi sie On i nie powiedział "bedziesz zdrów" było nieco inaczej o czym zaraz napisze ale nie mam wątpliwosci , ze będe zdrowy
chociaz przyznaje szczerze już mi tak na tym nie zależy,oczywiscie jak każdy chciałbym byc zdrowy aby nigdy mnie nic nie bolało
jednak teraz w przeciwieństwie do początków mojej choroby akceptuje ją.
A wiec było to tak , kiedy jakieś 2 lub 3 lata temu( juz dokładnie nie pamietam) czytałem Biblie natrafiłem w niej na pewien fragment.
Było to w ksiedze Tobiasza , która ostatnio dowiedziałem sie , ze nie jest księga natchnioną ( chociaż w Biblii którą czytałem znajdowała sie)
jednak to nie jest istotne poniewaz Bóg moze do nas przemówic w przeróżny sposób , prawda?
Nawet przez zwykła kolorową gazete.
Zanim jednak powiem co przeczytałem w tej ksiedze, cofne sie kilka miesiecy wstecz kiedy to podjałem sie zadania gorliwej modlitwy
w celu ubłagania mojego uzdrowienia.
Modliłem sie nawet po kilka godzin dziennie, tak bardzo mi na tym zależało, jednak minęło kilka miesięcy i... cisza .
Bóg nie odpowiadał. Oczywiscie ktos moze powiedziec , ze kilka miesiecy to niewiele i ja sie z tym zgadzam tylko w momencie gdy ja
modliłem sie codziennie od 3 do 7 godzin to po kilku miesiacach takiej modlitwy byłem kompletnie wyczerpany, ja budziłem sie w nocy z modlitwą na ustach
i nie wiedziałem czy ja śpie czy to czas modlitwy tylko zasnałem ze zmęczenia. Moditwa mi sie śniła.
Wiec po tych kilku miesiacach osłabłem w zapale, tak bardzo sie starałem a Bóg zatkał uszy na moje wołanie.
I gdy tak podupadłem na duchu czytajac Biblie trafiłem na słowa:
Cytuj:
Ufaj, Bóg przyspieszył czas Twojego uzdrowienia.

I to nie te słowa były w tym momencie najistotniejsze ale to co odczułem w tamtej chwili a było to tak mocne uderzenie , ze ...
te słowa sa kierowane właśnie do mnie. Oniemiałem z wrazenia a było ono tak wielkie , ze przez kilka dni byłem tak szczęśliwy jakbym był zdrowy.
Potem minęło jeszcze kilka dni , doszedłem do siebie po tym przeżyciu i zacząłem sie zastanawiac " a moze to ja sam sobie zasugerowałem to wszystko,
tak bardzo chciałem byc zdrowy , że popełniłem autosugestie? "
Nie zastanawiajac sie długo poprosiłem Boga o znak o potwierdzenie , ze to On wtedy przmówił do mnie przez te słowa i wiecie co wziałem Pismo swiete które ma grubo ponad
1000 stronic, otworzyłem na chybił trafił a moje oczy uderzyły centralnie w słowa:
Cytuj:
"ufaj , Bóg przyspieszył czas Twojego uzdrowienia".

Niesamowite to było, dlatego wziałem to za pewnik , ze bede uleczony.
Wiec mozecie byc swiadkami poniewaz dziś jestem chory, póki co nie zapowiada sie zeby sie to zmieniło ale... wierze , ze Bóg mi obiecał
uleczenie choroby. Zapisuje to na kartach tego forum teraz bedąc chorym. A byc moze któregos pieknego dnia zajrze na to forum i napisze" stało sie".Wiem jedno , dla
Niego nie ma rzeczy nie mozliwych.

Teraz juz chyba powoli bede sie przymierzac do napisania o bardzo ważnej dla mnie sprawie, bedzie to pewnie dosc obszerny post dlatego troche moze potrwac zanim go napisze.
Pewnie bede go pisac codziennie po trochu.

Dobranoc.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Pn gru 23, 2013 12:05 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn gru 13, 2010 2:09 pm
Posty: 6
witajcie

Nie zgadzam sie z Twoim zdaniem ponizej Odrzucony
(sorry nie umiem jeszcze dac cytuj ),poniewaz taki strój nie chroni kobiet w krajach arabskich a poza tym jest to bardzo niewygodny

,,Owieczko powiem Ci cos moim zdaniem każda kobieta na ziemii bez wyjatku powinna w miejscach publicznych ubrana byc tak jak ubrane są zakonnice, czyli bardzo lużny,
jednolity strój az do kostek całkowicie zakrywajacy kobiece kształty. Dla ich własnego dobra i dla dobra meżcyzn .''

pozdrawiam
fifinka


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: So gru 28, 2013 4:48 pm 
Offline

