www.ulicaprosta.net

Forum przy Ulicy Prostej
Teraz jest Cz maja 02, 2024 10:12 am

Strefa czasowa: UTC + 1




Dział zablokowany Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.  [ Posty: 57 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4  Następna strona
Autor Wiadomość
PostNapisane: Cz kwi 25, 2013 3:06 pm 
Offline

Dołączył(a): Śr lip 16, 2008 2:02 pm
Posty: 1952
Dzięki, obejrzę :D


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Cz kwi 25, 2013 6:24 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt wrz 09, 2005 7:51 am
Posty: 527
Co do sytuacji szkolnej Owieczki: uważam, że dziś znakomita większość uczniów przychodzi do szkoły tylko spędzić w niej czas/bawić się i nie posiada żadnych ambicji już na wejściu. Ambitny uczeń jest na wagę złota i ja bym tej cechy u nich nie tępiła.

A nauczyciel, który nie jest wypalony zawodowo, rozgoryczony systemem oświaty i jeszcze cokolwiek- że tak powiem- mu się chce, to już ogóle biały kruk. A Owieczka się zaraz zdołuje jeszcze bardziej, że robi coś nie tak.

Przy okazji- czy sama idea „dążenie do uświęcenia” też za bardzo nie akcentuje pojęcia JA i MOJEGO uświęcenia? Kiedy myślę „dla Chrystusa”, to nie myślę za bardzo, czy „się uświęcam”.

Smok Wawelski napisał(a):
Ambicja to dążenie do tego, żeby koniecznie coś sobie lub komuś udowodnić" [Smok Wawelski]


Ostatnie zdanie ze względu na swoją rangę argumentu "przez nokaut" czyni wszystkie wcześniejsze zbędnymi, bo i tak nie wypada mi się teraz do nich odnieść.

Jedyne, co w tej sytuacji pozostaje, to porzucić niniejszym, nie bez pewnego żalu, ambicję przekonania Smoka Wawelskiego chociaż raz :)

_________________
Wy do wolności powołani jesteście.
(Gal 5,13)


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Cz kwi 25, 2013 7:27 pm 
Offline

Dołączył(a): Śr lip 16, 2008 2:02 pm
Posty: 1952
Cytuj:
A nauczyciel, który nie jest wypalony zawodowo, rozgoryczony systemem oświaty i jeszcze cokolwiek- że tak powiem- mu się chce, to już ogóle biały kruk. A Owieczka się zaraz zdołuje jeszcze bardziej, że robi coś nie tak.
Nie, dlaczego? Mi się dużo chce. Mimo okropnego systemu i równie nieudanych reform. Prowadzę chór, indywidualnych wokalistów, kółko polonistyczne, kółko teatralne, zdobywamy wiele nagród, wyróżnień, biorę udział w wielu konkursach różnego typu, dużo jeżdżę- oczywiście jeszcze nauczam( języka polskiego i muzyki). Nawet jeśli dostrzegam wady systemu i z goryczą się na ten temat wypowiadam, to nie przekłada się to na moją pracę i zaangażowanie.
Cytuj:
Przy okazji- czy sama idea „dążenie do uświęcenia” też za bardzo nie akcentuje pojęcia JA i MOJEGO uświęcenia? Kiedy myślę „dla Chrystusa”, to nie myślę za bardzo, czy „się uświęcam”.

No, to by była zakamuflowana pycha. Prawdziwe uświęcenie ma chyba polegać na tym, że mnie jest coraz mniej i mniej.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Cz kwi 25, 2013 9:01 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt wrz 09, 2005 7:51 am
Posty: 527
Owieczka napisał(a):
Cytuj:
Przy okazji- czy sama idea „dążenie do uświęcenia” też za bardzo nie akcentuje pojęcia JA i MOJEGO uświęcenia? Kiedy myślę „dla Chrystusa”, to nie myślę za bardzo, czy „się uświęcam”.

No, to by była zakamuflowana pycha. Prawdziwe uświęcenie ma chyba polegać na tym, że mnie jest coraz mniej i mniej.


