www.ulicaprosta.net

Forum przy Ulicy Prostej
Teraz jest N kwi 28, 2024 7:25 am

Strefa czasowa: UTC + 1




Dział zablokowany Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.  [ Posty: 59 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3, 4  Następna strona
Autor Wiadomość
 Tytuł: szemranie
PostNapisane: Pt lis 28, 2014 7:00 am 
Offline

Dołączył(a): Śr lip 16, 2008 2:02 pm
Posty: 1952
Gnębi mnie ostatnio taka myśl..związana z "szemraniem". Izraelici na pustyni "szemrali"- było im ciężko, tęsknili za jakąś tam normalnością, chociaż Bog się nimi opiekował i prowadził ich. Stąd dla nas nauka, żeby nie "szemrać", bo poginiemy jak oni na pustyni.
Czym jest owo szemranie...? Narzekaniem? Czy jeśli narzekanie jest uzasadnione, nadal jest grzechem?
Otóż mi się zdarza często...narzekać. Walczę z tą skłonnością, ale mało efektywnie. Jest mi ciężko w pracy (absurdy w oświacie sięgają szczytu, a jest coraz gorzej. Wykonywanie bezsensownej, a czasochłonnej pracy, wysłuchiwanie bzdur na szkoleniach, konieczność podporządkowywania się idiotyzmom i robienie wszystkiego dlatego, że "muszę", nawet jeśli nie rozumiem, po co, jest naprawdę bardzo frustrujące), ciężko bez społeczności wierzących. Ale mam dach nad głową, mam co jeść i w co się ubrać. Można powiedzieć, że jestem jak Izraelici na pustyni.
I teraz: czy mam przestać w ogóle mówić, że mi ciężko? Udawać, że jest wszystko dobrze, uśmiechać się (jak radzą ludzie ze świata)? Potakiwać głową, robić, co muszę i zaakceptować fakt, że jest jak jest? Tylko co zrobić z emocjami, z tym, co burzy się we mnie i nie chce przestać? Jak długo można udawać kogoś zadowolonego?
Nie umiem sobie z tym poradzić. Jak ktoś zapyta: a jak się czujesz, jak w pracy na przykład, to mam..kłamać? Mówić: "Och, wszystko bardzo dobrze"? Pomijać to pytanie milczeniem? Zamknąć się w sobie i przestać w ogóle rozmawiać z ludźmi, ograniczając się do rozmów o pogodzie?
W nocy płaczę w poduszkę. W dzień ciężko pracuję. Dzień leci za dniem. Izraelici szli przez pustynię 40 lat. W sumie to ja im się nie dziwię, że szemrali...Czy gdyby przestali, czas wędrówki byłby krótszy? Czy jeśli się zawezmę w sobie, zacisnę zęby, zamilknę, to moja "pustynia" ma szansę się skończyć? Czy ja blokuję swoją postawą błogosławieństwo Boże dla mojej rodziny?


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł: Re: szemranie
PostNapisane: Pt lis 28, 2014 12:31 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr gru 15, 2010 5:19 pm
Posty: 89
Owieczka napisał(a):
? Czy jeśli się zawezmę w sobie, zacisnę zęby, zamilknę, to moja "pustynia" ma szansę się skończyć?


Ośmielę się odpisać,choć w tym szacownym gronie, trzeba mieć do tego niezłą odwagę. :wink:

Ja myślę,że szemranie osłabia wiarę szemrzącego,a także ma wpływ na innych i może osłabić ich morale lub wiarę( jeśli to osoby wierzące.) Na pustyni niektórzy z ludu szemrali i właśnie to się działo,osłabiali słabszych w wierze, no i dodatkowo samych siebie,co objawiało się upadkiem na duchu.

Myślę,że nie chodzi o samą "ideę" szemrania,bo przecież Pan nasz wie ,że jesteśmy niedoskonali. Z doświadczenia wiem,że szemranie osłabia mnie samą, odbiera wolę walki z przeciwnościami ,a nade wszystko doprowadza do dziwnego wzrostu różnego typu wątpliwości.
Jako,że nasz ratunek jest w Jezusie, to w takich razach proszę Go,aby mnie podźwignął,wzmocnił na duchu i pomógł jeszcze mocniej mu zaufać.

Pozdrawiam cię Owieczko.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł: Re: szemranie
PostNapisane: Pt lis 28, 2014 1:08 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr maja 20, 2009 11:11 am
Posty: 527
Lokalizacja: Białystok
Dorka napisał(a):
Ośmielę się odpisać,choć w tym szacownym gronie, trzeba mieć do tego niezłą odwagę. :wink:

Odwaga przychodzi z czasem :)

Owieczko. Szemranie nie jest dobre i sama to widzisz. Zwłaszcza szemranie przeciwko Bogu. Narzekanie może również oznaczać szemranie przeciwko Bogu. No bo jeśli ciągle narzekamy, że jest nam źle, to jednocześnie nie dziękujemy, że Bóg się o nas stale troszczy. Jedno wyklucza drugie.

Czy przestać w ogóle pisać / mówić? Nie o to chodzi. Ale zanim coś powiesz czy napiszesz zawsze zastanów się, czy to aby nie jest szemranie skierowane przeciwko Bogu. W takiej sytuacji należy rozmawiać z Panem i jemu przedstawić swoje problemy. I jego prosić o pomoc.

Izraelici szemrali przeciwko Mojżeszowi i Aronowi, a Pan stwierdził, że szemrali przeciwko niemu. Narzekali na braki, nie pamiętając o Bożym błogosławieństwie i cudach. Jak często ty Owieczko pamiętasz o bożych cudach i błogosławieństwie w twoim życiu? Jak często o tym mówisz lub piszesz? Bo jestem pewien, że one były i są w twoim życiu.

