Apologeci katoliccy po prostu specjalizują się w ściemnianiu, co widać czasem nawet na Ulicy Prostej (wątek o eucharystii i podobne). Jedną z metod ściemniania jest manipulacja pojęciami i językiem tak, żeby wyszło to, co chcemy udowodnić. Stanisław Sylewstrowicz cytowany przez wujcia w odpowiedzi na artykuł broniący kultu maryjnego słusznie wyłapał różnicę między eulogetos (wysławiany) i makarios (szczęśliwy), a następnie słusznie zauważył, że kult maryjny jest sprzeczny z nauczaniem biblijnym.
Autor artykułu broniąc kultu maryjnego dokonuje szeregu manipulacji. Pomijając manipulację słowami "wysławiany" i "szczęśliwy" [błogosławiony], idzie dalej i próbuje nam wmówić, że Paweł w I Tym. 5:17 wprowadza kult starszych. Tymczasem określenie "time" przetłumaczone niezbyt szczęśliwie jako "cześć" oznacza szacunek wyrażający się we wsparciu finansowym, co wynika z następnego wersetu: "Albowiem Pismo mówi: Młócącemu wołowi nie zawiązuj pyska, oraz: Godzien jest robotnik zapłaty swojej" [I Tym. 5:18]. Jak widać, z kultem nie ma to nic wspólnego, ani tym bardziej z biciem pokłonów starszym, klękaniem przed nimi, stawianiem figur, czy malowaniem obrazów starszych "łaskami słynących".
Kolejna manipulacja polega na zrównaniu cherubów na Skrzyni Świadectwa [II Mojż. 25:17-22] z katolickimi figurami i obrazami. Drugie przykazanie Dekalogu zabrania wyraźnie tworzenia obrazów i figur w celach kultowych: "Nie czyń sobie podobizny rzeźbionej czegokolwiek, co jest na niebie w górze, i na ziemi w dole, i tego, co jest w wodzie pod ziemią. Nie będziesz się im kłaniał i nie będziesz im służył, gdyż Ja Pan, Bóg twój, jestem Bogiem zazdrosnym" [II Mojż. 20:4-5]. Po pierwsze, cheruby nie zostały zrobione w celach kultowych i nikt się do nich nie modlił, a po drugie, to Bóg kazał je zrobić - człowiek nie "uczynił ich sobie" czyli na własną rękę.
Kolejna manipulacja polega w artykule na tym, że autor najwyraźniej liczy na nieznajomość Biblii u czytelników albo na to, że nie będzie im sie chciało do niej sięgnąć, żeby sprawdzić to, co zostało napisane. Otóż w II Mojż. 35:30-35 czytamy o upiększaniu, ale nie czytamy o tworzeniu obrazów albo figur w celach kultowych.
I Krl. 6:23 znowu mówi o cherubach na Skrzyni Świadectwa (tym razem w świątyni w Jerozolimie, a nie w przybytku na pustyni). Cheruby nie były otaczane żadną czcią. II Kron. 3:14 mówi o tych samych cherubach, tyle że wyhaftowanych na zasłonie. Znów nie zostały one wyhaftowane w celach kultowych i nikt do nich pielgrzymek nie organizował.
Ostatnia manipulacja jest najbardziej cwana:
katolicki apologeta napisał(a):
Skoro Bóg powiedział:
"Będziecie przestrzegać moich sabatów i czcić moją świątynię; Jam jest Pan." (Kpł 26; 2)
Maryja jest jeszcze doskonalszą świątynią. To ona była pierwszym "tabernakulum". To w niej ukształtował się Jezus Chrystus. Należy się jej większa cześć niż światynii.
Czcić świątynię należało nie w sensie budynku, ponieważ "Bóg nie mieszka w budowlach rękami uczynionych, jak mówi prorok: Niebo jest tronem moim, A ziemia podnóżkiem stóp moich; Jaki dom zbudujecie mi, mówi Pan, Albo jakie jest miejsce odpocznienia mego? Czy nie ręka moja uczyniła to wszystko?" [Dz. Ap. 7:48-50]
Do apologetów katolickich możnaby zastosować kolejne słowa wypowiedziane przez Szczepana:
"Ludzie twardego karku i opornych serc i uszu, wy zawsze sprzeciwiacie się Duchowi Świętemu, jak ojcowie wasi, tak i wy!" [Dz. Ap. 7:51]Oczywiście Maryja nie jest żadną świątynią, ponieważ jest w niebie i Bóg w niej nie mieszka. Fakt, że w łonie Marii ukształtowało się ludzkie ciało Mesjasza nie oznacza, że była lub jest jakimkolwiek "tabernakulum" - to nadużycie nie wynika z Biblii (na którą się apologeta katolicki powołuje), tylko z katolickiej doktryny. Po prostu w Biblii nie ma ani cienia sugestii, żeby oddawać cześć w sensie religijnym jakiemukolwiek człowiekowi lub stworzeniu. Byłoby to złamanie przykazania i obraza dla Boga, który jest o tę cześć zazdrosny [II Mojż. 20:5].
Ojciec przysposobił ludzkie ciało dla swego odwiecznego Syna, który był z Ojcem w niebie zami zstąpił na ziemię:
"Toteż, przychodząc na świat, mówi: Nie chciałeś ofiar krwawych i darów, aleś ciało dla mnie przysposobił; nie upodobałeś sobie w całopaleniach i ofiarach za grzechy. Tedy rzekłem: Oto przychodzę, aby wypełnić wolę twoją, o Boże, jak napisano o mnie w zwoju księgi. Najpierw mówi: Nie chciałeś i nie upodobałeś sobie ofiar krwawych i darów, i całopaleń, i ofiar za grzechy, które przecież bywają składane według zakonu; potem powiada: Oto przychodzę, aby wypełnić wolę twoją. Znosi więc pierwsze, aby ustanowić drugie; mocą tej woli jesteśmy uświęceni przez ofiarowanie ciała Jezusa Chrystusa raz na zawsze" [Hebr. 10:5-10]Maria to matka Syna Człowieczego, który rodząc się na świecie był już odwiecznym Synem Bożym [Flp. 2:5-8]. Owszem, nosiła w swoim łonie Wcielonego Boga. Owszem, urodziła Go. Owszem, zgodziła się na to. Ale tak jak wszyscy ludzie potrzebowała Zbawiciela [Łuk. 1:47], tak jak wszyscy uczniowie potrzebowała napełnienia Duchem Świętym [Dz. Ap. 1:13-14; 2:1-4] i tak jak wszyscy ludzie umarła. Nawet na 12 bramach Nowego Jeruzalem będzie widnieć 12 imion apostołów [Obj. 21:12], a ona została pominięta - ciekawe, prawda?
Oddawanie jakiemukolwiek człowiekowi czci w sensie religijnym jest surowo zakazane w Torze, a zakaz ten został potwierdzony przez samego Jezusa [Mat. 4:10]. Samo stwierdzenie "Bogu oddajemy większą cześć [niż Maryi]" jest przyznaniem się do oddawania stworzeniu czci w sensie religijnym.
No i na koniec "wisienka na torcie" w postaci szczytu manipulacji apologetycznej:
katolicki apologeta napisał(a):
Kultu Maryi nie można nazwać bałwochwalstwem. Bałwochwalswo to oddawanie czci boskiej temu, co Bogiem nie jest. Katolicy i prawosławni nie zrównuja Maryi z Bogiem, a w modlitwach prosimy o jej wstawiennictwo u Chrystusa. Nikt przecież w Kościele katolickim czy prawosławnym nie modli się: Przez Maryję, z Maryją i w Maryi. Bogu oddajemy większą cześć.
"W modlitwach prosimy o jej wstawiennictwo" znaczy, że modlimy się do Maryi, żeby się wstawiła. Czyli sam apologeta przyznaje, że modli się do stworzenia, które Bogiem nie jest. Następnie apologeta twierdzi, że skoro modli się do Maryi, żeby wstawiła się u Jezusa, ale nie modli się "przez Maryję, z Maryją i w Maryi", to nie można nazwać bałwochwalstwem jego modlitwy do Maryi i próśb skierowanych do niej w modlitwie. Apologeta najpierw sam definiuje to, co jest bałwochwalstwem, a co nie jest, a potem twierdzi, że według jego definicji bałwochwalstwa nie popełnia bałwochwalstwa. No cóż, można i tak. W ten sposób można zdefiniować po swojemu jakikolwiek grzech, a następnie stwierdzić, że nie popełniliśmy tak zdefiniowanego grzechu, więc jesteśmy w porządku. Problem polega na tym, że to nie my definiujemy grzech - w tym przypadku bałwochwalstwo. Zrobił to sam Bóg w swoim Słowie.
Bałwochwalstwo NIE POLEGA na tym, że człowiek oddaje stworzeniu cześć w sensie religijnym RÓWNĄ CZCI NALEŻNEJ BOGU. Ono polega na tym, że oddaje się JAKĄKOLWIEK cześć religijną KOMUKOLWIEK LUB CZEMUKOLWIEK innemu niż sam Bóg, ponieważ wszystko poza Bogiem jest Jego stworzeniem. Wznoszenie modlitwy do kogokolwiek lub czegokolwiek innego jest równoznaczne z traktowaniem tego stworzenia jako bóstwa, do którego człowiek zwraca się w modlitwie. To, czy owo bóstwo jest mniejsze od Boga, nie ma tutaj żadnego znaczenia:
"(... ) nie będziesz się kłaniał innemu bogu. Albowiem Pan, którego imię jest "Zazdrosny", jest Bogiem zazdrosnym [II Mojż. 34:14]
To mniej więcej tyle. Chodziło mi nie tyle o odpieranie konkretnych argumentów, co o pokazanie sposobu, w jaki ściemniają apologeci katoliccy.
P.S.
Oddawanie czci religijnej komukolwiek innemu niż Bóg, który jest zazdrosny, przez ludzi związanych z Bogiem przymierzem, jest w Biblii nazywane nierządem lub cudzołóstwem. Jeśli autor artykułu ma żonę, to ciekaw jestem, jak by zareagował, gdyby mu powiedziała, że owszem, ma kochanka, ale nie kocha go tak bardzo jak męża i nie współżyje z nim tak intensywnie jak z mężem ani w taki sam sposób, więc jej zdaniem nie jest to cudzołóstwo.