Zgoda, to ma się dziać, ale chyba bez MYŚLENIA o tym. To tak jak z pokorą. Jak ktoś się złapie na myśli :"o, już staję się pokorny", to chyba właśnie się rozjechał z pokorą :)

Cieszę się, że cię system nie pozbawił radości z pracy.

_________________
Wy do wolności powołani jesteście.
(Gal 5,13)


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Pt kwi 26, 2013 11:58 am 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt kwi 01, 2005 9:30 pm
Posty: 8611
Lokalizacja: Kraków
szelka napisał(a):
Przy okazji - czy sama idea „dążenie do uświęcenia” też za bardzo nie akcentuje pojęcia JA i MOJEGO uświęcenia? Kiedy myślę „dla Chrystusa”, to nie myślę za bardzo, czy „się uświęcam”.
Właśnie przed tym przestrzegał Pan Jezus mówiąc o obłudzie faryzeuszy. Jeśli centralną postacią MOJEGO uświęcenia jestem JA SAM, to znaczy, że tak naprawdę robię to DLA SIEBIE. Czyli nie z miłości do Pana, tylko z miłości własnej. Katastrofa. Przecież przestrzeganie przykazań ma być objawem miłości do Boga [I Jana 5:3], a nie do siebie samego.

szelka napisał(a):
Jedyne, co w tej sytuacji pozostaje, to porzucić niniejszym, nie bez pewnego żalu, ambicję przekonania Smoka Wawelskiego chociaż raz :)
Porzuć ambicję. Ale nie porzucaj nadziei. :D


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Pt kwi 26, 2013 12:24 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz lip 08, 2010 2:20 pm
Posty: 344
Chcę tak jeszcze dodać - żeby nikt nie myślał, że promuję aktywność zawodową kobiet - że dla mnie, jako dla kobiety, praca jest koniecznością. Zawsze ogromnie lubiłam być w domu a lata macierzyństwa i opieki nad naszymi małymi dziećmi wspominam jako najsłodszy okres w życiu. Chodziliśmy na rodzinne spacery i wycieczki, organizowałam im zajęcia plastyczne codziennie (oboje utalentowani), graliśmy w gry planszowe i oglądaliśmy razem rano "Domowe Przedszkole". Wieczorem czytałam lub opowiadałam im różne historyjki, czytaliśmy razem "Biblię dla Dzieci", modliliśmy się na dobranoc. Dużo było przytulania i rozmawiania.

Potem nastała wyczerpująca rywalizacja - praca zawłaszczała moje serce (z przymusu), umysł, czas i siły. Jak przykładałam się do jednego bardziej, to zaniedbywałam drugie i odwrotnie. Zawsze marzyłam, aby być domu ale Bóg miał inne plany, pewnie dlatego, że lubię się zaszywać w bezpiecznym cieple i ciszy. A świat wokół nas to nieustające pole bitwy i na tym polu musiałam wzrastać duchowo; tam własnie było moje miejsce obumierania. Muszę przyznać, że przez lata chodziłam ogłuszona, otumaniona i totalnie sfrustrowana, czekając tylko, kiedy będzie można dać nogę (oczywiście się nie doczekałam :lol:)

Nie miałam ambicji - po moim nawróceniu wszystkie ambicje i chęć samorealizacji trafiły w ogień. To mi dało wolność i w jasny sposób ukierunkowało moje pragnienia na Jezusa i na służenie Jemu. Nie chciałam nigdy, żeby samorealizacja dawała mi największe szczęście.

Moje refleksje są takie, że oczywiście, praca zawodowa kobiet jako przymus ekonomiczny i swoiste niewolnictwo, jest rujnująca dla domu. Ale w każdej sytuacji, nawet na takim "wygnaniu" jest Boża łaska i potencjał zamiany tego na coś dobrego, jeżeli tylko powiemy "Bądź wola Twoja". Dlatego nauczyłam się czerpać zadowolenie z tego, gdzie mnie Bóg postawił i starać się (w miarę rozsądku i zachowując biblijną hierarchię wartości) dokładać starań do własnego rozwoju, aby być użyteczną w tym miejscu.

