Nie chcialbym wyjsc na malkontenta przesadnie dzielącego włos na czworo, ale czytajac tego rodzaju wypowiedzi już mnie troche nuży obserwowanie ich lekkiej „tendencyjnosci”, polegajacej na tym, ze ich autorzy tak dobieraja wersety, zeby tylko na siłę udowodnic jakąs z gory przyjetą tezę.
Co prawda akurat TA teza jest wg mnie generalnie sluszna (czyli ze im bardziej nasza wiara staje sie dojrzała, tym mniej potrzebujemy „doznań”), tyle ze autor tak bardzo sie rozpedził w tym „antydoznaniowym” toku rozumowania, ze nie zauwazył, iz fragment ktory zacytowal, tak naprawdę w ogole jej nie potwierdza, a wręcz jej zaprzecza. Albo co gorsza zauwazył i dlatego tak go „dopasowal”, zeby w koncu ją potwierdził.
Bo przeciez nie jest tak, ze wiara Pawła na ktora autor sie powołuje była wiarą całkowicie pozbawioną wszelkich „doznań”, ale przeciwnie - cytowany fragment pokazuje, ze jednak były one w jego zyciu obecne. Nie sugeruję tu, ze chrzescijanie powinni sie na nich skupiac (przykładowo, ja osobiscie ich nie doswiadczam, moze poza samym ogolnym obserwowaniem działania Boga w codziennym życiu), ale nie rozumiem tez po co popadac w drugą skrajnosc i na siłę sugerowac, ze jakiekolwiek doznania są całkowicie zbędne, a nawet są oznaką niedojrzalosci.
A nawet gdybysmy założyli ze tak jest, to akurat fragment na ktory autor sie powołał w ogole tego nie potwierdza. Bo na jakiej podstawie Paweł powiedział „Przeto bądźcie dobrej myśli, mężowie; ufam bowiem Bogu, że tak będzie, jak mi powiedziano”? Czy to był wyraz jedynie takiej ogolnej wiary w Słowo pisane i jego uniwersalne obietnice oraz przekonanie, ze wszystko bedzie dobrze mimo trudnych okolicznosci?
Autor probuje nas przekonac, ze tak, szybko przeskakując od wersetu 20 do 25 a pomiędzy nimi stwierdzając lakonicznie „Nie patrząc na wszystko, Paweł powiedział...”.
Tymczasem to wlasnie wersety znajdujące się pomiędzy nimi (konkretnie 23 i 24) mają dla opisanej sytuacji kluczowe znaczenie, poniewaz wyjasniają jakie było faktyczne źródło pewnosci Pawła, wyrazonej w wersecie 25. A co bylo tym źródłem? Właśnie cos, co mozna by zaliczyc do niewygodnej dla autora kategorii „doznan” - osobista wizyta anioła. Sam Paweł relacjonuje to tak:
"Albowiem tej nocy stanął przy mnie anioł tego Boga, do którego należę i któremu cześć oddaję, i rzekł: Nie bój się, Pawle; przed cesarzem stanąć musisz i oto darował ci Bóg wszystkich, którzy płyną z tobą" (Dz.Ap. 27:23,24)
Moim zdaniem słowa te diametralnie zmieniają obraz całej sytuacji i w ich swietle zupelnie inaczej brzmi to co Pawel powiedzial w wersecie 25. To ze Pawel w tak dramatycznych okolicznosciach był dobrej mysli i „ufal Bogu, ze bedzie tak jak mu powiedziano”, wynikalo stad, ze „powiedziano” mu to w sensie dosłownym.
W dodatku wspomniana wizyta anioła była jedynie dodatkowym potwierdzeniem wczesniejszej wizyty samego Pana, opisanej w rozdziale 23:
„Następnej nocy przystąpił do niego Pan i rzekł: Bądź dobrej myśli; bo jak świadczyłeś o mnie w Jerozolimie, tak musisz świadczyć i w Rzymie” (Dz. Ap. 23:11)
A więc fakty są takie, że w cytowanym zdarzeniu wiara i pewnosc Pawła były mimo wszystko oparte na konkretnych „doznaniach”. Paweł był pewien, że dotrze do Rzymu, bo w samym środku sztormu osobiście zapewnił go o tym anioł. I ani Paweł się tego nie wstydzil, ani Bog nie probowal w tym (już prawie końcowym) fragmencie Dziejow Apostolskich sztucznie kreować wiary Pawła na taką, która nie potrzebowała już żadnych doznań. Natomiast autor rozważan skrzętnie te fakty pominął, bo nie pasowały mu one do forsowanego przez niego założenia.
Podkreslam jednak, ze nie chce przedstawiac tego rodzaju ani zadnych innych nadnaturalnych doznan jako normy, poniewaz są to rzeczy bardzo wyjątkowe i pojawiajace sie wylacznie wtedy kiedy Bog uzna to za konieczne, a nie jako cos powszedniego. Niemniej jednak, zarowno swiadectwo Pisma jak i przezycia chrzescijan na przestrzeni wiekow (oraz obecnie) pokazują moim zdaniem, ze chociaz nie jest to cos, za czym powinnismy nieustannie ganiać, to jednak jest to cos co ma swoje miejsce w doswiadczeniu chrzescijanskim i co moze byc srodkiem jakiego Bog zechce uzyc dla wzmocnienia czyjejs wiary. I niekoniecznie musi to byc oznaką niedojrzałości (bo gdyby te „3 stadia wiary” przyłożyc sztywno do sytuacji przytoczonej przez autora, to okazaloby sie ze wiara Pawła byla w stadium pierwszym...).
Napisalem o tym na forum, bo przyznam, ze kiedy widzę jak ktos (prawdopodobnie wywodzący się ze srodowisk skrajnie „konserwatywnych”) zaczyna mówic o czyms ogolnie slusznym i nagle dokonuje subtelnej manipulacji Slowem „wycinając” niewygodne fragmenty, zeby koniecznie wyszlo na jego, to od razu rodzi to we mnie opór. Moze nie jest to cos strasznego i moja reakcja moze sie wydać nieco przesadzona, ale osobiscie spotykam sie z takimi dzialaniami na tyle czesto, ze wyczuwam je juz na kilometr i kiedy widzę, że po takie metody sięga ktos, kto podejmuje się wskazywania innym drogi (poprzez nauczanie), to tym bardziej reaguję na to alergią...
Jestem jednak pewien, ze te codzienne rozwazania z ktorych zacytowal quster jako calosc są bardzo wartosciowe, dlatego zaznaczam, ze odnoszę się jedynie do tego konkretnego przypadku, poniewaz to akurat on wzbudzil we mnie takie odczucia.
Pozdrawiam