Owieczka napisał(a):
Czy postąpiłam źle? Nie powinnam poddawać tego zagadnienia pod publiczną dyskusję? Mi się wydaje, że nie. Przecież rozmawiałam nie o prywatnych poglądach kogoś, a o nauczaniu podanym jako doktryna do przyjęcia,

wygłoszonym podczas kazania i upublicznionym dla wszystkich, którzy wejdą na stronę. Ale może się mylę?
No, to postawiłaś ciekawy problem.
Myślę, że tutaj warto oddzielić dwie sprawy:
FAKT poddania zagadnienia pod publiczną dyskusję i
SPOSÓB, w jaki się to robi - w tym przypadku, w jaki robi to kobieta.
Najpierw odniosę się do argumentacji, którą cytujesz:
Pewien Brat napisał(a):
pokorna, Boża siostra nie powinna się zajmować tego typu teologią (szczególnie na forach internetowych, gdzie wyraża zdanie przeciwne do starszego/starszych zboru. Może zapytasz dlaczego? - w stosunku do starszych zboru mamy być ulegli i podporządkowani, podobnie, jak kobieta wobec męża - czy Twojemu mężowi byłoby miło, gdybyś jakiś jego pogląd dyskutowała z braćmi ze zboru, podważała jego autorytet i dzieliła się różnicą zdania na jakiś forach internetowych? - jeżeli jeszcze tego nie rozumiesz, zapytaj o to swojego męża ), która nie wnosi nic do naszego codziennego życia z Bogiem, ale jest "walką o słowa".
Nie bardzo jest dla mnie zrozumiałe dzielenie teologii na taką, którą Boże siostry powinny się zajmować i na taką, którą nie powinny. Chętnie bym przeczytał jakiś wykaz lub listę zagadnień "dozwolonych" i "zakazanych" Bożym siostrom. Taki "indeks tematów zakazanych" byłby ciekawą lekturą. Coś wam to przypomina? No, to idźmy dalej:
"W stosunku do starszych zboru mamy być ulegli i podporządkowani, podobnie, jak kobieta wobec męża" - czyżby? Ja rozumiem i czytam w Słowie Bożym, że mąż ma nad żoną władzę. Oznaką lub symbolem tej władzy jest nakrywanie głowy podczas zgromadzenia [I Kor. 11:10]. Dlatego też jest napisane, że żony mają być uległe SWOIM mężom, bo to ONI mają nad nimi władzę [Ef. 5:22]. Uległość jesteśmy winni przewodnikom naszym [Hebr. 13:17], a nie ludziom piastującym "urząd". Przewodnik to ktoś, kto zna drogę i idzie przodem. Ale co będzie wtedy, gdy zaprowadzi nas na manowce? Czy głosząc dziwne nauki nie poparte Słowem Bożym rzeczywiście "czuwają nad duszami naszymi"? Każda siostra narodzona z Ducha zawiera w życiu dwa przymierza: Jedno z Bogiem, a drugie z własnym mężem. W związku z tym bezwzględne posłuszeństwo jest winna Bogu, a swojemu mężowi jest winna uległość do granic Słowa Bożego. Jest napisane, że owce znają głos Pasterza, którym jest Jezus i idą za Nim [Jan 10:4]. Jeśli głos starszych zboru współbrzmi z głosem Arcypasterza, to owce czują się bezpiecznie i idą za tym głosem. Jeśli głosy Pana i starszych zaczynają się "rozjeżdżać", to zaczyna się niepokój. I trudno się dziwić. Mamy na tym forum aż nadto przykładów, że nie wolno zakładać nieomylności starszych w każdym przypadku. Nieomylny jest Pan i Jego Słowo. Ja rozumiem, że w sprawach praktycznych może być tak, że możemy nie rozumieć czegoś, co mówią do nas starsi wiarą i doświadczeniem bracia - w takich przypadkach dobrowolna uległość jest pochodną zaufania do nich. To jest podobne do posłuszeństwa dzieci wobec rodziców w przypadkach, gdy dzieci nie rozumieją (z różnych powodów) rodzicielskiej argumentacji. Jednakże w sprawach doktrynalnych należałoby odwołać się do Słowa i cierpliwie, kompetentnie tłumaczyć - bez względu na płeć pytającego, który szczerze pyta, bo chce zrozumieć.
Błędna doktryna w sprawach podstawowych jak najbardziej może "wnieść coś do naszego codziennego życia z Bogiem" - i to coś bardzo niedobrego. Dlatego nie rozumiem postawy typu "Jasiu, gdzie masz czapkę?" w takich sytuacjach. Są ludzie, którzy zadają pytania tylko po to, żeby je zadawać i są powodowani pragnieniem zaistnienia czy zrobienia zamieszania. Ale nie wydaje mi się, żeby to był przypadek Owieczki. Tutaj widziałbym raczej brak poczucia bezpieczeństwa, o którym pisałem wyżej.
Powiem coś mocnego: Reformatorzy ginęli na stosach, żebyśmy my mogli czytać Słowo Boże i mieli wolność do zadawania pytań, zamiast słyszeć w odpowiedzi tylko tyle, że jesteśmy winni uległość. Można ją wymóc na ludziach, niekoniecznie paląc ich na stosach. Wystarczy ich zastraszyć, zmanipulować i będą posłuszni, a my będziemy mieli "święty" spokój. Tylko czy w Kościele naprawdę o to chodzi? O "święty spokój" przywódców nie "narażonych" na żadne wątpliwości ze strony bezmyślnych i bezkrytycznych Owieczek? Jeśli każdy z nas na Ducha Świętego, to gdzie jest napisane, że siostrom nie wolno myśleć i zadawać pytań - szczególnie, jeśli zaczynają mieć wątpliwości co do zgodności nauczania ze Słowem Bożym?
Drugi problem to SPOSÓB zadawania takich pytań przez kobiety. Sam FAKT ich zadawania nie oznacza jeszcze, że podważają autorytet starszych lub autorytet męża. Gdyby Owieczka napisała na przykład, że starsi są beznadziejni, niedouczeni, że nie znają Słowa Bożego i że "ona im pokaże"... gdyby próbowała ich ośmieszyć, przypisać publicznie złe intencje, a teraz ona, Owieczka, da upust swoim nauczycielskim zapędom i wyłoży im Pismo tak, jak powinno być, to ja bym się zgodził, że forma jest nie do przyjęcia. To nie byłoby uczenie się ani w cichości, ani w uległości. Gdyby widać było brak powściągliwości - o czym zresztą dość obficie rozmawialiśmy w innym wątku - to można by się słusznie do tego "przyczepić". Gdyby padły jakieś nazwiska, miejscowości, nazwy zborów lub inne "wrażliwe dane osobowe" - to też nie byłoby w porządku. Nie pamiętam jednak, żeby padły. Skoncentrowaliśmy się na postawionym problemie, którego rozwiązania niestety odpowiednie osoby się nie podjęły.
Wygląda na to, że ktoś się zgorszył samym FAKTEM postawienia problemu, bo skojarzył, że może chodzić o znaną mu sytuację. Uważam, że zupełnie niepotrzebnie. Myślę, że równie niepotrzebne byłoby przypisywanie pytającej złych intencje w postaci kłótliwości czy "rozbijania jedności". Zresztą, cóż to za jedność, jeśli da się ją rozbić jednym pytaniem na forum?
Można zająć MERYTORYCZNE stanowisko w konkretnej kwestii. Można również MERYTORYCZNIE i NA PODSTAWIE SŁOWA BOŻEGO odnieść się do praw Bożych sióstr i ewentualnych ograniczeń w stawianiu przez nie problemu. Ale nie zgadzam się na zamykaniu im ust, jeśli nie mają złych intencji, a jedynie chcą uzyskać odpowiedzi, których nie mogą się doprosić od osób powołanych do udzielania odpowiedzi, czyli od nauczycieli i starszych we własnym kościele.