Przemas napisał(a):
W przełożeniu tego praktycznie, to tak wiara wystarczy. Ale jak nie umrzesz zaraz po uwierzeniu w Chrystusa, to zbawienia nie osiągniesz jeżeli swoimi czynami nie poprzesz tej wiary
Przemasie, być może to co powyżej, to tylko niefortunne sformułowania, jednak z powodu wagi sprawy moim zdaniem na wszelki wypadek warto, byśmy sprecyzowali: jeśli człowiek się upamiętał i uwierzył całym sercem (Dz. 8:37), to w tym momencie został zbawiony z łaski Bożej, wyłącznie przez wiarę (Ef. 2:8). Natomiast nie został i nie zostanie zbawiony z uczynków (Ef. 2:9). Bo z uczynków nie będzie usprawiedliwiony żaden człowiek:
"
Dlatego z uczynków zakonu nie będzie usprawiedliwiony przed nim żaden człowiek, gdyż przez zakon jest poznanie grzechu. Ale teraz niezależnie od zakonu objawiona została sprawiedliwość Boża, o której świadczą zakon i prorocy, i to sprawiedliwość Boża przez wiarę w Jezusa Chrystusa dla wszystkich wierzących. Nie ma bowiem różnicy, gdyż wszyscy zgrzeszyli i brak im chwały Bożej, i są usprawiedliwieni darmo, z łaski jego, przez odkupienie w Chrystusie Jezusie" (Rzym. 3:20-24)
Dlatego Pismo Święte stwierdza, że człowiek, który uwierzył,
jest zbawiony (Ef. 2:8) - to się dokonało w jego życiu i jest faktem. Jeśli uwierzył, narodził się na nowo, jest dzieckiem Bożym (Jana 1:12) i ma osobistą pewność zbawienia w swoim ludzkim duchu, która to pewność nie bierze się wyłącznie z jakiegoś intelektualnie wypracowanego (czytaj: wmówionego sobie przez samego siebie lub innych) przekonania, lecz jest powodowana ponadnaturalnie przez żyjącego w jego wnętrzu Ducha Świętego (Rzym. 8:15-16). Nie jest natomiast tak, że zbawiona osoba, rzeczywiście narodzona na nowo np. musi sobie stale przypominać, że przecież uwierzyła, to już nie wolno jej kłamać - chociaż by w sumie tak chętnie to robiła jak przed uwierzeniem, tylko przecież już jej tego nie wolno. Osoba zbawiona przez wiarę (o ile nie umrze zaraz po uwierzeniu)
potwierdza uczynkami swoją wiarę - ona wcale nie chce inaczej. W swojej naturalnej, nowej kondycji duchowej nie pragnie wrócić do starego życia
*. Jej uczynki poświadczają jej rzeczywiste nowe narodziny. Dlatego czytamy fragmenty o zbawieniu Abrahama wzięte razem, w całości (inaczej byłyby sprzeczne):
"
Cóż tedy powiemy, co osiągnął Abraham, praojciec nasz według ciała? Bo jeśli Abraham z uczynków został usprawiedliwiony, ma się z czego chlubić, ale nie przed Bogiem. Bo co mówi Pismo? Uwierzył Abraham Bogu i poczytane mu to zostało za sprawiedliwość. A gdy kto spełnia uczynki, zapłaty za nie nie uważa się za łaskę, lecz za należność; gdy zaś kto nie spełnia uczynków, ale wierzy w tego, który usprawiedliwia bezbożnego, wiarę jego poczytuje mu się za sprawiedliwość" (Rzym. 4:1-5).
Czyli: Abraham został zbawiony w momencie uwierzenia Bogu -
wyłącznie przez wiarę. Bo gdyby późniejszymi uczynkami mógłby "osiągnąć" zbawienie, zapracowując na nie przez swoje starania, mógłby chlubić się przed Bogiem. A to przecież jest wykluczone (Ef. 2:9).
"
Chcesz przeto poznać, nędzny człowieku, że wiara bez uczynków jest martwa? Czyż Abraham, praojciec nasz, nie został usprawiedliwiony z uczynków, gdy ofiarował na ołtarzu Izaaka, syna swego? Widzisz, że wiara współdziałała z uczynkami jego i że przez uczynki stała się doskonała. I wypełniło się Pismo, które mówi: I uwierzył Abraham Bogu i poczytane mu to zostało ku usprawiedliwieniu, i nazwany został przyjacielem Boga. Widzicie, że człowiek bywa usprawiedliwiony z uczynków, a nie jedynie z wiary." (Jak. 2:20-24).