Wiem, że człowiek gdzieś musi zaistnieć - nie da się żyć w próżni. Coś trzeba robić i czymś żyć. Dla ludzi, którzy nie mają obok zdrowej społeczności, nie ma tak oczywistej płaszczyzny realizowania swoich talentów a może i służby - wtedy człowiek siłą rzeczy angażuje się w to, co ma w naturalny sposób blisko siebie. No i cóż, w tym trzeba szukać Królestwa Bożego. Nie ma gotowych przepisów ale jest Duch Święty.

_________________
"(...) Siebie samego czystym zachowaj" [1 Tm 5,22]


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Pt kwi 26, 2013 4:03 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt wrz 09, 2005 7:51 am
Posty: 527
Mamo Muminka, tak sugestywnie to opisałaś, że przywołałaś jak żywe piękne wspomnienia (chyba każdej z mam) z dzieciństwa dzieci i…ja też od razu zatęskniłam za tamtymi czasami.
A najpiękniej było zanim dzieci poszły do przedszkola, zanim dokądkolwiek musiały chodzić.
Itur, zobaczysz, jak docenisz ten okres z perspektywy czasu i zobaczysz wtedy, że minął jak błyskawica, chociaż ty pewnie myślisz teraz, że się wlecze i końca nie widać…

Aż nie wierzę, że mnie tak trzepnęło… Pewnie już czas na wnuki :)

_________________
Wy do wolności powołani jesteście.
(Gal 5,13)


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Pt kwi 26, 2013 4:20 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz mar 31, 2005 5:14 pm
Posty: 910
Lokalizacja: Świnoujście
No az tak zle chyba ze mna nie jest, żebym miala choc troche nie doceniac juz teraz :) A moze ja za stara jestem na tak male dzieci, ze czasem nie wyrabiam... :roll:

_________________
Poznanie nadyma.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Pt kwi 26, 2013 4:46 pm 
Offline

Dołączył(a): Pt maja 06, 2005 12:18 am
Posty: 1266
No starsza od Sary to chyba nie jesteś Iturko :D Czas z dziećmi i wnukami jest piękny ale w każdej "porze życia" nawet tej z dorosłymi dzieciakami mozna znaleźc cos extra.Tylko słuchać Ducha Świętego trzeba.Pozdrawiam wszystkie wspaniałe biblijne dzielne niewiasty i uciekam na wakacje.

_________________
Arkę Noego budowali amatorzy a Titanica profesjonaliści.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Pt kwi 26, 2013 5:54 pm 
Offline

Dołączył(a): Śr lip 16, 2008 2:02 pm
Posty: 1952
Tez z rozrzewnieniem wspominam lata, kiedy dzieci były malutkie, te spacery, te rodzinne wieczory, a nawet te nocne płakania...Przez pierwsze lata nie pracowałam. I to było dobre, bo nie wyobrażam sobie łączyć pracę zawodową z opieką nad tak małymi dziećmi. Pamiętam, jak już zaczęłam pracę i dyrektorka przymusowo chciała mnie wysłać na szkolenie( podyplomówkę) do odległego miasta. Co drugi weekend musiałabym być na studiach , a dzieci były jeszcze malutkie. Siedziałam na balkonie i płakalam przed Panem- bo nie wyobrażałam sobie takiej rozłąki z dziećmi. I tak praca już zajmowała mi dużo czasu, a tu jeszcze studia? Wysłałam pierwszą kwotę( to były płatne studia), podanie i pojechałam odebrać grafik( internet jeszcze wtedy nie był tak w modzie, jak teraz). A potem...tak mnie bolało serce, modliłam się, prosiłam Pana o pomoc...i podjęłam decyzję- nie podejmuję tych studiów. Dziewczynki są małe, te lata nigdy nie wrócą. Niech się dzieje, co chce, najwyżej stracę pracę...I wiecie, co się stalo? w międzyczasie zmieniły się przepisy, była kolejna "reforma", która znów podzieliła sztukę na plastykę i muzykę i te studia i tak nie byłyby mi do niczego potrzebne!

