Magda1993 napisał(a):
Sumienie mi nie pozwala już się nawet uczyć tego co wiem, że nie jest w zgodzie z Bogiem. Szukałam odpowiedzi u braci w zborze i jedni mówią żebym skończyła już to a inni, że nie. [...] Ale chcę mieć skończone studia i teraz studiuję bez ,,wnikania'' w to na zasadzie zdać i zapomnieć. [...] Na dzień dzisiejszy raz mam przekonanie żeby to skończyć już bo kosztowało tyle pieniędzy ,czasu i stresu a innym razem czuje że sama siebie oszukuję. A jasnej odpowiedzi mimo że się o to modlę nie otrzymałam jak do tej pory i nie umiem rozeznać.
Magdo, jak dla mnie nieco zagmatwane to jest:
- Sumienie
nie pozwala Ci się tego uczyć, a jednak...
- ...
chcesz skończyć te studia.
-
Raz masz przekonanie, żeby je skończyć,...
- ...
innym razem z kolei, że sama siebie oszukujesz.
- Jedni wierzący mówią, żebyś
skończyła te studia,...
- ...a inni z kolei, żebyś ich
nie skończyła (a te sprzeczne rady na dodatek w jednym i tym samym zborze).
W obliczu tej mnogości wzajemnie sprzecznych sygnałów moim zdaniem nie wystarczy kierować się
zdroworozsądkową radą "z boku" - czyli od ludzi. Uważam, że bez alternatywy jest szukanie rady "z góry" - od Boga. Owszem, Pan może przez braci i siostry, czy też w inny sposób przemówić, dać Ci pokój, poprowadzić. Ale wtedy się o tym wie, że to Pan daje sygnały przez ludzi, okoliczności itp. Szukaj Bożej rady i jego pokoju. Twój Pan jest samym tego źródłem:
"
Albowiem dziecię narodziło się nam, syn jest nam dany i spocznie władza na jego ramieniu, i nazwą go: Cudowny Doradca, Bóg Mocny, Ojciec Odwieczny, Książę Pokoju" (Iz. 9:5)
Magda1993 napisał(a):
Jak tak się zastanawiam nad tym to nie wiem czy jest jakiś naprawdę neutralny kierunek studiów teraz zwłaszcza że jestem raczej humanistką.
Nie chcę umniejszać funkcji zdrowego rozsądku i planowania u ludzi wierzących. Bóg dał nam rozum, żebyśmy go używali. Jednak jestem przekonany, że dla dzieci Bożych ostatecznym, głównym wyznacznikiem w decyzjach życiowych nie powinien być rozsądek. Gdyby Mojżesz kierował się przede wszystkim rozsądkiem, pozostał by w "strefie komfortu" na dworze faraona, zapewniając sobie (i swojej przyszłej rodzinie) przyszłość. Ale nie pozostał na dworze faraona, choć z perspektywy
tego życia (na ziemi) było to bardzo nierozsądne. A to dlatego, bo zrozumiał, że
jego miejsce jako członka ludu Bożego nie jest w pałacu, nie jest nawet na tej ziemi.
"
Przez wiarę Mojżesz, kiedy dorósł, nie zgodził się, by go zwano synem córki faraona, i wolał raczej znosić uciski wespół z ludem Bożym, aniżeli zażywać przemijającej rozkoszy grzechu, uznawszy hańbę Chrystusową za większe bogactwo niż skarby Egiptu; skierował bowiem oczy na zapłatę" (Hebr. 11:24-26)
Dlatego uważam, że dzieci Boże nie powinny stawiać na pierwszym miejscu (bez względu na cenę) planowania przyszłości. Wszak skąd wiesz, czy za rok przez psychologiczne pranie mózgu nie popadniesz w grzech i zwiedzenie? Nie mówię, że tak musi się stać, jednak Bóg zna przyszłość i On wie, czy będziesz miała tego typu problemy z powodu tych studiów, czy nie. Dlatego w sferach zagrożenia szczególnie jesteśmy zdani na jego mówienie, prowadzenie i radę.
Magda1993 napisał(a):
Zastanawia mnie jedna rzecz czy same uczestniczenie w tego typu wykładach bez akceptacji tego co mówi duża większość założeń psychologii jest złe skoro ja się z tym nie zgadzam i nie praktykuję tego.
Bóg może (prze)prowadzić wierzącego nawet na wysokiej funkcji w bezbożnym, pogańskim rządzie (Dan. 2:48), ale bez Bożego prowadzenia - z własnego napędu - takie otoczenie może stać się duchowym sidłem.