Dołączył(a): Wt gru 10, 2013 9:42 pm
Posty: 19
Witam wszystkich,

Dzis napisze o czymś bardzo ważnym o czymś co było sensem mojego życia przez ostatnie 7 i pół roku... w głowie kłębia sie mysli,
aż sam niewiem od czego zaczac, wiec moze zaczne od poczatku.
Wszystko zaczęło sie 6 czerwca 2006 roku. To był wtorek. Bez zagladania w kalendarz pamietam to jak dzis.
Pamiętam siebie jak siedze na lekcji jezyka francuskiego ( w sali od fizyki) w liceum ogólnokształcącym i przeżywam ekscytacje
na mysl o tym co stanie sie gdy wróce do domu. Słowa nauczycielki w ogóle do mnie nie docierały tak bardzo byłem przejęty tym
co miało sie wydarzyc po powrocie ze szkoły. Jednak wtedy jeszcze nie wiedziałem , ze tego dnia oddam pokłon bożkowi którego stworzyłem
we własnych myślach i ze poswiece mu 7 i pół roku swojego życia obrazajac w ten sposób Jedynego Boga.
Za nim po raz piewrwszy zdradze czym tak bardzo sie pasjonowałem tamtego dnia musze nakreślic jedna bardzo istotną rzecz,
ja przez te 7 i pół roku nigdy ale to nigdy nie miałem swiadomosci tego że to jest złe i bardzo obraza Boga,
dlatego jeśli ktos chciałby we mnie rzucic kamieniem , ze: " jak to, przeciez to jest oczywiste , ze to było złe w oczach Boga"
To ja naprawde zarzekam sie , ze nie wiedziałem nie miałem śwadomosci tego, klapki na oczach które dopiero około 2 miesiace temu
Bóg zdjał z mych oczu i ujrzałem cała obrzydliwosc mojego postepowania.

A wiec Wracajac 6 czerwiec 2006 rok był moim pierwszym dniem na siłowni.
Miałem ogromne pragnienie aby rozbudowac swoje ciało, wyrzeźbic je aby było piekne i kuszące.
Tak wiec z ogromna pasja ropocząłem treningi.na początku robiłem to bez zadnej wiedzy, poźniej zaczałem czytac, interesowac sie tym coraz bardziej
jak w szybkim tempie stac sie cielesnym bogiem. Chciałem to osiagnac jak najszybciej poniewaz piekne ciało uznawałem za klucz do
super życia, pełnego uciech i rozpusty. Tak zgadza sie to był jeden z powodów dla którego zacząłem te przeklęte cwiczenia,
chciałem prowadzic zycie rozwiazłe, im wiecej kobiet tym lepiej. Całe życie przeżyc z jedną kobieta to była fikcja, cos nie realnego.
Drugim zas powodem było to , ze chciałem aby ludzie sie mnie bali. Aby osiagnac swoje cele jak najszybciej poświecałem coraz to wiecej czasu na cwiczenia.
Skończyłem liceum gdy miałem juz rok stazu na siłowni i pewna wiedze na te tematy. Wiedziałem juz , ze aby móc efektywnie rozbudowac miesnie ja potrzebuje odpowiedniej diety
czyli jedzenia a wiadomo , ze to kosztuje wiec wniosek był jeden: musze isc do pracy.
I tu chciałbym zaznaczyc , ze do pracy poszedłem tylko i wyłącznie ze wzgledu na siłownie i przyspieszenie osiagniecia swoich celów.
To była zwykła praca magazyniera na trzy zmiany. Mijały miesiace, pracowałem i cwiczyłem, jednak nie byłem zadowolony z sylwetki, chociaz juz pojawiały sie komentarze , ze nieźle wygladam
to jednak ja tego nie mogłem dostrzec. Wiec cwiczyłem coraz intensywniej, całe pensje wydawałem na odżywki dla sportowców, jak sobie teraz przypominam ile pieniedzy wydałem na te głupstwa to głowa boli
i strasznie mi wstyd, że ktos gdzies tam był głodny a ja swoją próznosc zaspokajałem. Wiec dałem sie omamic reklamom firm produkujacych odżywki ze pomoga mi one szybko
rozbudowac miesnie. gdy przeglądałem gazete , widziałem reklame odżywki którą reklamował napakowany meżczyzna a przy nim 2 piekne kobiety to przekaz dla mnie był jasny...
Tysiace złotych wyrzucone na te niby cudowne specyfiki i przyznam szczerze , że za to należała mi sie kara mam też nadzieje , ze kiedys będe mógł to wszystko zadoscuczynic.
Wydawane pieniadze motywowały mnie aby cwiczyc mocniej , zeby nic sie nie zmarnowało. Mój organizam zaczynał sie buntowac, gdyz cieżko pracowałem a do tego cieżkie treningi
mało snu... ale ja na to nie zważałem, bywało tak , ze przed nocna zmiana cwiczyłem a potem na noc do pracy gdzie byłem juz nie przytomny.
Przeciażenia były ogromne, po 8 godzinach snu ja wstawałem jakbym nie spał ani chwili, po prostu zadnej regeneracji i znów do pracy potem trening.
Ale ilez ciało ludzkie moze wytrzymywac takie obciazenia? nie ma sznas życ na takich obrotach zbyt długo i na konsekwencje nie trzeba było długo czekac.

Właśnie wtedy nastapił wybuch mojej choroby... tak właśnie wtedy zaatakowało mnie łzs, jestem pewien , ze bezposrednia przyczyna mojej choroby było moje prowadzenie sie,
natomiast pósrednia ręka Boga, to wszystko musiało sie stac abym sie opamiętał chociaż wtedy mimo wybuchu choroby nie miałem zamiaru sie opamietywac. Jeszcze nie...
Co ciekawe moja choroba wybuchła na miesiac przed odejsciem z pracy ponieważ kończyła mi sie umowa i całe szczescie bo to była praca z ludźmi
a ja wygladajac jak potwór nie dałbym rady obcowac z ludźmi i Bóg to wiedział dlatego chorobe dopuscił pod sam koniec umowy.
moja nastepna praca to ta cudem znaleziona ( czyt. przez Boga dana) o której pisałem w przedostanim poscie. Lepszej pracy na ten okres nie mogłem znaleźc.
Co wazne posune sie do tak smiałego twierdzenia , ze Bóg chciał abym ja dalej cwiczył, dlaczego? o tym napisze nieco później.
Mniej wiecej w tamtym czasie gdy podjałem ta druga prace rozpoczał sie proces karania, skończyło sie beztroskie życie a zaczeły problemy
z przerastajacą mnie chorobą oraz zaczynały sie dziac stany psychiczne o których pisałem juz wcześniej dlatego teraz pomine ten aspekt.
Bóg zaczał mnie uczyc chociaż ja dalej pasjonowałem sie cwiczeniami z jednej strony On zasiewał we mnie ziarna które powoli kiełkowały ale z drugiej strony ja wciaż byłem własnoscia swiata.
Nabawiłem sie kompletnej obsesji na punkcie własnego ciała, ja ważyłem sie 2 razy dziennie i wystarczyło że waga pokazała sto gram mniej niż dnia poprzedniego i juz byłem załamany,
wiec później zaczałem oszukiwac, przed ważeniem piłem wiecej wody aby waga tylko wykazała odrobine wiecej niz wczoraj ponieważ to oznaczało dla mnie jedno, większa waga= ja jestem większy. A gdy wykazała chocby 100 gram wiecej to byłem przeszczęśliwy
i czego wtedy nie wiedziałem całkowicie zaplatany w sidła sztana.Całkowicie sie odizolowałem od społeczeństwa. Straszliwie sie objadałem , aby byc coraz wiekszym, aż brzuch pękał, autentycznie jadłem za 3 dorosłe osoby.
Po kilku latach tej mordęgi wreszcie osiagnałem zadowalajace efekty chociaz nie do końca bo wciaz chciałem byc wiekszy i wiekszy ale już tam pewien wyglad miałem,
jednak Bóg w swej madrosci zesłał wtedy na mnie kolejną chorobe.
Obrzucił mnie wstrętnymi krostami, masakrycznie to wygladało , piekne wyrzeźbione ciało obsypane wielkimi krostami.
Tak teraz wiem , ze Bóg nasz zabezpieczył mnie w ten sposób ponieważ w tamtym czasie ja juz byłem niemal gotowy do rozpoczecia łowów i pewnie moje zycie stałoby sie bardzo nieczyste, a tu niestety pojawił sie problem
którego nie brałem nigdy pod uwage. Przecież miało byc tak , ze najpierw buduje ciało a później korzystam z życia.
A tymczasem jest to nie mozliwe poniewaz sam siebie sie brzydziłem a co tu mówic o kobietach. To mnie załamało tyle lat poswieceń i to wszystko na marne.
świat zaczął mi sie walic, jedyny sens mojego życia nie przyniósł oczekiwanch rezultatów.To wszytsko mnie tak przytłaczało , ze chciałem popełnic samobójstwo
jednak bałem sie tego straszliwie. Bałem sie przeciac zyły lub w inny drastyczne sposób odebrac sobie życie. Nie bałem sie zabic tylko w jeden jedyny sposób, wiecie jaki?
Śmierc głodowa, chciałem sie położyc i w ramach buntu nie jesc i nie pic ale zaczeła mnie przerazac myśl , ze ja nie moge tego zrobic bo jeśli nie zjem na czas posiłku to... schudne...
tak wtedy sobie uświadomiłem , ze to juz nie jest pasja to jest nałóg i nawet gdbym chciał to nie moge z tego wyjsc. Przeraźliwie bałem sie utraty tak cieżko wypracowanych miesni, prosiłem Boga o smierc, wolałem umierac niz znów byc szczupłym
małym chłopcem. Wtedy juz Bóg nieco naprostował moje mysli odnosnie kobiet, wiec zaczałem czuc sie samotny i prosic o chociażby jedna kobiete... przepraszam ja nie prosiłem tylko błagałem.
Jednak Bóg powiedział "chciałeś miec wiele kobiet to nie będziesz miec zadnej". Tak sobie myślałem , ze On tak myśli...
Przestałem sie pasjonowac ciałem , zacząłem nie nawidziec tego ale musiałem dalej cwiczyc ponieważ panicznie bałem sie wyszczuplec.
Wciaz słyszałem głos " jak przestaniesz cwiczyc bedziesz nikim , jaka kobieta spojrzy na takiego chudzielca"
Swoja wartosc jako człowieka widziałem w mieśniach, stałęm sie niewolnikiem, utraciłem wolnosc...
gdy wracałem z pracy cwiczyłem o 23, potem juz nie miałem siły i modlitwy sobie odpuszczałem.
Naprawde wiele razy cwiczyłem kosztem modlitwy i relacji z Bogiem. ze strachu przed strata miesni przez 7 i pół roku trening odpusciłem moze ze 3 razy, chociaż odpuszczeniem to cieżko nazwac ponieważ robiłem go w innym terminie.
Natomiast modlitwe odpuscic nie było dla mnie zadnym problemem. I ciagle ten głos we mnie wołajacy " Twoja wartosc to Twoje miesnie- tracisz miesnie, tracisz wartosc".
Zaczynałem załowac , ze kiedykolwiek zacząłem te przeklete cwiczenie ale na nic sie to zdawało bo siedziałem w tym po uszy.