Rok urlopu wychowawczego wspominam bardzo dobrze. No ale to głównie dlatego, że naprawdę musiałam odpocząć od pracy, od tego młyna. I jeździłam pierwsze pół roku do społeczności, z którą na początku wiązałam jakieś nadzieje...(które prysły). Dzieci mi się nawróciły, były wyjazdy, konferencje...Dużo się działo pomimo braku pracy.

Ale gdybym miała siedzieć w domu cały czas( mając już teraz dzieci nastoletnie), to...no nie wiem. Za dużo we mnie energii, pomysłów, nie miałabym gdzie tego spozytkować. Kiedyś miałam marzenia związanie z kościołem( tak było od początku)- chciałam prowadzić zespół(chór), śpiewać dla Boga, być częścią wspólnoty i tam być użyteczną. Niestety, nie jest to możliwe...Oczywiście rodzina jest na pierwszym miejscu, staram się jak mogę poświęcać jak najwięcej czasu córkom, mężowi, myślę, że ich nie zaniedbuję. Ale tez oni nie potrzebują mojej wyłączności 24 na dobę, to nie tak...Co miałabym robić z pozostałym czasem, skoro nawet nie miałabym do kogo pójść z wizytą...? Zostałby...komputer, Internet...Praca w moim przypadku to też jakieś błogosławieństwo, bo pracując nie zajmuję się głupotami. Po prostu nie mam na to czasu....

Myślę, że tu też nie można tworzyć schematu- kobieta niepracująca to ta bardziej bogobojna od tej pracującej( i chcącej pracować)...A zaczyna wyłaniać się taki właśnie pogląd...


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Pt kwi 26, 2013 6:14 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz mar 31, 2005 5:14 pm
Posty: 910
Lokalizacja: Świnoujście
kristina napisał(a):
No starsza od Sary to chyba nie jesteś Iturko :D


No fakt, juz mi lepiej, nie mam co jęczec :lol:


Cytuj:
Pozdrawiam wszystkie wspaniałe biblijne dzielne niewiasty i uciekam na wakacje.


Takiej to dobrze... wakacje w kwietniu...

_________________
Poznanie nadyma.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Pt kwi 26, 2013 6:20 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz mar 31, 2005 5:14 pm
Posty: 910
Lokalizacja: Świnoujście
Owieczka napisał(a):
Myślę, że tu też nie można tworzyć schematu- kobieta niepracująca to ta bardziej bogobojna od tej pracującej( i chcącej pracować)...A zaczyna wyłaniać się taki właśnie pogląd...


Prawda - nie ma co tworzyc schematow. Nieprawda - ze kobieta niepracująca to ta bardziej bogobojna od tej pracującej... :wink:

Ja podziwiam kobiety, ktore lącza prace zawodowa z wychowywaniem dzieci, naprawde podziwiam... Niewazne ile lat maja te dzieci... ja bym tak nie... mogla/umiala/chciala (niepotrzebne skreslic). Widac kazdemu Bog daje na barki tyle, ile jest w stanie uniesc.

Ale te feministki z XIX wieku, ktore nam te harowe zalatwily, bo nie chcialo im sie w domu z dziecmi siedziec... to ja bym je... nie wiem co... :?: :mrgreen:

_________________
Poznanie nadyma.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: So kwi 27, 2013 7:13 am 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz lip 08, 2010 2:20 pm
Posty: 344
Owieczka napisał(a):
Myślę, że tu też nie można tworzyć schematu- kobieta niepracująca to ta bardziej bogobojna od tej pracującej( i chcącej pracować)...A zaczyna wyłaniać się taki właśnie pogląd...

