Witaj Owieczko,
Też tak sie czułem kiedyś-czekanie na pochwycenie jedyną nadzieją.
Dzięki Bogu już tak nie jest. Ostatnie wakacje były jednymi z lepszych od kilku lat. Miałem przeczucie, ż e Bóg wzmocni nas duchowo i tak się stało ale nie tak jak sobie wyobrażałem. Tam gdzie myśleliśmy, ,ze będziemy wzmocnieni duchowo była pustka i rozpacz, natomiast dobre rzeczy przyszły z innej strony.
„Myśli moje nie są myślami waszymi ani wasze drogi moimi drogami. Bo jak niebiosa górują nad ziemią, tak drogi moje nad waszymi drogami” (Iz 55,8-9). -mam ten fragment głęboko w sercu od jakiegoś czasu. On daje mi dystans do siebie swoich problemow itd.
My z żoną w swojej wędrówce w poszukiwaniu Prawdy( tzn.społeczności zdrowej) przebrnęlismy przez wiele społeczności. Począwszy od bardzo charyzmatycznych grup poprzez zbory "zdrowej nauki"-czyt Wspolnot Zielonoświątkowych do Wolnych Chrześcijan. Dziś jesteśmy nigdzie ale za to z Chrystusem. Spotykamy się ze znajomymi i cieszymy sie wspolną społecznością. Mam dużą chęć głosić i udaje się to z pomocą Ducha Świętego-tam gdzie przez kilka lat nie mówiliśmy znajomym o Jezusie własnie mogliśmy powiedzieć w co wierzymy itd. i to ewidentne prowadzenie Ducha Świętego. Wszędzie gdzie idziemy ostatnio to się udaje. To jest super.
Dzieje się to naturalnie nie nastawiamy sie na to co bedziemy komuś mówić o Bogu. Widzę ,że Bóg daje sposobności i ja decyduję czy je wykorzystam czy nie.
Jak je wykorzystuje to On daje więcej.
To co zdecydowanie widzimy, że daliśmy się ograbic z bycia prowadzonym D.Świętym. Kiedy jakby na nowo to się dzieje widać duży postęp. Wszystkie ostatnie rozmowy o Bogu wynikły z chęci spędzenia z kimś czasu i to jest jakby to co do nas przemawia ewangelizacja przez zdrowe relacje z innymi.
Cytuj:
Nie mam nawet już parcia do ewangelizacji, bo po tylu próbach dotarcia do kogokolwiek z ewangelią (po wyśmianiu mnie, pukaniu się w głowę, obojętności) przestałam wierzyć, że dziś w ogóle ktoś się jeszcze nawróci.
Mnie jak wysmiewali to Jezus przychodził i wzmacniał mnie i czułem się jeszcze lepiej.Może masz trudniej w pracy -środowisko nauczycielskie może być uciążliwe ale ne poddawaj się.
Poza tym nie mamy wierzyć czy nie , że się ktoś nawróci tylko robić swoje czyli być otwartym na mówienie o Bogu ale nie tylko jak ktoś tutaj słusznie wspomniał-mowić ewngelię ale nasza postawa, życie rodzinne myślę że i wygląd ma dla innych znaczenie. My się modlimy aby jak ktoś do nas do domu przyjdzie czuł dobrą atmosferę. Kiedyś uprzytomniłem sobie, że jak ktoś spojrzy na moją twarz to nie uwierzy , ze wierzę w Chrystusa. Czasem lepiej nie mówić tylko coś zrobić. Często widzę taką postawę: ten to pijak nie ma co takiemu mowić o Bogu, a może włanie on czeka na nas, bezdomny czy inny człowiek z problemami. Powinniśmy prośić D.Św. o łaskę i dary aby takim ludziom pomagać. Czy to będzie śmieszne jak się o kogoś na ulicy pomodlimy dla niektórych pewnie tak ale dla nas nie może. Jeżeli mamy w sobie Pokój a ktoś go nie chce to Pokój wróci do nas.
Cytuj:
Kościoła nie ma. Trudno nazwać kościołem to, co zostało w zborach okolicznych. Takie puste gadanie, zupełnie jak na radach szkoleniowych w pracy...naprawdę.
Z tego wlaśnie Bóg nas uleczył niedawno. Nie mam prawa oceniać innych zborów przez moj rozum. Być może bladzą ale Bog może ich dotknąć więc mam ich błogosławić i czekać. Zostaliśmy bardzo zbudowani we wspólnocie gdzie wcześniej myślałem, że to nie możliwe. Pismo mówi wyraźnie "Badajcie Duchy czy z Boga są"-wniosek z tego prosty , że trzeba to robić i prawdopodobnie w większości zborów nawet w zdrowych społecznościach. Wniosek z tgo taki, ż e nie ma się co zniechęcać czy oceniać innych. Skupmy się na własnej drodze i iściu z D.Świętym-"Ci których Duch Boży prowadzi są dziećmi bożymi"[ Rzym. 8,14]. Nie pasuje mi ta czy inn społeczność nie idę tam ale mam nadzieję, że Bóg odpowie.
Chciałbym wyjaśnić, że nie mam na myśli nie nazywania grzechów po imieniu , nie-krytykowania itp. Bóg wszystkich osądzi po co ja mam osądzać i tracić na to czas i energię.
Jestem pewien, że nie ma sensu na siłę szukać społeczności lub przejmować sie tym , ż e jej nie ma itd. Może samemu założyć społeczność z inną rodziną?
Bóg mi pokazał, że mam być wierny w małym. Cieszę się z tego co mam.
Cytuj:
W tle ...strach. Bo może wybuchnąć wojna. Zacząć się bieda. Prześladowania. Wszystko, co najgorsze. Jak zyć, skoro na ziemi już nie ma żadnych perspektyw? A moje dzieci? Jak je uchronić? Da się w ogóle?
A gdy to się zacznie dziać, wyprostujcie się i podnieście swoje głowy, gdyż zbliża się wasze odkupienie(Luk 21:28). Tak to też odbieram to nie powinno nas przerażać wręcz odwrotnie. Proroctwo D.Wilkersona na pocieszenie:
http://www.chlebznieba.pl/index.php?id=379Konkluzja jest taka, że w ostanim półroczu Bóg wiele zmienił w naszym życiu całkiem inaczej to sobie wyobrażałem niż jest ale jest dobrze bo On ma swoje drogi. Oczyśćmy swoje serca a usłyszymy jego głos i nas wzmocni.
Trochę się rozpisałem ale w ostatnim czasie z wielu postów Twoich Owieczko bije smutek i beznadzieja wiec postanowilem napisać. Mam nadzieję, że choć trochę nabierzesz otuchy bo wiem jak się czujesz. Chciałem też podzielić się tym co Bóg nam pokazał w ostatnim czasie.
PS: Jak inni pisali wcześniej spróbuj zmienić otoczenie choćby na krótko.
Podrawiam serdecznie!