Ne wiem, gdzie to umieścić, a chcę się po prostu podzielić uwagami, jako że...jestem w szoku. Stęsknieni za jakąś społecznością z ludźmi, a także w nadziei na nawiązanie nowych kontaktów udaliśmy się w ostatnią niedzielę do pewnego sporego zboru zielonoświątkowego. Nie byłam w takim zborze od jakichś 7 lat- ostatni raz we Fromborku, ale to były wakacje i było malutko ludzi. Przynajmniej udało się z kimś porozmawiać. Wspomnienia mam dobre.I raz na Siennej, ogromny zbór, dużo ludzi.Niewiele pamiętam, bo za malutkimi dziećmi ganiałam. A wcześniej to aż kilkanaście lat temu, kiedy się mniej więcej nawróciłam. Myślałam, że zbory KZ są w miarę O.K., przynajmniej niektóre. Obraz jaki zachowałam to ludzie zjednoczeni w głośnej modlitwie, często językami, śpiew na językach, spore zaangażowanie, wyczuwalna obecność Ducha Świętego. Pomyśleliśmy sobie "A co nam szkodzi, może jest O.K., trzeba spróbować"... I...jestem strasznie zawiedziona! Ludzi coś około setki, piękna sala, pastor wygłosił zgrabne i dobre kazanie. I tyle dobrego. Poza tym uderzył mnie KOMPLETNY BRAK MODLITWY! Co się stało z modlitwą? Ludzie?! Pastor do mikrofonu się modlił, reszta coś niemrawo mamrotała, bez jakiegokolwiek zaangażowania. Modlitwa językami w ogóle nieobecna. Parę starych pieśni, ładnie odśpiewanych przez malutką grupkę uwielbiającą, młodych ludzi...Miałam wrażenie, że towarzystwo przysypia! Było wezwanie do nienawróconych. Pastor zachęcał do powtórzenia modlitwy "Panie Jezu, chcę Ci powierzyć całe moje życie, przeprasza cię za moje winy, błędy czy co mi poszło nie tak, amen"(?!). Czy słowo "grzech" już nie funkcjonuje w kościołach?! Przede wszystkim to za grzechy trzeba pokutować, mówienie o błędach "i co tam poszło nie tak" odbieram jako formę usprawiedliwienia...No, poszło mi coś nie tak, jakieś tam błędy popełniłem, ale można to ostatecznie zrozumieć, przepraszam"...I to ma być modlitwa, po której człowiek rodzi się do nowego życia? GDZIE GŁOSZENIE EWANGELII?! Potem wyszliśmy, postaliśmy na holu, popatrzyliśmy, jak tłumek szybko topnieje( wszyscy do domu się śpieszyli), ktoś w przelocie powiedział do nas "witam" i poszedł sobie. Pokręciliśmy się mając nadzieję, że uda nam się do kogoś odezwać, ale ludzie byli w grupkach, wyraźnie nie zainteresowani zawarciem znajomości z nami. To sobie poszliśmy. Ale to już chyba standard w tych zborach, bo w innych było to samo. Nowi ludzie, a jakby niewidzialni, nikt nie podejdzie, nie zagabnie.Co to kogo obchodzi..
Zrobiliśmy 80 km na próżno. Więcej noga nasza tam nie postanie. Ale najbardziej zszokował mnie kompletny brak modlitwy, bo te żałosne resztki , które się zachowały, naprawdę trudno było nazwać "modlitwą". Zero zaangażowania. Jeśli tak teraz wyglądają zbory zielonoświątkowe, to ze starych rzeczy nie pozostało nic. Trochę ładnych piosenek i pastor, czy jakiś nauczyciel słowa. Kazanie. Nic poza tym. SZOK
|