Cytuj:
Skoro tak, to owszem - jestem wspolwinna temu, ze maz mnie oszukal i zdradzil,
Ujmę to tak: nie ponosisz odpowiedzialności za jego grzechy. On odpowie przed Bogiem za oszustwo i zdradę- nie Ty.
Natomiast jak sama piszesz: nie jesteś doskonała. Zatem mogło być i tak, że Twoje postępowanie w jakiejś mierze mogło być jednym z wielu przyczyn rozpadu związku. Czy było, nie wiem, tylko Ty wiesz.
Nie chodzi o szukanie winnych i wydanie wyroku, tylko o badanie własnego serca, bo przecież każdy z nas stanie przed Bogiem i odpowie za swoje, a nie cudze grzechy. I forum to nie jest najlepsze miejsce do rozważania tak osobistych, bolesnych spraw. Możemy pogadać na prive'a, jeśli chcesz.
Uwierz mi- ja Cię o nic nie obwiniam, bo też i nie mogę- nie znam Cię. Snuję sobie takie tam rozważania teoretyczne, nie musisz ich brać do siebie.
Może też piszę bardziej o sobie- zawsze uważałam męża za gorszego ode mnie, a siebie za bardziej łagodną. A kiedy się uczciwie sobie przyjrzałam, to stwierdziłam, że do anielicy mi naprawdę daleko i moje zachowanie też mogło ranić. Albo nie sprzyjać dobrym relacjom. Tylko "na oko" trudno to było zobaczyć, bo mam miłą powierzchowność. I to jest mylące, bo na dnie serca różne rzeczy siedzą, nawet jak ma się słodki uśmiech nr 5 na zawołanie

No, ale tu już piszę tylko o sobie, Ty możesz mieć inne doświadczenia.