Smok Wawelski napisał(a):
Wszystko zaczyna się od tego, czy Jezus jest dla nas rzeczywiście PANEM [I Kor. 12:3], czy tylko partnerem, wujciem, starszym bratem, fajnym gostkiem, przewodniczącym partii, szefem klubu itd. itp. On chrzci Duchem Świętym po to, żebyśmy mogli Mu służyć w cichości i pokorze (i broń Boże nie licytować się, kto ma ile i jakich darów). W Kościele są różne dary łaski [charyzmaty] [12:4], różne posługi [12:5] i różne sposoby działania [12:6], a w każdym (mowa o narodzonych z Ducha, oczywiście) różnie przejawia się Duch ku wspólnemu pożytkowi [12:7]. Przejawy działania Bożego w Kościele są różne i nie wszystkie są związane z charyzmatami.
wybacz
Grażyno, że odpowiadam Ci takim cytatem, ale to jest dokładnie to, o czym również ostatnio często z żalem myślę:
-gdzie to wszystko jest?
gdzie zwykłe troszczenie się o siebie nawzajem, gdzie miłość agaphe, która zakrywa niedoskonałości i daje to spoiwo do bycia razem i szukania Boga...
zaczynam dostrzegać prawdę w słowach, że miłość wielu oziębła...i nawet nie chcemy już sobie niczego dawać, każdy rozproszony "po kątach" (nawet będąc w zborze/wspólnocie/zgromadzeniu)
takie sytuacje dzisiaj też wymagają chyba na początku poznania czym jest prawdziwa BOJAŹŃ BOŻA i pokuta...
gdzie mężczyźni, którzy odpowiadają na powołanie i niezadowalają się tylko POZYCJĄ W ZBORZE, jak ma całe ciało być spojone i rosnąć w poznanie na chwałę KRÓLA KRÓLÓW, gdy nie rozumiemy KIM jest ten Jezus?
pociesza mnie fakt, że Jezus -Król Królów- poznawszy dokładnie czym jest "ułomne ciało człowieka" powiedział, że JEGO brzemię nie jest dla nas zbyt ciężkie, że da nam strumienie, z których możemy pić i które będą z nas wypływały, i że prawda którą poznamy wyswobodzi nas (rozumiem, że także z tego co nas ogranicza już po poznaniu prawdy, cały czas możemy z tego korzystać), ale "niestety" indywidualnie - nie ma odpowiedzialności zbiorowej
widzę w tym jednak konieczność ciągłej aktywności w tym temacie, zabieganie o to, a nawet "bojowanie boju", ciągły wysiłek...własny
nie wiem jak ZROBIĆ ŻEBY TO BYŁO UDZIAŁEM KOŚCIOŁA/ZBORU
i zastanawiam się na ile jednostkowa odpowiedzialność jest wystarczająca jeżeli nie idzie w parze z działaniami i pragnieniem pastora+starszych
wychodzi na to, że i w opisanej przez Ciebie rzeczywistości może zaistnieć coś, co mi osobiście przypomina "nierówne jarzmo", każdy ciągnie w inną stronę
i jest to straszne, ale było już za czasów apostolskich (kłótnie, spory, wywyższania się, zajmowanie się "rodowodami", badania "kto jest jaki" po nauce którą głosi-tym zajmowały się pierwsze wspólnoty wierzących, na to tracili czas) i wymagało ciągłego napominania i prostowania
dzisiaj świecko ustalona hierarchia daje "przywódcom" zwodnicze poczucie bezpieczeństwa i chyba chętnie zrzucają oni własną odpowiedzialność indywidualną (np. za swoje życie z Bogiem i prywatne poznanie GO -wyposażeni w naukę i "prawidłowe" nauczanie zjmują się "byciem na wyznaczonym stanowisku")
Smok Wawelski napisał(a):
Wszystko sprawia Duch Święty, rozdzielając każdemu poszczególnie tak, jak On sam chce [12:11]. Dlatego należy założyć, że Duch pragnie używać każdego, kto jest członkiem Kościoła, dla wspólnego dobra i zbudowania. Usługiwać można w różny sposób i nie do wszystkiego są potrzebne charyzmaty.(...)
Naszym największym pragnieniem powinno być to, co powiedział Jozue: "Ja sam i mój dom służyć chcemy Panu". To Pan zdecyduje, do czego będzie chciał każdego z nas użyć, ponieważ jest PANEM. (...)
O dary trzeba prosić, pamiętając że są one środkiem do celu, a nie celem samym w sobie. Nie ma sensu mylić ich z owocem Ducha i z naturalnymi zdolnościami czy talentami. Prosić trzeba wytrwale i nie rezygnować, wiedząc że Bóg nie daje kamienia, gdy szczerze i żarliwie prosimy Go o chleb. Nie prosimy dla siebie, tylko dla służby, żeby Jemu skuteczniej służyć i Jemu bardziej się podobać. W I Kor. 14:1 czytamy zalecenie, żeby modlić się przede wszystkim o dar języków i dar proroctwa. Z wersetów 2 i 4 wynika (przynajmniej dla mnie), że dar języków nie jest po to, by mówić ludzi, lecz do Boga i służy budowaniu nas samych - chyba, że przesłanie w językach jest wygłaszane publicznie i kierowane do zgromadzenia - wtedy powinno być wykładane [14:5-23,28]. Drugi z "darów podstawowych" (dar proroctwa) służy do budowania zgromadzenia ku zbudowaniu, napomnieniu i pocieszenu innych [14:3-4,24-25].(...)
Myślę, że według Bożego Słowa trzeba dać Bogu z siebie to, co cenne bez tego, co pospolite [Jer. 15:19], zaufać Mu, że skoro nas do czegoś powoła i da w sercu pragnienie, to i wyposaży w odpowiednie dary, modlić się szczerze i gorliwie i CZEKAĆ. To ostatnie jest najtrudniejsze. Nie ma się co spieszyć, wolno Pana pytać o potwierdzenie (nawet wiele razy, jak to robił Gedeon) i braci (zwłaszcza tych dojrzalszych) prosić o modlitwę i weryfikację skuteczności w służbie dla Kościoła.(...)
W takich czasach żyjemy, że Duch Święty jest w Kościele zasmucany i gaszony na potęgę [I Tes. 5:19] albo zamieniany na podróbki, więc jak prawdziwe dary mają się przejawiać w wielkiej obfitości?
Jeśli pozwolimy Panu budować Jego Kościół zamiast "brać sprawy w swoje ręce", to pewnie zaczniemy widzieć coraz liczniejsze efekty w postaci darów. Zwróćmy baczniejszą uwagę na Dawcę, a On się już zajmie rozdawaniem darów każdemu poszczególnie tak, jak uzna za stosowne. Czyli nie nerwowo i do przodu.
Grażyno dla mnie to też trudne do zaakceptowania fakty, ale możliwości zmiany nie są dla mnie zbyt trudne we mnie samej i w moim domu
na resztę mam tylko wpływ
modlitwą i postem
pozdrawiam Cię: podobnie jak TY frustrowana, ale mająca nadzieję, zasmucana lecz nie zasmucona, znięchęcana lecz nie zniechęcona - najpierw dla Boga i Jemu wierna, po to aby wyposażona i obrzezana w swoim sercu mieć z czego udzielać tam gdzie widzę potrzebę i mogę