Symeon napisał(a):
Więc owoców nie było widac, ale jej zapewnienia i swidectwo co przeżyła z Jezusem i jaką nadzieje jej dał do życia.
Teraz tylko trzeba czekąc aż zacznie pokazywąc to ludzią czyż nie?
Wystarczyła jedna rozmowa, żeby usłyszeć świadectwo nowego narodzenia i wiele innych rzeczy, którymi nowy był zbudowany. Podczas tej rozmowy było widać to, czego nie było widać publicznie. Nowy zobaczył JAKIEKOLWIEK przejawy życia u tej kobiety, które przekonały go, że ona narodziła się na nowo. Ja twierdzę, że u osoby narodzonej na nowo będzie widać, że się na nowo narodziła - i nie trzeba do tego lat.
Symeon napisał(a):
Przytocze ci przyklad. Kiedy czlowiek po nowym narodzeniu grzeszy, dajmy np: kłamie
Ale pisze: Nie kłam
Czy to oznacza że nie jest nowo narodzony bo zdazy mu sie grzeszyc?
Czlowiek stara sie nie grzeszyc wiecej w ten spoosb, i modli się do Boga aby dal mu sily do tego. I aby mogl pokazac ludzią ze jest szczery i prawdomówny zawsze. Podobnie jest gdy Jezus nakazuje nam że powinnismy świecic. Jesli nie swiecimy to mowi nam ze powinnismy, i wtedy staramy sie to robic, modląc sie aby Pan dawal nam sily do tego.
NIE O TYM ROZMAWIAMY. Rozmawiamy o światłości, a nie o doskonałości. I Ty dobrze o tym wiesz. Proszę Cię, nie kombinuj.
Symeon napisał(a):
Skoro ja przewracam wg ciebie pismo, to zanczy ze nie mam racji tylko ty wg ciebie prawda?
Wlasnie z tad to wywnioskowalem.
Widzę, że przekręcasz Pismo i pokazałem Ci, w jaki sposób to robisz. To jest proste stwierdzenie faktu.
Symeon napisał(a):
Dlatego napominam abyś nie oskarżał więcej.
Nie napomniałeś mnie w miłości. Nie przyszedłeś do mnie i nie powiedziałeś tego, co jeszcze niedawno pisałeś w sprawie napomnienia. Takie piękne rzeczy pisałeś, a teraz sam się do nich nie stosujesz. W ogóle od razu napomniałeś mnie publicznie, zamiast najpierw prywatnie, jak mówi Ewangelia. Jak ja mam uwierzyć w Twoje czyste intencje? Jestem zraniony.
A tak poważnie, to ja Ci zwracam uwagę, żebyś przestał przekręcać Pismo, a potem gdy pokazuję Ci, gdzie je przekręciłeś, zarzucać mi jakieś oskarżenia i osądy wobec Twojej szanownej osoby. To jest nic innego jak argumenty emocjonalne, mające postawić adwersarza w złym świetle.
To, co usiłujesz robić z tekstem Biblii, jest widoczne w tym, co i jak piszesz. Naprawdę nie jesteś pierwszą osobą na forum, która przyszła z jakimiś egzotycznymi poglądami i próbowała je szerzyć. Niedawno mieliśmy tutaj pewnego przemądrzałego młodziana, który mnie trochę zmęczył, szczerze mówiąc. Ja nie mam nic do Ciebie osobiście, ale Twoich poglądów miłować nie muszę, a jeśli widzę, że są sprzeczne z Pismem, to jawnie o tym mówię w dyskusji.
I tak w prostej sprawie straciliśmy już zbyt wiele czasu udowadniając coś, co jest oczywiste i w Biblii napisane. Jeśli już jesteśmy światłością, to nie ściemniajmy. Gdybym nie widział u konkretnej osoby w kościele oznak nowego narodzenia przez całe lata, to z pewnością bym o tym z nią porozmawiał dla jej własnego dobra. Łagodnie i z miłością. Jakiś czas temu tak musiałem porozmawiać z pewną osobą z mojej rodziny, która już wiele lat temu "przyjęła Jezusa", a nawet została ochrzczona, ale oprócz religijności nie wykazywała oznak duchowego życia. Nie obraziła się na mnie, że wracam z nią do podstaw i zadaję fundamentalne pytania. Nie stwierdziła, że ją "sekciarsko obsiadłem" i próbuję podważyć jej pewność zbawienia. Przyznała, że nie ma w sobie tego, o czym mówi Ewangelia. Pomodliliśmy się. Niedługo potem zaczęła wykazywać oczywiste oznaki duchowego życia, a czas najwyższy, bo to starsza osoba. I Bogu dzięki.
Jeśli ktoś widzi, że od początku (np. od "przyjęcia Jezusa") przez dłuższy czas brak u niego samego lub u brata czy siostry tych oznak duchowego życia, które są wymienione w Ewangeliach i Listach - zaczynając od miłości, pokoju, radości i innych cech stanowiących owoc Ducha; jeśli nie widać zmiany, którą Biblia określa jako "wody żywe tryskające z wnętrza" - to po prostu może się okazać, że ta osoba nigdy nie narodziła się na nowo. Jeśli tak jest rzeczywiście, to umacnianie jej w błędnym przekonaniu o "pewności zbawienia" może się skończyć katastrofą.
Symeon napisał(a):
A jednak nie u kazdego chrzescijanina widac te dobre uczynki, tak jak świeca oswietla dom, i miasto ktore widać na górze czyż nie tak jest?
Symeonie, tak naprawdę niczego nie wyłożyłeś. Światłością świata JESTEŚMY MY - nasza nowa natura pochodzi od Ojca światłości [Jak. 1:17] i jesteśmy dziećmi światłości [I Tes. 5:5]. Jesteśmy również solą ziemi, a natura soli jest taka, że sól jest słona. Skoro zostaliśmy obdarzeni nową naturą, to jej światło powinno być dostępne dla ludzi, a własności naturalne soli powinny korzystnie wpływać na świat (żeby się nie psuł tak szybko). Nie ma czegoś takiego jak "na razie nie świecąca światłość". Nie ma rówież czegoś takiego jak "na razie niesłona sól". Żeby ukryć jej świecenie, należałoby ją postawić pod korcem, czyli zasłonić jej NATURALNY BLASK. Światłość (natura) powinna świecić (wpływ na otoczenie) wszystkim (jak największej liczbie osób). Z tekstu wynika, że możemy zrobić zasłonić blask lub doprowadzić do zwietrzenia soli. Ale nie wynika z niego, że światłość jest jasna lub sól jest słona dopiero po jakimś czasie bycia światłością lub solą.