Miałem wyznaczona ilosc posiłków w ciagu dnia które musiałem zjeśc, odczuwanie głodu nie miało tu zadnego znaczenia
ponieważ na siłe nabijałem kalorie. Często bywało tak , ze ostatni posiłek wypadał o północy po zjedzeniu którego niemal odrazu szedłem spac aby cokolwiek zaznac snu poniewaz rano musiałem isc do pracy, pobudka o 5.
W najgorszych momentach ostatni posiłek zjadałem nawet o 3 w nocy... z przejedzenie nie mogłem spac... dno dna...
W tym czasie byłem juz dosc mocno zżyty z Bogiem, gdy sie nie modliłem to sie nie modliłem ale gdy to robiłem to poświecałem całe dnie.
Poświecałem mu coraz wiecej mojego zycia, przyznawałem sie do kolejnych grzechów. Cały ten okres był naznaczony tym potwornym cierpieniem o którym pisałem.
Przyjmowałem coraz wiecej Bożych nauk.Aż do momentu kiedy Bogu oddałem wszystko co było we mnie z tego swiata... prawie wszystko...
I wtedy mówiłem :Boze przecież oddałęm Ci wszystko, dlaczego nie chcesz mnie uzdrowic , dlaczego nie chcesz zaradzic mojej samotnosci( juz wtedy miałem całkowicie wybita z głowy poligamie) tylko jedna jedyna kobiete pragne.
I wtedy nasze mysli zbiegały sie na tym jednym aspekcie mojego zycia- cwiczenie , kult ciała jednak bez żadnych sugestii ze strony Boga wiec ja pospiesznie dodawałem: " oddałem ci wszystko co MOGŁEM oddac
nic wiecej nie mam. I na tym sie kończyło. Oj wiele razy tak było gdy wypominałem Bogu , ze wszystko mu oddałem a On nie chce mi pomóc i za każdym razem nasze mysli zbiegały sie na cwiczeniach wiec ja
znów pospiesznie dodawałem:" oddałem wszystko co mogłem oddac, wiecej nie mam" Dajac Bogu do zrozumienia , ze ten dział mojego zycia jest nie tykalny i ze dla niego nie zrezygnuje z cwiczen.
To były czasy przeogromnego cierpienia i nigdzie nie mogłem uciec, nie jadł bym i nie pił ale tak bardzo bałem sie , ze bede szczuplutki i ten głos" ze bede zupełnie bez wartosci.
Poddałbym sie juz dawno gdyby nie te cwiczenia wiec czy chciałem czy nie musiałem rano zciagac sie z łóżka i do pracy. Po prostu musiałem, byłem zmuszany do zycia.
Chociaż nienawidziłem już cwiczyc to musiałem pracowac aby dalej to robic. Wtedy zarzucałem Bogu , ze On zmusza mnie do życia. I wiem , ze On sie tym posłuzył poniewaz ja nie mogłem Mu uciec,
watpie czy ktoś z was pojmie jak poteżny był mój strach przed strata miesni. Ja wiedziałem , ze nie bede jesc ani pic po to aby umrzec ale nie do przeskoczenia były dla mnie te dni zanim to by sie stało , gdyz najpierw musiałbym patrzec jak
chudne a pewnie i tak rodzina nie pozowliła by mi umrzec z głodu wzywajac karetke wiec wychudł bym tylko przez ten czas. Kompletna porazka , nałóg całkowity , zaplątałem sie bez wyjscia.
Co wazne nigdy nie poprosiłem" Boze pomóz , zabierz to ode mnie", nigdy nie dałem przyzwolenia na ingerencje Boga w ten rejon, On nie miał tam wstepu i bardzo tego przestrzegał.
Przez 7 i pół roku ja nie miałem swiadomosci , ze to jest złe, ze moje cwiczenia stały sie moim bożkiem. Błagałem Boga o pomoc i ratunek, przede wszystkim uzdrowienie ale swoje modlitwy przede wszystkim zanosiłem do swojego bożka czyli sztangi.
Ją błagałem : znajdź mi żone, zaradź mojej smotności... a sztanga odpowiadała " cwicz wiecej gdyz żadna kobieta nie zechce takiego wychudzonego chłoptasia, badź meżczyzna, prawdziwym
silnym brutalem a wnet Ci znajde zone". Domyslam sie kto mi podsuwał takie mysli...

Ja oślepłem całkowicie, juz nic nie widziałem , cierpieniem sie stałem, psychiczne udręki były nie do zniesienia i nie było ucieczki.
Zupełnie nie wiedziałem co sie ze mna dzieje, zaczynałem podejrzewac jakieś zniewolenia a nawet opętania. Nadzieje umarła całkowicie ze kiedykolwiek zaznam szcześcia,
nawet w nocy byłem dreczony, ciągłe zrywanie sie z łóżka z sercem tak bijacym jakbym poniósł straszny wysiłek. Jakbym biegał przed chwilą albo cwiczył.
Przedsionek piekła chcociaz dla mnie był to sam środek piekła.To wszystko trwało przez długie lata. To prawie 1/3 mojego zycia.

