Smok Wawelski napisał(a):
Gdyby po chrzcie Duchem Świętym wierzący chodzili już zawsze napełnieni Duchem tak jak w tym momencie, to nie byłoby w Piśmie zaleceń, aby dawać się napełniać Duchem [Ef. 5:18 interlinia], napomień, żeby nie gasić Ducha [I Tes. 5:19] i nie byłoby opisów kolejnych napełnień Duchem po Pięćdziesiątnicy [Dz. Ap. 4:8,31; 7:55; 13:9,52]. Z Ef. 5:18 w interlinii wynika, że Bóg chce nas napełniać Duchem, a my po prostu powinniśmy tego pragnąć i nie przeszkadzać Mu, gasząc Ducha poprzez niewiarę i grzech. Zaryzykowałbym nawet tezę, że chrzest Duchem jest równocześnie pierwszym napełnieniem - apostoł Paweł został "napełniony" po włożeniu nań rąk przez Ananiasza [Dz. Ap. 9:17] i wygląda na to, że to był moment jego chrztu Duchem Świętym, choć nawrócił się wcześniej, modlił się już od kilku dni, a nawet otrzymał wizję Ananiasza przychodzącego do niego.
Amen. Prawda i nic dodawać nie trzeba.
Smok Wawelski napisał(a):
Swoją drogą, napełnienie Duchem to jest doznanie tak intensywne, że gdyby człowiek przebywał w takim stanie no-stop, to prawdopodobnie mielibyśmy problemy z normalnym funkcjonowaniem w pracy i w tzw. życiu codziennym. Pewnie dlatego nawet apostołowie nie chodzili bez przerwy w takim stanie, w jakim byli w Dniu Pięćdziesiątnicy.
Zgadza się. Zauważ jednak, Smoku, że - niestety - w kręgach charyzmatycznych (trochę uogólniam) często chrzest Duchem Świętym jest traktowany jako wydarzenie wystarczające. Zostałem ochrzczony i jest super - chodzę w mocy Ducha itd...
Całkowicie się zgadzam, że chrzest jest pierwszym napełnieniem. Ale na tym pierwszym napełnieniu nie możemy poprzestać. Mamy zalecenie, by ciągle napełniać się Duchem.