Elendil napisał(a):
Co do wniosków - wolałbym wyciągnąć je ze wszystkiego, co napisałem, a są takie - nie jest niezbędne, aby wiedzieć kim jest Jezus, aby zostać zbawionym, ale niezbędnym jest to, aby nie wiedzieć o Nim nieprawdy.
Jedno wyklucza drugie. Rzeczy definiujemy przede wszystkim poprzez wskazanie czym coś jest, a wskazanie pozytywne automatycznie oznacza możliwość określeń negatywnych czym/kim coś/ktoś nie jest. Wierząc w Jezusa Chrystusa masz równolegle wyobrażenie o nim, definiujące go jako osobę i istotę. Jeżeli można być zbawionym nie wiedząc w pełni kim jest Jezus to znaczy, że można być zbawionym mając o nim nieprawdziwe wyobrażenie. W tym przypadku brak wiedzy oznacza wiedzę nieprawdziwą. Dlatego propozycji nie da się zrealizować, a wpadłeś na pomysł bo być może dostrzegasz teoretyczną możliwość, że przecież ludzie nie mający wcześniejszego kontaktu z chrześcijaństwem mogli nawracać się bardzo szybko, co sugerują pewne fragmenty Nowego Testamentu. W innym przypadku trzeba założyć, że Pan Bóg czekał z odrodzeniem pokutującego człowieka aż ten dobrze zrozumiał kim jest Syn, a kim jest Duch Święty, co od razu rzutuje pewną sztucznością i trudnością wyznawania takich poglądów, szczególnie umiejscawiając je w żydowskim i pogańskim kontekście.
Być może doretuszujesz swoje poglądy, bo przyznaję że potrafisz je rozważać i uzasadniać, jednak nie zmieni to mojego ogólnego przekonania, że pewną zarozumiałością jest decydowanie o zbawieniu innych osób (np. unitarian), rozumiem, że można występować w obronie swoich poglądów i wymagać jednoznaczności w kwestiach podstawowych, ale decyzję o zbawieniu czy zatraceniu proponuję jednak pozostawić Bogu, który jako jedyny zna serce człowieka i "wiarę czynną w miłości", a jest wysoce wątpliwe, że liczy się dla Niego coś innego.
Elendil napisał(a):
Co do Trójjedyności: co masz na myśli, mówiąc "terminologia"?
Pojęcia występujące w Biblii. Aby opisać Boga jako Ojca, Syna i Ducha konieczne staje się wyjście poza słownictwo używane przez biblijnych autorów. Przykładem takiego neologizmu jest "trójjedność". Dalej jest rózróżnianie pomiędzy osobą a istotą. To jest wbrew pozorom trudna koncepcja, aby ją w pełni zrozumieć należy np. posiadać wszechstronną wiedzę o treści Starego Testamentu na podstawie której dokonuje się utożsamienia Jezusa z Bogiem Jahwe ST. Nie doceniasz tej trudności, ponieważ dla Ciebie była to sytuacja zastana, zanim jeszcze pierwszy raz usiadłeś do czytania Pisma Świętego już wiedziałeś, że Bóg jest w Trójcy Jedyny; ale gdybyś Nowy Testament dał indianom z Ameryki Płd. czy historia pierwszych wieków pełna dysput, trynitarianizmu, monizmu, arianizmu, nie powtórzyłaby się ponownie? (w II wieku całkiem spora część chrześcijaństwa tkwiła w takim czy innym monizmie, a przynajmniej niektóre żydowskie odłamy trzymały się ścisłego monoteizmu, a każdy z nich czytał to samo Pismo Święte!) Sam nie wiem do jakich wniosków bym doszedł, gdyby nikt mi nie podpowiadał.
Elendil napisał(a):
Tu nie chodzi o "nie rozumienie" (jak jakaś sierotka Marysia ), ale o odrzucenie (...)
To, kim jest Bóg, kim są Ojciec, Syn i Duch jest wnikliwie przedstawione w całym Piśmie i tego przedstawienia nie można podważać. Wydaje mi się, że uważasz, ze prawda o tym, kim jest Bóg, byłaby wnikliwie przedstawiona i zabezpieczona przed wątpliwościami, gdyby była przedstawiona według kryteriów, które sam ustalasz jako wystarczające do wnikliwości i odpowiedniego zabezpieczenia.