Wszelką troskę swoją złóżcie na niego, gdyż On ma o was staranie. (1 Piotra 5:7)

_________________
"Albowiem nie wstydzę się Ewangelii Chrystusowej, jest ona bowiem mocą Bożą KU ZBAWIENIU każdego, kto wierzy" Rzym. 1:16; www.kuzbawieniu.pl


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł: Re: szemranie
PostNapisane: Pt lis 28, 2014 1:38 pm 
Offline

Dołączył(a): Śr lip 16, 2008 2:02 pm
Posty: 1952
Rozumiem. I wiem, że nie wolno narzekać. Problem w tym, że ja...nie czuję tej troski...Żeby za coś dziękować, to trzeba czuć wdzięczność. Ja mogę dziękować za zbawienie, za cuda, które były w moim życiu (były), za to, że jestem zdrowa i że dzieci moje sa zdrowe, że są wierzące. Wiem, że wielu tego nie ma. Ale nie umiem dziękować za coś, co w moim odczuciu jest złe, frustrujące, niesprawiedliwe. Jak zacząć odczuwać wdzięczność za coś takiego...? Jak zmusić siebie samą do tego, aby nie mieć ochoty do narzekania? Żeby to "odpadło"? Nie wiem. Oczywiście modlę się i staram "każdą troskę złożyć na Niego", tylko nie bardzo wiem, jak to zrobić w praktyce. Kiedy wracam padnięta do domu, a tu czeka na mnie stos niepozmywanych naczyń, zakupy i masa papierkowej (i bezsensownej ) pracy i nauki, ledwo się czołgam i ...nie wiem, jak złożyć tę troskę i skąd brać na to siły...których mam coraz mniej.
Próbuję nie rozmawiać z ludźmi, zamknęłam się w sobie, ale czuję się źle, samotna, zapracowana, obciążona ponad miarę. Wiem, wiem, pewnie wszyscy tak mają.A nie rozmawiam, bo jestem osobą emocjonalną i zawsze coś chlapnę. Potem ryczę przed Bogiem, że znów Go zawiodłam. Wolę więc na wszelki wypadek odizolować się od ludzi. Dodam, że nie ma żadnych kontaktów w realu z ludźmi wierzącymi.

To...jak sobie radzicie? Skąd czerpiecie radość zycia? Ale nie piszcie tak wiecie...że miej nadzieję w Panu. Ja to wiem. Powiedzcie mi, jak to zrobić, żeby...zadziałało naprawdę.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł: Re: szemranie
PostNapisane: Pt lis 28, 2014 1:45 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt gru 09, 2008 7:19 pm
Posty: 142
Ja bym mógł też coś tak nieśmiało napisać ? :roll:

Owieczko, przecież wiesz, że nie chodziło o to, że ich uwierało "tu i teraz" i że się na to poskarżyli Panu, bo takich przykładów mamy wiele, choćby w psalmach - tzn. jak człowiek czasem z bólu wyje do Boga i mówi jak mu ciężko. Problem tu jest tego rodzaju, że tak ich to uwierało, aż przekłamali historię i zaślepli patrząc w przyszłość. Wyrzucali Wszechmocnemu to, że ich wyprowadził z Egiptu :shock: Zapomnieli też, że wyciągnął ich stamtąd, ale też do czegoś ich chciał zaprowadzić. Niby to takie proste, ale też takie życiowe. Przecież jest różnica jak powiem: "Panie tak długo jest mi źle, tak sobie nie mogę z tym dać rady", a "Po co w ogóle w Ciebie uwierzyłem, przedtem miałem się o wiele lepiej, po co mi to zbawienie? Po co wieczność z Tobą, jak teraz mi tak źle?"
Jakoś tak na usta mi się ciśnie Izajasz 57,11 swoimi słowami można to wyrazić tak: "Dlaczego Izraelu ode mnie odszedłeś? Czy nie dlatego, że przez dłuższy czas milczałem, a ty w tym czasie zapomniałeś o bojaźni przede mną?"

Reasumując: skarżyć się Panu możemy i powinniśmy, bo przed nim nie ma co udawać. Jak boli, to mówmy, że boli. Ale w momencie, kiedy wyłącza się boża bojaźń i zaczynamy Panu bluźnić mówiąc mu nieładne rzeczy na temat tego co myślimy o Jego zbawieniu - wtedy podchodzi to pod szemranie z przywołanej historii.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł: Re: szemranie
PostNapisane: Pt lis 28, 2014 2:06 pm 
Offline

Dołączył(a): Śr lip 16, 2008 2:02 pm
Posty: 1952
Hm...nie oskarżam Boga o ten stan rzeczy. Rozumiem, że żyję w skażonym świecie. Nie rozumiem, czemu "pustynia" trwa i trwa. Szukam przyczyny. Myślałam, że to może przez mój grzech narzekania.
I jeszcze..macie coś takiego, że powtarzacie grzech? Mi się zdarza. Czasem boję się, ze Bóg straci do mnie cierpliwość...(najczęściej są to grzechy języka). Bardzo, bardzo bym chciała być mniej emocjonalna, ale...nie umiem. Wiem, że nic mnie nie usprawiedliwia. Po prostu boję się.

Czyli- szemranie to nie tylko skarga na ciężki czas, to skarga, która prowadzi do buntu przeciw Bogu- dobrze zrozumiałam?


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł: Re: szemranie
PostNapisane: Pt lis 28, 2014 2:19 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr maja 20, 2009 11:11 am
Posty: 527
Lokalizacja: Białystok
Owieczko, Pismo mówi, że PAN MA O NAS STARANIE. Pismo jest nieomylne, zgodzisz się???
Najpierw piszesz:
Owieczka napisał(a):
Rozumiem. I wiem, że nie wolno narzekać. Problem w tym, że ja...nie czuję tej troski...Żeby za coś dziękować, to trzeba czuć wdzięczność.

To jest szemranie przeciwko Bogu, moim zdaniem. A zaraz potem piszesz np. o zdrowiu i dzieciach wierzących, czyli MEGA powodach do wdzięczności Bogu.
Piszesz o troskach w pracy. A jak się ma to do osób, które miesiącami czy latami szukają pracy, a nie mogą jej znaleźć? Czy nie powinnaś dziękować CODZIENNIE Bogu za to, że masz pracę?

Grzechy, czasem wystąpią raz, czasem je powtarzamy. Ale niewierzący nic z tym nie mogą zrobić, nie mają się do kogo zwrócić. A my mamy :!: Czy to nie jest kolejny MEGA powód do wdzięczności Bogu :?:

Na każdą sytuację można spojrzeć z różnych stron. Np. po wypadku samochodowym leżąc w szpitalu połamanym, jeden człowiek będzie bluźnił Bogu, że dopuścił do wypadku, a inny będzie dziękował Bogu za to, że jeszcze żyje i może rozmawiać. Która postawa będzie szemraniem, a która ufnością?

Moim zdaniem, droga siostro, czas zmienić spojrzenie. Dziękować Bogu za wszystko i dostrzegać Jego działanie w każdej sytuacji. A w chwilach trudnych szczerze z Bogiem rozmawiać. To wszystko.

_________________
"Albowiem nie wstydzę się Ewangelii Chrystusowej, jest ona bowiem mocą Bożą KU ZBAWIENIU każdego, kto wierzy" Rzym. 1:16; www.kuzbawieniu.pl


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł: Re: szemranie
PostNapisane: Pt lis 28, 2014 4:09 pm 
Offline

Dołączył(a): Śr lip 16, 2008 2:02 pm
Posty: 1952
Tak, oczywiście, masz rację.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł: Re: szemranie
PostNapisane: So lis 29, 2014 2:14 pm 
Offline

Dołączył(a): Śr lip 16, 2008 2:02 pm
Posty: 1952
I tak sobie myślę- skoro we wszystkim mam się nauczyć widzieć dobre strony, to może jest sens trzymać mnie z dala od innych ludzi...bywam wredna, gadatliwa, popełniam głupie błędy i grzechy, których się potem wstydzę. Może..ja się nie nadaję do bycia w jakiejkolwiek społeczności? I mniej grzeszę, jeśli jestem sama (okazji mam jakby mniej)?
No a narzekać oczywiście muszę przestać. Zamilknąć. To trudne. Czasem aż się wyć chce, gdzieś to kipi, boli, tyle tego jest na co dzień nawet. A tu nawet poskarżyć się nikomu nie można (bo to narzekanie wtedy jest), tylko Bogu można powiedzieć. Sęk w tym, że jak mówię Bogu, to On wydaje się daleki i milczący. I nie wiem, co On o mnie myśli w danym momencie. I nie czuję się jakoś pocieszona. Kiedy rozmawia się z drugim człowiekiem, który zdaje się nas rozumieć, to jakoś trochę to pomaga. A kiedy mówię w przestrzeń wiedząc, że Bóg mnie słyszy, ale nie czując Go, nie widząc Jego reakcji, to...no sama nie wiem. Zostaje tylko wiara i ona musi wystarczyć.
Bardzo, bardzo trudno jest być chrześcijaninem. Do pocieszenia musi nam wystarczyć wiara w to, ze Bóg nad tym panuje i to widzi, ale przejść trzeba wszystko bez zmiłowania. Bo nikt nie obiecywał, że będzie miło i przyjemnie. No i...nie jest. Ale jest też napisane "Radujcie się"- a ja jeszcze tego stanu nie osiągnęlam. Tzn. chciałabym móc autentycznie, naprawdę i szczerze radować się wtedy, kiedy mnie odrzucają ludzie, kiedy są wobec mnie niesprawiedliwi, niemiłosierni, kiedy obarczają mnie złośliwie pracą ponad miarę, kiedy zabijają swoim egoizmem. No jeszcze nie umiem, niech mi Bóg wybaczy. Ale chcę. Naprawdę chcę tak czuć i być taka, żeby się Bogu podobać. O ile On jeszcze ma do mnie cierpliwość...pozostaje wierzyć, że Jego cierpliwość jest większa niż ludzka.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł: Re: szemranie
PostNapisane: So lis 29, 2014 11:16 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz lip 08, 2010 2:20 pm
Posty: 344
Rafał napisał(a):
Owieczko, Pismo mówi, że PAN MA O NAS STARANIE. Pismo jest nieomylne, zgodzisz się???

No, cóż ... wyszło tak jakoś teologicznie poprawnie. Nie ma się czego przyczepić. Ale ...
Trudno się nie zgodzić, że to prawda - że Pan ma o nas staranie. Wiem, że Jego Słowo jest żywe i doświadczam Jego mocy. Jednak Jego ścieżki to nie nasze ścieżki nieraz w tak wielkim stopniu, że możemy stracić kierunek, zagubić się, choć wierzę, że Bóg ma to pod kontrolą także. Czy ktoś z Was, respondentów był kiedykolwiek w takim miejscu, jak Owieczka? Chodzi mi o życie latami pod ścianą. Ja byłam - i pewne cytaty z Biblii, bądź cytowane prawdy byłyby pocieszeniem, a inne - ustawianiem, podobnie jak w przypadku Hioba. W bólu nie widzi się pewnych prawd, bo odczuwamy głównie ból. Ale jak kimś potrząśniemy, to też nie sprawimy, że zobaczy.Wybaczcie to porównanie: Jego przyjaciele momentami mówili prawdziwe rzeczy o Bogu (oczywiście nie porównuję ich oskarżeń Hioba o zło - do tych odpowiedzi!) ale jednak zagubili cel swoje wizyty, jakim było POCIESZENIE, a nie postawienie Hioba do pionu poprzez prawidłowe rozwiązanie problemu. Ludzie w bólu potrzebują bardziej nadziei i współczucia, oczywiście jak najbardziej nieraz poprzez Słowo Boże też. Tylko, że ...

... No właśnie, Bóg mi udzielił nauczki nie raz, żebym nie sypała soli Jego Prawdy na czyjeś rany. Bardzo to mnie to zasmuciło bo tak czasem w dobrej wierze robiłam i dlatego pokutowałam z tego. Może dlatego troszkę mam inną perspektywę.

Widziałam różnych wierzących, którzy tak się pogubili, albo byli przez lata w takim imadle, że płakać się chciało z bezsilności - i były to nieraz historie bez łatwych rozwiązań, typu: "wołałem do Pana i za miesiąc stało się to i to". Mówię o sytuacji, kiedy nie zmienia się absolutnie nic a człowiek jest tak wyprany i wyżęty w wirówce, że wieczorem nie wie, jak się nazywa i o modlitwie nawet szkoda marzyć. I tak mijają miesiące, a czasem nawet lata. Jest to niewola egipska i wiadomo, że nie skończy się jutro. Trzeba wytrwać.

Ale Owieczko Kochana! Nie trać nadziei. Bo w każdej z tych nawet najgorszych historii na końcu otwierają się drzwi i przychodzi Boże rozwiązanie i wytchnienie. Kiedyś na pewno zobaczysz sens tego i cel - choć dzisiaj jest to dla Ciebie zakryte. Ja mogę tylko obiecać wytężoną modlitwę za Ciebie! I dzięki za szczerość.

_________________
"(...) Siebie samego czystym zachowaj" [1 Tm 5,22]


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł: Re: szemranie
PostNapisane: Pn gru 01, 2014 10:12 am 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr maja 20, 2009 11:11 am
Posty: 527
Lokalizacja: Białystok
Bardzo lubię księgę Joba, a że akurat ją rozważamy na naszych społecznościach, pozwolę sobie na kilka uwag.

Job - mąż nienaganny i prawy, bogobojny i stroniący od złego (1:1; 1:8; 2:3). W pewnym momencie traci majątek i dzieci, a sam zostaje dotknięty wrzodami od stóp do głów. Dlaczego? Gdyż Bóg go doświadczył i pozwolił Szatanowi działać. Nieszczęścia Joba nie były spowodowane żadnym jego grzechem. W całym swym nieszczęściu Job zachowuje się nienagannie wobec Boga, nie wypowiadając nawet jednego niestosownego słowa (1:22; 2:10).

Słysząc o jego nieszczęściu przychodzą przyjaciele, aby wyrazić mu współczucie i pocieszyć go (2:11). Siedzą z Jobem na ziemi 7 dni i nocy, nie mówiąc ani słowa.
Jednak później rozpoczyna się długa wymiana zda pomiędzy przyjaciółmi a Jobem. Z niej dowiadujemy się kilku rzeczy. Przyjaciele uważają, że Job zgrzeszył, stał się buntownikiem wobec Boga i dlatego Bóg dotknął go nieszczęściami. Job natomiast cały czas broni swojej niewinności, twierdząc, że Bóg w swojej suwerennej decyzji może również doświadczyć niewinnego. My, znając całą historię wiemy, że Job ma rację w tym sporze.

Jednak co się dzieje w chwili, gdy Bóg odzywa się do Joba? Karci go za nierozumną mowę (38:1; 40:1-8). Job, pomimo braku winy, rozmawiając z przyjaciółmi i zwracając się do Boga, podważał Bożą sprawiedliwość, spierał się nierozumnie z Bogiem i nieraz miał do Boga różne pretensje. Przede wszystkim o to, że Bóg milczał przez długi czas, podczas gdy Job oczekiwał szybkich odpowiedzi.
Po ludzku możemy zrozumieć Joba, dlaczego w zgorzknieniu i wielkim cierpieniu mówił, co mówił. Ale czy Bóg ocenił tę sytuację "po ludzku"? Nie, Bóg ostro skarcił Joba, pomimo cierpień, jakie na Joba spadły.

Następnie, po całkowitym ukorzeniu się Joba (42:1-6), Bóg skarcił przyjaciół Joba, bo nie mówili o Bogu słusznie, jak Job (BW - nie mówili prawdy; BG - nie mówili przystojnie). Przyjaciele mieli złożyć ofiary za siebie, a Job miał się o nich modlić, bo tylko jego modlitwy mogły zostać wysłuchane (42:7-9).
Po tym wszystkim Bóg przywrócił szczęście Joba (42:10-17).

Jak to się ma do sytuacji Owieczki, o której tutaj rozmawiamy i do naszych rad? Każdy musi sam to ocenić. Ja zwrócę tylko uwagę na fakty. To Owieczka założyła ten temat, zwracając uwagę na swoje narzekanie, które może być lub nawet czasem jest szemraniem przeciwko Bogu. Zakładając temat zapewne oczekiwała rad przyjaciół z UP. Ja udzieliłem tej rady, zwracając uwagę na Boże obietnice dla nas zawarte w Piśmie, jak też na nierozumną mowę Owieczki o Bogu (szemranie). Jeśli szukać jakiegoś podobieństwa do sytuacji z Jobem, to należy patrzeć na szemranie Joba w rozmowie przyjaciółmi i z Bogiem, a nie na wydarzenia wcześniejsze, gdy Job był jeszcze nienaganny i prawy, a mimo to spadły na niego nieszczęścia.

Tak, w sytuacji całkowitej niewinności, od przyjaciół dla danej osoby przy doświadczeniach należy się wyłącznie pocieszenie. Lecz w sytuacji grzechu należy się napomnienie i zachęcenie do odwrócenia się od grzechu, a także zachęcenie do ufności Bogu, jeśli ta ufność gdzieś się zapodziała.

Droga mi Owieczko! Droga siostro! Życzę ci i będę się o to modlił, aby żadne nierozumne słowa nie wychodziły z twoich ust. Żebyś wierzyła całkowicie w Boże obietnice dla nas. Żebyś odzyskała radość życia i częściej dziękowała Bogu za błogosławieństwa, których niewątpliwie doświadczasz każdego dnia. Żebyś umiała czekać na Boże Słowo, Boże odpowiedzi, bez narzekania. Będę się także modlił o to, żebyś miała żywą społeczność z braćmi i siostrami, bo to jest nie do zastąpienia i bardzo się przydaje w życiu wierzących ludzi. Niech Pan cię prowadzi.

_________________
"Albowiem nie wstydzę się Ewangelii Chrystusowej, jest ona bowiem mocą Bożą KU ZBAWIENIU każdego, kto wierzy" Rzym. 1:16; www.kuzbawieniu.pl


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł: Re: szemranie
PostNapisane: Pn gru 01, 2014 11:16 am 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So cze 04, 2005 7:33 am
Posty: 585
Może ja dołożę swoje pięć groszy do tej dyskusji.
Będę pisał ze swojego doświadczenia żeby była jasność. Potraktujcie ten wpis jako głos (szemracza od czasu do czasu) w temacie szemrania w doświadczeniach.

Kiedy człowieka nachodzą smutne myśli, ma problemy, kiedy wydaje mu się, że Bóg go opuścił, że nie słyszy, że jest daleko, że już wszystko stracone, że trzeba się samemu zmagać z problemami, że jest się do niczego, to najpierw trzeba ustalić skąd pochodzą te myśli. Czy poddaje je Duch Święty czy nie.
W tym celu należy zajrzeć do Słowa Bożego. Proponuję przeczytać cały 40 rozdział księgi Izajasza, Rzym 8,24-39; Hbr 10,32-39 i jeszcze parę innych dowodzących, że Bóg nie opuszcza swoich dzieci. Wtedy, z łaski Bożej, można zobaczyć, że takie złe myśli pochodzą od złego i prowadzą prostą drogą do utraty wiary w dobroć Bożą, a ich źródłem jest nasz egocentryzm podsycany przez diabelskie podszepty.

Co robić w takiej sytuacji ?
Po ludzku rzecz biorąc należy mi współczuć, pocieszyć, poklepać po plecach, pożałować „biedulka”. Ale już wiem, że to nie pomaga.
Trzeba poddać się Bogu a przeciwstawić diabłu (1P 5,6-11). Mogę to zrobić, bo mam Ducha Świętego, którego otrzymałem od kochanego Ojca w niebie. Jezus żyje i Jego jest chwała.
Świadomość tego sprawia, że nie rozczulam się dłużej nad sobą.
Skoro Jezus cierpiał, to dlaczego ze mną miałoby być inaczej. Czym jestem lepszy od Niego ? (Hbr 5,8-10).
Modlę się do Boga i przepraszam za to, że dopuściłem do głowy takie złe myśli o swoim Ojcu Niebieskim.
Proszę, żeby dał mi siłę, do myślenia zgodnego z moim odrodzonym duchem abym mógł myśleć o tym, co dobre i poczciwe, co zgodne z Jego wolą (Flp 4,6-9).
Jeśli zgrzeszyłem, przepraszam za to. Jeśli nie zgrzeszyłem, proszę Boga o siłę w doświadczeniu.
Nie powiem, żeby za tym szło samopoczucie „latania w skowronkach”. Ale nikt mi tego nie obiecywał. Natomiast zawsze wraca poczucie bezpieczeństwa i zaufania Bogu, poczucie pewności, że Bóg jest blisko, choć go nie czuję i nie widzę. Czasem zanim to nastąpi mijają tygodnie, miesiące a w niektórych sytuacjach może trwać latami. Ale wiem, że Bóg się nie spóźnia.

Wiem także z doświadczenia, że pokój ducha nie musi iść w parze z duszewną radością. Można mieć jednocześnie pokój Boży w sercu i cierpienie w ciele.

Moje przemyślenia zawarłem również w artykule http://www.tiqva.pl/zdrowa-nauka/207-sm ... zecijanina

Gustav Boberg ujął pięknie postawę w doświadczeniu w swojej pieśni, słowami:
"Gdy życia mię przytłacza ciężkie brzemię,
Gdy jest na śmierć zraniona dusza ma;
Ojcowska Twoja dłoń, gdy ciężar zdejmie,
Pomoże nieść, co się nieznośnym zda,
Me serce w uwielbieniu śpiewa Ci:
Jak wielkimś Ty, jak wielkimś Ty!
Me serce w uwielbieniu śpiewa Ci:
Jak wielkimś Ty, jak wielkimś Ty! "

Kiedy po jakimś czasie doświadczenia wracają, a prawie zawsze tak sie dzieje, to powtarzam scenariusz z poprzedniego razu. I tak będzie aż do końca mojej wędrówki na tej ziemi.
Odpocznę w Nowym Jeruzalem. Tam Bóg otrze wszelką łzę.

"I widziałem nowe niebo i nową ziemię; albowiem pierwsze niebo i pierwsza ziemia przeminęły, i morza już nie ma. I widziałem miasto święte, nowe Jeruzalem, zstępujące z nieba od Boga, przygotowane jak przyozdobiona oblubienica dla męża swego. I usłyszałem donośny głos z tronu mówiący: Oto przybytek Boga między ludźmi! I będzie mieszkał z nimi, a oni będą ludem jego, a sam Bóg będzie z nimi. I otrze wszelką łzę z oczu ich, i śmierci już nie będzie; ani smutku, ani krzyku, ani mozołu już. nie będzie; albowiem pierwsze rzeczy przeminęły.”

_________________
Znalazłem Prawdę !!!
Odpowiedział mu Jezus: Ja jestem droga i prawda, i żywot, nikt nie przychodzi do Ojca, tylko przeze mnie (Jana 14,6).
www.tiqva.pl


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł: Re: szemranie
PostNapisane: Wt gru 02, 2014 4:48 pm 
Offline

Dołączył(a): Pt maja 06, 2005 12:18 am
Posty: 1266
Wiecie dziewczyny,że od lat lekko mi nie jest.Trudno,boleśnie.
Mogę powiedziec ,że pare razy byłam pod sciana...płacze,modle się ,wołam ale.....chyba nie narzekam.Najwyżej wołam Przyjdź już Panie
Od pocieszania mamy Boga ale mamy też siebie.Czasem trzeba nieśc ciężary sióstr i braci

_________________
Arkę Noego budowali amatorzy a Titanica profesjonaliści.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł: Re: szemranie
PostNapisane: Wt gru 02, 2014 6:15 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn lut 18, 2013 3:27 pm
Posty: 251
To ja jeszcze dorzucę swoje trzy grosze... Chociaż pewnie nie napiszę nic mądrzejszego od tego, co już pisali moi starsi w wierze bracia.

Moglibyśmy tutaj dużo pisać, o tym jak każdy z nas radzi sobie ze zniechęceniem, jak pomimo trudności nie ustajemy w nadziei... moglibyśmy dawać mnóstwo praktycznych rad lub po prostu współczuć, "płakać z płaczącymi" i pocieszać... Wyglądałoby to bardzo pobożnie, ale to pewnie za dużo by nie pomogło. Po pierwsze, trudno jest współczuć na odległość. Po drugie, zazwyczaj mamy różne doświadczenia, więc jeśli nie byliśmy w podobnej sytuacji, to będziemy brzmieć po prostu niewiarygodnie (ja się czasem też chwilowo martwię z powodu przewlekających się problemów i nadmiaru pracy, szczególnie jak nie widać efektów..., ale chyba częściej jest zupełnie odwrotnie, bo na przykład zdarza mi się zniechęcić, jak wszystko układa się "zbyt dobrze", a zmotywować się do wytężonej pracy, jak pozornie wydaje się, że już wszystko stracone). Po trzecie, powtarzanie cudzych dobrych rad i wprowadzanie ich w życie zawsze jest tylko częściowo słuszne i skuteczne. Właściwie nie różniłoby się to od pomocy "świeckiego" psychoterapeuty. ;)

Przez ostatnie kilka lat się nad tym długo zastanawiałem (tak intensywniej przez jakieś ostatnie pół roku, od "Festiwalu Nadziei") i doszedłem do wniosku, że w ogóle nie rozumiałem problemu nadziei w nowym przymierzu (i nie słyszałem o tym zbyt wielu dobrych kazań, więc być może nie jestem sam). Zwróciłem się wtedy do mądrzejszych od siebie (czyli apostołów) i udało mi się kilka ciekawych rzeczy zauważyć, które może wam też pomogą.

Najpierw zastanawiałem się nad tym jak to się stało, że taki apostoł Paweł, chociaż miał tyle problemów, to tak mu się dobrze powodziło w służbie, tak ciężko pracował oraz pomimo wielu obaw i problemów się nie zniechęcał, a nawet, co zaskakujące, chyba najwięcej zachęty i pewności co do nadziei zawierał w listach, które napisał z więzienia, gdy "po ludzku" nic mu się nie układało. Wtedy, analizując 3. rozdział listu do Filipian zrozumiałem, że człowiek musi sam dojść do tego, że wszystkie jego starania są nic nie warte, że dopóki nie dojdzie do kresu swoich możliwości i w swojej bezsilności nie podporządkuje się Bogu, to nie może liczyć na poważne efekty naśladowania Chrystusa. Zrozumiałem wtedy coś o "mocy zmartwychwstania", ale o tym później. ;)

Dalej zastanawiałem się, dlaczego chrześcijanie tak dużo mówią o tym, co dobrego (dla nas) możemy już tutaj na Ziemi dostać, gdy uwierzymy w Jezusa, a tak małą uwagę zwracają na wieczność, na nagrodę w niebie, na "nadzieję zmartwychwstania". Zauważyłem wtedy, że często mamy bardziej lub mniej nierzeczywisty obraz Boga i jego obietnic, dlatego zdarza nam się zniechęcać, bo nie widzimy efektów, które wydawałoby się, "nam się przecież należą, bo robimy wszystko, co i jak trzeba". Zrozumiałem wtedy coś o "fałszywej nadziei", która zamiast zwracać człowieka ku wieczności i upodabniać go do Chrystusa, przywiązuje go do życia doczesnego i sprzyja jego "cielesności" oraz jest źródłem wielu rozczarowań, a nawet rozpaczy i utraty wiary. Szczególnie pomógł mi tu 11. rozdział listu do Hebrajczyków, ale o tym też za chwilę. ;)

Na koniec (przynajmniej na razie tyle udało mi się przemyśleć), zwróciłem uwagę na to, jak ważną rolę przypisywał nadziei apostoł Paweł. W liście do Rzymian w 8. rozdziale, pod koniec całej początkowej "części teologicznej", opisującej w teorii życie chrześcijanina, po opisaniu wszystkiego od uświadomienia sobie grzechu, upamiętania i uwierzenia, aż po "życie według Ducha", napisał coś niezwykłego o nadziei (Rzym. 8:18-39), która pozwala człowiekowi zaufać Bogu, pomimo cierpień tak wielkich, że nie da się ich wyrazić słowami, kiedy modląc się do Boga o Jego pomoc można już tylko milczeć i wzdychać. Zrozumiałem też, że bez takiej nadzieli nie ma co liczyć na to, że to wszystko, co było opisane wcześniej będzie się z pełni realizować w życiu człowieka. Wtedy zacząłem szukać dalej i trafiłem na listy do Koryntian (szczególnie 2. Kor. 4:16-5:10) i zrozumiałe, jak słabo to wszystko rozumiałem. ;)

Najpierw może przypomnę to, co pewnie wszyscy wiemy, czyli jak Paweł porównywał życie chrześcijanina. Porównywał je m.in. do życia sportowca, żołnierza i rolnika (np. 2. Tym. 2:1-7, 1. Kor. 9:24-27). Tak jak sportowiec, nie może liczyć na wygraną, jeśli nie trenuje i nie przestrzega regulaminu, jak żołnierz nie ma co liczyć na zwycięstwo, jeśli nie bierze udziału w szkoleniu i nie słucha dowódcy, jak rolnik nie ma co liczyć na plony, jeśli nie pracuje rzetelnie na polu i nie dostosowuje się to naturalnych zasad wzrostu roślin, tak samo chrześcijanin nie ma co liczyć na "zwycięstwo w Chrystusie", jeśli nie daje się prowadzić Duchowi Świętemu i nie stosuje się do wskazówek z Bożego Słowa. Równocześnie sportowiec nie żałuje lat straconych na treningi, bo "ma przed oczami" ten wspaniały moment, gdy dostanie złoty medal na olimpiadzie (za czasów Pawła wieniec na igrzyskach). Żołnierz nie uważa, że czas szkolenia w koszarach był stracony, bo czeka na moment, gdy będzie wracał po wygranej wojnie do domu i wszyscy rodacy będą go witać w czasie triumfalnego pochodu ulicami stolicy. Rolnik nie ustaje w pracy w polu, bo czeka na moment, kiedy na dożynkach będzie wraz z innymi rolnikami cieszył się z plonów, które uzyskali. Podobnie apostoł Paweł nie ulegał zniechęceniu, bo cały czas pamiętał, że wkrótce wraz ze swoimi braćmi stanie przed trybuną Chrystusa i otrzyma nagrodę za swoją wierną służbę i już zawsze będzie ze swoim Panem (2. Tym. 4:6-8)..., a tym bardziej nie powinien się zniechęcać, bo nie będzie to tylko jednorazowa, krótkotrwała nagroda, lecz wieczna chwała (np. 1.Kor. 9:25, 1. Piotra 1:3-4).

Dla nas takie porównania też są w miarę zrozumiałe. Zapewne także Owieczka, która lubi pracować z dziećmi, nie żałuje, że musiała tyle lat studiować, a potem doszkalać się i zdawać wiele egzaminów, by mogła być nauczycielem.

Tak więc mamy już podstawę. Oczywiste jest, że chrześcijanin nie może żyć bez nadziei, tak jak nie może żyć bez wiary i miłości (1. Kor. 13.), a cała chrześcijańska nadzieja nie ma sensu, jeśli ktoś nie widzi tej wspaniałości Chrystusa i Jego nagrody. Paweł nie uważał, że jego wielkie doświadczenia i problemy są tak po prostu małe i nieznaczące, a jego dotychczasowe spokojne i dostanie życie faryzeusza tak godne pogardy po prostu "bo tak". To wszystko jest nic nie warte dopiero w porównaniu ze wspaniałością Jezusa Chrystusa. Warto się nad tym głębiej zastanowić, bo jeśli utkniemy w tym miejscu, to nadal będziemy mieć trudności ze "skutkami" nadziei. Mogą w tym pomóc np. listy do Efezjan, Filipian i Kolosan.

No to teraz najważniejsze, czyli po co nam ta nadzieja (czyli całkowite pokładanie ufności w Bogu, w jego obecnej łasce i w tym, co obiecał na przyszłość). Nadzieja wynika z przekonania o Bożej łasce, miłości i wierności , z naszego doświadczenia w chodzeniu z Bogiem (np. Rzym. 5:1-11) i z przykładu życia bohaterów Biblii (Rzym. 15:4) i innych wierzących. Nadzieja współwystępuje z doświadczeniem, cierpliwością i wytrwałością. (Rzym. 8:23-25).
Nadzieja pozwala nam wytrwać w tym naszym uciążliwym "treningu", bo nie ma zmartwychwstania bez umierania, świętości bez uświęcenia, życia według Ducha bez posłuszeństwa, nowej natury bez codziennego zapierania się siebie, itd. Nadzieja motywuje do zachowywania wiary i kierowania się miłością (pośrednio jest o tym w 1. Kor. 13.). Nadzieja motywuje do uświęcenia, życia bez grzechu i dobrych uczynków (np. 2.Kor. 5:9-10, Hebr. 11:24-26, 2.Piotra 3:10-14). Nadzieja przekonuje nas, że Bóg jest łaskawy i miłosierny w swoim cierpliwym odwlekaniu sądu w czasie (2.Piotra 3:10-15), więc nie dziwimy się, że dla naszego dobra zwleka też z naszą nagrodą. Nadzieja pozwala nam nie przejmować się problemami i zachować pokój, gdy zwrócimy się o pomoc do Boga (Fil. 4:6-7). Nadzieja pozwala nam nie pogrążać się w rozpaczy, gdy mamy powód do zmartwień (1.Tes. 4:13-14). Nadzieja jest "kotwicą duszy" (mówiąc bardziej współcześnie "stabilizatorem nastroju" ;) ), czyli pomaga zachować zdrowie psychiczne i porządek myśli pomimo problemów (Hebr. 6:18-20).

Ta powyższa lista jest pewnie niekompletna, ale trzeba jeszcze pamiętać o jednym szczególe. Nadzieją nowego przymierza jest to, co wieczne, czyli szczególnie to, co będzie w przyszłości, po spotkaniu z Chrystusem, a niekoniecznie to, co nas spotyka tutaj za życia na Ziemi. Dlatego wrogiem nadziei jest wszystko to, co nas skupia na życiu doczesnym, czyli życiowe problemy, grzech i przyjemności życia oraz dobrobyt (Ew.Marka 4:18-19). Problem może być także taki bardziej "pobożny": fałszywa nadzieja, czyli takie nadmierne przywiązanie do tego, co dostajemy z łaski Bożej tutaj na Ziemi. Dobrze pamiętamy, że np. "ruch wiary" przez swoje nauki wykrzywiające łaskę Bożą okazywaną nam za naszego ziemskiego życia, skupia człowieka na doczesności i doprowadzając go do rozczarowania, konsekwentnie pozbawia go wiary w Boga. Apostoł Paweł uczy nas, że to co mamy na Ziemi jest nietrwałe i nie warto się tym tak bardzo przejmować, bo to wszystko, co dobrego tutaj dostajemy z łaski od Boga to i tak tylko zapowiedź wieczności (2. Kor. 4:16-5:5). Używa tam ciekawego słowa "ἀρραβών" (link do Stronga), w BW tłumaczonego jako "zadatek" lub "rękojmia", a oznaczającego pierwszą ratę połączoną z gwarancją otrzymania całości w przyszłości. Tym właśnie jest wszelkie błogosławieństwo udzielane nam przez Boga za naszego doczesnego życia, a w szczególności powodujące nadzieję działanie Ducha Świętego w nas. Bóg obiecał dać nam to, co nam jest potrzebne, a nawet jak zwleka i nie daje nam wszystkiego, co chcemy, to nie zapomni o nagrodzie w wieczności... i to "z odsetkami" (Hebr. 11:35b-40).

Mógłbym jeszcze dużo pisać, ale to i tak nic nie pomoże, jak ktoś tego sam nie zbada w Piśmie, nie przeżyje w życiu i Duch Święty go o tym nie przekona. Na zakończenie, można sobie przypomnieć, co o nadziei pisali mądrzejsi od nas. ;) Chyba najjaśniej pisał o tym Paweł w Liście do Filipian 3:4-16:

"My bowiem jesteśmy obrzezani w Duchu Bożym, służąc i chlubiąc się w Chrystusie Jezusie, a w ciele nie pokładamy ufności. Chociaż ja mam ufność także w ciele. Jeśli ktoś inny mniema, że [mógłby] pokładać ufność w ciele, to ja tym bardziej. Obrzezany zostałem ósmego dnia, jestem z rodu Izraela, z pokolenia Beniamina, Hebrajczyk z Hebrajczyków, w stosunku do Prawa byłem faryzeuszem, a pod względem gorliwości prześladowcą Kościoła, co do sprawiedliwości opartej na Prawie stałem się nienaganny. Ale cokolwiek było mi zyskiem, uznałem ze względu na Chrystusa za stratę. Ale i więcej: wszystko uznaję za stratę ze względu na przewyższające wszystko osobiste poznanie Jezusa Chrystusa, mojego Pana, dla którego wszystko straciłem i uznaję za gnój, żeby zyskać Chrystusa i odnaleźć się w Nim, nie mając mojej sprawiedliwości, opartej na Prawie, lecz tę przez wiarę w Chrystusa, sprawiedliwość z Boga, otrzymaną ze względu na wiarę, żeby poznać Jego i moc Jego zmartwychwstania oraz wspólnotę w Jego cierpieniach, będąc przekształtowanym na podobieństwo Jego śmierci, abym w ten sposób dostąpił powstania z martwych. Nie że już to posiadłem albo już zostałem uczyniony doskonałym, ale lecz staram się ze wszystkich sił, aby to pochwycić, ponieważ zostałem pochwycony przez Chrystusa Jezusa. Bracia, ja nie myślę, że już to osiągnąłem. Ale jedno czynię: zapominając o tym, co poza mną, usilnie podążam ku temu, co przede mną. Zmierzam do wyznaczonego celu, ku nagrodzie w górze, do jakiej Bóg powołał nas w Chrystusie Jezusie. Ilu nas więc jest dojrzałych, wszyscy tak myślmy; a jeśli coś inaczej rozumiecie, i to wam Bóg objawi; Jednak dokąd wyruszyliśmy, w tę samą stronę zgodnie postępujmy!"

Niech was nasz Pan błogosławi... i przypomina o nadziei!

_________________
"Tak mówi Pan Bóg: Nie z waszego powodu to czynię, domu Izraela, ale dla świętego imienia mojego, które bezcześciliście wśród ludów pogańskich, do których przyszliście." Ks. Ezechiela 36:22, BT.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł: Re: szemranie
PostNapisane: Wt gru 02, 2014 7:38 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sie 29, 2013 7:40 am
Posty: 170
Lokalizacja: Wrocław
Mateuszku dziękuję bardzo za poruszenie tematu nadziei :) bardzo cenne 8)

_________________
"Oznajmiono ci, człowiecze, co jest dobre i czego Pan żąda od ciebie: tylko, abyś wypełniał prawo, okazywał miłość bratnią i w pokorze obcował ze swoim Bogiem." księga Micheasza 6.8


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Dział zablokowany Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.  [ Posty: 59 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3, 4  Następna strona

Strefa czasowa: UTC + 1


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 19 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
POWERED_BY
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL