T.S.CHRISTWEAPON napisał(a):
"Taka jest bowiem wola Boża: uświęcenie wasze" 1 Tes.4:3 "Dążcie (....) do uświęcenia, bez którego nikt nie ujrzy Pana," Do Hebrajczyków 12:14 b Od jakiegoś czasy mam dylemat. Odświeżałem sobie wykłady pastora Clendennena i zastanawiam się nad jego wyjaśnieniem uświęcenia: ''Uświęcenie to jest zastępowanie życia cielesnego życiem Chrystusa'' WG. nauk zielonoświątkowych uświęcenie jest procesem i poprzez lata bycia wierzącym ma być w nas wierzących coraz więcej z charakteru Pana Jezusa niż z nas samych. Lecz ja obserwuję np. ludzi którzy są świadomie wierzący np.60 lat i widzę więcej upadłej natury niż Boga( strach przed śmiercią, nerwice, bufoniactwo) Czy ludzie w takim stanie osobowości ujrzą Pana? Dlaczego świętość nie zdominowała ich życia.
Tutaj warto zwrócić uwagę na pewien element nauki apostolskiej, który obecnie coraz rzadziej pojawia się w nauczaniu. Oparte jest na takich fragmentach, jak np. Ew. Jana 3:13-21, 1. List Jana 1:5-2:6 i 1. List Jana 3:3-12.
Jest zasadnicza różnica pomiędzy "grzeszeniem" (pojedynczy uczynek, którego nie chce się robić), a "trwaniem w grzechu" (czyli gdy jest to stan trwały, gdy grzech jest zwyczajem i nieodłączną częścią życia człowieka). Nie da się tego ładnie przetłumaczyć na nasz język, bo w oryginale te słowa różni tylko aspekt czasownika: "grzeszyć" jest w aspekcie dokonanym, a "trwać w grzechu" w aspekcie niedokonanym. Chrześcijanin nie powinien "trwać w grzechu" i nie powinien "grzeszyć", ale w tej drugiej sytuacji może prosić o wybaczenie i żyć dalej nie wracając do "grzeszenia". Oczywiście, gdy człowiek sobie pobłaża, to "grzeszenie" może przejść w "trwanie w grzechu". Każdy kto trwa w grzechu musi się upamiętać, bo odrzucając Boże pouczenia "żyje w ciemności" i porzuca swojego Pana i Zbawiciela. Po prostu każdy, kto wbrew prawdzie uznaje, że jest w porządku przed Bogiem, tak jakby uznaje się na sprawiedliwego, nie potrzebującego usprawiedliwienia z wiary i Zbawiciela. Dlatego normalnym zachowaniem każdego wierzącego powinna być modlitwa, by Bóg objawił nam, jacy naprawdę jesteśmy, jak np.w Psalmie 139:23-24:
"Badaj mnie, Boże, i poznaj serce moje,Doświadcz mnie i poznaj myśli moje! I zobacz, czy nie kroczę drogą zagłady,A prowadź mnie drogą odwieczną!"
Ludzie "żyjący w światłości" czasem grzeszą, ale nie trwają w grzechu i odwracanie się od grzechu i zwracanie ku Bogu (czyli upamiętanie), jest ich stylem życia. Ludzie "żyjący w ciemności" trwają w grzechu i czasami za niego przepraszają (nawet Boga), ale nie chcą się od grzechu uwolnić, odwrócić i go porzucić. Pozornie jedni i drudzy mogą wyglądać i zachowywać się podobnie, a dopiero po wielu miesiącach/latach widać, czy ich życie staje się coraz lepsze, czy coraz gorsze. Ostatecznie, jeśli się nigdy nie upamiętają, stan ludzi wierzących, "żyjących w ciemności" jest gorszy niż tych, co nigdy nie uwierzyli (np. 2. List Piotra 2:19-22). W kościele zielonoświątkowym łatwo poznać ludzi "żyjących w ciemności" po tym, że ich usługiwanie charyzmatami, zaczyna mieć coraz mniej wspólnego z prawdziwym Duchem Świętym (np. ktoś, kto ma dar prorokowania zaczyna fałszywie prorokować i nie daje się napomnieć).
Cytuj:
Brat Bert zaleca post jako narzędzie pomocne w wyparciu starego człowieka przez duchowego, ale ja nie mogę pościć bo mam słabą odporność i już trzeci miesiąc łapię choroby górnych dróg oddechowych. Kochani co zrobić żeby jak to mówił Jan Chrzciciel: '' Jezus stawał się większy a ja zanikał''?
Post to nie musi być głodówka, ale można po prostu rezygnować z rzeczy, które nie są nam niezbędne do życia, a zajmują nam czas i utrudniają modlitwę. Pościć można od internetu, telewizji, słuchania radia, jedzenia słodyczy, picia kawy,... ogranicza cię tylko pomysłowość Boga i twoja.