Wszystko zaczyna się od tego, czy Jezus jest dla nas rzeczywiście PANEM [I Kor. 12:3], czy tylko partnerem, wujciem, starszym bratem, fajnym gostkiem, przewodniczącym partii, szefem klubu itd. itp. On chrzci Duchem Świętym po to, żebyśmy mogli Mu służyć w cichości i pokorze (i broń Boże nie licytować się, kto ma ile i jakich darów). W Kościele są różne dary łaski [charyzmaty] [12:4], różne posługi [12:5] i różne sposoby działania [12:6], a w
każdym (mowa o narodzonych z Ducha, oczywiście) różnie przejawia się Duch
ku wspólnemu pożytkowi [12:7]. Przejawy działania Bożego w Kościele są różne i nie wszystkie są związane z charyzmatami.
Wszystko sprawia Duch Święty, rozdzielając każdemu poszczególnie tak, jak On sam chce [12:11]. Dlatego należy założyć, że Duch pragnie używać każdego, kto jest członkiem Kościoła, dla wspólnego dobra i zbudowania. Usługiwać można w różny sposób i nie do wszystkiego są potrzebne charyzmaty - na przykład ustawianie krzeseł przed nabożeństwem nie musi się odbywać w jakiejś szczególnej mocy i "pod namaszczeniem". Byle były ustawione równo.
Naszym największym pragnieniem powinno być to, co powiedział Jozue: "Ja sam i mój dom służyć chcemy Panu". To Pan zdecyduje, do czego będzie chciał każdego z nas użyć, ponieważ jest PANEM. Najwyraźniej charyzmaty otrzymują ci, którzy zostają ochrzczeni Duchem Świętym i wtedy mogą służyć Bogu w Jego mocy [Dz. Ap. 1:8]. Paweł pisze, żeby starać się usilnie o dary łaski [12:31] pamietając, że bez miłości agape będą one tylko pustym dźwiękiem i "wyjdziemy na cymbałów" [13:1].
O dary trzeba prosić, pamiętając że są one środkiem do celu, a nie celem samym w sobie. Nie ma sensu mylić ich z owocem Ducha i z naturalnymi zdolnościami czy talentami. Prosić trzeba wytrwale i nie rezygnować, wiedząc że Bóg nie daje kamienia, gdy szczerze i żarliwie prosimy Go o chleb. Nie prosimy dla siebie, tylko dla służby, żeby Jemu skuteczniej służyć i Jemu bardziej się podobać. W I Kor. 14:1 czytamy zalecenie, żeby modlić się przede wszystkim o dar języków i dar proroctwa. Z wersetów 2 i 4 wynika (przynajmniej dla mnie), że dar języków nie jest po to, by mówić ludzi, lecz do Boga i służy budowaniu nas samych - chyba, że przesłanie w językach jest wygłaszane publicznie i kierowane do zgromadzenia - wtedy powinno być wykładane [14:5-23,28]. Drugi z "darów podstawowych" (dar proroctwa) służy do budowania zgromadzenia ku zbudowaniu, napomnieniu i pocieszenu innych [14:3-4,24-25].
Jeśli otrzymamy jakiś dar, to będzie tak, jak z kurtką Adama. Po prostu będziemy wiedzieli, że go dostaliśmy. Ocena jego funkcjonowania należy do Kościoła, któremu mamy tym darem służyć - czyli po owocach poznamy proroków na przykład (podobnie jak wszystkie inne dary). Pamietacie Jeremiasza? Słowo od Boga paliło go tak, że nie mógł go utrzymać w swoim wnętrzu [Jer. 20:9], a było to słowo wypełniające się i zgodne z całą resztą Bożego objawienia.
Myślę, że według Bożego Słowa trzeba dać Bogu z siebie to, co cenne bez tego, co pospolite [Jer. 15:19], zaufać Mu, że skoro nas do czegoś powoła i da w sercu pragnienie, to i wyposaży w odpowiednie dary, modlić się szczerze i gorliwie i CZEKAĆ. To ostatnie jest najtrudniejsze. Nie ma się co spieszyć, wolno Pana pytać o potwierdzenie (nawet wiele razy, jak to robił Gedeon) i braci (zwłaszcza tych dojrzalszych) prosić o modlitwę i weryfikację skuteczności w służbie dla Kościoła.
Praktycznie rzecz biorąc, to założyć należy, że nie wróciliśmy właśnie z żadnej konferencji i nie jesteśmy "nabuzowani" jakimś cielesnym pragnieniem mocy. Zaczyna się od modlitwy w komorze i zabiegania u Boga o dary w intencji służby (a nie podbudowania własnego "ego"). Gdy Bóg odpowiada (a robi to na przeróżne sposoby, jak wiecie), to oprócz tego, co już znamy, pojawia się przemożne, ciche, pokorne i spokojne pragnienie i/lub nowa "zdolność" (nie zawsze stała, bo pewne dary działają "punktowo"). Charyzmaty są dla naszego cielesnego usposobienia zawsze czymś nowym i zaskakującym, dlatego dobrze jest się nimi powoli "oswajać" i modlić się potwierdzenie, czy to jest "to". W takich czasach żyjemy, że Duch Święty jest w Kościele zasmucany i gaszony na potęgę [I Tes. 5:19] albo zamieniany na podróbki, więc jak prawdziwe dary mają się przejawiać w wielkiej obfitości?
Jeśli pozwolimy Panu budować Jego Kościół zamiast "brać sprawy w swoje ręce", to pewnie zaczniemy widzieć coraz liczniejsze efekty w postaci darów. Zwróćmy baczniejszą uwagę na Dawcę, a On się już zajmie rozdawaniem darów każdemu poszczególnie tak, jak uzna za stosowne. Czyli nie nerwowo i do przodu.