www.ulicaprosta.net

Forum przy Ulicy Prostej
Teraz jest So kwi 27, 2024 8:58 pm

Strefa czasowa: UTC + 1




Dział zablokowany Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.  [ Posty: 17 ]  Przejdź na stronę 1, 2  Następna strona
Autor Wiadomość
PostNapisane: Cz sty 05, 2012 1:46 pm 
Offline

Dołączył(a): Śr lip 16, 2008 2:02 pm
Posty: 1952
Proszę o pomoc w odpowiedzi na pytanie, co to znaczy, że "żyję już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus".

Jak to się objawia w życiu praktycznym. Po czym poznać, że ktoś "umarł dla siebie". Po jakich wewnętrznych, a może też zewnętrznych objawach.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Cz sty 05, 2012 2:57 pm 
Offline

Dołączył(a): N cze 19, 2011 8:20 pm
Posty: 3
W Biblii wszystko jest ściśle przedstawione co do tego tematu. ap. Paweł jest świadomy swojego stanu duchowego i wie, że to wszystko zawdzięcza Chrystusowi. Jednak żeby dojść do 'stanu', należy wszystkie dotychczasowe wartości uznać za szkodę- należy pewne rzeczy całkowicie odrzucić co w ogóle nie jest potrzebne w życiu i być od wszystkiego wolny. Na początku trzeciego rozdziału do Filipian Paweł napisal, co dla niego bylo wartościami w życiu: m.in. ''szlacheckie'' pochodzenie, był faryzeuszem (czyli nie byle kto), był prześladowcą chrześcijan- tępił heretyków, aby szerzyła się wiara ojców, no i radykalnie przestrzegał zakonu. Mówiąc krótko miał z czego się chlubić. A jednak kiedy Chrystus dał mu się poznać uznał, ze to wszystko będzie mu przeszkadzało aby poznać i przybliżyć się do Jezusa.
Flp.3,3- W życiu naszym celem powinno być tylko pełnienie woli Bożej. Człowiek nie powinien się chlubić i nie powinien zbytnio pielęgnować wartości ziemskie (wykształcenie, praca, dom, rodzina i inne). Samo w sobie to wszystko nie jest złe, ale jeśli jest ktoś tym pochłonięty, przez co nie ma czasu na społeczność z Bogiem, to wtedy jest to negatywne.
Życie chrześcijańskie powinno być nieustannym uświęceniem Hebr. 12,14. Oczywiście człowiek nie został sam sobie pozostawiony w tym działaniu, ale ''sam musi iść za głosem Boga''. Duch Święty wprowadza wszelką prawdę i sprawiedliwość i przekonuje o grzechu i o sądzie i Bóg daje chcenie i wykonanie, ale tym co mają bojaźń przed Panem i starają się stosować w życie Słowo Boże. Jednak człowiekowi zdarza się upadać bo jesteśmy z natury grzeszni Rzym. 8;1-13
Bóg jest miłosierny i podźwiga i przebacza, jednak osoba wierząca nie powinna tolerować grzechu, bo ma wszystkie 'narzędzia' aby walczyć z złem w sobie. Ta ufność Bogu i konkretne działanie powoduje, że Bóg wyzwala człowieka ('poznacie prawdę, a prawda was wyswobodzi). Osoba wierząca będąca w Duchu cechuje się konkretną postawą Gal. 5:22-25
Taka osoba nie kieruje się egoizmem, pożądliwością życia, oczu i pychą życia i nie ma w nim nienawiści do innej osoby, nawet do wroga Dz. 7:59-60 i po tym można poznać, że człowiek ''umarł dla siebie''. Taki człowiek ma po prostu naturę Jezusa Chrystusa. Przez to może byc jeszcze bardziej używany przez Boga IKor. 9;19-23
Taki człowiek dba o rozwój Kościoła, podaje ''kubek wody'', tym co jego potrzebują. Będąc pełen Ducha jest pełen miłości IKor.13:1-13
Należy innym ''umywać nogi'', co jest związane z usługą drugiej osoby, pomoc w potrzebie Mat.13:17-20

To tylko taki zarys, można by jeszcze bardziej omówić kwestie miłości i tej praktycznej strony, ale to tyle ode mnie, bo sam jeszcze dopiero poznaję Bożą prawdę. Pozdrawiam


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Cz sty 05, 2012 6:36 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt kwi 01, 2005 9:30 pm
Posty: 8611
Lokalizacja: Kraków
Witam Szachmata :)

Interesujące uwagi. Prawdopodobnie trzeba by tylko rozwinąć nieco myśl:

szachmat napisał(a):
Jednak żeby dojść do 'stanu', należy wszystkie dotychczasowe wartości uznać za szkodę - należy pewne rzeczy całkowicie odrzucić co w ogóle nie jest potrzebne w życiu i być od wszystkiego wolny.
Paweł nie uznał wszystkich dotychczasowych wartości za szkodę. Kontekst mówi, że to, co kiedyś było jego chlubą według ciała i stanowiło wartość dla cielesnego, nieodrodzonego człowieka, uznał za szkodę w poznaniu Chrystusa - a chodzi o wartości dotyczące sprawiedliwości pochodzącej z Prawa Mojżeszowego [Flp. 3:8-9]. Dlatego nie pokładał ufności w ciele [Flp. 3:3], choć teoretycznie miałby powody [Flp. 3:4-6]. Są jednak wartości, które dla były dalej aktualne, bo ani Bogu nie przeszkadzają, ani wzrostowi duchowemu. Na przykład umiłowanie Prawa i proroków czyli Słowa Bożego czy tożsamość żydowska pozbawiona cielesnej chluby.

