Grażynko, gdyby nie to, że to Ty piszesz o tym wszystkim, to pomyślałbym, że ktoś robi sobie tzw. "jaja".
Chrześcijanin-palacz napisał(a):
Piszesz, że palenie papierosów jest zabijaniem siebie - i tu jest błąd - nie ma czegoś takiego. Od papierosów się nie umiera.
Radziłbym odwiedzić pierwszy z brzegu instytut onkoligii i zapytać lekarza, co się dzieje w organizmie ludzkim podczas palenia papierosa. Otóż całe mnóstwo związków chemicznych zostaje wprowadzonych i NIE SĄ ani trawione, ani wydalane przez organizm, natomiast są szkodliwe. Zabijanie organizmu jest STOPNIOWE, ponieważ organizm nie toleruje TRUCIZNY na dłuższą metę. Stopniowe podawanie trucizny jest traktowane w kodeksie karnym jako przestępstwo.
Chrześcijanin-palacz napisał(a):
Nie sądzę też aby ktokolwiek był zniewolony od papierosów - to kwestia tego czy się chce czy nie. Taką samą używką jak papieros jest cola lub batonik czekoladowy a nawet kawa.
Proponuję elsperyment lub nawet zakład. Niech palacz przestanie palić na przykład na rok. Wtedy sam się przekona, czy pali, bo chce, czy pali, bo musi. Stawką zakładu może być publiczne odwołanie bzdur, które się głosi.
Chrześcijanin-palacz napisał(a):
Papieros nie zabija, ie ma rąk, nie udusi Ciebie i nie zastrzeli z pistoletu. To, co zabija to jak sama tu przyznałaś na przykładzie swoich znajomych (najszczersze wyrazy współczucia... prosiłabym ominąć tu takie osobiste wcinki, bo są przykre i jakby niepotrzebnie smutne) to RAK. Nie przypominam sobie aby kogokolwiek zabił papieros buszujący w płucach. Więc mylisz pojęcia. Poza tym ów rak może występować u osoby niepalącej - coś z tego wynika?
Pokazywali w TV jakiś czas temu jakąś 117 letnią kobiecinkę z fają w zębach "palę odkąd przestałam sikać w pieluszki" - również - czy to znaczy że palenie wydłuża życie - a może co innego miało wpływ na długość życia tej kobiety? Hm...
Przepraszam, ale ta wypowiedź jest po prostu GŁUPIA. W ten sposób osoba skazana za podawanie komuś trucizny ze skutkiem śmiertelnym przez dłuższy czas (a tak się zdarza), mogłaby sie tłumaczyć "TO NIE JA, TO TRUCIZNA". Naprawdę, głupszej wypowiedzi na tym forum jeszcze nie czytałem. Staruszki odporne na truciznę nie sa żadnym argumentem, ponieważ są wyjątkiem. Statystyki skuteczności trucizny, która wywołuje śmiertelne skutki w postaci niwuleczalnej choroby można sprawdzić na oddziałach onkologii.
Chrześcijanin-palacz napisał(a):
Oczywiście że nałogi są złe. Ale nie uważam żeby ktokolwiek był od czegokolwiek zniewolony. To jest kwestia woli. Nie można nikogo do niczego zmusić. Tak jak ja nie zmusiłabym Ciebie abyś zaczęła czytać jakąś "Biblię szatana" (czy inne takie pozycje satanistycznych sekciarzy) tak samo nie zmusiłabym Ciebie do zapalenia papierosa, chyba że być CHCIAŁA. I tak samo jest w drugą stronę.
Proponuję test rocznej abstynencji od papierosów i publiczne ogłoszenie wyników. Zobaczcie, po ilu dniach palacze poczują na własnej skórze, jacy są "wolni".
Chrześcijanin-palacz napisał(a):
I owszem, jeśli palenie papierosa nazywasz nałogiem, to jest nim także picie kawy (która ma druzgocący wpływ na serce - poczytaj może) jak i batonika (który przyczynia się do powstawania tłuszczu a tym samym obciążania serca nadmierną ilością kilogramów i tłuszczu.
Po pierwsze nie zasłaniajmy się innymi, bo rozmawiamy o papierosach. Po drugie, ani kawa ani batonik nie są trucizną dla organizmu i nie powodują nieuleczalnych chorób. Kawa na przykład zawiera przeciwutleniacze, a druzgocący wpływ na serce może mieć dla osób chorych na serce, ponieważ działa na ciśnienie. Nadmierna ilość kilogramów powstaje w wyniku obżarstwa, które również jest grzechem. Natomiast zniewolenie kawą albo batonikami NIE JEST żadnym usprawiedliwieniem zniewolenia papierosami. GRAŻYNKO, Z KIM TY ROZMAWIASZ?
Chrześcijanin-palacz napisał(a):
Cytuj:
Nie znam nikogo, kto by palił papierosy( wszedł w to z własnego wyboru) i potem nie popadł w niewolę nałogu. A skoro tak- to papieros stał się jego panem. Wyzwolenie się z tego nałogu wymaga walki albo łaski Bożej. Jest to ewidentnie złe. I jak dla mnie - jest to grzech.
To że Ty nie znasz nie świadczy że takiej osoby nie ma. O czym tu mówisz - znasz wszystkich ludzi czy jak? Ja z kolei znam wiele takich osób. I?
Grzechem jest niszczenie (szybkie lub stopniowe) własnego ciała. Grzechem jest wchodzenie pod panowanie czegokolwiek w formie nałogu. Opowiadanie, że "wiele osób pali, bo chce, ale nie musi" jest bzdurą, którą łatwo można sprawdzić, co proponuję powyżej. Zastanawiam się, czy osoba, z którą rozmawiasz, jest naprawdę odrodzona? Bo coś mi się wydaje, że nawet propozycja, żeby zapytała się w tej sprawie Pana Boga, może się spotkać z kolejnymi próbami usprawiedliwiania własnego grzechu.
Chrześcijanin-palacz napisał(a):
Podejście starsych: tego grzechu nie ma w "katalogu grzechów", z powodu których można kogoś wykluczyć. Nie można nic z tym zrobić.
Czy starsi czytają i rozumieją Słowo Boże? Czym jest dla nich "katalog grzechów"? Spodziewają się wyczytać w Biblii zakazów i nakazów tak szczegółowych jak w Talmudzie? Przecież chodzi o intencje danego czynu i jego efekty, a nie sposób wprowadzenia w życie, który może być bardziej lub mniej nowoczesny.
Oto skrócona lista czynów, których na pewno starsi nie wyczytają w Biblii i w związku z tym spokojnie mogą być tolerowane w Waszym zborze:
- zażywanie narkotyków
- picie denaturatu
- oglądanie dziecięcej pornografii
- striptiz sióstr w lokalach rozrywkowych
To tylko kilka, jakie mi przyszły do głowy podczas pisania postu. Każdego powyższego czynu można bronić w ten sam sposób jak palenia papierosów, a w biblijnym katalogu grzechów żadnego z nich nie ma. I nie można nic z tym zrobić. Do dzieła, "kościele"!
Grażyna napisał(a):
Efekt - osoby palące mają się dobrze, czuną się usprawiedliwione, bez oporów przystępują do wieczerzy Pańskiej.
Mnie to g o r s z y

.
Ja się nie dziwię, że Cię to gorszy. Na Twoim miejscu zwróciłbym się do męża, żeby postarał się coś z tym zrobić. I modliłbym się o tych ludzi gorąco. O starszych przede wszystkim.