Nie są to kryteria, których sam byś nie stosował. Jeżeli ktoś twierdzi, że Jezus eucharystyczny jest potrzebny do zbawienia, wtedy wymagasz od niego dosłownego tekstu, gdzie jest napisane o "przeistoczeniu"? Jeżeli ktoś powiedziałby, że nie musi wierzyć w ofiarę Chrystusową to znalazłbyś dziesiątki wersetów podkreślających jej wartość dla zbawienia. Ktoś uważa, że spełnia dużo dobrych uczynków i Bóg po ich zważeniu stwierdzi, że zasługuje na zbawienie? Masz cały list aby przekonać go że tak nie jest! Proste prawdy powinny być wyłożone bezpośrednio i maksymalnie dosłownie. Tak, aby zadowolić wymienioną Sierotkę Marysię
Napisałeś, że " parafrazując "albo porzucicie swoje bajania o mnie uznając, że jestem JHWH, albo umrzecie w swoich grzechach"." Parafrazując?! Elendilu, my tu rozmawiamy jak poważni dyskutanci, o najpoważniejszej rzeczy w twoim światopoglądzie - zbawieniu ludzi - czy możliwe jest pozostawić tutaj jakieś niedomówienia? Przeczytawszy "jeżeli nie uwierzycie, że ja jestem Jahwe" albo że, "ja jestem samym Bogiem" już nikt nie mógłby mieć wątpliwości. Tymczasem jest napisane "ja jestem", ale kim jestem? słowa te są doskonale zrozumiałe w prostym kontekście [J 8,12] wcale nie musi tam chodzić o ścisłą tożsamość, ile o zrozumienie roli Jezusa, bo cała przemowa dotyczy przekonywania, że Jezus nie czyni niczego, czego nie powiedziałby mu Ojciec. " ... wtedy poznacie, że Ja jestem i że Ja nic od siebie nie czynię, ale że to mówię, czego Mnie Ojciec nauczył" jak tam można umieścić "jam Jahwe" czyżby Jahwe wymagał nauki od kogokolwiek? Tożsamości Boskiej to można się domyślać dopiero na samym końcu, gdy jest mowa o wcześniejszej egzystencji i zostaje użyty pozornie niewłaściwy czas teraźniejszy, ja jestem zamiast ja byłem. Sama konstrukcja "ja jestem" jest pięknie wieloznaczna.
Zażalenia unitarian są bardzo zasadne, nic dziwnego, że wielu z nich szczerze nie jest przekonanych do Trójjedności Boga. Wcale im się nie dziwię. Raczej dziwię się ich powszechnemu potępieniu (w przeszłości było podobnie, protestanci walczący o wolność wyznania w swej hipokryzji zgodzili się na wygnanie Braci Polskich). W Nowym Testamencie nie ma wyjaśnień co to znaczy, że trzech jest jednym, że dwie natury zamieszkały w Chrystusie, nie ma nawet jednego jedynego fragmentu wypowiedzi w którym słowo Bóg zostałoby utożsamione z Ojcem, Synem i Duchem. Być może ważniejsze są inne sprawy, a Pismo celowo unika zostania suchą encyklopedią. Lecz nie opowiadaj mi, że jest "wnikliwie przedstawione w całym Piśmie" to " kim jest Bóg, kim są Ojciec, Syn i Duch" bo wnikliwością nazwać tego nie możemy (chyba, że rozciągając znaczenie słowa "wnikliwość" podobnie jak ani_isza porozciągała definicję "humanizmu", niczym gumę do żucia).
Elendil napisał(a):
Są rzeczy, których powiedzieć po prostu nie zechciał, ale z tego, co właśnie zechciał powiedzieć, można z pewnością stwierdzić kim np. nie jest.
Z pewnością nie jest wielbłądem. Rzecz w tym kim jest. I jaki jest.
Pozdrawiam, bywaj w zdrowiu