Gdy około 2 miesiace temu poszedłem jak zwykle z ogromna niechecia na swój trening nie przeczuwałem co takiego sie wydarzy na jego końcu.
Zacząłem cwiczyc z każdą kolejna seria narastał we mnie nie pokój, złosc, frustracja, wszystkie negatywne emocje zaczęły mnie uderzac, myslałem , ze zwariuję
gdy kończyłem trening to było juz absolutnie nie do utrzymania i wtedy w gaszczu tych wszystkich emocji pojawiła sie mysl " nadszedł czas"
uderzyło mnie to ponieważ wiedziałem o co chodzi... ze łzami w oczach,nagle przyparty do muru, bez mozliwości ucieczki, zupełnie nie przygotowany, zdruzgotany całym swoim życiem, powiedziałem : "tak" wrecz wykrzyczałem " zgadzam sie !!!! "
" zgadzam sie !!! nie bede juz cwiczyc, zabierz to ode mnie, nie chce juz tego robic, pozwalam, całym sercem pozwalam, Boże"
Musze powiedziec , ze Bóg siła wyrwał ze mnie zgode dopuszczajac te psychiczne stany , udreczenie , tak naprawde moje kruche ciałko i psychika nie były w stanie juz funkcjonowac
i On o tym wiedział, ale nie mógł interweniowac bez mojej zgody, przed udzielenie której tak bardzo sie wzbraniałem, chwile przed tymi wydarzeniami ja juz zaczynałem uciekac w alkohol gdy przez 5 lat byłem całkowitym abstynentem i wrogiem alkoholu.
I tak po raz pierwszy od 7 i pół roku , zapragnałem szczerze zaprzestac cwiczen, zapragnałem uwolnienia od nałogu. Na początku to była pasja a gdy sie zorientowałem
ze juz mnie to nie kreci( Bóg mi to wybił z głowy) to okazało sie , ze nie umiem z tego wyjśc. Ja pusciłem ale to teraz trzymało mnie.
Gdy wykrzyczałem , ze zgadzam sie na interwencje Boga, że juz nie chce cwiczyc mój stan psychiczny błyskawicznie sie odmienił , dosłownie trwało to chwile i juz nie czułem sie
źle a wrecz przeciwnie, spadły ze mnie cieżary...
Kolejne dni były super, powoli , nawet bardzo powoli zaczęło do mnie dochodzic co ja tak naprawde robiłem,
pojawiały mi sie myśli" prosiłem Boga o pomoc a bozkowi biłem pokłony i na każdej modlitwie( treningu) sie u niego stawiałem, jemu ufałem , ze on mi znajdzie żone poprzez mój piekny wyglad.
Nie mozna dwóm panom służyc. Wiec zaczynałem nie śmiało prosic Jezusa o uwolnienie od cwiczeń i kultu ciała. Powoli tez zacząłem odejmowac sobie ilosc spedzanego czasu na siłowni, ponieważ nie rzuciłem tego całkowicie,
chciałem stopniowo zmniejszczac ilosc cwiczeń aby nie doznac szoku, z bardzo umieśnionego człowieka do szczupłej postury. I tak powoli powoli odejmowałem, jednak patrząc w lustro zacząłem zauważac , ze chudne i to dosyc szybko, mieśnie zaczynaja zanikac nie cwiczone intensywnie.
I ciągle ten głos w głowie "stajesz sie nikim, teraz to juz zapomnij o żonie, zadna kobieta na Ciebie nie spojrzy pij alkohol, wygladaj jak meżczyzna, lepiej Ci umrzec niz sie poddac a umrzesz w chwale ,ze byłeś twardy aż do końca"
ja sie przestraszyłem i troche zapomniałem , ze to jest złe w oczach Boga i znów zacząłem sobie dodawac cwiczeń, nie mogłem patrzec jak szczupleje. Wojna w głowie trwała...
Odpowiedź Boga była natychmiastowa, znów dopuscił dreczenie psychiczne na mnie ale ja w ogóle nie wiazałem tego z tym ze znów zacząłem brnac w cwiczenia, kompletnie nie wiedziałem
o co znowu chodzi...Mój stan psychiczny był coraz gorszy, sięgnąłem po alkohol nie wiedziałem co sie dzieje, efektem czego był m.in. 6 grudzień który opisałem w swoim pierwszym poscie.
Upiłęm sie trasznie i na własna reke szukałem przyjaźni wsród ludzi z druzgocącym skutkiem. To było 5 razy gdy strasznie sie upiłem , jednak wiem , ze i to były dopustem Boga ponieważ dzieki tym alkoholowym wojażom zrozumiałem pewną rzecz o czym napisze za chwile.
Po powrocie do domu 6 grudnia jescze bedąc pod wpływem zacząłem czytac forum ulica prosta, robiłem to takze przez kolejne dni az wreszcie trafiłem na pewien wątek
a właściwie post pewnej uzytkowniczki który poraził mnie straszliwie, niczym strzała, przeszedł i ugodził w samo serce.
Post tej użytkowiniczki potraktowałem jakby Bóg do mnie przemówił jej ustami. użytkowniczka ta to Mama Muminka i pozwole sobie teraz zacytowac jej post:


Cytuj:
Tak, pasje są w naszym życiu "bożkami". Samo słowo "pasja" jest bliskoznaczne z pojęciem "namiętność". W pasję wkładasz serce, środki,
inwestujesz marzenia. Musisz jej się oddać, jeżeli ma coś z tego wyjść. Musisz poświęcić inne rzeczy, żeby móc ją rozwijać. Nie mówię,
że każde hobby tak działa - nie. Ale pasja, to coś więcej niż zwykłe hobby. To drugie jest czymś, co szczególnie lubisz ale nie poświęcasz się
temu. Co do priorytetów, to pasje są z definicji pierwsze, albo przynajmniej "obok" Boga. Tu się kłania pierwsze przykazanie. Mogę jeszcze poprzeć moim świadectwem.
Tez miałam pasje i nie byłam w stanie się do nich zdystansować - pochłaniały mój talent, cały wolny czas (nieraz) i dawały mi ogromną twórczą satysfakcję.
Uszczęśliwiały mnie. Uciekałam do nich. nie muszą mówić, że był to fatalny czas dla mojego życia duchowego. Modliłam się: "Boże, czemu tak głucho, tak bym chciała,
żebyś coś zmienił". A wiesz, co Bóg mi na to powiedział? Że spalam kadzidła nicościom. Dosłownie tak. Kiedy pokutowałam i po jakimś czasie zrozumiałam te mechanizmy,
nie mam żadnych tęsknot i nie chcę, żeby coś mnie "spełniało".

Te słowa uderzyły mnie jak grom z jasnego nieba i owszem ja juz wcześniej przy pierwszej mojej zgodzie aby Bóg zabrał ten nałóg mój, wiedziałem
że pasja stała sie moim bozkiem ale to były tylko mysli a tu nagle miałem wypisane wszystko litera po literze...
W mojej głowie dudniło zdanie "palenie kadzideł nicosciom" zdałem sobie sprawe , ze przez 7 i pół roku z pasja paliłem kadzidła nicościom.
To zdanie które napisała Mama Muminka szczególnie odbijało sie we mnie echem. Tak bardzo mnie to uderzyło , ze powiedziałem sobie: " o, nie tym razem juz nie odpuscze"
zaczeło do mnie dochodzic coraz bardziej jak obrazałem Boga kultywujac swoje ciało przed duchem, oddawałem cześc bozkowi który nic nie może i jest nicoscia.
Załuje strasznie i przepraszam Boga. Po przeczytaniu postu Mamy Muminka i przyjęciu tego co napisała za prawde oraz ostatecznej decyzji o zerwaniu z tym przekleństwem natychmiast zaznałem spokoju.
Prosze Boga aby mi pomógł zwalczyc te cwiczenie poniewaz wiem , ze sam nie dam rady tego zrobic. Ja zepsułem a Ty Boze napraw.
I wiecie co dzieje sie cud, ja tego nie pojmuje, ale zmniejszyłem ilosc cwiczeń o połowe i... nic, czuje spokój, widze , ze moje ciało szczupleje i... nic czuje spokój.
Jednak wiem , ze potrzebuje dalszej modlitwy aby całkowicie wyzbyc sie nałogu. Czuje jak Bóg mnie leczy, cos co nie było mozliwe przez 7 i pół roku teraz staje sie faktem.
I tak to sobie tłumacze jak Bóg mówi do mnie:" widzisz tak bardzo chciałeś podobac sie światu a gdy jesteś w potrzebie nikt Cie nie widzi i nikt nie słyszy, przyjdź do mnie"
I teraz dzieki temu gdy słysze chociaz juz bardzo słabo głos" jesteś nikim, kompletne zero, bez miesni nic nie znaczysz" to odpowiadam sobie trudno, czas rozwijac "duchowe miesnie"
aby Bogu sie podobac, dosc juz nagrzeszyłem przeciw Niemu... i głos ten zaraz milknie... chociaz czasami miewam jeszcze takie mysli...
Nie wierze , ze ja kończe cos co myslałęm , ze juz nigdy nie da mi spokoju, dla mnie jest to absolutny cud ponieważ wiem jak przeraźliwie bałem sie straty mieśni.

Ja umieram... ja po prostu umieram... to była ostatnia rzecz której nie chciałem oddac Bogu i ostatnia rzecz która trzymała mnie przy życiu, zaczynam odczuwac wolnosc,
moje kajdany zaczynaja pękac, nie wierze , ze to sie dzieje , czuje , ze w moim życiu coś sie kończy ... ja całkowicie umieram dla swiata właśnie teraz , grudzień rok 2013
Jednak wszystko to zasługa jest Boga Najwyzszego, przez śmierc pana Jezusa który oczyscił mnie z grzechu.

Niewiem czy ta wiadomosc zmieści sie jako jeden post a jeśli nie to wkleje ja w dwóch wiadomościach poniewaz jest dosyc długa
chociaż to przeogromny skrót tych wszystkich wydarzeń.
wszystko to dzieje sie teraz wiec bede mógł pisac tu na forum o tym na bieżąco.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: So gru 28, 2013 9:08 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz lip 08, 2010 2:20 pm
Posty: 344
Witaj Odrzucony! (Też bym wolała nazywać Cię inaczej :) )

Czytam od jakiegoś czasu Twoje posty (i oczywiście odpowiedzi na nie), choć przyznam, że poziom komplikacji emocjonalnej, duchowej i ogólnego Twojego zagubienia jest dla mnie niemałym wyzwaniem. Nieraz się gubię ...

Cieszę się, że Bóg zechciał użyć mojego świadectwa w Twoim konkretnym przypadku - i ewidentnie było to potrzebne. Wierzę, że Bóg ma dla Ciebie wolność i uzdrowienie (w każdym sensie); tylko bądź wierny i cierpliwy. Idź konsekwentnie za ciosem; idź do końca. Jak wykorzeniasz bałwochwalstwo, to zburz także "świątynki na wzgórzach". Czyli mówiąc po prostu, nie zostawiaj niczego "na boku". Te ćwiczenia, które były Twoim poważnym zniewoleniem ... może dobrze byłoby całkiem porzucić. Zrobienie czegoś połowicznie nie przynosi błogosławieństwa ani prawdziwej wolności. Wykonaj ten skok w Boże ramiona; nic nie stracisz i nie pożałujesz. Apostoł Paweł był ponoć marnej postury i nie inwestował czasu, pieniędzy ani oczekiwań w zmianę tego stanu. No tak - powiesz - ale on był singlem przez całe życie. To nie ma takiego znaczenia. Jak Bóg Ci da żonę i miłość między Wami będzie miała mocny fundament, to ona będzie na Ciebie patrzeć Bożymi oczami. Będziesz się jej podobał taki, jaki jesteś. Mój mąż jest chudy i przygarbiony; mięśni też nie ma a dla mnie jest najbardziej męskim facetem na świecie (bo to jest bardziej wewnętrzne niż zewnętrzne). I nie dlatego, że się tak zaprogramowałam - tak jest autentycznie! Normy tego świata dla mnie umarły; mam swoje własne ukształtowane przez Boże motywacje. Tego też Ci życzę, jak i wiele przyjaźni i zrozumienia ze strony ludzi (najlepiej wierzących), bo bardzo tego potrzebujesz. Ale najbardziej potrzebujesz takiego zdrowego, zrównoważonego spojrzenia na swoje życie i świat. To przyjdzie z czasem. :)

_________________
"(...) Siebie samego czystym zachowaj" [1 Tm 5,22]


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Wt gru 31, 2013 12:26 am 
Offline

Dołączył(a): Wt gru 10, 2013 9:42 pm
Posty: 19
Witam wszystkich,
Witaj Mamo Muminka,
Pozwól , ze odpisze na Twój post rozjaśniajac tym samym moze nieco bardziej sytuacje opisane w ostatnim poscie.

Cytuj:
Czytam od jakiegoś czasu Twoje posty (i oczywiście odpowiedzi na nie), choć przyznam, że poziom komplikacji emocjonalnej,
duchowej i ogólnego Twojego zagubienia jest dla mnie niemałym wyzwaniem. Nieraz się gubię ...

Wiesz, Mamo Muminka tak sobie mysle że te wszystkie moje opisy sa bardzo proste porównujac do tego jak to wszystko wygladało przez ostatnie
lata mojego nie szczesnego życia... moich "zagubień" było tak wiele , ze... nie pamiętam wszystkiego... limit zaplątania wyczerpany został na 200 lat.


Cytuj:
Cieszę się, że Bóg zechciał użyć mojego świadectwa w Twoim konkretnym przypadku - i ewidentnie było to potrzebne

Tak, zdecydowanie Twój post byl kluczowy i to jest dla mnie nie do podważenia, jeszcze chwile przed przeczytaniem tej wiadomosci byłem rozbity i nie wiedziałem czemu te wszystkie udreki powróciły,
a słowa które miałem szczescie przeczytac były tak prawdziwe ze zapoczątkowały z ogromna siła zreszta przekonanie , ze jestem... zwykłym bałwochwalcą i , ze to absolutnie musi zostac
zakończone. Mamo Muminka świetnie wyjaśniłas czym są pasje w zyciu ludzi, najważniejszy w zyciu człowieka musi byc Bóg, jeśli dla mnie najważniejsze były cwiczenia to znaczy ze były moim bożkiem.
Tak wiec Twój post uważam za start czyli początek.

Cytuj:
Jak wykorzeniasz bałwochwalstwo, to zburz także "świątynki na wzgórzach". Czyli mówiąc po prostu, nie zostawiaj niczego "na boku". Te ćwiczenia, które były Twoim poważnym zniewoleniem ...
może dobrze byłoby całkiem porzucić. Zrobienie czegoś połowicznie nie przynosi
błogosławieństwa ani prawdziwej wolności. Wykonaj ten skok w Boże ramiona; nic nie stracisz i nie pożałujesz


Tak Mamo Muminka ja wiem o tym doskonale , ze to wszystko musi zostac całkowicie zakończone.... tylko to nie jest takie proste i to jest najwiekszy problem.Ja wiem , ze nie można cześciowo, wiem tez że ja juz nigdy nie będe mógł tego robic, bo czasem pojawiają sie mysli" najpierw to skończe całkowicie a za jakis rok lub dwa wróce sobie jednak będe cwiczyc bardzo spokojnie uwazając zeby znów sie nie zapętlic"
Oczywiscie cos takiego nie moze miec miejsca, ja juz nigdy nie mam wstępu na siłownie. Te drzwi muszą zostac zamkniete na zawsze.
Przez 7 i pół roku było absolutnie nie mozliwym zebym przestał cwiczyc, na chocby jedna mysl o tym powstawał we mnie zgrzyt polegajacy na tym ze cos wewnatrz mnie bardzo silnie sie sprzeciwiało,
wtedy pojawiał sie lek , strach i moja myśl o ewentualnym porzuceniu cwiczeń, znikała. przeraźliwy strach czułem takze przed ewentualnymi kontuzjami
które mogłyby mnie na siłe wykluczyc z treningów az mi sie nie dobrze robiło na mysl ze mógłbym np. naderwac mięsień bądź zerwac go całkowicie bo to by oznaczało
przerwe... bardzo długa, moze rok a moze wiecej jednak na całe szczescie przez 7 i pół roku nigdy nie miałem powaznej kontuzji, co najwyzej jakieś tam bóle...
z którymi tez cwiczyłem nie zwazajac na nie.... wiele razy tak było ze cos bolało a ja cwiczyłem, miewałem dziwne bóle przedramion i stawów łokciowych ciagnace sie tygodniami... był to wewnetrzny ból jakby gdzieś przy kości, promieniujacy
cieżko było nawet spac ponieważ ból nie pozwalał zasnac jednak strach przed strata mięśni był silniejszy i cwiczyłem z bólem.
Innym razem pamietak jak robiłem przysiady ze sztangą, zrobiłem któreś tam z rzedu powtórzenie i nagle cos strzeliło jakby w biodrze, oczywiscie zamiast odrzucic ta sznagge od razu to
ja trzymajac cieżar cały czas na sobie zastanawiałem sie czy dam rade dokończyc serie, seria składała sie z 8 przysiadów a mi brakowało jeszcze 2 i co teraz robic czy nie ?
z tą myśla ze przy kolejnym zejsciu moze sie stac cos bardzo poważnego... oczywiscie robiłem i dopiero po zejsciu jak juz naprawde zabolało po raz drugi odpusciłem...
takich sytuacji było bardzo duzo...To jest choroba psychiki która u mnie stała sie jakaś nie zdrowa obsesja.

Cytuj:
Apostoł Paweł był ponoć marnej postury i nie inwestował czasu, pieniędzy ani oczekiwań w zmianę tego stanu.

Wydaje mi sie ze to wszystko wina wszechogarnającego kultu ciała... dzis liczy sie najbardziej piekno zewnętrzne, według pewnie wiekszosci ludzi stanowi ono o wartosci człowieka,
powiedzenie " jak Cie widzą tak Cie pisza" jest idelanie pasujace do tej układanki.Szatan- bo tu nie mam wątpliwosci ze to jego dzieło- robi wszystko co tylko moze aby odwiesc ludzi od Boga oraz duchowej natury,
krzyczy wrecz , ze liczy sie tylko to co jest tu i teraz. Paweł był mezem Bożym , dzieci Boze to nadzwyczaj mądre stworzenia dlatego Mamo Muminka w ogóle mnie nie dziwi
, ze dla Ciebie wyglad nie ma znaczenia.

