Chciałbym wtrącić mały komentarz do omawianego tematu.
Otóż jestem przekonany, że mówiąc o prawdziwej wierze, prawdziwym chrześcijaństwie, prawdziwym narodzeniu na nowo [co jest równoznaczne], wówczas sytuacja wygląda tak, że na pierwszym miejscu jest Bóg a nie ja. I to jest pierwsza moja uwaga w temacie.
Moje cierpienie, nawet te okrutne, nie zmienia faktu, że to Bóg jest pierwszy i Jego zdanie jest najważniejsze.
Sz.S. napisał(a):
Jeden z artystów polskiej sceny muzycznej utracił wiarę w okolicznościach ciężkiej śmierci bliskiej osoby. Podobno owa staruszka przez całe życie modliła się, aby nie umierać z powodu nieuleczalnej i uciążliwej choroby. Obserwując jak Pan Bóg wysłuchał jej modłów na łożu śmierci stwierdziła, że przestaje wierzyć w istnienie dobrotliwego Boga. Według Ciebie co Bóg chciał jej przekazać, że przez całe życie wierzyła i modliła się do Niego w niewłaściwy sposób?
Chciałbym abyś się zastanowił nad sytuacją, kiedy Jezus wisiał na krzyżu a wraz z Nim wisiało dwóch złoczyńców. Dla przypomnienia powiem, że jeden z nich, pomimo ogromnych cierpień jakie niewątpliwie znosił, w swojej prośbie do Jezusa nie zwrócił się z prośbą o ukrócenie życia, lecz o zbawienie. Ja dostrzegam w tej postawie odpowiedź czy człowiek pomimo cierpień, nawet tych najstraszniejszych, może zaprzeć się samego siebie i skierować wzrok na Jezusa. Postawa godna naśladowania.
Podobnie też i Jezus pozostawił nam ogromny przykład w tym zakresie. Sam cierpiąc [cierpienia Jego były niewyobrażalne dla nas] nie tylko nie zaniechał tego doświadczenia ale sam posłusznie poszedł na Krzyż, zdając sobie doskonale sprawę z tego, co Go czeka. I choć patrząc tak na chwilę, "tu i teraz", może nam się wydawać coś słuszne w danym momencie, to jednak zdecydowanie na przykładzie Jezusa możemy powiedzieć, że nie nasza wola, lecz wola Boga ma się dziać.
Zwracam jeszcze uwagę na drugiego złoczyńcę. W nim również możemy dostrzec pewną postawę. Postawę takiego, który kompletnie nie poznał i nie zrozumiał Boga. Jego prośba była prosta:"JA cierpię. Jeśli jesteś Mesjaszem to ratuj siebie i nas [w domyśle "mnie"]". Tenże łotr absolutnie nie miał zamiaru ukorzyć się przed Bogiem, lecz szydząc z Niego, chciał Go wykorzystać do zaspokojenia swoich potrzeb:"tu i teraz" [Łuk.23:39-43].
Tak więc, zachęcam jednak do postawienia Boga na pierwszym miejscu. Patrzenie na problemy nasze ludzkie pod pryzmatem Jego wskazówek. Nie patrzenie na przykazania Boże pod pryzmatem naszych problemów.
I na koniec. Odnośnie modlitwy we właściwy sposób.
Bóg wysłuchuje nas i daje wszystko, o co Go poprosimy. To jest Jego obietnica. Nienaruszalna. Jest tylko jedno małe ale, jedno uwarunkowanie. On nam daje jeśli Go prosimy zgodnie z Jego wolą [Jana 15:16; I Jana 5:14].
Wydaje mi się, że w tym wszystkim należy dużo pokory. Pokory aby uznać siebie za głupszego od Boga, za mniej wiedzącego od Boga. Również pokory w tym celu aby się przed Nim ukorzyć i prosić Go o mądrość, którą On nam daje "chętnie i bez wypominania" [Jak.1:5]. Bo jednym jest świadomość swego położenia a jeszcze czymś innym jest zwrócenie się Boga, gdy tą naszą niemoc zrozumiemy. Tak jak z ewangelią i nawróceniem.
Kończąc, zachęcam Cię Sz.S. abyś zwrócił się do Boga.
Pozdrawiam