Oj, taki obraz wyłania się jedynie chyba z Ziarna Prawdy, ale na pewno nie z tej dyskusji i jest on kompletnie nieżyciowy. W Bożym porządku dla rodziny, kobieta jest stworzona do bycia w jej centrum, do tworzenia i budowania, do doglądania. Ale jaki my obecnie mamy na to wpływ? Ja miałam żaden. Po prostu musiałam iść do pracy, bo mąż nie był w stanie nas utrzymać. I to było wyraźne Boże prowadzenie - od złamania mnie w tej sprawie, do przyjęcia w pracy, gdzie zjawiłam się właściwie z ulicy i przypadkiem (mając nadzieję, że mnie nie przyjmą). Nie przebijemy muru głową, a poza tym, kto by nam wypłacał emeryturę, skąd byśmy wzięły ubezpieczenie, itd? No i oczywiście, kiedy dzieci są już nastolatkami, nie potrzebują nas ciągle, to prawda. Ja bym się świetnie czuła w domu ale każdy jest inny i każdy inaczej daje z siebie różne rzeczy. Bóg wie i jestem pewna, że jesteśmy tam, gdzie powinnyśmy być. :)
itur napisał(a):
Ja podziwiam kobiety, ktore lącza prace zawodowa z wychowywaniem dzieci, naprawde podziwiam... Niewazne ile lat maja te dzieci... ja bym tak nie... mogla/umiala/chciala (niepotrzebne skreslic).

Nie podziwiaj, Iturko. Tak naprawdę się nie da. Z zewnątrz trudno wszystko zobaczyć ale takie porządne biblijne wychowanie dzieci dla Pana wymaga ciągłej czujności, monitorowania i korygowania zachowań naszych dzieciaków. Ja mam na koncie tyle zaniedbań (i ze zmęczenia i z nieświadomości), że szkoda gadać. Wiele problemów po prostu "zwiewał wiatr", bo nie było sił i czasu, żeby się im choćby dokładniej przyjrzeć. Mówię już o wieku szkolnym: podstawówka i gimnazjum. Nasze szkoły, które są wielka pralnią mózgów w skoszarowanym systemie, urabiają od rana do popołudnia nasze dzieci, które potem przychodzą do domu, zaprogramowane na świeżo - a to nową grą komputerową, a to na jakieś szemrane zabawki, lub zwyczaje. A człowiek się wali na kanapę, żeby chwilę w ciszy pobyć, potem brać się za obiad, zmywanie i jeszcze za pracę po pracy, którą trzeba zrobić do pracy.

No ale gdybym przyszła się zatrudnić po kilkunastu latach poza zawodem, kto by mnie przyjął?

Pozostaje zaakceptować sytuację, w której człowiek jest - z całym dobrodziejstwem inwentarza. W końcu to Pan Bóg kieruje naszym życiem i On wie, jakie brzemiona niesiemy. W Nim nadzieja, że nam pomoże, że przejdziemy; czasem dobrze a czasem jakoś.

_________________
"(...) Siebie samego czystym zachowaj" [1 Tm 5,22]


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: So kwi 27, 2013 7:23 am 
Offline

Dołączył(a): Śr lip 16, 2008 2:02 pm
Posty: 1952
Cytuj:
Ale te feministki z XIX wieku, ktore nam te harowe zalatwily, bo nie chcialo im sie w domu z dziecmi siedziec... to ja bym je... nie wiem co...


Niestety feministki i dzisiaj mają się dobrze.
Największy problem polega na tym, że kobiety zmusza się do pracy poza domem( WSZYSTKIE) ze względu na panujący trend( przymus psychiczny)i sytuację ekonomiczną( z jednej pensji ciężko dziś utrzymać rodzinę). A moim zdaniem kobieta powinna mieć wybór. Tak sobie po cichu myślę, że idealnym rozwiązaniem dla pań aktywnych, z większymi już dziećmi byłaby możliwość podjęcia pracy w zmniejszonym wymiarze godzin, takie pół etatu. Niestety dzisiaj mamy szaleństwo- pracodawcy chcą, abyśmy pracowali z jak największym zaangażowaniem i jak najdłużej, obficie się przy tym szkoląc w weekendy, najlepiej gdzieś daleko poza domem...Ja bardzo współczuję tym paniom, które pracują w jakichś firmach, czy w marketach na zmiany, czy w szpitalach...itp..To nie jest normalne, kiedy praca zabiera nam większość naszego czasu i nie pozwala na normalne życie rodzinne, nie mówiąc już o życiu towarzyskim. Kobieta często nie ma żadnego wyboru- musi iść do pracy, bo rodzinie brakuje pieniędzy na życie i musi się tej pracy poświęcić, jeśli chce ją utrzymać. Okropne...

Teraz robią zamach na czas wolny nauczycieli, jako że mamy go więcej od innych grup zawodowych. Jedyna praca, gdzie kobieta( w większości ten zawód wykonują kobiety, przynajmniej na poziomie sp i gimnazjum) ma dłuższe urlopy i więcej wolnego w okolicy ważniejszych świąt. Wiele kobiet( w tym ja) wybrało ten zawód m.in. właśnie dlatego. Chyba sam diabeł inicjuje takie akcje- bo dla mnie wszystko to przyczynia się do rozpadu rodziny. A wiadomo- patologiczne rodziny, patologiczne kolejne pokolenia...

Jak dorzucić do tego jeszcze modę na związki partnerskie i homoseksualne kreowaną przez media i rządy UE, to mamy tragedię. Tak źle to chyba nigdy wcześniej nie było..
To jest autentyczny zamach na rodzinę.
MEN wysuwa jakieś dziwne propozycje http://chn24.pl/polska/news/5033-polska ... ualne.html, w podręcznikach mają się zmienić tresci dot. rodziny( żeby "nie dyskryminować" związków innych, niż mama i tata), a pani Środa uważa, że kobiet nie można "udomawiać", zatem trzeba zwiększyć liczbę żłóbków, żeby tak podrzucać maleńkie dzieci i iść się realizować do pracy...

To wszystko jest chore, i piszę o tym, żeby ktoś nie pomyślał, że jestem zwolenniczką pracowania w takim młynie, jaki oferuje współczesny świat. I jeśli praca miałaby zajmować kobiecie cały czas, całą uwagę i serce, to nie powinna ona tej pracy podejmować, a szukać innego rozwiązania. No, chyba że naprawdę nie ma wyjścia( są matki samotne, które muszą utrzymywać siebie i dzieci- samotne czasem nawet wtedy, kiedy maja...mężów).

--------------
O, w tym samym czasie pisałam co Mama Muminka, ale chyba mniej więcej o tym samym...I tak, to też jest problem. Trudno kobiecie znaleźć pracę po kilkuletnim nawet pobycie w domu...I pewnie więcej jest kobiet sfrustrowanych taką sytuacją( piszę o wierzących) niż zadowolonych z pracy. Zresztą, ja też w pewnym momencie swojego życia byłam zmęczona nadmiarem obowiązków, nie dawałam sobie rady i miałam wyrzuty sumienia z powodu poczucia, że zaniedbuję dzieci a za bardzo angażuję się w pracę- z kolei trudno się było nie angażować, bo takie mi stawiano wymagania( niespełnienie ich mogło skutkować niezaliczeniem stażu). Dopiero jak skończyłam wszystkie staże i otrzymałam stałą umową o pracę( po paru latach) pozwoliłam sobie stawiać pewne warunki, dzięki czemu nie musiałam się angazować ponad siły...
Cóż, mamy chory świat, mamy tu ucisk i nadzieja w tym, że kiedyś się to skończy.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: So kwi 27, 2013 9:36 am 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt wrz 09, 2005 7:51 am
Posty: 527
Ponieważ jesteśmy w Kawiarence i możemy- jak sądzę- jeszcze sobie pogadać, napiszę wam małe świadectwo, jak Bóg troszczy się o nas także poprzez odpowiednią pracę i jak zaspokaja nasze potrzeby.

Ja też pracowałam od razu po studiach w kilku ciekawych zawodach, potem urodziły się dzieci (tu mniej więcej przypada u mnie moment nowego narodzenia i zwrócenia się ku Bogu) i oprócz urlopów wychowawczych miałam długą przerwę w pracy ze względu na chorobę syna, a potem rzeczywiście trudno było mi wskoczyć z powrotem na rynek. Miałam taką sytuacje, że z jednej strony wymagał tego budżet i trochę naciskał w tej sprawie mój mąż, ale z drugiej miałam też przekonanie, że podjęcie przeze mnie pracy dobrze wpłynęłoby na domowe relacje. Tak też czasem może być i myślę, że u nas właśnie tak się stało.

I cóż. Poszukiwania trwały i były dość beznadziejne. Stałam się mistrzem pisania cv, listów motywacyjnych i prowadzenie rozmów. Mogłabym napisać poradnik "Jak (nieskutecznie ;) )szukać pracy".

Zazwyczaj przechodziłam przez pierwsze sito rekrutacyjne, często spotykałam się z wyrazami sympatii ze strony niedoszłych szefów, ale ostatecznie wybierali kogoś innego.

Jednak kiedy przyszedł właściwy czas (i miejsce!), to zarówno pierwszą, jak i obecną pracę dostałam z marszu, bez najmniejszych starań.

W pierwszą - zmęczona brakiem efektów -nie wierzyłam już do tego stopnia, że na rozmowę zasugerowaną przez koleżankę chrześcijankę, poszłam "z obowiązku", kompletnie nieprzygotowana, bez dokumentów, bez dowodu osobistego. Dyrektor spojrzał na mnie jednym okiem i od razu kazał sekretarce przygotować umowę i zaczynać "od jutra". Umowy nie mogłam podpisać ze względu na powyższe, numeru konta nie mogłam podać, bo go nawet nie miałam, a on na to wszystko spokojnie odpowiadał "nie szkodzi" :)

Była to praca w świetlicy, w bardzo niewdzięcznej dzielnicy, z bardzo trudnymi dziećmi, ale okazała się idealna dla mnie w sytuacji jakiej byłam, bo miała w miarę elastyczny czas pracy, dawała możliwość różnych wariacji grafiku, pozwalała w podbramkowych sytuacjach zabrać moje własne (szkolno-przedszkolne) dzieci do pracy zupełnie bezkonfliktowo, zapewnić im możliwość zabawy, posiłek i mieć je na oku.

Było to też wspaniałe doświadczenie zawodowe, bardzo cenny czas pod każdym względem.
Praca od Boga.

I co zrobiłam najlepszego?
Pozbawiłam się jej niejako na własne życzenia, ponieważ w pewnym momencie byłam niestety gotowa zrobić woltę w kierunku "etatowej pracy chrześcijańskiej". Pominę może tutaj szczegóły, w każdym razie prawie już w to weszłam, kiedy jak wierzę- Bog w ostatniej chwili otworzył mi oczy i zrezygnowałam- ale znowu pilnie potrzebowałam pracy.

No i kolejny raz "przypadkiem" dowiedziałam się, że właśnie w pewnej szkole zwalnia się etat bibliotekarza. A ja właśnie "przypadkiem" kończyłam unijne studia podyplomowe z bibliotekoznawstwa i informacji naukowej. Nie miałam nawet jeszcze dyplomu, kończyłam ostatni semestr.
Do szkoły podjechałam L-ką, bo właśnie jednocześnie robiłam prawo jazdy, wpadłam do gabinetu szefowej z impetem, z rozwianym włosem i pełna jeszcze emocji sprzęgłowo- drogowych :shock: Dyrektorka zakrztusiła się drożdżówką, tak ją mój entuzjazm zwalił z nóg :) Ale zostałam przyjęta na miejscu, choć pracę miałam zacząć dopiero od nowego roku szkolnego. Przez ten czas nie szukała nikogo innego, nie prowadziła rozmów i poczekała na mnie i mój dyplom in spe :)

Moja obecna praca jest najlepsza ze wszystkich i pasuje do mnie jak rękawiczka.
Praca od Boga.

Podtrzymuję jednak to, co napisałam wcześniej. Gdyby ktoś dał mi możliwość wyboru (nie tylko pod względem finansowym) chętnie byłabym w domu.
Nie rozstrzygam kwestii, co jest bardziej Boże dla kobiety, praca czy dom. Ale chyba każda z wypowiadających się tutaj kobiet, pracujących czy nie, niezależnie od tego czy lubią swoją pracę, czy nie, czuje w jakiś sposób, że dom ją i tak "ciągnie" i to jest właśnie to, że mamy to wpisane i nadane przez Szefa. I tak to właśnie jest.
Dom od Boga.

_________________
Wy do wolności powołani jesteście.
(Gal 5,13)


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Dział zablokowany Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.  [ Posty: 57 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4  Następna strona

Strefa czasowa: UTC + 1


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 7 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
cron
POWERED_BY
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL