www.ulicaprosta.net

Forum przy Ulicy Prostej
Teraz jest Cz mar 28, 2024 8:36 pm

Strefa czasowa: UTC + 1




Dział zablokowany Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.  [ Posty: 15 ] 
Autor Wiadomość
PostNapisane: Wt wrz 05, 2017 12:56 am 
Offline

Dołączył(a): Śr wrz 16, 2015 1:37 am
Posty: 9
Witam ponownie.
Na wstępie pragnę zaznaczyć, ze totalnie nie mam pojęcia, ani gdzie umiejscowić ten temat, ani nawet jak go nazwać, żeby nie był sprzeczny z regulaminem, gdyby tutaj nie pasował to proszę o pomoc w naprawieniu tego, z góry dziękuję.
Zapewne nikt mnie nie pamięta, więc w kilku słowach o sobie przypomnę, zarejestrowałem się bodajże w 2015 roku, u mnie był to jeszcze okres liceum (o ile to ważne...) i narobiłem trochę zamieszania w kawiarence pisząc zdecydowanie więcej niż potrzeba tam, a potem znikając, za co publicznie przepraszam. Nie chciałem robić zamieszania, miałem trochę wątpliwości wielokrotnie układałem je w słowa, które miałem tu napisać, a ostatecznie nie napisałem nic - a wątpliwości zbyłem myślą, że "wcale nie chcę iść tą drogą i tylko szukam wytłumaczeń", ostatecznie porzuciłem to wszystko i przestałem o tym myśleć. I nie napisałem nic.
W kilku słowach o mnie, by Państwo mieli jakiekolwiek, yhm, rozeznanie (?) w mojej historii i dlaczego w ogóle tutaj pisze z prośbą o pomoc.
Urodziłem się w rodzinie "wierzącej", zarówno matka jak i ojciec byli wówczas wierzący, po chrzcie, co tydzień jeździliśmy do zboru założonego przez dziadka, ojca matki. Ze strony matki większość, jeśli nie wszyscy, mieli swoje przeżycia z Bogiem, od strony ojca tylko on. Mając bodajże 9 lat usługiwał ktoś gościnnie i było wezwanie, niewiele już z tego wszystkiego pamiętam, ani powodów, ani uczuć itp do końca, wiem jednak, że wyszedłem na środek, tam bodajże nakładano na mnie ręce, i pytano czy przyjmuję Jezusa Chrystusa do swojego serca, odpowiedziałem, że tak. Potem jak mi się zdaje długa przerwa i coś się zaczęło ruszać między drugą, a trzecią gimnazjum, przybliżyłem się wtedy do Boga i moje życie również się zmieniło na lepsze, ale nie było to chyba jeszcze nawrócenie, szczerze mówiąc nawet to co wiedziałem kiedyś - dzisiaj zapomniałem. Potem znowu odstępstwo - chwila wahań w liceum (czego dowodem rejestracja na forum, a przed rejestracją czytanie zawartych tutaj dyskusji, z których obecnie raczej już nic nie pamiętam i nie mam raczej siły powtarzać lektury <zwłaszcza tzw. "ze zrozumieniem"> tego wszystkiego (sam wątek o piekle miał bodajże 40+ stron), więc proszę o drobną wyrozumiałość jeśli moje pytania będą powtarzać to co już było - jeżeli postanowicie nie powtarzać tego po raz n-ty to proszę przynajmniej o link z konkretnym miejscem, z góry dziękuję.
Wahania w liceum nie przyniosły raczej niczego, jeszcze większe zamknięcie w sobie, ale mimo wielu nieprzyjemnych doświadczeń - było znośnie. Mimo wszystko przy rodzicach powiedziałem, że nie cierpię (o ile nie użyłem mocniejszych słów) wartości, które mi przekazywali i wyrzekam się bycia chrześcijaninem (o ile nim kiedyś byłem...). Zamknąłem się na tyle, że mimo strachu przed piekłem, który się pojawił (z podejmowania samobójstwa bodajże zostałem uwolniony, ale myśli, że lepiej byłoby umrzeć/nie żyć/ nigdy się nie narodzić są do dziś), obiecałem sobie, że nie będę hipokrytą i nie będę się zwracał do Boga o ratunek. Gdzieś w międzyczasie (ale kiedy - nie pamiętam!) pojechałem na 2-3-dniowy zjazd do Legnicy. Co się zmieniło? Chwilę przed wakacjami znalazłem nową gierkę, w którą się wciągnąłem, a po pewnym czasie wróciłem do alkoholu i tak mijały dni aż poznałem pewną niezwykłą osobę. Powoli zaczęło mi na niej coraz bardziej zależeć, a serce mięknąć i myślałem, że ja mogę zmienić ją na lepsze, a ona mnie. I tak myślałem w błędzie aż do pewnego wieczoru, gdy ta osoba była w złym stanie emocjonalnym (yhm...), a ja jedyne co mogłem zrobić to być przy niej. Gdy poszła spać zacząłem się modlić, a w tej modlitwie było mniej więcej (już sam nie pamiętam dokładnie) "Boże, ludzie stawiali Ci różne warunki <historie różnych nawróceń>, a Ty ich dotrzymywałeś, nie wiem jakie miałeś plany wobec mnie, kogo chcesz/chciałeś postawić na mojej drodze, ani ile różnych dróg już zamknąłem, ale chciałbym, żeby ona była Tą jedyną, ale o tym niech zdecyduje sama, najważniejsze, żeby była wolna, proszę Cię, spraw by się nawróciła w tym samym czasie lub niedługo później co ja". Chciałem dostać potwierdzenie, Biblia, gdy do niej wróciłem, kilkukrotnie otworzyła mi się na pewnym fragmencie z księgi Ezechiela (postaram się go znaleźć później), ale totalnie nie mam pojęcia jak się one do mojej sytuacji mają i czy Bóg się zgodził. Teraz nawet nie wiem czy potrafię tak kochać (chociaż chcę!), żeby najważniejsze było jej dobro i szczęście, bez żadnych warunków (bo obecnie zdaje mi się, że warunkiem jest wzajemność tejże...). Mam trochę wątpliwości i pytań, sporo również oporu, bo mimo że od lat robię to nieudolnie i z kiepskim skutkiem, to chcę być niezależny, ciężko rezygnować z muzyki, którą się lubi, kłamstw, w które się wierzy itp... zapewne to znacie, nie chce się umierać i krzyżować swojego "ja" :) Nie wiem czy wątpliwości powinienem zostawić Bogu do rozwiania czy pisać je tutaj... niektóre jednak tutaj napiszę. Wcześniej jednak - dlaczego tak ogólnikowo o Tej osobie? Cóż, nie czuję się upoważniony do opisywania Jej historii, zwłaszcza, że Ona ma jeszcze większą niechęć niż ja i nawet nie chciała bym ewentualnie się o nią modlił, ale tego jej obiecać nie umiałem. O co proszę? Jeżeli macie siły mimo swoich własnych codziennych trosk i groma ludzi, na którym Wam zależy to proszę przedstawcie jaśniej tą ścieżkę i módlcie się do Boga, żeby stało się wszystko co konieczne, żebyśmy oboje uwierzyli. Błagam. Nie ukrywam, że najbardziej bym chciał, żeby w tym samym czasie i żebyśmy zostali razem, ale to nie są "warunki konieczne". Wystarczy byśmy oboje się nawrócili.
Jakie mam pytania mogę teraz zadać, cóż:
1. http://www.nonpossumus.pl/ps/1_Kor/13.php - o jakiej miłości jest tutaj mowa (pamiętam, że w greckim były bodajże 4 różne określenia na nie? w linku poniżej jeśli się nie mylę jest mowa, że chodzi o agape). Czy ta miłość dotyczy też relacji mężczyzna-kobieta (związku)? O co chodzi:
"Miłość nie zazdrości,
nie szuka poklasku,
nie unosi się pychą;
nie dopuszcza się bezwstydu,"
O jaki rodzaj zazdrości chodzi? Oraz poklask i bezwstyd? Głównie chodzi mi o w.w sytuację w związku, ale dalekim jeszcze do chociażby narzeczeństwa.
2. Co jest w Biblii napisane na temat masturbacji (zwłaszcza przypadek szczególny, gdy jest bardzo daleko do zostania małżeństwem i żeby móc uprawiać seks, a jednak druga osoba pociąga fizycznie?)
3. Jak oceniacie ten artykuł, są w nim jakieś błędy merytoryczne? - http://eliasz.dekalog.pl/goscie/s_gromad/b_milosc.htm
Czuję się trochę dziwnie zadając "tak śmiało" niektóre pytania, ale twarzą w twarz nikomu w rl nie odważyłbym się ich zadać, tutaj mimo wszystko chroni mnie maska anonimowości internetu. Poza tym nawet nie wiem kto mógłby na nie odpowiedzieć, nie mam szczególnie wysokiego mniemania o wiedzy i mądrości znanych mi tutaj chrześcijan, choć może to być po prostu przejaw mojej jakże wielkiej pychy.
Z niecierpliwością oczekuję na odpowiedzi, pozdrawiam wszystkich forumowiczów, niech Wam Wasz Bóg błogosławi. Eh, mam nadzieję, że nie będę tej szczerości, o dziwo najczęściej się pojawiającą właśnie o takich godzinach nocnych.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Wt wrz 05, 2017 7:43 am 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt sty 15, 2016 4:30 pm
Posty: 449
Sarayu napisał(a):
[...]"proszę Cię, spraw by się nawróciła w tym samym czasie lub niedługo później co ja". Chciałem dostać potwierdzenie, Biblia, gdy do niej wróciłem, kilkukrotnie otworzyła mi się na pewnym fragmencie z księgi Ezechiela (postaram się go znaleźć później), ale totalnie nie mam pojęcia jak się one do mojej sytuacji mają i czy Bóg się zgodził. Teraz nawet nie wiem czy potrafię tak kochać (chociaż chcę!), żeby najważniejsze było jej dobro i szczęście, bez żadnych warunków (bo obecnie zdaje mi się, że warunkiem jest wzajemność tejże...). Mam trochę wątpliwości i pytań, sporo również oporu, bo mimo że od lat robię to nieudolnie i z kiepskim skutkiem, to chcę być niezależny, ciężko rezygnować z muzyki, którą się lubi, kłamstw, w które się wierzy itp... zapewne to znacie, nie chce się umierać i krzyżować swojego "ja" :) Nie wiem czy wątpliwości powinienem zostawić Bogu do rozwiania czy pisać je tutaj... niektóre jednak tutaj napiszę. Wcześniej jednak - dlaczego tak ogólnikowo o Tej osobie? Cóż, nie czuję się upoważniony do opisywania Jej historii, zwłaszcza, że Ona ma jeszcze większą niechęć niż ja i nawet nie chciała bym ewentualnie się o nią modlił, ale tego jej obiecać nie umiałem. O co proszę? Jeżeli macie siły mimo swoich własnych codziennych trosk i groma ludzi, na którym Wam zależy to proszę przedstawcie jaśniej tą ścieżkę i módlcie się do Boga, żeby stało się wszystko co konieczne, żebyśmy oboje uwierzyli. Błagam. Nie ukrywam, że najbardziej bym chciał, żeby w tym samym czasie i żebyśmy zostali razem, ale to nie są "warunki konieczne". Wystarczy byśmy oboje się nawrócili.