Czyli: "Intelektualna wiara" (czyli wyłącznie intelektualne przeświadczenie odnośnie istnienia Boga i/lub przeróżnych faktów zapisanych w Piśmie Świętym) jest wiarą martwą, która nie zbawia - co poświadcza brak adekwatnych do żywej wiary uczynków, które przecież są
owocem upamiętania (Mt. 3:8). A owoc rośnie zawsze odpowiednio do drzewa, na którym się znajduje (Mt. 7:18). Natomiast jeśli jest żywa wiara, to odpowiednie uczynki na pewno (nie ewentualnie) będą jej następstwem i współdziałają z nią, potwierdzając ją. Nie jest natomiast tak, że przez te uczynki trzeba lub można
osiągnąć zbawienie (Rzym. 3:20)! To jest herezja, którą nazywam "
wiara+" (czyli: jakoby do zbawienia nie wystarczyła sama wiara, ale trzeba by było jeszcze dać się obrzezać, zapisać się do kościoła xy, czy zrobić
cokolwiek innego dodatkowo do uwierzenia). Gdyby taka była droga do zbawienia, to człowiek mógłby przed Bogiem słusznie się chlubić ze swoich dokonań. Czyli "chwała
mi", a nie "chwała
MU". A przecież Bóg swojej chwały nie odda nikomu innemu (Iz. 48:11).
Jeśli wiara danej osoby jest żywa, prawdziwa - człowiek zrozumiał swoją osobistą winę, pokutował z całego serca i zaufał całym sercem Jezusowi, jak jeden z dwóch łotrów ukrzyżowanych wraz z Jezusem -, to została ona zbawiona i jest dzieckiem Bożym. Taki człowiek posiada nową naturę, która powoduje w nim pragnienie służenia Bogu i pokój płynący ze społeczności z Nim. (Jeśli tego nie ma, to nie narodził się na nowo. A jeśli nie narodził się na nowo, to albo nie zrozumiał/zaakceptował swojej osobistej winy przed Bogiem, albo nie pokutował i nie zaufał Jezusowi całym swoim sercem.)
*To, co napisałem powyżej nie znaczy, jakoby z biegiem czasu nie można było przez trwanie w grzechu zatwardzić swojego serca i - będąc tak oszukanym przez grzech i trwając w nim - z czasem odpaść od Boga żywego (Hebr. 3:12, 6:6). Niestety taka możliwość istnieje. Ale to jest osobny temat, który ma związek ze
sprawowaniem, a nie z "
osiągnięciem" zbawienia.
Przemas napisał(a):
i w takim wypadku sam werset (J20: 31) nie wystarczy do zbawienia. Bez reszty Pisma nie dowiesz się jak żył Chrystus i jak masz za nim iść, więc musisz poznać tradycję apostolską. Chociaż ciekawy jestem czy gdyby nie było Pisma dostępnego, lub nie umiałbym czytać jak większość ludzi w średniowieczu, to czy by wystarczyło wyłożyć mi to Pismo w tradycji/ustnie i kiedy lub w którym momencie Duch Święty by zadziałał w pouczaniu mnie?
Bóg w historii ludzkości już zawsze działał według zasady, że obcuje z człowiekiem według tego, co ten wie i co jest mu dostępne (Dz. 17:30, Rzym. 1:18:20). Do dziś istnieją dialekty na świecie, w których przetłumaczone są tylko skrawki Pisma Świętego (np. wyłącznie jedna Ewangelia). Dzięki tej jednej Ewangelii ludzie tam się nawracają i zostają zbawiani. I Bóg ich prowadzi! Jest na świecie nadal Kościół prześladowany: na przykład ludzie oddani Bogu, siedzący w więzieniach krajów, w których posiadanie Biblii jest karalne. Jeśli taki wierzący więzień głosi Ewangelię współwięźniom, a ci się nawracają i rodzą na nowo (co się zdarza), to nie posiadają oni w ogóle Biblii, ale Duch Boży ich prowadzi: "
Bo ci, których Duch Boży prowadzi, są dziećmi Bożymi" (Rzym. 8:14). Bo Jezus, ich Pasterz, "
idzie przed nimi, owce zaś idą za nim, gdyż znają jego głos" (Jana 10:4).
To oczywiście nie przeczy temu, że jeśli dziecko Boże ma możliwość, to powinno pilnie z modlitwą czytać całe Pismo Święte i będąc uczniem Pana Jezusa uświęcać się przestrzegając wszystkiego, co doń napisane. Bo przecież Pismo Święte jest mieczem Ducha Świętego, a posiadanie spisanego egzemplarza przywilejem. "[...]
Komu wiele dano, od tego wiele będzie się żądać, a komu wiele powierzono, od tego więcej będzie się wymagać" (Łuk. 12:48).