Dziekuje Ci za zyczenia oraz za Twoja wiadomosc a takze za post który tak bardzo mnie poruszył i Tobie zycze wzrastania w Bogu.



Moze jeszcze napisze dwa słowa odnosnie moich cwiczeń... ostatni raz cwiczyłem w piatek, ale nie ten ostatni tylko ten jeszcze przed swietami...
i wiecie co? kolejny trening miałem zrobic w niedziele, jednak zdecydowałem ze przełoze go na poniedziałek... w poniedziałek jakos mi sie nie chciało wiec pomyslałem ze teraz niby 3 dni swiateczne których osobiscie nie obchodze ale pomyslałem ze i na ten czas odpuszcze
sobie i w piatek tuz po świętach bede cwiczył... jednak w piatek też jakos nie cwiczyłem... w soboty nie cwicze w ogóle... no to niedziela kolejny termin ...
w niedziele tez nie poszedłem, wiec miałem dzis cwiczyc ale...nie czułem checi ... wiec kolejny termin...
nieee i właśnie dzis sobie pomyślałem , ze nie ma juz co bawic sie w przekładanie... po co to wszystko przedłużac?
Koniec...Jednak nawjważniejsza kwestia w tym wszystkim jest to ze ja nie czuje juz strachu przed odrzuceniem cwiczeń, to jakos odeszło niemal całkowicie ,
oczywiscie jest jeszcze w jakimś tam niewielkim stopniu ale zdecydowanie nie robi to na mnie wrazenia.
I tu nie mam wątpliwosci ze jest to interwencja Boga, ja przez 7 i pół roku na mysl o rzuceniu... paraliz a teraz?
mój lek zanikł, strach również... to tylko i wyłacznie zasługa Jezusa , tylko dzieki Niemu to wszystko sie dzieje, i mojej zasługi nie ma w tym zadnej bo mogłem sie wykazac
przez 7 i pół roku... natomiast mniej więcej 2 miesiace od pierwszej prosby, zadziwia mnie to jak podchodze do tematu zaprzestania tej przeklętej pasji.
I wiecie co nie cwicze juz 7 dni , dzis bedzie ósmy.. czuje jak sens i podstawa mojego zycia sypia sie jak karciany domek, kiedy wytrącona została fundamentalna karta,
ja chciałem planowałem powoli, ograniczac... a to wszystko sypie sie w szalonym wrecz tempie... czuje sie zagubiony , ze to wszystko... tak szybko...
Miało byc powoli, kroczkami a tu lawina ... grunt pod moimi stopami osuwa sie coraz bardziej, mój jedyny sens zycia cos co było ze mna przez prawie 1/3 życia nagle ginie...
Za bardzo to do mnie jeszcze nie dociera...

To wszystko jednak sie dzieje...jesli mój wątek nie zostanie skasowany to mam nadzieje ze bede mógł pisac jak to wszystko sie układa bądź nie układa..
bo tak naprawde sam niewiem co będzie dalej.

Dobranoc.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Śr sty 01, 2014 1:13 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt wrz 09, 2005 7:51 am
Posty: 527
Hej Odrzucony, miło widzieć po kilku dniach nieobecności, że zyskujesz przyjaciół i są wokół ciebie osoby życzliwe. Zgadzam się z radami, które dostałeś i życzę ci jak najlepiej.
Mam do ciebie jeszcze kilka pytań i jedno spostrzeżenie.

Pierwsze pytanie: czy ty się cieszysz z tego, że Bóg cię uwalnia z twojego zniewolenia, czy jesteś tym faktem raczej przerażony?

Drugie pytanie: ku czemu zmierzamy, to znaczy jaka będzie konkluzja twojej opowieści, jakie wnioski i jakie są twoje oczekiwania wobec jej czytelników? (A sądzę, że jakieś są, bo w jakimś celu piszesz swoją opowieść)

Trzecie pytanie: co ty w ogóle zamierasz dalej, ze swoim życiem, ze sobą, ze swoją wiarą? Będziesz szukał osób wierzących? Chciałbyś, żeby ktoś się z tobą modlił? Co będzie, kiedy skończysz pisać?

I na koniec spostrzeżenie- może już ciut nieaktualne, bo przysypane kolejnymi postami, tym niemniej chcę wrócić do twojego pomysłu "odzieżowego", tj burek dla kobiet. Powiem wprost- nie sądzę, żeby był to pomysł od Boga i to w wyniku zmiany twojego patrzenia na kobiety pod Jego wpływem. Nie przyszło ci przecież jednocześnie do głowy, że i siłownie powinny koniecznie zastosować pokrowce na wszystkich swoich urządzeniach, żeby nie kusić zniewolonych, nieprawdaż? I słusznie, bo sam zauważyłeś, że problem jest w głowie. Tak jest pewnie z ich większością.

Podoba mi się pewne powiedzenie koniarzy- przeskoczysz przez tę przeszkodę, jeżeli najpierw przerzucisz przez nią swoje serce.
Życzę ci również wszystkiego dobrego. Chrystus wyzwolił nas, żebyśmy żyli w wolności (Gal 5,1) i te słowa są prawdziwe.

_________________
Wy do wolności powołani jesteście.
(Gal 5,13)


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Dział zablokowany Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.  [ Posty: 51 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4  Następna strona

Strefa czasowa: UTC + 1


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 3 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
cron
POWERED_BY
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL