Talmid napisał(a):
Żeby Ci to bardziej unaocznić odniosę się do jednego z tekstów, które przytoczyłeś. Chodzi o 1Krl 12:13-14. Tutaj w oryginale pada słowo jeladim i powinno być przetłumaczone „dzieci”. Zwróć uwagę jednak, że te „dzieci” były dorosłe, wyrosły razem z królem הַיְלָדִים אֲשֶׁר גָּדְלוּ אִתּוֹ - dzieci, które z nim dorosły.(w. 10). To byli jego rówieśnicy. Warto więc w tym momencie zauważyć, że król miał w chwili objęcia rządów 41 lat!!! (1Krl 14:21). Jasnym się staje cały tekst, w którym nie chodzi wcale o wiek doradców, ale o ich dziecinne, niedojrzałe rady. Jest to jawna ironia. A zatem chodzi tu o tzw. „dorosłe dzieci” w myśleniu
Talmidzie, Ty w tym tekście dopasowujesz znaczenie słowa do kontekstu, przy czym upierasz się, że chodzi o "dzieci" w myśleniu. "Młodzieńcy" jest równie dobrym, a nawet lepszym tłumaczeniem w tym kontekście, bo ich zachowanie było charakterystyczne dla młodzieńczej zapalczywości.
Talmid napisał(a):
Podsumowując, jeżeli Twoja pewność zbawienia wygląda tak jak te Twoje tłumaczenia z oryginału, to mocno się o nią obawiam. Z przykrością bowiem informuję Cię, że hebrajski oblałeś. Stawiam Ci Smoku jedynkę z tłumaczenia. Nie dlatego bynajmniej, że korzystałeś ze ściąg (narzędzi – Twoich zabawek, bo dziecinne są te Twoje próby tłumaczenia) tylko z braku uczciwości w tłumaczeniu. Podstawowa bowiem zasada dobrego tłumaczenia to oddać myśl oryginału jak najwierniej, a interpretacje zostawić na potem. Możesz sobie ten tekst interpretować jak tylko chcesz, ale nie wolno Ci manipulować tekstem. Dlatego jeszcze raz dziękuję Bogu, że nie muszę się opierać na tłumaczeniach obciążonych teologiczną interpretacją. Że mogę czytać Biblię taką jaka jest.
Obawiam się, że Twoje wysokie mniemanie o znajomości hebrajskiego nie przekłada się wcale na prawidłową interpretację tekstu. Stawianie przez Ciebie sprawy w stylu "koniec i kropka" jest rzeczywiście dziecinne, podobnie jak rozdawanie ocen ze znajomości hebrajskiego. Przy okazji bardzo surowo oceniłeś tłumaczy Biblii Warszawskiej, Biblii Tysiąclecia i Biblii Gdańskiej, którzy przetłumaczyli tutaj "jeladim" jako "młodzieńcy" - uważaj, bo pycha chadza przed upadkiem.
W przekładzie Biblii Warszawsko-Praskiej "jeladim" zostało przełożone jako "rówieśnicy" króla, a to pokazuje, że w historii Elizeusza "jeladim" nie musiało oznaczać "dzieci", bo kontekst wskazuje raczej na "młodzieńców". Pomijam już fakt, że nie odniosłeś się do pozostałych przykładów, które podałem.
Talmid napisał(a):
A co do pewności zbawienia. Łk 18:10-14 – w tym tekście człowiekiem posiadającym pewność zbawienia był faryzeusz. Ale to celnik odszedł wysłuchany. Bo kto się wywyższa ten będzie poniżony, a kto się poniża będzie wywyższony.
W którym miejscu tego tekstu jest napisane, że faryzeusz posiadał pewność zbawienia? Żeby tekst zinterpretować, trzeba go najpierw PRZECZYTAĆ. Faryzeusz był pewien różnych rzeczy - na pewno swojej znajomości hebrajskiego, że czyta Pisma w oryginale (to można założyć w ciemno), że jest lepszy i bardziej pobożny od celnika. Ale gdzie tu jest mowa o zbawieniu?
Talmid napisał(a):
A teraz o mądrych i głupich pannach, bo to bardzo ważne na koniec.
Każdy, kto jest członkiem Kościoła (tego prawdziwego), jest zbawiony i ma świadectwo wewnętrzne i zewnętrzne, które to potwierdza (bo Kościół to jest społeczność ludzi zbawionych, a nie instytucja posiadająca słowo "kościół" w swojej nazwie). W tym stanie powinien trwać i przynosić owoc. Oblubienicą jest Kościół, a nie każdy z nas. Paweł pisał do odrodzonych ludzi, że są zbawieni zarówno on jak i oni. Mają w tym trwać i nie stracić tego, co otrzymali. Pewność zbawienia nie jest tym samym, co nieutracalność zbawienia, a Ty tego najwyraźniej nie rozumiesz. Głupie Panny nie korzystały właściwie z tego, co już wcześniej miały i były pewne, że mają, lecz nie napełniały na stałe swojego naczynia oliwą. Dlatego w decydującym momencie brakło im światła "na własne życzenie".
Talmid napisał(a):
Głupota w Biblii to
1. Bezbożność – Psalm 14:1
2. Pycha tego życia (J Jana 2:16) – taką pychą zgrzeszył wspomniany faryzeusz – zbyt był pewny swojego zbawienia.
Podobny błąd popełniły Panny. Były zbyt pewne zbawienia, już zostały poślubione Panu Młodemu ale czegoś im zabrakło.
Pan Jezus – nasz Oblubieniec poszedł aby przygotować nam miejsce (Jana 14:2) żebyśmy mogli zamieszkać razem. Ale nie bądźmy zbyt pewni, tak jak już tam byśmy byli. Głupie panny nie wejdą do tego obiecanego miejsca.
Przyjęcie zbawienia z łaski - "łaską ZBAWIENI JESTEŚCIE" [Ef. 2:5] i świadomość posiadania zbawienia jest związana ze świadomością tego że się narodziłem na nowo z Ducha Świętego [Jan 1:12-13; 3:1-21 i inne]. Ponieważ najwyraźniej tej świadomości nie masz, to jest ona dla Ciebie dziwna. Ja się temu nie dziwię. Wiem, że się urodziłem biologicznie, bo żyję - i nie można mi zarzucić, że jestem "zbyt pewny tego, że żyję". Mam żywot wieczny i przeszedłem ze śmierci do żywota [Jan 5:24], bo żyję duchowo, mam Ducha Świętego, a On świadczy mojemu duchowi, że jestem dzieckiem Bożym [Rzym. 8:16]. Nie, że mam nadzieję nim być, tylko że nim jestem. A jestem nim, bo zrodziłem się z Boga [Jan 1:12-13]. To nie jest pycha, tylko pokorne przyjęcie Bożego daru zbawienia. Czy wytrwam w tym stanie do końca, to osobna sprawa. Ale ponieważ chodzę w światłości przed Bogiem i pozostaję z Nim w przymierzu, jestem bezpieczny [I Jana 1:5-2:2]. Nowe Przymierze, które mam z Bogiem, gwarantuje mi pewność zbawienia [Hebr. 8:8-12]. Zerwać to przymierze mogę, jeśli będę trwał w świadomym grzechu i zatwardzę swoje serce, w wyniku czego mogę stracić wiarę i odpaść od Boga żywego [Hebr. 3:7-14; 6:4-6]. Ale ponieważ gorąco kocham Pana i chcę Mu być posłuszny, mogę liczyć na Jego łaskę [Hebr. 4:15]. Jestem w Chrystusie i nie ma dla mnie żadnego potępienia [Rzym. 8:1]. Katolickie zarzuty na ten temat kompletnie mnie nie interesują, bo są wypaczeniem biblijnego nauczania o usprawiedliwieniu z łaski przez wiarę i przejściu ze śmierci do żywota już teraz na tej podstawie.
Kościół rzymsko-katolicki daje nadzieję zbawienia w przyszłości, o ile wierny będzie korzystał z sakramentów jako "widzialnych znaków niewidzialnej łaski" oraz pełnił dobre uczynki. Bez jednego i drugiego wierny nie może być pewien, że przeszedł ze śmierci do żywota.
Ewangelia mówi, że wiara jest jedynym i koniecznym warunkiem usprawiedliwienia, wejścia w Nowe Przymierze z Bogiem, przejścia ze śmierci do żywota już teraz i uzyskania zbawienia. Czyli eliminuje pośrednictwo ludzi w uzyskiwaniu zbawienia oraz konieczność zapracowania uczynkami na zbawienie. Kto jest w Chrystusie, ten jest zbawiony i nie ma dla niego potępienia [Rzym. 8:1]. Natomiast efektem zrodzenia w Chrystusie są uczynki [Ef. 2:5-10], a w Chrystusie należy trwać przez wiarę i posłuszeństwo aż do końca. Wtedy nic nam nie grozi.
Ketanim rzeczywiście może oznaczać małych w sensie przenośnym. Chodzi o to, że w tekście o Elizeuszu mamy keta nim jeladim co wyklucza sens przenośny, wskazuje wyraźnie na wiek chłopców. Co do I Mojż. 4:23 chodzi o siniec a nie krzywdę. Nigdy Smoku nie dostałeś zabawką od małego dziecka po głowie? Ja pracowałem w przedszkolu i wiem, że malutkie dzieci, niechcący oczywiście, mogą mocno uderzyć dorosłego w twarz.
Co zaś do 1Krl 12:8 to już o tym pisałem. Teraz tylko odeprę zarzut odnośnie przekładów Tysiąclatki i innych. Widzisz, kiedy mówimy o konkretnym tekście i mamy w ręku oryginał, łatwo jest ustalić o co dokładnie chodzi. Kiedy jednak mówimy o pracy tłumacza, to mamy tutaj zupełnie inny problem. Czasami bowiem wierne tłumaczenie nie będzie w ogóle zrozumiane. Tłumaczenie z młodzieńcami jest samo w sobie zrozumiałe. Broni się. Jeśli wstawimy dzieci, które wyrosły razem z 41-letnim królem to wówczas będziemy mieli problem jak to zostanie odebrane. Możemy oczywiście sparafrazować tekst i wytłumaczyć dokładnie o co chodzi, ale wówczas to już nie będzie tłumaczenie ale objaśnianie.
(8) Czytano więc z tej księgi, księgi Prawa Bożego, dobitnie, z dodaniem objaśnienia, tak że lud rozumiał czytanie. (Neh. 8:8) kiedy lud Izraela wrócił z niewoli nie znał już hebrajskiego. Dlatego podczas czytania z oryginału, konieczne było dokładne wyjaśnienie tekstu. Dlatego wszelkie przekłady to tylko przekłady. Nie zastąpią pełnego objaśnienia.
Podsumowując. Ja tłumaczom Tysiąclatki i innych przekładów nie dorastam do pięt. To są specjaliści najwyższej klasy. Problem w tym, że tłumaczenie zawsze będzie tylko tłumaczeniem a osoby chcące dociec pełnego zrozumienia nie zatrzymają się na żadnym tłumaczeniu i wówczas zrozumieją, że doradcy króla mieli tak jak on po 40 lat, bo z nim wyrośli, ale ich porady były dziecinne. Dlatego zostali nazwani dziećmi. Chodzi o to, że Kościół Katolicki naucza, że tłumaczenia są o tyle natchnione na ile są zgodne z oryginałem. Nie przypisują więc sobie tłumacze nieomylności ale wręcz do błędów się przyznają, gdyż błędy są nieuniknione. Dlatego też w kościele prowadzone są studia hebraistyki dla tych, którzy chcą zgłębić naukę Biblii. Nie to, że bym bronił katolicyzmu, ale chcę być obiektywny.