Jeśli dobrze Cię zrozumiałem, sprawa wygląda następująco:
- sam jeszcze nie narodziłeś się na nowo
- zakochałeś się i zależy Ci na tej kobiecie
- chcesz, żebyście oboje się nawrócili
- ona jak na razie odtrąca Boga
- uznajesz scenariusz, według którego ona może się nawrócić w tym samym czasie lub niedługo po Tobie
- chcesz żyć niezależnie, bo ciężko zrezygnować Ci z grzechu
- szukałeś odpowiedzi dla swojej sytuacji w Biblii otwierając ją "na chybił trafił", lecz nie znalazłeś.

Jeśli dobrze Cię zrozumiałem, to chcesz żeby Bóg zatroszczył się o to, żebyście "żyli długo i szczęśliwie", tak trochę jak w romantycznej bajce. Ale Bóg to nie koncert życzeń. To nie działa na tej zasadzie, że Ty sobie ułożysz scenariusz z nadzieją, że Pan Bóg go łaskawie zrealizuje. Mam wrażenie, że na czele stoi twoja relacja z tą kobietą, a nie twoje szukanie relacji z Bogiem. Natomiast ten, od którego chcesz spełnienia swojego planu tak powiedział:

"Jeśli kto przychodzi do mnie, a nie ma w nienawiści ojca swego i matki, i żony, i dzieci, i braci, i sióstr, a nawet i życia swego, nie może być uczniem moim. Kto nie dźwiga krzyża swojego, a idzie za mną, nie może być uczniem moim. Któż bowiem z was, chcąc zbudować wieżę, nie usiądzie najpierw i nie obliczy kosztów, czy ma na wykończenie? Aby gdy już położy fundament, a nie może dokończyć, wszyscy, którzy by to widzieli, nie zaczęli naśmiewać się z niego, mówiąc: ten człowiek zaczął budować, a nie mógł dokończyć. Albo, który król, wyruszając na wojnę z drugim królem, nie siądzie najpierw i nie naradzi się, czy będzie w stanie w dziesięć tysięcy zmierzyć się z tym, który z dwudziestoma tysiącami wyrusza przeciwko niemu? Jeśli zaś nie, to gdy tamten jeszcze jest daleko, wysyła poselstwo i zapytuje o warunki pokoju. Tak więc każdy z was, który się nie wyrzeknie wszystkiego, co ma, nie może być uczniem moim." (Łk. 14:26-33)

"Kto stara się zachować życie swoje, straci je, a kto straci życie swoje dla mnie, znajdzie je." (Mt. 10:39)

Wpierw TY musisz pokutować, nawrócić się i pójść całym sercem za Jezusem. Teraz! Twój grzech prowadzi Cię prosto na wieczne potępienie, jeśli się nie upamiętasz. Zaufaj Synowi Bożemu, bo On zapłacił za Ciebie na krzyżu Golgoty przyjmując należący się Tobie za twoje grzechy sprawiedliwy gniew Boży na siebie. On wziął z miłości do Ciebie twoją osobistą winę na swoje barki. On chce bez twoich zasług, ale jedynie ze swojej łaski i mocy oczyścić Cię z twojego grzechu, zmienić twoje serce i uzdolnić do wypełniania swojej woli. Nie może wstrzymać Cię ktokolwiek i cokolwiek od nawrócenia - dziewczyna, muzyka, kłamstwa i wszystko inne musi być złożone przed krzyżem. Nie możesz uzależniać twojego przyjścia do Boga od czegokolwiek, lecz musisz poddać się mu bezwarunkowo - choćbyś miał wszystko inne stracić. Bóg musi stać się twoją cenną Perłą, największym skarbem. A jeśli On stanie się twoim największym skarbem, wszystko będzie Mu podporządkowane jako twojemu Królowi.

A to Pismo Święte mówi o wchodzeniu osoby wierzącej w związek z osobą niewierzącą: "Nie chodźcie w obcym jarzmie z niewiernymi; bo co ma wspólnego sprawiedliwość z nieprawością albo jakaż społeczność między światłością a ciemnością? Albo jaka zgoda między Chrystusem a Belialem, albo co za dział ma wierzący z niewierzącym? Jakiż układ między świątynią Bożą a bałwanami? Myśmy bowiem świątynią Boga żywego, jak powiedział Bóg: Zamieszkam w nich i będę się przechadzał pośród nich, I będę Bogiem ich, a oni będą ludem moim. Dlatego wyjdźcie spośród nich i odłączcie się, mówi Pan,I nieczystego się nie dotykajcie; A ja przyjmę was i będę wam Ojcem, a wy będziecie mi synami i córkami, mówi Pan Wszechmogący." (2.Kor. 6:14-18)

Musisz zdecydować się, by umiłować Jego bardziej, niż ją. Inaczej nie jesteś Jego godzien. Oblicz koszta, czy stać Cię na zostanie uczniem Jezusa i pójście za nim.

Sarayu napisał(a):
Poza tym nawet nie wiem kto mógłby na nie odpowiedzieć, nie mam szczególnie wysokiego mniemania o wiedzy i mądrości znanych mi tutaj chrześcijan, choć może to być po prostu przejaw mojej jakże wielkiej pychy. Z niecierpliwością oczekuję na odpowiedzi [...]

Nie jestem pewien, czego tak na prawdę oczekujesz. Co do mnie, to raczej nie spełnię twoich oczekiwań. Zepchnij to spokojnie na mój brak wiedzy i mądrości.

Może tylko jedno: masturbacja jest w twoim przypadku grzechem wszeteczeństwa/rozpusty. Dlaczego? Jezus naucza, że już samo seksualne pożądanie cudzej żony jest grzechem: "A Ja wam powiadam, że każdy kto patrzy na niewiastę i pożąda jej, już popełnił z nią cudzołóstwo w sercu swoim" (Mt. 5:28). Pan mówi tutaj wprawdzie o cudzołóstwie, czyli o pożądaniu cudzej żony, jednak chodzi tutaj też o samo źródło pożądliwości. Źródło pożądliwości znajduje się w sercu człowieka, jeszcze przed "fizycznym wykonaniem" grzechu. Korzeń grzechu jest usadowiony w sercu: "Z serca bowiem pochodzą złe myśli, zabójstwa, cudzołóstwa, rozpusta, kradzieże, fałszywe świadectwa, bluźnierstwa" (Mt. 15:19). Zatem wprawdzie być może nie pożądasz kobiety zamężnej (nie cudzołożysz), jednak pożądając kobiety niezamężnej wszeteczysz (1.Kor. 7:2), a wszeteczeństwo/rozpusta jest grzechem (1.Kor. 6:18, Gal. 5:19). Natomiast masturbacja jest owocem wszetecznego pożądania, czyli jego "fizycznym wykonaniem".

Od linku pod twoim trzecim pytaniem odradzam Ci na wszelki wypadek, mimo, że nie przeczytałem: jest on napisany przez Adwentystę Dnia Siódmego. Adwentyści Dnia Siódmego m.in. podważają fundamenty nauki o Mesjaszu (Hebr. 6:1-2), jak chociażby wieczną kaźń ludzi potępionych. Jeśli ktoś podważa podstawy, to lepiej się od niego nie uczyć. Lepiej zajrzeć do źródła, do samego Słowa Bożego.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Wt wrz 05, 2017 1:26 pm 
Offline

Dołączył(a): Śr wrz 16, 2015 1:37 am
Posty: 9
@ppajda
Dziękuję za odpowiedź, choć nie ukrywam, jest na tyle ostra, że pierwszym odruchem była chęć uciekania gdzie pieprz rośnie. Śpieszę ze sprostowaniem.

"- szukałeś odpowiedzi dla swojej sytuacji w Biblii otwierając ją "na chybił trafił", lecz nie znalazłeś." - tak ujęte obrazuje to moją naiwność, może po prostu za dużo razy słyszałem, że wiele osób w ten sposób dostawało odpowiedzi na swoje pytania. Mimo wszystko dziękuję za uwagę, zrezygnuję z tego.
Nie jestem aż takim dzieckiem. To, że dzisiaj wciąż trzymają mnie rzeczy, pragnienia itp nie znaczy, że się łudzę, że mogłyby zostać na tej drodze. Wiem, że ego musi umrzeć. Nie oczekuję też od Boga, żeby zesłał bogactwa, dom z willą itp., jeżeli już coś to uwolnienie od tego ciężaru co ugniata w środku, ale ze znajomości świadectw to chyba działo się zawsze, gdy ktoś się nawracał i przyjmował Jezusa jako swojego Pana. Wiem też, że na tej drodze jest wiele niewygód ;)
"Mam wrażenie, że na czele stoi twoja relacja z tą kobietą, a nie twoje szukanie relacji z Bogiem."
Boję się śmierci czy piekła, ale nie było to na tyle silne czy klarowne, żebym miał w ogóle myśleć o pojednaniu się z Bogiem. Nawet sobie obiecywałem, że nie będę hipokrytą i nie będę do niego wołał, gdy dopadną ciężkie chwile. Zawołałem z głębi duszy, bo to wyglądało tak jakby najbliższa mi osoba umierała (choć nie fizycznie), a ja nie mógł nic na to poradzić, nic zrobić. Wtedy przypomniało mi się "wszystko" co mi o Bogu mówiono, co sam przeżyłem, że tylko On czyni prawdziwie wolnymi. Nie wiem co by musiało mnie dotknąć, żebym pękł, ukorzył się i zawołał do Boga. Przed poznaniem Tej dziewczyny nie byłem w stanie myśleć o nikim innym jak tylko o sobie.
Gdybym ja się nawrócił, a Ona by mnie potem rzuciła - bolałoby, ale wierzę, że Bóg by uzdatnił mnie bym ciągle się o nią modlił.
Gdybym dostał polecenie od Boga (po nawróceniu), że mam ją zostawić. Eh. Tego sam z siebie nie byłbym w stanie zrobić, musiałby również mnie do tego uzdatnić. Ale wtedy zapewne błagałbym przynajmniej o obietnicę, że Ona się nawróci. Gdybym takiej nie dostał, eh, na dzień dzisiejszy zapewne wybrałbym ją. Nie potrafię kochać Jezusa tak jak Wy, nie odczuwam w pełni co oznacza to, że umarł za mnie na krzyżu.
"Jeśli kto przychodzi do mnie, a nie ma w nienawiści ojca swego i matki, i żony, i dzieci, i braci, i sióstr, a nawet i życia swego, nie może być uczniem moim."
Ale ten fragment, który Pan zacytował, cóż, na dzień dzisiejszy tak nie potrafię. Nie wiem czy człowiek sam potrafi do takiego stanu dojść. Ale -bez wymówek- nie potrafię, więc chyba nadziei dla mnie nie ma, może przynajmniej Ona kiedyś będzie potrafiła.
"- uznajesz scenariusz, według którego ona może się nawrócić w tym samym czasie lub niedługo po Tobie"
To jest pobożne życzenie, nie mające w sumie większego znaczenia, grunt, żebym ja i Ona potrafili się nawrócić.
"A to Pismo Święte mówi o wchodzeniu osoby wierzącej w związek z osobą niewierzącą"
Ten przypadek tutaj chyba nie pasuje. Na dzień dzisiejszy ani ja, ani Ona nie jesteśmy wierzący, a w związku (choć nie małżeńskim) już jesteśmy od jakiegoś czasu. Nie wiem czy taki rodzaj związku też się liczy (mowa jest o małżeństwie), ale był bodajże fragment w listach Pawła (1 Kor. początek 7 rozdziału).
Co do wyjaśnienia pytania o masturbację - dziękuję, było to bardzo pomocne.
Co do linku - ja go już "dawno" przeczytałem, więc rada o trzymaniu się z daleka jest spóźniona. Teraz pytam na ile to wszystko co jest tam napisane jest prawdziwe i pytam ludzi, którzy Boga poznali, znają jego słowo i mają z nim relację.
"Sarayu napisał(a):
Poza tym nawet nie wiem kto mógłby na nie odpowiedzieć, nie mam szczególnie wysokiego mniemania o wiedzy i mądrości znanych mi tutaj chrześcijan, choć może to być po prostu przejaw mojej jakże wielkiej pychy. Z niecierpliwością oczekuję na odpowiedzi [...]

Nie jestem pewien, czego tak na prawdę oczekujesz. Co do mnie, to raczej nie spełnię twoich oczekiwań. Zepchnij to spokojnie na mój brak wiedzy i mądrości. "
Znam społeczność chrześcijan w moim mieście, a także w innym o 40km oddalonym. Ale ani nie wierzę, że byliby w stanie na moje pytania odpowiedzieć, ani nie miałbym odwagi o to co spytałem tutaj - spytać twarzą w twarz. Możecie nazwać to tchórzostwem.
Więc o co prosiłem by Państwo się modlili? Żeby Bóg uczynił wszystko co konieczne byśmy oboje się nawrócili, pozostałe rzeczy choć ważne będą drugorzędne i możliwe do rozwiązania po tym.
Będę przeglądał ten temat i ew. odpowiadać, gdy ktoś będzie miał jakieś pytanie, ale podejrzewam, że odpowiedzi będą podobne do tego co napisał Pan ppajda. Cóż, na dzień dzisiejszy nie potrafię tak kochać Jezusa. Jeżeli jednak Bóg tak miłuje ludzkość, że oddał swojego Syna za nas, to nie zapomni o mnie i o Niej i jeszcze kiedyś będziemy w jednej społeczności z Wami.
Pozdrawiam, niech Wam Wasz Bóg błogosławi.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Wt wrz 05, 2017 3:20 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt kwi 01, 2005 9:30 pm
Posty: 8611
Lokalizacja: Kraków
Witaj Sarayu,

Wydaje mi się, że to jest kluczowy fragment Twojej wypowiedzi:

Sarayu napisał(a):
Nawet sobie obiecywałem, że nie będę hipokrytą i nie będę do niego wołał, gdy dopadną ciężkie chwile. Zawołałem z głębi duszy, bo to wyglądało tak jakby najbliższa mi osoba umierała (choć nie fizycznie), a ja nie mógł nic na to poradzić, nic zrobić. Wtedy przypomniało mi się "wszystko" co mi o Bogu mówiono, co sam przeżyłem, że tylko On czyni prawdziwie wolnymi. Nie wiem co by musiało mnie dotknąć, żebym pękł, ukorzył się i zawołał do Boga. Przed poznaniem Tej dziewczyny nie byłem w stanie myśleć o nikim innym jak tylko o sobie.
Czyli wcześniej byłeś typowym egoistą jak każdy grzesznik, który nie doznał nowego narodzenia. To jest zrozumiałe. Każdy z nas taki był przed nowym narodzeniem. Teraz przeżywasz coś, do czego jesteś zdolny wyłącznie dlatego, że zostałeś stworzony na obraz i podobieństwo Boże - czyli się zakochałeś. Zmieniłeś obiekt kultu. Chwilowo "przestawiłeś się" z egocentryzmu na "tryb oczarowania". Uprzedzam Cię, że to minie, ponieważ prawdziwa miłość (nie oczarowanie, nie przyzwyczajenie ani żadna inna podróbka) pochodzi od Boga. "Agape" nie należy utożsamiać z "eros". Nawet jeśli się pobierzecie, to prędzej czy później zderzycie się z różnicą między tymi pojęciami - dlatego Paweł w I Kor. 13 pisze o "agape", a nie o miłości mężczyzny do kobiety w sensie zakochania. Jedno drugiego nie wyklucza (jestem zakochany w mojej żonie od 34 lat), ale bez "agape" jako czynnika wiodącego i pochodzącego od Boga jako jej źródła przymierze małżeńskie nie ma fundamentu.

Nie chcę powtarzać wszystkich słusznych uwag ppajdy, z którymi zgadzam się w całej rozciągłości. Pan Bóg nie po to chce Cię uratować od wiecznego potępienia, odpuszczając Ci grzechy i dając nowe życie, żebyś Go miał traktować jak dżina od spełniania życzeń. On za Ciebie umarł na krzyżu. Chce Cię wykupić z niewoli grzechu - w ten sposób możesz być wolny, należąc do Niego i na Jego warunkach. Decyzja o zawołaniu do Boga, uznaniu Jego diagnozy i przyjęciu Jego warunków, należy do Ciebie. Dlatego trzeba policzyć koszty. Mnie się wydaje, że chcesz uniknąć kosztów i doznać zmartwychwstania do nowego życia, ale omijając krzyż i decyzję o śmierci starego człowieka, porzuceniu świata i oddaniu się w Boże ręce całkowicie. Czyli żeby Bóg zbawił Cię wbrew Tobie albo zmusił do podjęcia właściwej decyzji. Tego się nie da zrobić.

Cytuj:
to proszę przedstawcie jaśniej tą ścieżkę i módlcie się do Boga, żeby stało się wszystko co konieczne, żebyśmy oboje uwierzyli
Upamiętaj się i uwierz Ewangelii. W pokorze odwróć się od grzechu i zwróć się do Boga o łaskę nowego życia. Porzuć swoje bożki. Uznaj Jezusa jako Pana swego życia. To jest konieczne, żebyś TY uwierzył. Resztę zostaw Bogu i zaufaj Mu, że On wszystko dobrze uczyni. Ale to ON będzie decydował, co jest dla Ciebie dobre. Nie Ty. I dobrze na tym wyjdziesz.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Wt wrz 05, 2017 3:33 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt sty 15, 2016 4:30 pm
Posty: 449
Sarayu napisał(a):
@ppajda
Dziękuję za odpowiedź, choć nie ukrywam, jest na tyle ostra, że pierwszym odruchem była chęć uciekania gdzie pieprz rośnie.

Wydaje mi się, że tu i ówdzie źle Cię zrozumiałem (na przykład odnośnie tej "wiedzy i mądrości tutejszych wierzących" - mniemałem, że chodzi Ci o "tutejszych", czyli tych na forum). Przepraszam Cię za moje złe zrozumienie i dziękuję, że się nie zraziłeś.

Rozmawiamy tu o poważnych rzeczach. Nie zrozumiesz tego, co teraz napiszę, ale z osobistych powodów w dużej mierze rozumiem twój ból. A po części też ból twoich rodziców. Modlę się o Ciebie ze zbolałym sercem. Co do wezwania do pokuty i nawrócenia jest to podstawowe. Nie napisałem tego, bo chciałem zabrzmieć surowo i nieprzejednanie. Bóg Cię kocha zbyt bardzo, żeby zostawić Cię w twoim zgubionym stanie. On chce Cię zbawić.

Sarayu napisał(a):
"- szukałeś odpowiedzi dla swojej sytuacji w Biblii otwierając ją "na chybił trafił", lecz nie znalazłeś." - tak ujęte obrazuje to moją naiwność, może po prostu za dużo razy słyszałem, że wiele osób w ten sposób dostawało odpowiedzi na swoje pytania. Mimo wszystko dziękuję za uwagę, zrezygnuję z tego.

Chodzi po prostu o to, że Pismo Święte należy czytać, myśleć nad nim i prosić Pana o właściwe zrozumienie. Losować się nie powinno, bo to nie Toto Lotek. Pozwolę sobie zacytować w temacie pewnego brata:
pewien brat napisał(a):
Krąży taka andegdota, że jedna osoba otworzyła tak Biblię i trafiła na werset: "poszedł i się powiesił" (to o Judaszu), a więc wylosował drugi raz, niedowierzając, że to Bóg chciałby do niego powiedzieć. I wylosował: "co masz zrobić, czyń szybko" (Jezus tak powiedział Judaszowi)


Sarayu napisał(a):
Nie jestem aż takim dzieckiem. To, że dzisiaj wciąż trzymają mnie rzeczy, pragnienia itp nie znaczy, że się łudzę, że mogłyby zostać na tej drodze. Wiem, że ego musi umrzeć. Nie oczekuję też od Boga, żeby zesłał bogactwa, dom z willą itp., jeżeli już coś to uwolnienie od tego ciężaru co ugniata w środku, ale ze znajomości świadectw to chyba działo się zawsze, gdy ktoś się nawracał i przyjmował Jezusa jako swojego Pana. Wiem też, że na tej drodze jest wiele niewygód ;)

Rzeczywiście jest tak, że moc pochodzi od Pana. To znaczy, że jeśli całkowicie zaufasz Jemu oddając Mu wszystko, to On wyposaży Cię w moc do życia w pobożności: Duch Święty zamieszka w Tobie i będzie Cię prowadził i umacniał.

Sarayu napisał(a):
"Mam wrażenie, że na czele stoi twoja relacja z tą kobietą, a nie twoje szukanie relacji z Bogiem."
Boję się śmierci czy piekła, ale nie było to na tyle silne czy klarowne, żebym miał w ogóle myśleć o pojednaniu się z Bogiem.

Chodzi o to, że każdy człowiek w swojej naturalnej, grzesznej kondycji grzeszy i dlatego zasługuje na wieczną kaźń: "Albowiem zapłatą za grzech jest śmierć, lecz darem łaski Bożej jest żywot wieczny w Chrystusie Jezusie, Panu naszym" (Rzym. 6:23). Bóg nie chce i nie może wiecznie przyglądać się na grzech człowieka, dlatego istnieje to oddzielone miejsce powszechnie nazywane piekłem. Dlatego twoim dosłownie śmiertelnym problemem jest twój grzech, który oddziela Cię od Boga. Rozumiem, że to nie jest silne/klarowne dla Ciebie. Dlatego nie zwlekaj: poproś Pana, żeby pokazał Ci twój duchowy stan - jak On Cię widzi. Czytaj Pismo Święte i proś, żeby On do Ciebie przemawiał. On daje się znaleźć szczeremu sercu, które desperacko go szuka. Proszę Cię, nie zniechęcaj się.

"Z jednego pnia wywiódł też wszystkie narody ludzkie, aby mieszkały na całym obszarze ziemi, ustanowiwszy dla nich wyznaczone okresy czasu i granice ich zamieszkania, żeby szukały Boga, czy go może nie wyczują i nie znajdą, bo przecież nie jest On daleko od każdego z nas." (Dz. 17:26-27)

Sarayu napisał(a):
Zawołałem z głębi duszy, bo to wyglądało tak jakby najbliższa mi osoba umierała (choć nie fizycznie), a ja nie mógł nic na to poradzić, nic zrobić. Wtedy przypomniało mi się "wszystko" co mi o Bogu mówiono, co sam przeżyłem, że tylko On czyni prawdziwie wolnymi. Nie wiem co by musiało mnie dotknąć, żebym pękł, ukorzył się i zawołał do Boga. Przed poznaniem Tej dziewczyny nie byłem w stanie myśleć o nikim innym jak tylko o sobie.

To prawda: On czyni prawdziwie wolnymi:

"i poznacie prawdę, a prawda was wyswobodzi." (Jana 8:32)
"Jeśli więc Syn was wyswobodzi, prawdziwie wolnymi będziecie." (Jana 8:36)

Sarayu napisał(a):
Gdybym ja się nawrócił, a Ona by mnie potem rzuciła - bolałoby, ale wierzę, że Bóg by uzdatnił mnie bym ciągle się o nią modlił. Gdybym dostał polecenie od Boga (po nawróceniu), że mam ją zostawić. Eh. Tego sam z siebie nie byłbym w stanie zrobić, musiałby również mnie do tego uzdatnić. Ale wtedy zapewne błagałbym przynajmniej o obietnicę, że Ona się nawróci. Gdybym takiej nie dostał, eh, na dzień dzisiejszy zapewne wybrałbym ją. Nie potrafię kochać Jezusa tak jak Wy, nie odczuwam w pełni co oznacza to, że umarł za mnie na krzyżu.

Dlatego zacytowałem ten fragment o niechodzeniu w obcym jarzmie z niewiernymi. Bo już teraz powinieneś oddać się Bogu wiedząc, że to może być nawet za cenę twojego związku z nią. Bo kiedy Ty się nawrócisz, wasz związek się kończy natychmiastowo. Dopiero kiedy ona również się nawróci, jest tutaj znów możliwość związku. Nie potrafisz kochać Jezusa, bo jeszcze się nie nawróciłeś. Tutaj chodzi o to, żeby dotarło do Ciebie, że potrzebujesz zbawienia ze swoich grzechów i że to jest twoja najpilniejsza potrzeba. Za tym powinna pójść decyzja, żeby oddać się całkowicie Bogu, zaufać, nawrócić się. Potem już Bóg sam Cię wyposaży i zapewniam Cię: nie będziesz żałował ani przez chwilę, choćbyś stracił cały świat, a zyskał Jego.

Sarayu napisał(a):
"Jeśli kto przychodzi do mnie, a nie ma w nienawiści ojca swego i matki, i żony, i dzieci, i braci, i sióstr, a nawet i życia swego, nie może być uczniem moim."
Ale ten fragment, który Pan zacytował, cóż, na dzień dzisiejszy tak nie potrafię. Nie wiem czy człowiek sam potrafi do takiego stanu dojść. Ale -bez wymówek- nie potrafię, więc chyba nadziei dla mnie nie ma, może przynajmniej Ona kiedyś będzie potrafiła.

To nie znaczy, że musisz kogokolwiek literalnie znienawidzić. To jest hebrajski idiom, który oznacza, że dla Boga powinieneś porzucić / postawić na drugim miejscu wszystko, co stoi na przeszkodzie do niego.

Sarayu napisał(a):
"- uznajesz scenariusz, według którego ona może się nawrócić w tym samym czasie lub niedługo po Tobie"
To jest pobożne życzenie, nie mające w sumie większego znaczenia, grunt, żebym ja i Ona potrafili się nawrócić.

Tak, o to chodzi!

Sarayu napisał(a):
"A to Pismo Święte mówi o wchodzeniu osoby wierzącej w związek z osobą niewierzącą"
Ten przypadek tutaj chyba nie pasuje. Na dzień dzisiejszy ani ja, ani Ona nie jesteśmy wierzący, a w związku (choć nie małżeńskim) już jesteśmy od jakiegoś czasu. Nie wiem czy taki rodzaj związku też się liczy (mowa jest o małżeństwie), ale był bodajże fragment w listach Pawła (1 Kor. początek 7 rozdziału).

Ten przypadek by pasował, jeśli byś się nawrócił - patrz wyżej. Znalazł by on wtedy natychmiastowe zastosowanie.

Sarayu napisał(a):
Co do linku - ja go już "dawno" przeczytałem, więc rada o trzymaniu się z daleka jest spóźniona. Teraz pytam na ile to wszystko co jest tam napisane jest prawdziwe i pytam ludzi, którzy Boga poznali, znają jego słowo i mają z nim relację.

W porządku. Postaram się wkrótce przeczytać i skomentować ten tekst.

Sarayu napisał(a):
Więc o co prosiłem by Państwo się modlili? Żeby Bóg uczynił wszystko co konieczne byśmy oboje się nawrócili, pozostałe rzeczy choć ważne będą drugorzędne i możliwe do rozwiązania po tym.

Będę się modlił.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Wt wrz 05, 2017 4:29 pm 
Offline

Dołączył(a): Śr wrz 16, 2015 1:37 am
Posty: 9
Dziękuję za Wasze słowa, chociaż czytam je dopiero teraz.
Zawołałem do Boga, chce żeby Jezus był najważniejszy, na pierwszym miejscu i żył nie ja, lecz On.
Wyłożycie mi naukę, albo wskażecie miejsce gdzie mógłbym takich wysłuchać chociażby w formie kazań?
Będę się też modlił, żebym miał jasność co robić, Waszych porad też chętnie wysłucham.
Jeżeli Bóg posłał swojego Syna na ten świat, żeby umarł za nas, za mnie, to nie może chcieć bym ja lub Ona zginęli. Ufam mu, że ma najlepszy plan.
Co powinienem zrobić? Również będę się modlił, ale proszę Was o radę, kocham ją, bardzo, powinienem jej teraz o Jezusie powiedzieć, zerwać czy w ogóle jak się zachować?
Pozdrawiam Was i dziękuję!


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Wt wrz 05, 2017 6:10 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt kwi 01, 2005 9:30 pm
Posty: 8611
Lokalizacja: Kraków
Cieszę się, że tak podszedłeś do tematu. Przeczytaj sobie Ewangelię Jana, potem pozostałe Ewangelie i poproś Boga, żeby Ci dał zrozumienie tego, co czytasz. Bóg na pewno nie chce, żebyście oboje zginęli i powiedział to "otwartym tekstem":

"[Bóg, Zbawiciel nasz] chce, aby wszyscy ludzie byli zbawieni i doszli do poznania prawdy" [I Tym. 2:4]

dlatego:

"Nie posłał Bóg Syna na świat, aby sądził świat, lecz aby świat był przez niego zbawiony. Kto wierzy w niego, nie będzie sądzony; kto zaś nie wierzy, już jest osądzony dlatego, że nie uwierzył w imię jednorodzonego Syna Bożego" [Jan 3:16]

Cytuj:
Wyłożycie mi naukę, albo wskażecie miejsce gdzie mógłbym takich wysłuchać chociażby w formie kazań?
Zacznij od osobistego wołania do Pana Jezusa, żeby odpuścił Ci grzechy i dał nowe życie. Skoro już tu jesteś, to kazań i nauczań u nas jest sporo.

http://www.ulicaprosta.lap.pl/new/multi ... staw-wiary
http://www.ulicaprosta.lap.pl/new/multi ... cy-prostej

Cytuj:
Co powinienem zrobić? Również będę się modlił, ale proszę Was o radę, kocham ją, bardzo, powinienem jej teraz o Jezusie powiedzieć, zerwać czy w ogóle jak się zachować?
Myślę, że jeśli oddałeś szczerze życie Panu Jezusowi, to On Cię już pokieruje. Pomódl się o to, co masz zrobić. Przede wszystkim zacznij chodzić za Nim. Bądź gotów wszystko stracić, byle Jego zyskać.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Śr wrz 06, 2017 1:41 pm 
Offline

Dołączył(a): Śr wrz 16, 2015 1:37 am
Posty: 9
Powiedziałem Jej, dałem świadectwo, nie wiem czy zrobiłem to kierowany własną mądrością czy kierował mną Bóg. Nawet jeżeli była to moja mądrość, to Bóg jest Wielki, On może wszystko. Powiedziałem Jej, że podjąłem decyzję, że Jezus Chrystus jest moim Zbawicielem i chcę by On był najważniejszy w moim życiu.
Na ten moment zerwaliśmy. Jednak ja Ją wciąż kocham, bardziej niż kiedykolwiek. BŁAGAM, MÓDLCIE SIĘ O MNIE I O NIĄ, ZWŁASZCZA O NIĄ, BO JA MAM DO KOGO SIĘ ZWRÓCIĆ, JEZUS CHRYSTUSA, A ONA TERAZ NIE MA NAWET MNIE. MÓDLCIE SIĘ, ŻEBY ZWYCIĘŻYŁ JEZUS, ON JUŻ WYGRAŁ NA KRZYŻU, MÓDLCIE SIĘ, BŁAGAM, BY WOBEC MOJEGO I JEJ ŻYCIA WYPEŁNIŁA SIĘ JEGO WOLA, ŻEBY SIĘ NAWRÓCIŁA. WIERZĘ, CHCĘ WIERZYĆ, ŻE TO WSZYSTKO SKOŃCZY SIĘ DOBRZE.
WYWYŻSZONY NIECHAJ BĘDZIE BÓG WSZECHMOGĄCY, NA WIEKI WIEKÓW.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Pt wrz 08, 2017 11:07 am 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt sty 15, 2016 4:30 pm
Posty: 449
Sarayu, jak sie masz?
ppajda napisał(a):
Sarayu napisał(a):
Co do linku - ja go już "dawno" przeczytałem, więc rada o trzymaniu się z daleka jest spóźniona. Teraz pytam na ile to wszystko co jest tam napisane jest prawdziwe i pytam ludzi, którzy Boga poznali, znają jego słowo i mają z nim relację.
W porządku. Postaram się wkrótce przeczytać i skomentować ten tekst.

Przeczytałem ten artykuł i jest tak, jak się spodziewałem. Trochę Biblii i prawdy z jednej strony, trochę Ellen G. White i rożnych dziwactw z drugiej strony. Najbardziej uderzyło mnie wytrwale powtarzane twierdzenie, jakoby Jezus na krzyżu "zakosztował drugiej, wiecznej śmierci" :shock: Jest to kompletnie niebiblijna teoria, a gdyby była prawdą, Jezus zostałby na wieki oddzielony od Ojca. Poszczególne fragmenty artykułu skomentowałem. Tutaj są wersje artykułu z moimi komentarzami:
- Link do artykułu w formacie PDF i
- Link do artykułu w formacie DOCX.

Kiedy odnosiłem się w artykule do poszczególnego fragmentu artykułu, zaznaczyłem go na czerwono i umieściłem mój komentarz pod tak zaznaczonym fragmentem na żółtym tle. Mam nadzieję, ze wszystko, co istotne, poruszyłem. Jeśli coś przeoczyłem, to proszę tych, którzy jeszcze coś zauważą, żeby skomentowali.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Pt wrz 08, 2017 11:09 pm 
Offline

Dołączył(a): Śr wrz 16, 2015 1:37 am
Posty: 9
@ppajda
Dziękuję, że pytasz, sam bym pewnie długo nic nie napisał, a jest o czym pisać! Niech chwała będzie oddana Bogu, bo Jemu się ona należy!
Nawet nie wiem od czego zacząć, więc trochę żartobliwie z wiadomości do Smoka, któremu bardzo dziękuję za wsparcie w te dni (a także Owieczce i ezer_kenegdo oraz wszystkim, którzy widząc ten temat postanowili odpisać/modlić się).
"Egzamin - dzięki Bożej łasce - zdałem, Jego łaska góruje nad sprawiedliwością nawet w tak -obiektywnie- drobnej rzeczy, bo powinienem szykować środki na warunek :oops: " - dzisiejszy egzamin z architektury komputerów dzięki Jego łasce - zaliczony :D Jedno zmartwienie mniej, będę miał trochę dni bez żadnych zobowiązań "na zewnątrz" (tylko to co w domu i gdyby było potrzeba - w zborze), by coraz lepiej poznawać Pana i jego Słowo.
Niektóre godziny, chyba mogę nawet powiedzieć dni były bardzo ciężkie, po dużej części z mojej głupoty - odzywało się moje "ja", które sobie jakże "romantycznie" planowało, że ona się nawróci (a jeszcze za moje starania będzie mi wdzięczna!) i Bóg nas połączy razem... To co wtedy pisaliście np. to "Jeśli dobrze Cię zrozumiałem, to chcesz żeby Bóg zatroszczył się o to, żebyście "żyli długo i szczęśliwie", tak trochę jak w romantycznej bajce. Ale Bóg to nie koncert życzeń. To nie działa na tej zasadzie, że Ty sobie ułożysz scenariusz z nadzieją, że Pan Bóg go łaskawie zrealizuje." zdawało się ostre, ale teraz widzę jak bardzo prawdziwe, dziękuję za te słowa. Bóg mi to pokazał, pokutowałem, a jeśliby się znowu pojawiło - wiem, gdzie jest moje miejsce :wink:
Teraz tylko proszę Pana, by mnie uzdatnił, bym nie poddawał się w modlitwach o jej nawrócenie i żeby On odebrał sobie całą chwałę. Was też proszę - póki macie siły, przez przynajmniej pewien czas - módlcie się o nią - by się nawróciła i o mnie - bym miał wzrastać w Panu. O moje opamiętanie od lat modliło się trochę osób (o tym zaraz), a ona raczej nie ma nikogo takiego - prócz (również Boża łaska!) mnie i Was, bo Wam o tym mówię (i kilku wierzących w "rl"). (dopisek, a u niej - z tego co wiem - bardzo ciężko teraz, jej słowa "Coraz nizej upadam"!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! jedynie dzięki powierzeniu temu Bogu nie boję się, że popełni samobójstwo, ale, wciąż, jeżeli ja się tak martwię to nie wiem jak bardzo Bóg się smuci nad każdym grzesznikiem, skoro nawet swojego Syna oddał...)
Ale Bóg jest niesamowity - po ciężkich chwilach, gdy wie, że ciężko byłoby mi wytrzymać więcej, daje mi odpocznienie w sobie, jak wczoraj czy dziś (jeszcze do niedawna bym nie uwierzył, że mogę wyjść z Kościoła <w sensie budynku> napełniony siłami, a Bóg okazał mi swą łaskę i czas spędzony z innymi wierzącymi był wspaniały).
Wieści z dopiska na tyle stropiły moją duszę, że resztę opowiem najwyżej później.
Dziękuję za ciężką pracę z tym artykułem - na pewno przeczytam! (Czytam nawet teraz i wiele mi to daje, naprawdę dziękuję)
Niech Wam Bóg pobłogosławi za dobroć, którą mi (a także tej dziewczynie modląc się za nią) okazujecie, niech On odbierze sobie chwałę za to wszystko.

@edit
Miałem wspomnieć dalej o osobach, które się o mnie modliły. Zrobię to w następnym wpisie, dziękuję za zrozumienie.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł: Re:
PostNapisane: So wrz 09, 2017 9:22 am 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt sty 15, 2016 4:30 pm
Posty: 449
Chwała Bogu! Cieszę się :) Niech Pan Ci błogosławi!


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: So wrz 09, 2017 12:44 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt kwi 01, 2005 9:30 pm
Posty: 8611
Lokalizacja: Kraków
Ja też się cieszę. Dobrze, że zdałeś egzamin. W tym przypadku, to chyba dokładnie miłosierdzie górowało nad sprawiedliwością. Bóg widział Twoje zmagania. :)


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: So wrz 09, 2017 4:25 pm 
Offline

Dołączył(a): Śr lip 16, 2008 2:02 pm
Posty: 1952
Cuda się dzieją :)
Również bardzo się cieszę, niech Ci Pan Jezus błogosławi!


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: So wrz 09, 2017 10:11 pm 
Offline

Dołączył(a): Śr wrz 16, 2015 1:37 am
Posty: 9
Zacznę od tego co świeże - wczoraj usłyszałem od niej (byłej dziewczyny) to co napisałem up, że "coraz niżej upadam" (dla jasności - ona upada). Przeraziłem się, wątpiąc dokąd to wszystko zmierza. Zabrakło mi wiary. Dzisiaj rano, zrezygnowany, gdy moje "ja" przyznało, że to wszystko je przerasta po wielokroć dostałem obietnicę, że ona się nawróci. Chciałem ją przyjąć jak Abraham, ale nawet w tym zabrakło mi wiary, Pan dał mi jednak słowo, pokazał to wszystko, bym mógł pokutować i to robiłem, a mimo to - wątpliwości nadal były (czy naprawdę Bóg ci to obiecał? czemu akurat miałby tobie to obiecać, gdy inni o swoich bliskich modlą się wiele lat?), ale później, gdy czytałem Słowo (i miałem ochotę iść spać, zwłaszcza, że w tamtej chwili mimo wszystko zaczynałem odczuwać zakończenie naszej znajomości, nie potrafiłem się cieszyć, a przecież mamy poczytywać sobie za najwyższą radość, gdy przechodzimy rozmaite próby), ale czułem ponaglenie, by czytać dalej, aż do 6 rozdziału ewangelii Jana, zwłaszcza wersetów 37-38, słowa "Wszystko, co Mi daje Ojciec, przyjdzie do Mnie, a tego, który do Mnie przychodzi z pewnością nie odrzucę." (w przekładzie, z którego korzystam) i to wlało otuchę, że ona jest w rękach Pana, a On dotrzymuje obietnic. Nawet teraz jak na to patrzę - widzę jak mądry jest Nasz Pan. Ja jestem daleko, bym czasem, gdy nadejdzie ten dzień, gdy się opamięta - nie miał żadnej sposobności do wzięcia chwały dla siebie, cała idzie dla Pana! Poza tym uczy mnie to, że mam polegać tylko na Nim. Ponadto jest to wielkie odciążenie, żebym mógł łatwiej się poddać temu "Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem.", bo naprawdę potrzebuję - i to mocno - przybliżenia się do Niego, poznania Jego ścieżek. Ja nawet nie wiem co mam mówić, bo tyle upadków każdego dnia i wołania, by zakrył me winy, a On wciąż okazuje mi tyle swojej łaski. Pan jest wielki! I powoli - te same uczucie, które miałem wobec niej - Bóg wlewa w moje serce także, gdy myślę o innych, których znam, a Oni także potrzebują opamiętania. I wtedy tak mocno odczuwam, że chciałbym (choć to dla mnie b. trudne) być Mu posłusznym, żeby mógł używać mnie jako narzędzia do pomnażania swojej chwały, żeby więcej osób się dowiedziało o Nim, żeby więcej osób widziało jak wspaniale Pan prowadzi tych, którzy mu są posłuszni. Teraz zaś zabiegam, by okazał mi swą łaskę i zesłał Ducha Świętego.
"On zawsze przychodzi, gdy nasze ego wyciąga białą flagę. Ale Ja (Jezus) od początku ci mówiłem: łaską zbawieni jesteście" (z kazania https://www.youtube.com/watch?v=n2m-1jtT9nI )
Obiecałem wspomnieć o tych, którzy się za mnie wstawiali, więc to czynię.
Rodzina od strony mamy (mama również) są w zasadzie wierzący, w sensie nie mi oceniać jaka jest ich relacja z Panem, jakoś ciężko mi to wszystko opisać, w każdym bądź razie (z tego co wiem) mama, babcia (także z wezwaniami w zborze) czy ciocia od dawna się modliły o moje opamiętanie, a zapewne jeszcze inni - ja nie wiem, Pan wie.
Ja do tego zboru uczęszczałem także (wówczas z musu, bo rodzice wtedy tam uczęszczali) jako dziecko, więc część osób znałem. Jest też jedna siostra, która jest również nauczycielką w szkole i była moją wychowawczynią przez trzy lata. W skrócie - gdy żyłem jeszcze bez Boga, miałem do niej dużą urazę, sam też niemało kłopotów jej sprawiłem. W czwartek, na dzień przed egzaminem, przypominały mi się cytaty o tym, że to Boga powinniśmy się bać, bo może zarówno (w tłumaczeniu, z którego korzystam) zabić człowieka i go potępić oraz żeby zostawić swój dar przed ołtarzem (Jeśli więc przyniesiesz dar swój przed ołtarz i tam wspomnisz, że brat twój ma coś przeciw tobie, 24 zostaw tam dar swój przez ołtarzem, a najpierw idź i pojednaj się z bratem swoim! Potem przyjdź i dar swój ofiaruj!, cytat z internetowej Biblii). Po opamiętaniu (a ona była pierwsza) widzę jakby listę osób, które powinienem za moje dawne grzechy przeprosić. Nie było łatwo, chciałem uciec gdzie pieprz rośnie, ale Pan nawet tutaj okazał łaskę i cały ten bagaż po wyznaniu - odszedł, żadnej niechęci ni nic.
Pan jest naprawdę Wielki! Módlcie się proszę o mnie bym wzrastał w Nim, żebym był mu posłuszny i mógł dla pomnożenia swej chwały przeze mnie działać (choć to pewnie jeszcze długa droga).
Co do niej - "A wiara jest pewnością tego, czego się spodziewamy, przeświadczeniem o tym, czego nie widzimy.", więc trzymam się obietnicy danej od Pana, bo on nie łamie swoich słów i uczę się żyć wiarą, a także cierpliwością. Ale modlitw nigdy za wiele, by Pan czuwał nad nią i przyprowadził do siebie.
Dziękuję Wam za wsparcie, naprawdę dziękuję Bogu za to co dla mnie - ze względu na Niego - uczyniliście, niech Wam błogosławi za to, a Jemu niech będzie oddana chwała za wielkie jego dzieła.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Wt wrz 12, 2017 3:10 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz lip 08, 2010 2:20 pm
Posty: 344
Witaj w Królestwie Bożym, drogi młody braciszku :)

Ogromnie się cieszę! Jak na początek - prawdziwie męska (po Bożemu) odwaga w decyzjach. Życzę Ci, żebyś tu znalazł wsparcie i zbudowanie.

_________________
"(...) Siebie samego czystym zachowaj" [1 Tm 5,22]


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Dział zablokowany Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.  [ Posty: 15 ] 

Strefa czasowa: UTC + 1


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 7 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
POWERED_BY
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL