Syn Marnotrawny napisał(a):
Wydawało mi się że w miare wiem co to jest "nawrócić się do Boga" ale na tym formu okazało się że nie wiem więc ciągle pytam czym to jest

Grzech odrzuciłem a czy miałem świadomość, że o własnych siłach nie dam rady to akurat w tamtym momencie chyba nie rozważałem tego. Wydaje mi się że "przyjmowałem wszystko co było nauczane". To było z 20 lat temu więc szczególy się trochę zatarły.
Myślę, że jednak nie narodziłeś się nigdy na nowo.
Nie jest to żadne tajemnicze i niedostępne przeżycie. To pewien radykalny zwrot. Istotna w nim jest świadomość własnych grzechow, do których czuje się wstręt, poczucie bezradności co do zmiany swojego położenia i zawołanie o ratunek do Boga w imieniu Jezusa Chrystusa Zbawiciela.
Cytuj:
Hmm, więc się nie zrozumielismy - myślałem, że chodzi ci o wszystkich wierzących a nie pijesz tylko do katolików. Z nimi to sprawa prosta - nauczono ich (w większości) że Bóg jest straszny i surowy i nalezy się go bać - no to mają nerwicę natręctw

. pamietam jak byłem na pielgrzymce i dyskutowałem z księdzem na temat jednaj z piesni maryjnej o treści "gdy syn Twój rózgą siecze, pod twą obronę lud się uciecze"

Sam ksiądz wtedy stwierdził, że to nie jest pieśń poprawna teologicznie

- niemniej ludzie sączą takie treści w głowy i dominuje strach przed Bogiem
Sumienie oczywiście można kształtować a nawet trzeba (w sensie kształcenia)
Chodzi mi o wszystkich ludzi religijnych i napisałam to wyraźnie. Ty cytowałeś Dalajlamę, jako bliskie ci stanowisko (=wszystkie religie są równowarte) Potem rozmawialiśmy o różnicach między religiami i chrześcijaństwem i ja ci je pokazałam.
Słabości religii i pewną autonomiczność sumienia w stosunku do teoretycznie kształtujących je poglądów, pokazuję ci na przykładzie odzywających się nagle sumień ludzi religijnych, którym nie pomaga ich wyznanie wiary. Katolicyzm to tylko przykład.
W katolicyzmie sączenie strachu przed Bogiem nie jest dominującą nauką. Raczej praktyki zbawcze. Pytałam, jak to jest, że ludzie, którzy przyjęli wszystkie możliwe sakramenty, odbyli spowiedź generalną, do tego odprawili ze trzy razy 9 piątków (katolicka gwarancja zbawienia) ciągle się boją i ciągle nie mają pewności, czy to wystarczy?
Cytuj:
To chyba głębszy problem na dłuższą dyskuję w rodzaju czy istnieje etyka niereligijna. To że jestem instancją moralną dla moich dzieci na pewnym etapie (choć niekoniecznie zawsze i wyłacznie - konkuruję ze szkołą, książkami, księżmi

niczego nie unieważnia. To nie tak, że według mnie z 10.000 lat temu jakaś mądrzejsza małpa wynalazła moralność

. Wyznaję etykę ewolucyjną czyli kształtowanie moralności w drodze ewolucji, bez jakiegoś osobowego Twórcy...
Chciałam ci pokazać, że jeśli wyskoczysz w stronę pięciolatka ze skalą Kohlberga, to po pierwsze cię nie zrozumie, po drugie będzie ze względu na swoje ograniczenia gdzieś tam oscylował na samym jej początku i więcej z niego nie wyciśniesz, niezależnie od potencjału w nim tkwiącego, a po trzecie i tak to, co ty powiesz będzie dla niego najważniejsze i ostatecznie to będzie decydowało o jego wyborach, ponieważ autorytetem jest ktoś, kto zaspokaja potrzeby, czy tak?
Bóg także nie zaczynał wychowywania Izraela od kazania na górze, choć wszelka moralność, miłość, sprawiedliwość, mądrość pochodzą od Niego.
Oczywiście każde porównanie kuleje, jak mówili starożytni- ale daje pewien obraz.
Wychodzenie z ograniczeń pod dobrym autorytetem można nazwać rozwojem, progresem, ale nie wiem, czy ewolucją, bo zdaje się, że ona zakłada, że coś dzieje się "samo". Nigdy nie zauważyłam, żeby coś się "samo" porządkowało. To bałagan zawsze robi się "sam"

Cytuj:
Dla mnie to nic nie zmienia - mordercy w boże imie. Coś najstraszniejszego ze strasznych koszmarów - już wolę Merylin Mensona...
Wiesz co jest naprawdę najstraszniejszym z koszmarów? Że każdy z nas jest mordercą, złodziejem, cudzołożnikiem. Tacy się rodzimy, choć okoliczności nie u wszystkich to ujawniają.
Nowe narodzenie to śmierć tego mordercy w imię Boże.