www.ulicaprosta.net

Generalnie skrajność we wszystkich sprawach (z wyjątkiem jednej...) jest niezdrowa.

Jest taki nauczyciel w sieci (polski), który głosi strasznie namaszczone i uświęceniowe kazania i jak ktoś poważnie szuka Pana, to może się dać na to złapać. Wiele osób własnie w niego wsiąkło a to jest antytrynitarz. Potem był szok po odkryciu, a są tacy, którym on bardzo poważnie zaszkodził i są nim teraz związani. Radykalne kazania w innym duchu .

Proszę uprzejmie o publiczne podanie konkretów - imienia i nazwiska - ku ostrzeżeniu (nie wiem, o kogo chodzi).

W ciągu mojego życia z Panem Jezusem zauważyłam, że my ludzie (wierzący też, a jakże!) mamy wielką skłonność do skrajności. W pragnieniu gorliwości i radykalizmu wpadamy nieraz w pułapkę fanatyzmu i ekstremalnych tez. Mówię też o sobie, bo zdarzało mi się być blisko różnych skrajnych poglądów, a także! Znałam ludzi o skrajnych poglądach. Tak sobie myślę, czemu tak się łapiemy na to?

Chyba trzeba się przyglądać i badać różne rzeczy. Pozory mogą strasznie mylić. Potrzeba mądrości i objawienia Ducha Św konfrontacji ze Słowem Bożym. Samo słowo to tylko litera, bez Ducha Św można tam wszystko znaleźć i wszystko udowodnić.

Jest taki nauczyciel w sieci (polski), który głosi strasznie namaszczone i uświęceniowe kazania i jak ktoś poważnie szuka Pana, to może się dać na to złapać. Wiele osób własnie w niego wsiąkło a to jest antytrynitarz. Potem był szok po odkryciu, a są tacy, którym on bardzo poważnie zaszkodził i są nim teraz związani. Radykalne kazania w innym duchu .

Proszę uprzejmie o publiczne podanie konkretów - imienia i nazwiska - ku ostrzeżeniu (nie wiem, o kogo chodzi).

Pomyliłaś osoby

Kreciku, nie rozumiem

Naprawdę to jest takie trudne ? Zacytowałaś MNIE ! a podpisałaś inaczej.

Moje pytanie związane jest z tezą brata Dariusza Parfienowicza. Wysłuchałem jego nauczania w tej kwestii, chociaż nie znam go osobiście to jednak szanuję. LECZ z tezą że albo lekarz Bóg, lub lekarz człowiek, że nie ma innej opcji ciężko jest mnie zgodzić się.
Osobiście uważam że Stwórca jako Dawca naszego życia może użyć współczesnych medykamentów. Jakie jest Wasze zdanie w tym zakresie ?

Ciekawi mnie też bardzo stanowisko użytkownika o nicku "Rafał" (jeśli coś przekręciłem to przepraszam). Gdyż on przyjaźni się z autorem tej radykalnej nauki.

Moje pytanie związane jest z tezą brata Dariusza Parfienowicza. Wysłuchałem jego nauczania w tej kwestii, chociaż nie znam go osobiście to jednak szanuję. LECZ z tezą że albo lekarz Bóg, lub lekarz człowiek, że nie ma innej opcji ciężko jest mnie zgodzić się.

Abstrahując od ww nauczania (którego nie słuchałem) i koncentrując się na tu zacytowanej tezie: z tak sformułowaną tezą rzeczywiście trudno się zgodzić, bo te "ALBO" brzmi tak, jak by pójście do lekarza kategorycznie równało się rezygnacji z Boga jako lekarza.

Bóg używa też lekarzy. Nasz drogi brat, Łukasz, towarzysz apostoła Pawła, był lekarzem.

"Pozdrawia was Łukasz, lekarz umiłowany [...]" (Kol. 4:14)

Skoro był według Pawła "umiłowanym lekarzem", jego zawód nie mógł być w oczach Pawła czymś niewłaściwym. Łukasz nie był w niesławie z powodu swojego zawodu i nie mamy powodu, żeby przypuszczać, że był "lekarzem tylko z nazwy".

Z błędnego poglądu przedstawionego w powyżej zacytowanej tezie skutecznie może wyprowadzić m.in. porządny ból zęba lub złamana noga Choć bywają wyjątki: niektórzy nawet tutaj pozostają twardzi.

Warto wystrzegać się skrajności w temacie, czyli
- z jednej strony nie biegać panicznie po lekarzach (Łk. 8:43, 2.Kronik 16:12) chwytając się kurczowo ich białych fartuchów niczym cicitu Pana Jezusa, ale też
- z drugiej strony odrzucić przekonanie, że medycyna klasyczna praktykowana przez lekarzy jest wierzącym generalnie niepotrzebna, czy wręcz kategorycznie zła.

Korzystanie z pomocy współczesnych specjalistów medycznych nie musi wykluczać Bożej ingerencji, ale może ją wykluczać. Wszystko zależy od kontekstu sytuacji.

Co może wykluczać Bożą ingerencję?