Jeśli chodzi o werset zapodany przez Owieczkę, to często jest on wyrywany z kontekstu, a kontekst naprawdę warto przytoczyć. Myślę, że z Tysiąclatki będzie lepiej, bo tekst jest jakoś bardziej "po polsku" (przynajmniej dla mnie):

"My jesteśmy Żydami z urodzenia, a nie pogrążonymi w grzechach poganami. A jednak przeświadczeni, że człowiek osiąga usprawiedliwienie nie przez wypełnianie Prawa za pomocą uczynków, lecz jedynie przez wiarę w Jezusa Chrystusa, my właśnie uwierzyliśmy w Chrystusa Jezusa, by osiągnąć usprawiedliwienie z wiary w Chrystusa, a nie przez wypełnianie Prawa za pomocą uczynków, jako że przez wypełnianie Prawa za pomocą uczynków nikt nie osiągnie usprawiedliwienia. A jeżeli to, że szukamy usprawiedliwienia w Chrystusie, poczytuje się nam za grzech, to i Chrystusa należałoby uznać za sprawcę grzechu. A to jest niemożliwe.

A przecież wykazuję, że sam przestępuję (Prawo), gdy na nowo stawiam to, co uprzednio zburzyłem. Tymczasem ja dla Prawa umarłem przez Prawo, aby żyć dla Boga: razem z Chrystusem zostałem przybity do krzyża. Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus. Choć nadal prowadzę życie w ciele, jednak obecne życie moje jest życiem wiary w Syna Bożego, który umiłował mnie i samego siebie wydał za mnie. Nie mogę odrzucić łaski danej przez Boga. Jeżeli zaś usprawiedliwienie dokonuje się przez Prawo, to Chrystus umarł na darmo" [Gal. 2:15-21]


Fakt, że "żyję już nie ja, lecz żyje we mnie Chrystus", jest ściśle związany z faktem, że "razem z Chrystusem zostałem przybity do krzyża" - a nawet to pierwsze jest pochodną drugiego. Tak mówi tekst. Kontekst wskazuje, że przybicie do Krzyża z Mesjaszem przez wiarę oznacza wolność od potępienia niesionego przez Prawo, które sądzi wszystkich polegających na uczynkach Prawa. Oznacza również zwycięstwo nad grzechem, bo w Chrystusie otrzymaliśmy prawo Ducha, które zwycięża prawo grzechu i śmierci [Rzym. 8:2]. Paweł jest innym, odrodzonym człowiekiem, który prowadzi życie w ciele, lecz centrum tego nowego życia stanowi teraz Pan Jezus. I tak ma być.

Czy oznacza to, że Paweł zapiera się całkowicie wszystkiego, co ma związek z jego ludzką tożsamością, pochodzeniem, przestaje dokonywać własnych wyborów, nie ma już ulubionego koloru, nie ma już preferencji kulinarnych i stał się muppetem poruszanym przez Chrystusa, który w nim żyje? Myślę, że nie o to tutaj chodzi.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Cz sty 05, 2012 10:24 pm 
Offline

Dołączył(a): Śr lip 16, 2008 2:02 pm
Posty: 1952
Cytuj:
Choć nadal prowadzę życie w ciele, jednak obecne życie moje jest życiem wiary w Syna Bożego


Czyli fakt, że nie żyję ja, ale Chrystus we mnie oznacza prowadzenie życia życiem wiary w Syna Bożego...Ale żyjąc nadal w ciele, czy mam umartwiać to ciało, odmówić mu przyjemności, dbałości o wygląd ciała całkiem, do końca? Czy to będzie świadczyło o głębokim stopniu uświęcenia? Rozumiem, że to nie może być w centrum, nie może stanowić priorytetu. Ale nie chcę mieć poczucia winy za każdym razem, gdy coś zrobię..dla ciała. Zjem coś dobrego, wykąpię się w pachnącej wodzie( dogadzam sobie), założę bluzkę, której mi ładnie, zrobię sobie ładną fryzurę( jestem próżna).
Czy życie życiem Jezusa ma oznaczać ciągłe wyrzeczenia się jakiejkolwiek dbałości o ciało za wyjątkiem utrzymywania go w czystości i odziania( jest napisane, że nikt nie miał w nienawiści ciała swojego, ale je pielęgnował). Myśleć zaś mamy jedynie o tym, co w górze, zatem myślenie o sobie nawet w takich kategoriach jest egocentryczne- więc ciągle żyję ja, a nie Chrystus we mnie...


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Pt sty 06, 2012 12:19 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt kwi 01, 2005 9:30 pm
Posty: 8611
Lokalizacja: Kraków
Owieczka napisał(a):
Ale żyjąc nadal w ciele, czy mam umartwiać to ciało, odmówić mu przyjemności, dbałości o wygląd ciała całkiem, do końca? Czy to będzie świadczyło o głębokim stopniu uświęcenia? Rozumiem, że to nie może być w centrum, nie może stanowić priorytetu. Ale nie chcę mieć poczucia winy za każdym razem, gdy coś zrobię... dla ciała. Zjem coś dobrego, wykąpię się w pachnącej wodzie (dogadzam sobie), założę bluzkę, której mi ładnie, zrobię sobie ładną fryzurę (jestem próżna).
Po pierwsze, czytajmy CAŁĄ BIBLIĘ, ponieważ CAŁE PISMO JEST NATCHNIONE. W tej części, którą nazywamy (niesłusznie zresztą) Starym Testamentem mamy mnóstwo przykładów "dogadzania ciału" w pozytywnym aspekcie i w przeciwieństwie do "dogadzania cielesności". Oto przykład "kulinarny":

"A podniósłszy oczy, ujrzał trzech mężów, którzy stanęli przed nim. Ujrzawszy ich, wybiegł od wejścia do namiotu na ich spotkanie i pokłoniwszy się aż do ziemi, rzekł: Panie, jeślim znalazł łaskę w oczach twoich, nie omijaj, proszę, sługi swego. Pozwól, by przyniesiono trochę wody, abyście obmyli nogi wasze; potem odpocznijcie pod drzewem. Przyniosę też kawałek chleba, abyście się posilili. Wszak po to wstąpiliście do sługi waszego. Potem możecie pójść dalej. Wtedy oni rzekli: Uczyń tak, jak powiedziałeś! I pośpieszył Abraham do namiotu, do Sary, i rzekł: Rozczyń szybko trzy miary wybornej mąki i zrób placki! Potem pobiegł Abraham do bydła, wziął młode, delikatne i dobre cielę i dał je słudze, który śpiesznie je przyrządził. Wziął także masło, mleko i cielę, które przyrządził, i postawił przed nimi. Sam stanął przy nich pod drzewem, a oni jedli" [I Mojż. 18:2-8]

Z kontekstu wynika, że jednym z tych trzech mężów był sam Pan. Dostał placki z wybornej mąki, najlepsze i najbardziej delikatne mięso, jakie Abraham był w stanie przyrządzić, po czym... po prostu zjadł, nie napominając Abrahama za "dogadzanie ciału".

Przykłady "ozdobne":

"Ale oto Rebeka przed tobą, weź ją i idź, a niech będzie żoną syna pana twego, jak rzekł Pan. Gdy tedy sługa Abrahama usłyszał słowa ich, oddał Panu pokłon aż do ziemi. I wyjął sługa klejnoty srebrne i klejnoty złote, i szaty, i dał je Rebece. Dał też kosztowne upominki jej bratu i matce. Potem jedli i pili on i ludzie, którzy z nim byli, i przenocowali. A gdy wstali rano, rzekł: Pozwólcie mi odejść do pana mojego! [I Mojż. 24:51-54]

"I widziałem miasto święte, nowe Jeruzalem, zstępujące z nieba od Boga, przygotowane jak przyozdobiona oblubienica dla męża swego" [Obj. 21:2]

Przykłady można by mnożyć.

Pismo nie zabrania ani pielęgnowania ciała, ani stosowania kosmetyków, ani kolorów (Bóg stworzył świat kolorowy i powiedział, że to jest dobre), ani nie nakazuje ascezy, która jest pochodną herezji gnostyckiej traktującej ciało jako coś złego samo w sobie. Pismo naucza, żeby NIE PRZESADZAĆ i nie pokładać w pielęgnacji ciała, kosmetykach ani kolorach jakiejkolwiek ufności, bo nie to powinno być istotą piękna człowieka [I Piotra 3:3]. Natomiast przyozdabianie się w sposób godny i wstrzemięźliwy nie jest niczym złym:

"Podobnie kobiety - w skromnie zdobnym odzieniu, niech się przyozdabiają ze wstydliwością i umiarem, nie przesadnie zaplatanymi włosami albo złotem czy perłami, albo kosztownym strojem, lecz przez dobre uczynki, co przystoi kobietom, które się przyznają do pobożności" [I Tym. 2:9-10 BT]

Cytuj:
Czy życie życiem Jezusa ma oznaczać ciągłe wyrzeczenia się jakiejkolwiek dbałości o ciało za wyjątkiem utrzymywania go w czystości i odziania (jest napisane, że nikt nie miał w nienawiści ciała swojego, ale je pielęgnował). Myśleć zaś mamy jedynie o tym, co w górze, zatem myślenie o sobie nawet w takich kategoriach jest egocentryczne - więc ciągle żyję ja, a nie Chrystus we mnie...
Mamy myśleć o tym, co w górze. No to przeczytajmy te słowa w kontekście:

"Jeśli tedy z Chrystusem umarliście dla żywiołów świata, to dlaczego poddajecie się takim zakazom, jakbyście w świecie żyli: nie dotykaj, nie kosztuj, nie ruszaj? Przecież to wszystko niszczeje przez samo używanie, a są to tylko przykazania i nauki ludzkie. Mają one pozór mądrości w obrzędach wymyślonych przez ludzi, w poniżaniu samego siebie i w umartwianiu ciała, ale nie mają żadnej wartości, gdy chodzi o opanowanie zmysłów.

A tak, jeśliście wzbudzeni z Chrystusem, tego co w górze szukajcie, gdzie siedzi Chrystus po prawicy Bożej; o tym, co w górze, myślcie, nie o tym, co na ziemi. Umarliście bowiem, a życie wasze jest ukryte wraz z Chrystusem w Bogu; gdy się Chrystus, który jest życiem naszym, okaże, wtedy się i wy okażecie razem z nim w chwale. Umartwiajcie tedy to, co w waszych członkach jest ziemskiego: wszeteczeństwo, nieczystość, namiętność, złą pożądliwość i chciwość, która jest bałwochwalstwem, z powodu których przychodzi gniew Boży" [Kol. 2:20-3:6]


Należy umartwiać to, co w naszych członkach jest ziemskiego CZYLI "wszeteczeństwo, nieczystość, namiętność, złą pożądliwość i chciwość, która jest bałwochwalstwem, z powodu których przychodzi gniew Boży". Umartwianie nie polega na poddawaniu się zakazom w stylu "nie dotykaj, nie kosztuj, nie ruszaj", a chodzi o te rzeczy, które same w sobie niszczeją przez samo używanie, natomiast asceza tego typu sama w sobie jest... cielesnością podyktowaną naukami ludzkimi (jak talmud zresztą).

Smętność "religijna" jest cechą obłudników, którzy uważają, że smętny wygląd przydaje im duchowości, podczas gdy szpecenie nie ma przed Bogiem żadnej wartości.

"A gdy pościcie, nie bądźcie smętni jak obłudnicy; szpecą bowiem twarze swoje, aby ludziom pokazać, że poszczą. Zaprawdę powiadam wam: Odbierają zapłatę swoją. Ale ty, gdy pościsz, namaść głowę swoją i umyj twarz swoją. Aby nie ludzie cię widzieli, że pościsz, lecz Ojciec twój, który jest w ukryciu, a Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odpłaci tobie" [Mat. 6:16-18]

Przykro mi to mówić, ale ekstremalne nauki i przykazania ludzkie, które mają pozór pobożności, ale w życiu nie przydają mocy duchowej - czy to ze strony "wesołych padaczy flagowych" czy ze strony "smętnych i oszpeconych talmudystów" to jest przejaw cielesności, tylko w różnych formach. Nie chcę nikogo urazić, ale uważam, że w gruncie rzeczy ani jedna, ani druga przesada nie jest dowodem autentycznej duchowości.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Pt sty 06, 2012 1:24 pm 
Offline

Dołączył(a): N cze 19, 2011 8:20 pm
Posty: 3
Smok Wawelski napisał(a):
Paweł nie uznał wszystkich dotychczasowych wartości za szkodę. Kontekst mówi, że to, co kiedyś było jego chlubą według ciała i stanowiło wartość dla cielesnego, nieodrodzonego człowieka, uznał za szkodę w poznaniu Chrystusa - a chodzi o wartości dotyczące sprawiedliwości pochodzącej z Prawa Mojżeszowego [Flp. 3:8-9]. Dlatego nie pokładał ufności w ciele [Flp. 3:3], choć teoretycznie miałby powody [Flp. 3:4-6]. Są jednak wartości, które dla były dalej aktualne, bo ani Bogu nie przeszkadzają, ani wzrostowi duchowemu. Na przykład umiłowanie Prawa i proroków czyli Słowa Bożego czy tożsamość żydowska pozbawiona cielesnej chluby.

Masz rację, gdyby wszystko uznał za szkodę, to by został ascetą. Jednak chodziło mi o to, że od tego wszystkiego był wolny, bo Chrystus był da niego najwyższą wartością w życiu. Ale to co napisałeś, to mi jeszcze bardziej pogłębi ten temat.
Smok Wawelski napisał(a):
Czy oznacza to, że Paweł zapiera się całkowicie wszystkiego, co ma związek z jego ludzką tożsamością, pochodzeniem, przestaje dokonywać własnych wyborów, nie ma już ulubionego koloru, nie ma już preferencji kulinarnych i stał się muppetem poruszanym przez Chrystusa, który w nim żyje? Myślę, że nie o to tutaj chodzi.

W pierwszej wypowiedzi 'mniej więcej' o to mi chodziło, "bo my do wolności zostaliśmy powołani..". Bóg nie zniewala ducha człowieka, tylko jest on natury chrystusowej. Oczywiście, że ma zachowaną swoją tożsamość, ale nie zbyt pochłonięty wartościami ziemskimi. Należy wykonywać swoją pracę jak najlepiej i można edukować się, czytać wartościowe książki, ale samo w sobie to wszystko dla osoby wierzącej nie jest celem, tylko środkiem. 'Cel jest w Górze' Flp.3:20-21
Pozdrawiam.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Pt sty 06, 2012 4:10 pm 
Offline

Dołączył(a): Śr lip 16, 2008 2:02 pm
Posty: 1952
Cytuj:
Jednak chodziło mi o to, że od tego wszystkiego był wolny, bo Chrystus był da niego najwyższą wartością w życiu


Niektórzy twierdzą, że gdyby ktoś był n a p r a w d ę blisko Jezusa Chrystusa, to takie tematy( związane z ciałem) w ogóle by nie stanowiły żadnego problemu. Po prostu kogoś uświęconego takie rzeczy nie interesują, nie musi on ich czynić, bowiem jest "od tego wolny". Samo to więc, że porusza ten temat, nie chce przyjąć napomnienia( co do przestrzegania pewnych zasad) świadczy o jego braku uświęcenia. Podobno zbliżanie się do Boga, Jego świętości, Jego światła powoduje taki stan, gdzie ważny jest już tylko Chrystus, czyli nie potrzebujemy np. dbać o ładny wygląd.
Jest też napomnienie z powodu zgorszeń. Są tacy, którzy mówią, aby nikogo nie gorszyć, więc jeśli w jakimś środowisku przyjęto taką a nie inną definicję uświęcenia, ty nie przestrzegając tych zasad możesz zgorszyć ludzi z tego środowiska. Czy rzeczywiście podpada to pod możliwość zgorszenia kogoś, co jest przecież poważnym grzechem( "lepiej by ci było założyć kamień młyński na szyję, niż zgorszyć maluczkich...", "jeśli pokarm gorszy brata mego, nie będę jadł mięsa na wieki")?


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Pt sty 06, 2012 8:46 pm 
Offline

Dołączył(a): Pt maja 06, 2005 12:18 am
Posty: 1266
A ja to widzę tak.Nie wie lewica co czyni prawica.
Jeśli jestem tak swięta to juz się nad moją świętością nie zastanawiam a niechęc do zgorszenia braci wynika z mojej własnie świętości.
To prawdziwa wolnośc.
I chyba jeszcze brak ukochania swojego zycia.Tu na ziemi.Paweł pisał,ze jego życie nie jest na tyle wazne żeby nad nim się zastanawiać.
Tęsknota za Jezusem .Prawdziwa tęsknota.

_________________
Arkę Noego budowali amatorzy a Titanica profesjonaliści.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Pt sty 06, 2012 9:55 pm 
Offline

Dołączył(a): Śr lip 16, 2008 2:02 pm
Posty: 1952
Rozumiem, Kristino, że gdyby Ci ktoś w ramach tej świętości zakazał nosić czerwonych bluzek i jeść powiedzmy lodów, to byś się podporządkowała? Żeby nikogo nie gorszyć?


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: So sty 07, 2012 1:23 am 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt kwi 01, 2005 9:30 pm
Posty: 8611
Lokalizacja: Kraków
Owieczka napisał(a):
Niektórzy twierdzą, że gdyby ktoś był n a p r a w d ę blisko Jezusa Chrystusa, to takie tematy (związane z ciałem) w ogóle by nie stanowiły żadnego problemu. Po prostu kogoś uświęconego takie rzeczy nie interesują, nie musi on ich czynić, bowiem jest "od tego wolny". Samo to więc, że porusza ten temat, nie chce przyjąć napomnienia (co do przestrzegania pewnych zasad) świadczy o jego braku uświęcenia. Podobno zbliżanie się do Boga, Jego świętości, Jego światła powoduje taki stan, gdzie ważny jest już tylko Chrystus, czyli nie potrzebujemy np. dbać o ładny wygląd.
Hm, ciekaw jestem, co TAK NAPRAWDĘ myślą i przeżywają mężowie sióstr tak mocno uświęconych, że nie mają już potrzeby dbania o ładny wygląd. Bo domyślam się, co im WYPADA mówić i myśleć w środowisku wyznaczającym takie standardy, które są bardziej surowe niż Biblia. Poza tym, tak się składa, że choć nie jesteśmy ze świata, to jednak póki co jesteśmy w świecie. Dlatego miłość bliźniego powinna powodować, żeby nie razić uczuć estetycznych w imię "wolności w Chrystusie". Pielęgnacja ciała nie polega tylko na tym, że się myjemy - choć rozumiem, że w niektórych skrajnych środowiskach "wolność w Chrystusie" przejawia się w tym, że można się myć wyłącznie mydłem szarym, a np. stosowanie dezodorantu jest już efektem braku uświęcenia i oddalenia od Pana. Jeśli konsekwentne stosowanie danej teorii w praktyce prowadzi do absurdu, to należy zmienić teorię.

Sytuacja, w której nie będzie się już liczyć nic poza Chrystusem, a problemy ciała kompletnie znikną, zaistnieje w niebie. O ile dobrze widzę, jeszcze tam nie jesteśmy.

Owieczka napisał(a):
Jest też napomnienie z powodu zgorszeń. Są tacy, którzy mówią, aby nikogo nie gorszyć, więc jeśli w jakimś środowisku przyjęto taką a nie inną definicję uświęcenia, ty nie przestrzegając tych zasad możesz zgorszyć ludzi z tego środowiska. Czy rzeczywiście podpada to pod możliwość zgorszenia kogoś, co jest przecież poważnym grzechem ("lepiej by ci było założyć kamień młyński na szyję, niż zgorszyć maluczkich...", "jeśli pokarm gorszy brata mego, nie będę jadł mięsa na wieki")?
Zgorszenie może być obiektywne i mieć podstawy w nauczaniu biblijnym, albo może być subiektywne i mieć podstawy we własnym widzimisię. Np. faryzeusze gorszyli się tym, że uczniowie Jezusa nie umywają rytualnie rąk przed jedzeniem. Jak zareagował Pan Jezus? Przestraszył się, że może ich zgorszyć? Jeśli faryzeusze przyjęli niebiblijną definicję uświęcenia opartą na własnej tradycji, a nie na Słowie Bożym ("nie ruszaj, nie dotykaj"), to byli w stanie zgorszyć się nawet... Mesjaszem we własnej Osobie. Będąc gościem w danym środowisku można się dopasować do wymagań w sprawach zewnętrznych, traktując gospodarzy w ostateczości jako "słabszych w wierze". Czyli np. nie jeść mięsa, jeśli miałoby ich to zgorszyć [I Kor. 8:12-13]. Gorzej, jeśli okazuje się, że oni myślą o sobie jako o "mocnych w wierze" i oczekują, że nasza postawa tolerancji w stosunku do ich słabości jest przejawem naszej niedojrzałości w wierze, bo przecież gdybyśmy byli dojrzali, to np. nie jadalibyśmy jarzyn tak jak oni. Słabego w wierze mamy przyjmować, nie wdając się w ocenę jego poglądów [Rzym. 14:1-2]. Ale jeśli on się ma za mocnego w wierze, to raczej należałoby przedyskutować problem w oparciu o Słowo Boże, żeby wyprowadzić go z błędu.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: So sty 07, 2012 10:06 am 
Offline

Dołączył(a): Śr lip 16, 2008 2:02 pm
Posty: 1952
Legalizm ma różne oblicza. Zastanawiam się, czy flagi i narzucanie skoków tanecznych na nabożeństwie oraz krzyków "bojowych"( co ma świadczyć o głębokim uduchowieniu) nie jest tym samym co narzucanie purytańskich obyczajów( nie ozdabiamy się, ubieramy się na szaro itp.)- co z kolei ma świadczyć o głębokim uświęceniu...
I skąd się takie coś w ludziach bierze? Ktoś bierze Biblię i coś tam wyczyta, np. że Dawid tańczył nago i zaczyna uważać, że te standardy obowiązują już wszystkich chrześcijan. Następnie wmawia owieczkom, że jeśli nie będą tak postępować, to znaczy, ze "nie mają wolności w Duchu Świętym". Albo- ktoś bierze Tym. 2 , gdzie czyta, że niewiasty mają przyozdabiać się dobrymi uczynkami i zaczyna definiować uświęcenie jako konieczność rezygnacji z wszelkiego ozdabiania się. W tym drugim przypadku najbardziej uderza to w kobiety.
Ale jest jeszcze jedna rzecz, o którą chciałam zapytać- jest napisane, że mężatka żyje w rozterce( tak, jak i mąż) bo chce się podobać mężowi, a panna "i ciałem i duchem" może swobodnie służyć Panu. Jeśli więc mężatka chce się podobać mężowi, to znaczy, że nie podoba się...Bogu?

A w miesięczniku "Ziarno" (http://www.protestanci.org/archiwum/october2011.pdf) znalazłam takie zalecenie : Zręczne matki szyją ubrania pasujące skromnym, oddzielonym od świata ludziom. Prosta Ewangelia wyłącza falbanki, koronki, bufonki wyglądające tak słodko na małych dziewczynkach. Matki mogą nie być świadome ducha dumy, które porusza ich serca, kiedy ubrania zawierają tak niepotrzebne rzeczy

Czy bycie dumnym z własnego dziecka jest czymś złym ( rozumiem, że nie można wywyższać własnych dzieci i miłości do nich ponad Boga)?


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: So sty 07, 2012 2:15 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt kwi 01, 2005 9:30 pm
Posty: 8611
Lokalizacja: Kraków
Zdrowe nauczanie biblijne w kościołach zostało zastąpione wpajaniem takiej lub innej tradycji opartej na przekonaniach ludzkich - w przypadku flag, skoków tanecznych, nagich Dawidów jako obowiązkowych przejawów "wolności w Duchu Świętym" wzięło się to z książek amerykańskich "proroków" i innych "mężów Bożych", które są bezkrytycznie traktowane i a praktyce służą jako dodatek do Biblii, a czasem (o zgrozo) jej zamienniki. W przypadku legalizmu z drugiej strony tego spektrum zniewolenie obowiązkowym przejawem "wolności w Duchu" również pochodzi od ludzi - w tym przypadku bierze się z ich wyobrażeń o tym, jak powinno wyglądać uświęcenie oraz z bezkrytycznego przyjmowania wszystkiego, co przychodzi z Białorusi czy Ukrainy. Jedno i drugie często jest pozbawione rzetelnych podstaw biblijnych i niestety prowadzi do zniewolenia ludzkimi systemami, które jest nazywane "wolnością". Problem pojawia się wtedy, gdy ktoś chce mieć wolność do nieskakania, niemachania flagami albo po prostu do trzeźwości umysłu. Wtedy wmawia mu się, że "nie ma wolności". Z drugiej strony, głoszenie "wolności w Duchu" kończy się, gdy ktoś chce mieć wolność do nieumywania nóg, do skromnej ozdoby, czy do kosmetyków używanych w sposób niewyzywający. Jedna i druga skrajność jest przejawem cielesnego postrzegania i wyznaczania standardów duchowości. I może prowadzić do fałszywej pobożności pozbawionej autentycznej mocy Bożej w życiu.

Z moich doświadczeń wynika, że więcej bojaźni Bożej i świętości w życiu mają jednak "legaliści obrządku wschodniego" niż "legaliści obrządku zachodniego".

Owieczka napisał(a):
Ale jest jeszcze jedna rzecz, o którą chciałam zapytać - jest napisane, że mężatka żyje w rozterce (tak, jak i mąż) bo chce się podobać mężowi, a panna "i ciałem i duchem" może swobodnie służyć Panu. Jeśli więc mężatka chce się podobać mężowi, to znaczy, że nie podoba się... Bogu?
No to tradycyjnie przeczytajmy, o co chodzi w kontekście:

Przede wszystkim, Paweł opatruje tę cześć komentarzem:

"A to, co mówię, jest zaleceniem, a nie rozkazem. A wolałbym, aby wszyscy ludzie byli tacy, jak ja, lecz każdy ma własny dar łaski od Boga, jeden taki, a drugi inny" [I Kor. 7:6-7]

Stan bezżenności (celibatu) jest darem łaski czyli charyzmatem. Każdy ma własny charyzmat od Boga i nie każdy ma akurat taki, żeby żyć w stanie bezżennym. Są to zalecenia Pawła, a nie rozkazy. I są powodowane względami praktycznymi.

Po drugie, fragment jest skierowany do tych osób, które jeszcze nie weszły w związek małżeński. Jeśli ktoś już jest w takim związku, to nie powinien szukać rozłączenia.

"Bracia, niech każdy pozostanie przed Bogiem w tym stanie, w jakim został powołany. A co do panien, nakazu Pańskiego nie mam, ale wyrażam zdanie jako ten, który dzięki miłosierdziu Pańskiemu zasługuje na wiarę. Sądzę więc, że w obliczu groźnego położenia dobrze jest człowiekowi pozostać takim, jakim jest. Jesteś związany z żoną? Nie szukaj rozłączenia. Nie jesteś związany z żoną? Nie szukaj żony. A jeśli się ożeniłeś, nie zgrzeszyłeś, a jeśli panna wyszła za mąż, nie zgrzeszyła; wszakże tacy będą mieli doczesne kłopoty, ja zaś chciałbym wam tego oszczędzić.

A to powiadam, bracia, czas, który pozostał, jest krótki; dopóki jednak trwa, winni również ci, którzy mają żony, żyć tak, jakby ich nie mieli; a ci, którzy płaczą, jakby nie płakali; a ci, którzy się weselą, jakby się nie weselili; a ci, którzy kupują, jakby nic nie posiadali; a ci, którzy używają tego świata, jakby go nie używali; przemija bowiem kształt tego świata. Chcę, abyście byli wolni od trosk; kto nie ma żony, troszczy się o sprawy Pańskie, o to, jak by się Panu podobać; a żonaty troszczy się o sprawy tego świata, o to, jak by się podobać żonie, i żyje w rozterce. Także kobieta niezamężna i panna troszczy się o sprawy Pańskie, aby być świętą i ciałem i duchem; mężatka zaś troszczy się o sprawy tego świata, jakby się podobać mężowi. A to mówię dla własnego dobra waszego, nie aby sidła na was zarzucać, lecz abyście postępowali przystojnie i trwali przy Panu ustawicznie" [I Kor. 7:24-35]


Później w tym samym liście Paweł zadaje retoryczne pytanie:

"Czy nie wolno nam zabierać z sobą żony chrześcijanki, jak czynią pozostali apostołowie i bracia Pańscy, i Kefas?" [I Kor. 9:5]

Paweł miał świadomość, że czas jest krótki, a Pan może przyjść po Kościół w każdej chwili [Obj. 22:17-20]. Dlatego żył oczekując Pana i wołając "Maranatha!" [I Kor. 16:22] jak powinna czynić cała Oblubienica. Dodatkowo pisze o obliczu groźnego położenia, co prawdopodobnie odnosi się do trwających prześladowań. W ogniu prześladowań nie zakłada się rodziny i to jest logiczne.

Oczywiste jest, że osoby w stanie bezżennym są w stanie bardziej poświęcić się służbie dla Pana i nie zwraca uwagi na sprawy ciała w takim stopniu, jak małżonkowie. Czy to jednak oznacza, że apostoł Piotr i pozostali apostołowie posiadający żony byli dalej od Pana niż apostoł Paweł i inni żyjący w celibacie? Nie - po prostu istnieje możliwość, że posiadając męża/żonę możemy poświęcić zbyt wielką uwagę podobaniu się mężowi/żonie i pogubić prorytety. Dlatego Paweł mówi te rzeczy dla naszego dobra, abyśmy trwali przy Panu ustawicznie (jeśli mamy współmałżonków, to nie zapominajmy, że Pan jest zawsze na pierwszym miejscu) i postępowali przystojnie (jeśli nie mamy charyzmatu bezżenności, bo "lepiej jest wstąpić w związek małżeński niż płonąć").

Zwróćmy uwagę, że Paweł nie pisze teo wszystkiego po to, żeby "zarzucać sidła na Koryntian". Co to znaczy? Ano tyle, że zaleca pewne rzeczy, ale ich nie nakazuje, bo nie chce ich kontrolować cieleśnie jak w sektach, gdzie kontroli podlegają nawet intymne sprawy członków. I tego się trzymajmy - jak mawia jedna z sióstr, którą serdecznie pozdrawiam, jeśli to czyta. :)

Ziarno napisał(a):
Zręczne matki szyją ubrania pasujące skromnym, oddzielonym od świata ludziom. Prosta Ewangelia wyłącza falbanki, koronki, bufonki wyglądające tak słodko na małych dziewczynkach. Matki mogą nie być świadome ducha dumy, które porusza ich serca, kiedy ubrania zawierają tak niepotrzebne rzeczy
Ewangelia nie wypowiada się na temat falbanek, koronek, bufonków (bufonek?). Duch dumy może poruszać serce człowieka nawet wtedy, gdy czuje się lepszy od tych, którzy "są jak ten celnik" i ubierają ładnie swoje dzieci. Prosta Ewangelia mówi o skromności w ubiorze, ale nie podaje spisu materiałów zakazanych ani indeksu kolorów, które są sprzeczne z wolą Bożą. Oddzielenie od świata to jest oddzielenie od pychy żywota, pożądliwości oczu i pożądliwości ciała. Ludzkie wyznaczanie granic kończy się najczęściej zniewoleniem człowieka. Drogoście kupieni. Nie stawajcie się niewolnikami ludzi.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: So sty 07, 2012 2:42 pm 
Offline

Dołączył(a): Śr lip 16, 2008 2:02 pm
Posty: 1952
Cytuj:
Z moich doświadczeń wynika, że więcej bojaźni Bożej i świętości w życiu mają jednak "legaliści obrządku wschodniego" niż "legaliści obrządku zachodniego"


O, to na pewno. Więcej bojaźni, czci dla Boga, więcej gotowości niesienia pomocy innym, okazywania im miłości...Co jest oczywiście pożądane i bardzo cenne. Myślę, że wynika to stąd, że ci ludzie bardzo pragną służyć Bogu i są w zasadzie gotowi poświęcić Mu wszystko, nawet jeśli przesadzają w swej gorliwości. Natomiast ci drudzy czynią sobie bożka z własnego "ja", stawiając je w centrum zamiast Chrystusa. A miłości pośród nich ciężko doświadczyć, bo tego "ja" zwyczajnie nie umartwiają.
Z drugiej strony dziwię się, że ludzie, którzy tak szczerze Boga szukają, potrafią latami całymi trwać w naukach ludzkich i Słowo do nich nie przemawia...

Czy można taką rzecz potraktować jako drugorzędną, przyjąć brzemiona tych -dla mnie- ludzkich nauk, żeby tylko być z ludźmi, którzy jednak kochają więcej Pana Jezusa, niż większość znanych mi chrześcijan? Czy nie poczyni nam to duchowych szkód, czy nie sprawi, że będziemy innych osądzać wg własnego widzimisię po rzeczach zewnętrznych
i potępiać? Czy nie wpadniemy w pychę sądząc, że skoro zdobyliśmy się na takie coś, to jesteśmy bardziej święci od tych, którzy tego nie praktykują? Czy to nie zamgli nam obrazu naszego Boga, czy nie odbierze radości ze zbawienia, czy nie przygłuszy nas na głos Ducha Świętego?

Miałam w swoim życiu okres, gdzie sądziłam, ze brak lakieru na paznokciach i jakiegokolwiek makijażu to wyraz głębokiego uświęcenia i oddzielenia od grzesznego świata. Ale kiedy patrzyłam na chrześcijanki z podkreślonymi oczami i ufarbowanymi włosami patrzyłam na nie jak na chrześcijanki drugiej kategorii, które "nie chcą się uświęcać"( a przecież bez uświęcenia nikt nie ujrzy Pana). Do dzisiaj mi za to wstyd, nie chcę mieć takiego serca...a i Bóg mnie zawstydził i napomniał za to...


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: So sty 07, 2012 5:03 pm 
Offline

Dołączył(a): Pt maja 06, 2005 12:18 am
Posty: 1266
Owieczko ...nie rozumiem co mają lody wspólnego z gorszeniem bliźnich.Nie wiem czy jadłabym czy nie.A czerwonych bluzek nie lubie.Nieładnie wyglądam w czerwonym.
Byłam w Turcji na wakacjach.Turczynki na ulicach zasłaniały kolana i ramiona.Turystki zachodnie nie robiły tego.Chodziłam w spodenkach za kolano i miałam szal na ramionach.Piszę o ulicy.Na plaży co innego.
Bo widziałam,że Turcy byli zgorszeni turystkami.
Paweł pisał jasno o zgorszeniach i o wolności.
Jeśli jesteś w obcym kraju to przestrzegasz ich prawa.
A schludność , czystość to cnota.
Dobre perfumy i ładny ciuszek ani nie pomoga ani nie zaszkodzą.
To nie ma nic do rzeczy.Ani nie dodadzą swiętości ani świętemu jej nie odbiora.

_________________
Arkę Noego budowali amatorzy a Titanica profesjonaliści.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: So sty 07, 2012 5:21 pm 
Offline

Dołączył(a): Śr lip 16, 2008 2:02 pm
Posty: 1952
Kristinko- nie obraź się, ale chyba nie rozumiesz tematu...Oczywiście, że skromność jest cnotą, masz rację. Pozdrawiam- Owieczka


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Dział zablokowany Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.  [ Posty: 17 ]  Przejdź na stronę 1, 2  Następna strona

Strefa czasowa: UTC + 1


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 29 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
POWERED_BY
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL